W podstawkę mocno się zagrywałem, dawała frajdy od groma. Dużo ciekawsza moim zdaniem od WoW'a, więcej ciekawych opcji.
Przyrównuję do WoW'a ponieważ każda z tego typu gier polega na tym samym na end-game. Farma, grind itp... natomiast WoW wiedzie prym bez dwóch zdań. Tyle słowem wyjaśnienia.
Każda gra tego typu czyli SWtOR, WoW, Rift, Wildstar, LotRO itd. polega na wbiciu maksa i farmieniu. Teraz kwestia tego jak jest to farmienie zrobione, czy możesz codziennie co innego robić czy codziennie to samo.
W Rifcie tak jak koledzy wcześniej napisali jestem sporo opcji, raczej nie można narzekać na nudę. Do tego dynamiczne rifty które są świetne moim zdaniem. Grę ze względu na content na end-game mogę z czystym sumieniem polecić.
Natomiast jeżeli gra znudziła Cię już do 10 lvl'a to nie masz co próbować dalej. Znudził Cię moment w którym jest najwięcej graczy przed end-gamem, czyli moment gdzie nie ma żadnego problemu ze zrobieniem rifta czy inwazji. Od 30 poziomu jest ciężej i bez gildii czy robienia pvp i dungeonów będzie cholernie ciężko ze względu na nudę że, o wbijaniu lvl'i na dodatkach to nie wspomnę. Ogromny teren gdzie nie ma prawie nikogo a questy są tak rozłożone że cały ogrom nowych lokacji zmienia się z zachwytu w odruchy wymiotne.
Podsumowując, gra bardzo dobra. Z ekipą to już w ogóle. Świetny end-game. Ale jeżeli gra znudziła Cie na 10 lvl'u to szkoda czasu, może wytrzymasz do 30 lvla, może trochę dalej ale maksa nie wbijesz na pewno bo nie jest to takie hop siup a tylko szkoda czasu na to lvlowanie.
O mnie, zaprzestałem gry po wejściu dodatku pierwszego. Byłem strasznie zadowolony że wychodzi content z lokacjami dwa razy większymi niż podstawka. Jak się później okazało, faktycznie był wiekszy ale questy były tak porozkładane że miałem tylko dość tego ogromnego dystansu jaki muszę przebiec, a po 52 lvlu jak już widziałem mobka z kropką (oznaczającą rozpoczęcie questa carnage, zabij ich xx) to sam siebie oszukiwałem i udawałem że nie widzę... Lvlowanie w dodatku nie pozwoliło mi grać dalej nad czym strasznie ubolewałem bo wiedziałem jaki jest end-game.