Dungeon Fighter Online - Recenzja

Długo, bardzo długo kampiłem na Dungeon Fighter Online, ale moja cierpliwość dobiegła końca. Myślałem, że Nexon przeprosi się wreszcie ze Starym Kontynentem i wyda europejską wersję gry, ale nic takiego nie nastąpiło, więc pomimo wyciągniętego w moją stronę środkowego palca i słów „Nie chcemy Cię, biedny Polaku, bo nie robisz zakupów w Item Shop”, postanowiłem zabawić się w hakera i nielegalnie pograć w DFO. Powiem tak – cholernie się opłacało.

DungeonFighter.png

Nasza przeszłość nadaje kształt naszej przyszłości

Pytanie za sto punktów. Co ma w sobie Dungeon Fighter Online, że gra w niego 20 milionów osób na całym świecie, na kilku wersjach językowych? Też tego nie wiedziałem, dopóki dopóty nie odpaliłem gry. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w jednym momencie przeniosłem się 13 lat wstecz, kiedy to razem z bratem, kuzynem i koleżanką z sąsiędztwa, dzień w dzień pogrywaliśmy na ówczesnym „dostarczaczu” rozrywki, nazywanym… Pegasus. A jeśli nie mieliście takiego urządzenia w domu, to wstawcie tam Automat do gier i wyjdzie praktycznie na to samo. Piksele, RETRO-klimat, podobne poruszanie i bicie potworów, które działało prostolinijnie (prostolinijnie, czyli musiałeś stać w jednej poziomej lini z przeciwnikiem, bo inaczej twoje ataki mijały cel). Za niesamowite odczucia odpowiadają jednak tylko dwie rzeczy. Pierwszym jest…

… grafika. Niesamowicie brzydka, gdzie przy pierwszym, lepszym zbliżeniu widać tysiące wystających pikseli. Ale mnie to w ogóle nie obchodziło, bo wybierając DFO kierowałem się właśnie kwestią takiej stylizacji (hmm, albo ch*jowego gustu). Na rynku jest tak mało gier, które nawiązują do lat 90-tych, że Dungeon Fighter Online naprawdę wygląda jak rodzynek. Oczywiście, większość użytkowników będzie go omijać szerokim łukiem, szukając czegoś na miarę 2012 roku, ale ich strata. Nexona nie, bo wybierając taki, a nie inny MMORPG do wydania, firma postawiła na konkretny target – ludzi, którzy pamiętają czasy „przed pecetami”, czyli takich 25-35 lat, którzy od dawna pracują i nie boją się wydać kilkudziesięciu dolarów na Item Shop. Cwaniaki.

dfoscreenshot00017.jpg

Grafika grafiką, ale jeszcze bardziej zaczarowała mnie… muzyka. Bardzo chciałbym w tym miejscu wyrazić swoje zauroczenie, ale muszę iść właśnie po chusteczki, bo przypomniała mi się Contra i muzyczka, jaka towarzyszła tej legendarnej gierce. (Nie)pamiętacie chyba momentu, gdy kończyliśmy daną plansze i wchodziliśmy do pomieszczenia z „bossem”. Coś wam świta? Okej, bo identyczne rozwiązanie zastosowano w Dungeon Fighter Online. Mamy jakąś monotonną, MONOfoniczną muzyczkę, która przy walce z szefem zmienia się na bardziej mroczną, wyrafinowaną i adekwatną do sytuacji. Brzmi banalnie, porównując do takiego Blade & Soul, gdzie przy soudtracku pracowało kilkadziesiąt osób, ale uwierzcie - klimatu i wspomnień, jakie towarzyszą temu tytułowi nie uzyska nawet sama Trans Siberian Orchestra.

Łatwość zawsze idzie w parze z trudnościami

Bo tak naprawdę nie wiem, czy DFO jest zdecydowanie za łatwe, czy ponadprzeciętnie trudne? Hmm, z jednej strony bez żadnego problemu przechodzę jednego dunga za drugim, nie tracąc przy tym za wiele HP, baa, nie używając nawet potki. Ale z drugiej, na 5 lvl dostajemy już bardzo wymagające zadania, polegające głównie na przejści mapki w czasie mniejszym niż ileś tam minut, lub osiągnięciu Combat Rate na minimum 75%. Wyzwanie numer jeden jakoś przeboleję, ale drugie – wykonałem dopiero po kilkunastu próbach (btw gram Magiem). Mobki spadały na 1-2 hity, starałem się unikać ataków przeciwnika, ale na ogólny ranking działa ilość wykonanych kombosów, więc wszystko musimy robić mega EFEKTOWNIE, bo inaczej nici z zadania, nici z expa i nici z nagród za questa. Nie wiem, jak przedstawiają się pozostałe postacie, ale odpowiedzi są trzy: albo jestem za słaby, albo Mag jest wyjątkiem, albo Dungeon Fighter Online wymaga czegoś wiecej, niż klikania strzałek i wciskania klawisza A i X. Wybieram opcję numer 3:)

dfoscreenshot00021.jpg

Czasem jest pełno ludzi po to, aby głębsza była samotność

Prosto z mostu – Dungeon Fighter Online to przede wszystkim gra solo. I nie dlatego, że na większości zmieniaczy proxy nie pogramy w party (słynny system Peer2Peer, który daje jednakowy ping solistom, także nielegalnym imigrantom z Europy, jednak zmienia model komunikacji po wejściu do grupy, co oznacza tylko tyle, że automatycznie poczujemy za***iście duże lagi). Chodzi o to, że poszczególne plansze w DFO są małe, żeby nie powiedzieć za małe, co sprawia, że każda kolejna postać na ekranie coraz bardziej mąci obraz gry, który staje się przez to zbyt chaotyczny… i zbyt dynamiczny. Oczywiście, że takim sposobem zrobimy dunga w czasie krótszym o ponad połowę, ale mnie osobiście wolniejsze przemierzanie świata DFO, gdzie delektowałem się każdym mobkiem, każdym ubitym bossem było znacznie przyjemniejsze. I chyba większość osób podziela moje zdanie, co widać z resztą po filmikach na YouTube, gdzie w przeważającej liczbie są to materiały z dungami wykonywanymi solo.

screenshot06o.jpg

I tak naprawdę nie wiem, czy w tym miejscu trzeba skarcić Nexona za wyłączenie nas-europejczyków z gry w party, czy jednak całować po rękach, za to, że nawet pomimo – teoretycznie – obcego proxy, które powinno zwalniać internet, możemy samotnie grać na pingach porównywalnych z europejskimi serwerami.

Szczęście jest pragnieniem powtarzalności

Dungeon Fighter Online nie ma minusów, a przynajmniej takich, które widać po 31 lvl’ach, które właśnie wbiłem. Jedyne zastrzeżenie moglibyśmy mieć do powtarzalności momentów i wciskania klawiszy, ale uwierzcie – grałem w tyle dungeonówek, że słowo „nuda” nie jest czymś nowym. Nawet już się do tego przywyczaiłem, bo jeśli chcecie coś osiągnąć, musicie przysiąść ma paręnaście dni i robić to samo w kółko. Po prostu jest to wpisane w ten podgatunek MMORPG, tak jak to miało miejsce w Vindictus, Dragon Nest i innych pierwowzorach.

Ale za to plusów, z rzeczy formalnych jest cała masa. Wspomnę tylko o liczbie postaci, która oscyluje wokół... 40 klas. Co prawda, zaczynamy jedną z ośmiu, które jednak ewoluują w trzy kolejne subklasy, więc każdy, nawet najbardziej wybredny gracz znajdzie tu bohatera, który odpowie jego wymaganiom, gustowi i estetyce.

Czasem jasność objawia się na samym końcu

Nie będę się bawił w pseudo-dyplomatę, tylko od razu, prosto z mostu przejdę do najważniejszej kwestii, kwestii, którą potraktujecie poważnie lub nie. Według mnie, choć nie raz się myliłem, nie raz przesadzałem ze swoimi ocenami, nie raz napalałem się zupełnie na wyrost, ale… DFO to jeden z lepszych MMO na świecie, oczywiście w swoim gatunku. Celowo nie dopisałem „RPG”, bo wiem, że niektórzy negują takie gry, takie, które opierają się wyłącznie na instancjonowanej rozgrywce. Ale retro klimatu, bezcennego uczucia powrotu do dzieciństwa, muzyki z Pegasusów, przyjemnej, choc niekiedy wymagającej rozgrywki mi nie zabierzecie.

Aha. I radzę trzymać kciuki, że kiedyś tam, za przykładem Vindictusa, w niedalekiej lub dalekiej przyszłości, Nexon otworzy swoje serwery, albo chociaż jeden serwer w Europie. A wtedy nie będzie się liczył kolejny rocznik na silniku graficznym, bo Dungeon Fighter Online wyglądał staro na początku premiery i tak samo będzie wyglądał za 50 lat:)

5/6 ze znakiem jakości

PS Aha, uprzedzam wszystkie pytania i prośby. Nie piszcie do mnie w sprawie „jak zagrać w DFO”, bo wam nie odpowiem. Poradników i programów do zmieniania proxy jest setki (Google nie boli), więc ruszcie dupska i zróbcie coś samemu.