KNIGHT ONLINE - Recenzja

logokio.png

W teorii powinna to być recenzja European Knight Online, ale obecna wersja… w 99% jest wierną kopią dobrze nam znanego USKO. Nawet nie starano się naprawić podstawowych błędów (zablokowane NPC, brak możliwości brania niektórych questów), które przez ostatnie lata były przekleństem amerykańskiej wersji. NTTGame kupiło po prostu prawa do gry, pozmieniało parę duperelów, wyczyściło bazę danych i dumnie wypuściło nowego KO, który miał być lepszym, grywalniejszym tytułem od poprzedników. Niestety, skończyło się na obietnicach…

Merhaba, ben bir Turkum

Nie ukrywam, że jednym z głównym powodów, dla których na nowo zainteresowałem się EUKO była możliwość pogrania bez Turków, tym bardziej, że jeszcze 1-2 tygodnie przed premierą, producenci konsekwentnie zapewniali, że gracze z tego krają nie zostaną wpuszczeni na serwery. Ale najpierw kilka słów wyjaśnienia – dla niewtajemniczonych. Turki to motor napędowy (80% społeczości to właśnie Turkishy), ale też gwódź do trumny dla KO. Nie dość, że z takimi graczami nie można zamienić nawet słowa angielskiego (dosłownie), to większość z nich to bezlitości KOEXP’erzy, czyli „po naszemu” – OSZUŚCI. I wcale nie mówię o AutoAttack’u (chociaż i to jest), tylko raczej możliwościach na PvP. Taki gracz w 2 sekundy może odstawić nas na długość pół mapy, albo przejść przez teksturową-ścianę i uciec przed ewentualną śmiercią. Hrhrhr, a najlepsze jest to, że jeśli będziemy chcieli mu wygarnać, co o nim myślimy… on nas po prostu nie zrozumie. I tak źle, i tak nie dobrze.

Ale żeby uporządkować sprawy: blokada IP jest, ale obejście tego ograniczenia jest dziecinnie proste, nawet dla człowieka nieznającego języka angielskiego:) A NTTGame jakoś nie kwapi się, by łapać takich użytkowników i karać ich banem. Dlaczego? Bo – jak już mówiłem – to główny „kupujący” wszelakich przedmiotów z Item Shop. Kasa zwyciężyła… po raz kolejny. Szkoda.

antturkunquependant7wf6fa5pz.jpg

Free… Freemium

Kończąc grę w USKO pod koniec 2007 roku, nie spodziewałem się, że Item Shop tak szybko zdominuje ten tytuł. To, co kiedyś było największym plusem (mogłeś spokojnie grać za całkowitą darmochę), teraz okazało się kłamstwem, perfidnym bublem, które robi z graczy głupków. Owszem, istniały dawniej specjalne armory lub scroll’e do większego EXPA, ale teraz, NTTGame przeszło już samego siebie: rękawiczki, które dają naszej postaci wyższy atak; zwoje do przyzywania specjalnych bossów, z których „lecą” unikalne przedmioty; potworki do AutoLoot’u, no i bonusy, które zakładają m.in. możliwość sprzedania itemek po 50% podwyżce cen. Dla przykładu, Free-gracz sprzeda Blood of Glyptodont za 25k, podczas gdy Premium za 37,5k.

Wydajesz 100 zł na postać i jesteś niepokonany w Colony Zone (arena PvP), a przecież to potyczki Gracz vs Gracz są głównym powodem grania w Knight Online. To co kiedyś wymagało „skilla” w łapie, teraz wymaga gotówki w kieszeni.

itemkv.jpg

„Pierwszy raz” z Knight Online? Nie radzę…

Nie uważam się za wybitnego gracza Knight Online, chociaż swoją przygodę zaczynałem zaraz po premierze gry(a to było 7-8 lat temu). I nawet takie doświadczenie nie pozwoliło mi obronić się przed słowem „noob”, raz po raz kierowanym w moją stronę podczas potyczek międzyrasowych. Jest to gra dla absolutnych hardkorowców, którzy wszystkie szczegóły i umiejętności PvP mają w jednym palcu. Nie chcę was zniechęcać, ale w Knight Online nie wystarczy tylko kliknąć dwa razy na przeciwnika, spamować umiejętności na Skill Bar, przy okazji wypijając miksturki do życia lub many. Trzeba myśleć, uciekać, atakować, odskakiwać, leczyć, teleportować innych, bronić towarzyszy, cure’ować, rzucać debuffy, no i najważniejsze – mieć opanowane tzw. Combo w melee-postaciach. Jeśli tego nie opanowałeś, jesteś skończony. A uwierzcie, nie jest to prosta rzecz, wymaga sporej cierpliwości i kilkutygodniowej nauki.

Do rzeczy trochę mniej ważnych należy doliczyć znajomość rynku, obowiązujące ceny przedmiotów, zdolność upgrade’owania przedmiotów i tzw. Przepalanie, które jest koniecznie do osiagnięcia dobrego setu.

… chociaż wszystko zostało „wynoobione”, chociaż…

Co to znaczy? To znaczy, że kilka lat temu było nie do pomyślenia, żeby od 1 do 60 lvl zrobić całego expa na quest. Teraz wystarczy obserwować mapkę i wyłapywać NPC’ków z pytajnikami nad głową. Następnie bierzemy zadanie, wyszkujemy na mapie potworki do bicia (wszystko jest zaznaczone – tak dla większego ułatwienia) i done. I tak przez 60-65 poziomów, które można osiągnąć… w 1-3 dni. Dla przykładu dodam, że w takim 2005 roku, 60 lvl biło się kilka miesięcy, o ile oczywiście grałeś regularnie.

… chociaż na high lvl czeka nas mega grind.

Ale nie 2-tygodniowy grind, jak w przypadku Szaraczka, 3 ownerów i 24-godzinnego expienia, tylko taki z perspektywy przeciętnego Kowalskiego. Do 60 lvl, owszem idzie szybko, ale później, gdy zaczyna brakować questów (które i tak dają chu&% doświadczenia), jedynym ratunkiem jest przypuszczenie małego no-life’a. Przykład: na 65 lvl mega twardy potworek daje nam… 0,02% expa. Oznacza to, że musimy zabić 50 mobków by zdobyć 1%, a 5,000 na 100% i kolejny lvl. Fajnie, prawda? Warto też wspomnieć, że z każdym poziomem limit expa na kolejny poziom wzrasta nawet o 50%, więc policzcie sobie sami, ile czasu musimy przegrać w Knight Online, by stać się tym najlepszym.

55701223.jpg

Jednak czasami się opłaca.

Knight Online to jeden z najbardziej „dochodowych” MMORPG’ów ever. Głupia itemka, wypalona na odpowiedni poziom może być warta kilkaset dolarów. A gdy doliczymy do tego takiego Szaraczka – pierwszą 80-tkę w EUKO, za którego dawano nawet $2,000, to chyba opłaca się pocierpieć jakiś czas, by później mieć z tego profity, o ile oczywiście zdecydujemy się sprzedać postać. Kilka tygodni męczarni, kilka tysięcy złotych. Prawie jak praca…

Assassin, Assassin, Assassin, Assassin…

Assassin’em, a raczej Rogue’em o drzewku umiejętności „Assassin” gra 3/4 użytkowników Knight Online. I trudno się dziwić, bo jest to mega uniwersalna postać i prawdziwa maszynka do zabijania. Nie dość, że posiada za***iście duży damage, to potrafi znikać i biegać najszybciej ze wszystkich, dostępnych bohaterów. Jako jedyny bohater posiada też możliwość zwiększania chodu innych postaci (Swift) i specjalną umiejętność pozwalającą wychwycić niewidzialne postaci (Lupine Eyes, Cat Eyes). Nie zdzicie się, gdy w Colony Zone będą latać sami Askowie, a Priestów lub Warriorów zobaczymy wyłącznie w drugoplanowej roli. Praktycznie, nie posiada on minusów, poza jednym… szybkim psusiem się swoich noży. A każda naprawa kosztuje nawet kilkaset tysięcy złota.

Nic więc dziwnego, że gdy na Merchant pojawi się itemka z Defense Dagger (obrona przeciw broniom Assassina), momentalnie jest ona warta kilka/kilkanaście/kilkadziesiat milionów.

… Assassin i postacie przypisane do swojej roli.

Między innymi za to kocham Knight Online. Mamy tutaj idealnie rozłożone role (poza Askiem, bo o nim mowa była akapit wcześniej), z której każda posiada swoje plusy i minusy. Mage jest idealny do expienia, bo jako jedyny posiada zdolności AoE, ale niestety w PvP jest mięsem armatnim, albo jak kto woli free-fragiem. No chyba, że kręci was siedzenie w krzakach i TP’owanie przyjaciół. Priest to twardy skurczybyk, mający buffy do życia, leczenie i prawdziwy skarb – debuffy. Minus? Od 20 lvl mamy wielkie problemy z zabiciem potworków, więc musimy spamować czata lub PM’owac do ludzi, żeby byli tak łaskawi i zaprosili nas do grupy. Warrior to inna bajka, uniwersalny żołnierz, mogący urąbać i wytankować każdego… poza swoją Maną, która jest jego absolutnym minusem. Doslownie co kilka ataków, musimy łykać niebieską miksturkę.

Karus vs El Morad, niczym Tusk vs Kaczyński

Pff, już nawet olać naszych polityków. Pff, olać World of Warcraft i ich Hordę vs Alliance. Imperium i Republika w Star Wars: The Old Republic – pikuś. Prawdziwą, odwieczną, wrodzoną nienawiść do drugiej rasy znajdziemy właśnie w Knight Online, kiedy dochodzi do potyczek Karus (Orki) versus El Morad (Ludzie). Już od pierwszej sekundy, pierwszego spojrzenia w oczy, czuć ten zapach wrogości i wzajemnej nietolerancji. To jest naprawdę walka na śmierć i życie, ale też o panowanie… i panel ładowania w KO. Bo pewnie nie wiecie, ale gdy jedna ze stron wygra potyczkę, to ekrany „Loading” zmieniają się na wraz z wynikiem walki: jeśli wygrają Karusi, to widzą oni swojego wodza trzymajacego ludzkie serce, jednak jeśli El Morad’zi, to moment odcinania głowy orka:) Ekstra…

37332191.jpg

Od bohatera do zera

Jeszcze w 2007 roku dałbym Knight Online mocne „5”, ale dzisiaj, po wielu metamorfozach, po rozczarowaniu wersją europejską, po totalnej ignoracji producentów, pójściu na łatwiznę oraz przesadzonemu Item Shop, nie mogę dać oceny wyższe, niż „średnia krajowa”, na które zasługuje większość nijak, bezbarwnych i niczyms się wyróżniających MMORPG’ow. Pozostaje tylko wspomnienie po „starym” KO lub przygoda na serwerach prywatnych, na których nadal obowiązuje przedawniony klient.

3/6

guru

Moja pierwsza styczność z Knight Online była z EUKO. W USKO nie grałem, ponieważ odrzucała mnie grafa. Mówili tyle wspaniałego o tej grze, a jak dla mnie to o kant d*py potłuc. Niewygodne kierowanie, sztuczna postać, koślawe zabijanie mobów. Może za tym wszystkim kryje się grywalność, lecz ja jej nie uświadczyłem. Guru, a ta twoja postać na 59 lvlu, to z tej wersji, czy zostawiłeś sobie screenshoty z poprzedniej wersji?

Oczywiście, że z tej:) Z USKO już dawno sprzedane postacie.

Jakie postacie miałeś i za ile je sprzedałeś?

same Ardreamowce 59 lvl, ale z potężnymi itemkami. Po kilkadziesiąt/kilkaset złotych.

A ja zagram od nowa. Nie grałem na globie a skoro szybko się biję to zagram :)

Nie wiem jak wy, ale ja wolę poczekac do 30 listopada na nową wersję Lineage 2 :)

Recenzja bardzo mi się podoba. Ja parę dni temu zacząłem grać w EUKO. Na małych lvl bardzo szybko idą poziomy. Jak dla mnie denerwującym faktem jest mała szansa dostania się na główny serwer po południu. Jest on tak bardzo zaludniony. Lecz można wykupić premium i się tym nie przejmować.

logokio.png

W teorii powinna to być recenzja European Knight Online, ale obecna wersja… w 99% jest wierną kopią dobrze nam znanego USKO. Nawet nie starano się naprawić podstawowych błędów (zablokowane NPC, brak możliwości brania niektórych questów), które przez ostatnie lata były przekleństem amerykańskiej wersji. NTTGame kupiło po prostu prawa do gry, pozmieniało parę duperelów, wyczyściło bazę danych i dumnie wypuściło nowego KO, który miał być lepszym, grywalniejszym tytułem od poprzedników. Niestety, skończyło się na obietnicach…

Merhaba, ben bir Turkum

Nie ukrywam, że jednym z głównym powodów, dla których na nowo zainteresowałem się EUKO była możliwość pogrania bez Turków, tym bardziej, że jeszcze 1-2 tygodnie przed premierą, producenci konsekwentnie zapewniali, że gracze z tego krają nie zostaną wpuszczeni na serwery. Ale najpierw kilka słów wyjaśnienia – dla niewtajemniczonych. Turki to motor napędowy (80% społeczości to właśnie Turkishy), ale też gwódź do trumny dla KO. Nie dość, że z takimi graczami nie można zamienić nawet słowa angielskiego (dosłownie), to większość z nich to bezlitości KOEXP’erzy, czyli „po naszemu” – OSZUŚCI. I wcale nie mówię o AutoAttack’u (chociaż i to jest), tylko raczej możliwościach na PvP. Taki gracz w 2 sekundy może odstawić nas na długość pół mapy, albo przejść przez teksturową-ścianę i uciec przed ewentualną śmiercią. Hrhrhr, a najlepsze jest to, że jeśli będziemy chcieli mu wygarnać, co o nim myślimy… on nas po prostu nie zrozumie. I tak źle, i tak nie dobrze.

Ale żeby uporządkować sprawy: blokada IP jest, ale obejście tego ograniczenia jest dziecinnie proste, nawet dla człowieka nieznającego języka angielskiego:) A NTTGame jakoś nie kwapi się, by łapać takich użytkowników i karać ich banem. Dlaczego? Bo – jak już mówiłem – to główny „kupujący” wszelakich przedmiotów z Item Shop. Kasa zwyciężyła… po raz kolejny. Szkoda.

antturkunquependant7wf6fa5pz.jpg

Free… Freemium

Kończąc grę w USKO pod koniec 2007 roku, nie spodziewałem się, że Item Shop tak szybko zdominuje ten tytuł. To, co kiedyś było największym plusem (mogłeś spokojnie grać za całkowitą darmochę), teraz okazało się kłamstwem, perfidnym bublem, które robi z graczy głupków. Owszem, istniały dawniej specjalne armory lub scroll’e do większego EXPA, ale teraz, NTTGame przeszło już samego siebie: rękawiczki, które dają naszej postaci wyższy atak; zwoje do przyzywania specjalnych bossów, z których „lecą” unikalne przedmioty; potworki do AutoLoot’u, no i bonusy, które zakładają m.in. możliwość sprzedania itemek po 50% podwyżce cen. Dla przykładu, Free-gracz sprzeda Blood of Glyptodont za 25k, podczas gdy Premium za 37,5k.

Wydajesz 100 zł na postać i jesteś niepokonany w Colony Zone (arena PvP), a przecież to potyczki Gracz vs Gracz są głównym powodem grania w Knight Online. To co kiedyś wymagało „skilla” w łapie, teraz wymaga gotówki w kieszeni.

itemkv.jpg

„Pierwszy raz” z Knight Online? Nie radzę…

Nie uważam się za wybitnego gracza Knight Online, chociaż swoją przygodę zaczynałem zaraz po premierze gry(a to było 7-8 lat temu). I nawet takie doświadczenie nie pozwoliło mi obronić się przed słowem „noob”, raz po raz kierowanym w moją stronę podczas potyczek międzyrasowych. Jest to gra dla absolutnych hardkorowców, którzy wszystkie szczegóły i umiejętności PvP mają w jednym palcu. Nie chcę was zniechęcać, ale w Knight Online nie wystarczy tylko kliknąć dwa razy na przeciwnika, spamować umiejętności na Skill Bar, przy okazji wypijając miksturki do życia lub many. Trzeba myśleć, uciekać, atakować, odskakiwać, leczyć, teleportować innych, bronić towarzyszy, cure’ować, rzucać debuffy, no i najważniejsze – mieć opanowane tzw. Combo w melee-postaciach. Jeśli tego nie opanowałeś, jesteś skończony. A uwierzcie, nie jest to prosta rzecz, wymaga sporej cierpliwości i kilkutygodniowej nauki.

Do rzeczy trochę mniej ważnych należy doliczyć znajomość rynku, obowiązujące ceny przedmiotów, zdolność upgrade’owania przedmiotów i tzw. Przepalanie, które jest koniecznie do osiagnięcia dobrego setu.

… chociaż wszystko zostało „wynoobione”, chociaż…

Co to znaczy? To znaczy, że kilka lat temu było nie do pomyślenia, żeby od 1 do 60 lvl zrobić całego expa na quest. Teraz wystarczy obserwować mapkę i wyłapywać NPC’ków z pytajnikami nad głową. Następnie bierzemy zadanie, wyszkujemy na mapie potworki do bicia (wszystko jest zaznaczone – tak dla większego ułatwienia) i done. I tak przez 60-65 poziomów, które można osiągnąć… w 1-3 dni. Dla przykładu dodam, że w takim 2005 roku, 60 lvl biło się kilka miesięcy, o ile oczywiście grałeś regularnie.

… chociaż na high lvl czeka nas mega grind.

Ale nie 2-tygodniowy grind, jak w przypadku Szaraczka, 3 ownerów i 24-godzinnego expienia, tylko taki z perspektywy przeciętnego Kowalskiego. Do 60 lvl, owszem idzie szybko, ale później, gdy zaczyna brakować questów (które i tak dają chu&% doświadczenia), jedynym ratunkiem jest przypuszczenie małego no-life’a. Przykład: na 65 lvl mega twardy potworek daje nam… 0,02% expa. Oznacza to, że musimy zabić 50 mobków by zdobyć 1%, a 5,000 na 100% i kolejny lvl. Fajnie, prawda? Warto też wspomnieć, że z każdym poziomem limit expa na kolejny poziom wzrasta nawet o 50%, więc policzcie sobie sami, ile czasu musimy przegrać w Knight Online, by stać się tym najlepszym.

55701223.jpg

Jednak czasami się opłaca.

Knight Online to jeden z najbardziej „dochodowych” MMORPG’ów ever. Głupia itemka, wypalona na odpowiedni poziom może być warta kilkaset dolarów. A gdy doliczymy do tego takiego Szaraczka – pierwszą 80-tkę w EUKO, za którego dawano nawet $2,000, to chyba opłaca się pocierpieć jakiś czas, by później mieć z tego profity, o ile oczywiście zdecydujemy się sprzedać postać. Kilka tygodni męczarni, kilka tysięcy złotych. Prawie jak praca…

Assassin, Assassin, Assassin, Assassin…

Assassin’em, a raczej Rogue’em o drzewku umiejętności „Assassin” gra 3/4 użytkowników Knight Online. I trudno się dziwić, bo jest to mega uniwersalna postać i prawdziwa maszynka do zabijania. Nie dość, że posiada za***iście duży damage, to potrafi znikać i biegać najszybciej ze wszystkich, dostępnych bohaterów. Jako jedyny bohater posiada też możliwość zwiększania chodu innych postaci (Swift) i specjalną umiejętność pozwalającą wychwycić niewidzialne postaci (Lupine Eyes, Cat Eyes). Nie zdzicie się, gdy w Colony Zone będą latać sami Askowie, a Priestów lub Warriorów zobaczymy wyłącznie w drugoplanowej roli. Praktycznie, nie posiada on minusów, poza jednym… szybkim psusiem się swoich noży. A każda naprawa kosztuje nawet kilkaset tysięcy złota.

Nic więc dziwnego, że gdy na Merchant pojawi się itemka z Defense Dagger (obrona przeciw broniom Assassina), momentalnie jest ona warta kilka/kilkanaście/kilkadziesiat milionów.

… Assassin i postacie przypisane do swojej roli.

Między innymi za to kocham Knight Online. Mamy tutaj idealnie rozłożone role (poza Askiem, bo o nim mowa była akapit wcześniej), z której każda posiada swoje plusy i minusy. Mage jest idealny do expienia, bo jako jedyny posiada zdolności AoE, ale niestety w PvP jest mięsem armatnim, albo jak kto woli free-fragiem. No chyba, że kręci was siedzenie w krzakach i TP’owanie przyjaciół. Priest to twardy skurczybyk, mający buffy do życia, leczenie i prawdziwy skarb – debuffy. Minus? Od 20 lvl mamy wielkie problemy z zabiciem potworków, więc musimy spamować czata lub PM’owac do ludzi, żeby byli tak łaskawi i zaprosili nas do grupy. Warrior to inna bajka, uniwersalny żołnierz, mogący urąbać i wytankować każdego… poza swoją Maną, która jest jego absolutnym minusem. Doslownie co kilka ataków, musimy łykać niebieską miksturkę.

Karus vs El Morad, niczym Tusk vs Kaczyński

Pff, już nawet olać naszych polityków. Pff, olać World of Warcraft i ich Hordę vs Alliance. Imperium i Republika w Star Wars: The Old Republic – pikuś. Prawdziwą, odwieczną, wrodzoną nienawiść do drugiej rasy znajdziemy właśnie w Knight Online, kiedy dochodzi do potyczek Karus (Orki) versus El Morad (Ludzie). Już od pierwszej sekundy, pierwszego spojrzenia w oczy, czuć ten zapach wrogości i wzajemnej nietolerancji. To jest naprawdę walka na śmierć i życie, ale też o panowanie… i panel ładowania w KO. Bo pewnie nie wiecie, ale gdy jedna ze stron wygra potyczkę, to ekrany „Loading” zmieniają się na wraz z wynikiem walki: jeśli wygrają Karusi, to widzą oni swojego wodza trzymajacego ludzkie serce, jednak jeśli El Morad’zi, to moment odcinania głowy orka:) Ekstra…

37332191.jpg

Od bohatera do zera

Jeszcze w 2007 roku dałbym Knight Online mocne „5”, ale dzisiaj, po wielu metamorfozach, po rozczarowaniu wersją europejską, po totalnej ignoracji producentów, pójściu na łatwiznę oraz przesadzonemu Item Shop, nie mogę dać oceny wyższe, niż „średnia krajowa”, na które zasługuje większość nijak, bezbarwnych i niczyms się wyróżniających MMORPG’ow. Pozostaje tylko wspomnienie po „starym” KO lub przygoda na serwerach prywatnych, na których nadal obowiązuje przedawniony klient.

3/6

guru