Czy król jest nagi?

Dworzanie, którzy mieli nieść tren, schylili się do ziemi i czynili takie ruchy rękami, jakby

ów tren podnosili; a potem szli i udawali, że coś niosą w powietrzu; nie ośmielali się okazać, że

nic nie widzą.

I tak oto kroczył cesarz w procesji pod wspaniałym baldachimem, a wszyscy ludzie na ulicy i

w oknach mówili:

– Boże, jakież te nowe szaty cesarza są piękne! Jaki wspaniały tren, jaki świetny krój.

Nikt nie chciał po sobie pokazać, że nic nie widzi, bo wtedy okazałoby się, że nie nadaje się

do swego urzędu albo że jest głupi. Żadne szaty cesarza nie cieszyły się takim powodzeniem jak

te właśnie.

– Patrzcie, przecież on jest nagi! – zawołało jakieś małe dziecko.

– Boże, słuchajcie głosu niewiniątka – powiedział wtedy jego ojciec i w tłumie jeden zaczął

szeptem powtarzać drugiemu to, co dziecko powiedziało.

Hans Christian Andersen

Twórcy i wydawcy gier MMO co roku prężą muskuły i zachwalają swój produkt. Nowe gry reklamowane są jako next-geny, czy gry, które zrewolucjonizują gatunek, a tytułu newsów stron o grach MMO prorokują: „to MMORPG, na który czekaliście!”. Gracze nie pozostają dłużni i co roku wyczekują takich produkcji. Po premierze lub po możliwości zagrania, czasami tylko przetestowania, gracze – zazwyczaj – odchodzą z niesmakiem, zawodząc słowami przezornej matki: „a ostrzegała, że wszyscy jesteście tacy sami!”; spodziewali się czegoś innego, czegoś lepszego, a dostali - jak zawsze - „odgrzewanego kotleta” i „kopię WoW-a”. Czy król jest nagi i boimy się do tego przyznać, a może wszystko jest w porządku?

Słowa wstępu.

No właśnie – World of Warcraft. Wydany w 2004 roku na zawsze wpisał się w gatunek gier MMO i wyznaczał nowe standardy. Przed nim mieliśmy takie gry jak: Everquest, Lineage, Star Wars: Galaxies, Ultima Online, EVE Online, Dark Ages of Camelot, czy The Sims Online (śmiejcie się, śmiejcie). Wiecie, co łączyło te wszystkie gry? Nic. Właśnie to. Te gry były różne! Chciałeś skończyć jako sprzedawca w budynku, który właśnie kupiłeś? Proszę bardzo. Chciałeś skończyć jako kosmiczny pirat? Proszę bardzo. Chciałeś zostać odkrywcą? Proszę bardzo. A może po prostu chciałeś zbudować dom, w którym organizowałeś imprezy i poznawałeś nowych ludzi? W tych grach, to gracz tworzył historię. I naprawdę ją tworzył. To nie był jakiś marketingowy slogan. Nie musiałeś nawet chwytać się broni, żeby mieć zysk i doświadczenie. I właśnie o to chodziło kiedyś w tych grach. To były gry RPG! Ale wtedy pojawił się World of Warcraft i na zawsze to wszystko przekreślił. To nie tak, że nie było gier, które podjęły rękawicę. Everquest 2, sequel Everquesta 1, który spopularyzował gatunek, ukazał się w złym czasie, bo ponad tydzień przed World of Warcraftem. Dla prasy była to wojna gier MMO, ale za WoW-em przemawiała dostępność zawartości, wymagania sprzętowe i przede wszystkim sukces Warcrafta. Everquest 2 przegrał starcie, a World of Warcraft wyrósł na „króla”, który w 2015 roku ma 5,5 mln aktywnych subskrybentów.

„Król” co nie kończy.

Leszek Miller powiedział, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie kończy, ale prawda jest nieubłagana – „król” kiedyś skończy. World of Warcraft umiera. Będzie umierał jeszcze długo i po drodze wykończy i starych, i nowych „konkurentów”, ale kiedyś w końcu umrze. Pytanie tylko, co po nim zostanie? Czy zmiana „króla” coś zmieni w gatunku? Pytam, bo po sukcesie World of Warcrafta Blizzard odcina(ł) kupony i inni chcieli się do tego dołączyć. Plan był bardzo prosty – zrobić drugiego WoW-a. Przepis na taką grę? Fantasy, instancje, strefy, zabij 10 wilków, biegnij od dołu mapy do góry zbierając po drodze questy – koniecznie w kolejności, bo na górze mapy nic dla ciebie nie będzie, jeśli nie zrobisz dołu. Efekt? Od 2004 roku nie ma nic nowego w gatunku. Naprawdę. Wszystko jest takie samo. WoW zabił inwencję twórców i gdyby teraz umarł – nikt nie odczułby różnicy.

Zabierz MMO z MMORPG i sprawdź, co zostanie.

Logicznie jest sądząc, że MMORPG, to RPG w masowym multiplayerze. Może tak było kiedyś, a jak jest teraz? Trzeba najpierw odpowiedzieć sobie, czym jest RPG? I chodzi mi tutaj o grę wideo. Najprościej rzecz ujmując – w RPG gramy rolę. Czy Mass Effect to RPG? Tak. Mój Shepard może być aniołkiem, który nie bierze za nic kasy, ale może być też wrednym kolesiem, który wdaje się w bójki przy każdej okazji. Czy Tomb Raider jest RPG-iem? Nie. Lara Croft jest taka, jaką chcieli scenarzyści. Nie mam kontroli nad jej decyzjami i charakterem.

Z RPG-ów zostały tylko statystyki. I to te najgorsze. Nie chodzi o to, aby mieć potrzebne statystyki, ale żeby mieć najlepsze statystyki. Trzeba mieć w huhu dużo zbroi, w huhu dużo życia i w huhu obrażeń. Odporność na żywioły, obrażenia obuchowe, czy sieczne? A na co to komu? To by przecież znaczyło, że nie będę równy.

Najgorsze jest jednak to, że statystyki pochodzą z przedmiotów. Kiedyś grałeś postacią, ale teraz grasz przedmiotami. O statystykach jak inteligencja, dymplomacja, czy szczęście można pomarzyć.

Fabuła? Kiedyś gracz dostawał środowisko i „tło fabularne”. To on decydował, jaką rolę odegra. Jak jest teraz? Wszyscy jesteśmy zbawcami świata i tylko od nas zależy, czy wszyscy przeżyją. Głupsze im więcej gra ludzi. Tylko niektóre MMORPG podjęły walkę o prawdziwe RPG. A konkretniej tylko jedna.

Odgrywanie roli? Nie chodzi mi tutaj o jakieś „dziwne pisanie” w jakiejś małej grupce graczy. Kiedyś odgrywałeś rolę po zalogowaniu się. Twój nick coś znaczył. Mogłeś być wybawicielem lub dziadem, który był zabijany, gdy tylko się pokazał.

Teraz odgrywasz ją tylko w gildiach nastawionych na RP.

Przełomem mógł być World of Darkness. Mógł, bo projekt umarł. W instrukcji, która wypłynęła po informacji o zawieszeniu projektu, mogliśmy zobaczyć, na czym polega prawdziwe RPG. Jeśli postanowiłeś zostać wampirem, musiałeś grać zgodnie z zasadami maskarady. To znaczy, że nie mogłeś ujawnić się przed śmiertelnikami jako wampir (np. pić krwi w obecności innych „śmiertelników”). Jeśli to zrobiłeś, traciłeś punkty człowieczeństwa, a brak takich punktów oznaczało permanentną śmierć.

Zabierz RPG z MMORPG i sprawdź, co zostanie.

To najciekawsze zjawisko, które dotknęło wszystkie współczesne MMORPG-i. Najsmutniejsze jest to, że świat wirtualny zaczyna przypominać ten rzeczywisty. Mieszkamy praktycznie obok siebie, a częściej rozmawiamy przez facebooka niż twarzą w twarz.

Sięgnijcie pamięcią do gier MMO sprzed lat i porównajcie czaty we współczesnych grach. Czy widzicie różnicę? Są martwe. Sporadycznie ktoś coś napisze, ale każdy zajęty jest sobą. A to musi pobiec do schowka, a to musi grać w domu aukcyjnym, a to musi odkryć jakieś punkty na mapie. Do dziś nie wiem, co gracze Guild Wars 1 robili w miastach. Poważnie. Zawsze uważałem i zawsze będę uważał Guild Wars 1 za pełnoprawnego MMORPG-a. Wiele graczy, szczególnie fanów Guild Wars 2, uświadomiło mnie, że to nie jest MMORPG, ale cRPG, bo ma instancje. OK, niech wam będzie, ale to gorzej dla was i wstyd dla twórców. Guild Wars 1, który jest cRPG-iem, był większym MMORPG-iem niż większość współczesnych MMORPG razem wziętych. Czułem tutaj i RPG, i MMO. Czat tam żył. Znacie inną grę, w której gracze pisaliby o pierdołach, komentowali wydarzenia ze świata (katastrofa smoleńska była newsem na wszystkich dystryktach, nawet amerykańskich) albo gadali o polityce? To nie jest sprawa tylko Guild Wars 1. Kiedyś gry MMO skupiały ludzi, a czat był pełen dyskusji na różne tematy. Teraz to pusta klatka pełna ludzi.

A co z gildiami? Może ja mam pecha, ale kiedyś gildie organizowały zabawy. Jak nie w siedzibach gildii, to w miastach. Fajerwerki, wyścigi, to było coś. Organizowano Wigilię, czy Sylwestra (no nie o 24:00 w Sylwestra, nawet kilka dni wcześniej, ale spędzano czas razem zanim ludzie rozjechali się po kraju). A teraz? Teraz gildie to głównie zbieranina graczy, którzy odzywają się, gdy potrzeba im kogoś do drużyny. Jeśli ktoś się zna, to tylko i wyłącznie dlatego, że siedzi na komunikatorze głosowym. Oczywiście są wyjątki, ale gildie takie jak kiedyś, to niestety rzadkość.

Winni? W poszukiwaniu ułatwień, które pozwoliłyby nam na szybsze przejście zawartości, sami wpadliśmy w pułapkę. Kiedyś żeby coś sprzedać, czy znaleźć ludzi do drużyny, musieliśmy iść do miasta i pisać na czacie aż w końcu się udało. A teraz? Teraz idziemy do domu aukcyjnego, wrzucamy przedmiot, schodzimy z ceny o grosz i idziemy dalej. To samo z drużyną. Używamy narzędzi do szukania drużyny i w ciągu minuty już gramy. Szanse na to, że ktoś z twojej drużyny się z tobą przywita są bliskie zeru. Jedyne słowa, jakie ze sobą zamienicie, to „rdy” i „ty”. Zazwyczaj kończy się na „rdy”, a czasami nawet nie, bo obecny poziom trudności jest taki niski, że nawet nie ma do czego się przygotowywać.

Winą za to można obarczyć również to, w jaki sposób traktowane są grupy. Kiedyś nie dało się bez niej ruszyć. Teraz grupa jest opcjonalna. Jeśli do wyboru jest gra solo albo z grupą, to gracz zawsze wybierze grę solo. Skorzysta z grupy tylko wtedy, kiedy zmusi go do tego gra.

Wieczny powrót.

Nie wiem, czy odnosi się to do wszechświata, ale z pewnością zauważyliście, że w naszym świecie wszystko się powtarza. Mimo historii wciąż popełniamy błędy, które popełniono już kiedyś. Najlepszym przykładem, który każdy zna, są epoki literackie. Z pewnością miałeś w klasie języka polskiego tablicę, która przedstawiała sinusoidę epok literackich. Zauważyłeś pewnie pewną zależność – nad osią masz rozum, a pod nią ciemnotę. Jak to ma się do gier MMO? Zaczęło się od hardkorowych, jak na dzisiejsze standardy, gier, a skończyło na casualowych. Coraz więcej graczy narzeka na niski poziom trudności i upraszczanie co tylko się da. I wtedy pojawiają się gry, które mają powrócić do korzeni – Albion Online, Black Desert, czy rodzima Gloria Victis. Jestem przekonany, że w ciągu kilku lat coraz więcej gier będzie zwracało się ku grom sprzed WoW-a. Oh ironio, będą się tym nawet chwalić i to będzie ich strategia na zarobienie pieniędzy. Jednak zanim to nastąpi, jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie.

Konkluzja

Tak. Król jest nagi. Oczywistością jest to, że gry MMO od czasów WoW-a się nie zmieniły. Można dodać jakieś ozdobniki, ale podstawa jest wciąż ta sama. Twórcom nawet nie chce się wyjść poza świat miecza, magii i zamków. Steampunk? Cyberpunk? Post-apokalipsa? Gotyk? Groza? Dieselpunk? Cokolwiek? Zapomnij. Oczywiście, trafią się jakieś rodzynki, ale te już ledwie dyszą (kto pamiętam City of Steam albo Fallen Earth?). Mimo to, wciąż czekamy na Mesjasza i sprawdzamy każdy tytuł, który nie odtrąca nas grafiką.

RPG w MMORPG praktycznie nie istnieje. Coraz częściej dostajemy grę akcji z elementami RPG w konwencji MMO. Niestety, te elementy odnoszą się tylko do statystyk, które też są zmienne, bo zdobywane dzięki przedmiotom. Nasza postać się ich nie uczy, tak jak kiedyś. Co gorsza, sama „masowość” gier sieciowych zaczyna zamierać. Tak, graczy jest pełno, ale nie ta idea przyświecała pierwszym MMORPG-om. Mieliśmy ze sobą działać, a tymczasem coraz więcej możemy zdziałać solo.

I tak będzie jeszcze przez kilka lat. W końcu przyjdzie era „renesansu gier MMO”. Najciekawsza jest jednak odległa przyszłość. Virtuix Omni + Oculus Rift + Razer Hydra? Minie jeszcze sporo czasu, zanim powstaną MMORPG na taki zestaw, ale kto wie? Jeśli nie skończy to jako gadżet dla technogeeków, to gry MMO zmienią się na zawsze. Ciekawe jak wtedy będziemy podchodzić do „zabij 10 wilków”?

A ty co myślisz?

król - najpopularniejszy gatunek MMOG

"król" - World of Warcraft

Cytat na początku tekstu pochodzi z "Nowe Szaty Cesarza" Hansa Christiana Andersena i został skopiowany z www.basnie.republika.pl/noweszatycesarza.htm

clickbait ( ͡º ͜ʖ ͡º)

Niezły clickbait, przyszedłem zobaczyć nagiego króla a co dostałem? Tekst od World of warcraft i coś o przemijaniu

żal.jp

@upper up Dobry tekst, miło się czytało :)

Mnie osobiście ciekawi kilka rzeczy, przede wszystkim:

-Czy po śmierci króla będzie następny, a jeśli tak to jak szybko powstanie?

-Czy nowy król ma szansę być stworzony przez blizzarda?

-Czy dostaniemy kiedyś tą rewolucję/nextgen(nie lubię tego określenia przez jego nadużycie od zawsze :D ) na którą tylu ludzi czeka?

-Jak mocno MMO musi stawiać na granie w party by znaleźć dobry balans? (Ten z gw 1 mi się podobał a np. takie Wakfu już wymaga party do zrobienie jakiejkolwiek czynności poza zbieractwem, przez co gdy nie mamy zgranej ekipy i nie znajdziemy takiej to w gruncie rzeczy nie mamy co robić, mimo to gra jest super jak już kogoś mamy, a to chyba jest głównym celem MMO albo nim było

-Co jeśli nie będzie króla, tylko wiele, mniejszych książąt?

Troszkę przeczytałem i już wam wyjawiam sekret dzięki któremu WoW jest tym "królem" MMO

UWAGA !! GOTOWI NA SZOK ?!

Ich własne, dobrze napisane, logiczne uniwersum


Swtor też się trzyma, bo ma na czym (fanów SW jest miliony) Ale jak się wyskakuje co tydzień z NOWYM super mega ultra git mmo, prosto z taśmy produkcyjnej azjatów, kolejny raz z małymi dziewczynkami, wyimaginowanymi laskami w skąpych ciuszkach, mega przesadzonych efektach oraz bez dobrze napisanej historii tylko ot pisze się osobne tło do każdego quest'a (no: Zabij 10 niedźwiedzi, bo zjadają mi ziemniaki z pola, a quest od npc metr obok który też za***prza na tym polu ziemniaków to: zabij 5 nieumarłych których przywołał Andrzejosteles z Kloszardonii, wielki zaklinacz winniarum) To nie dziwota że upadają, gdyż nie mają czym przyciągnąć graczy. Co z tego że grasz w grę robisz super uber combosy, skoro to klepanie to tylko klepanie bez większego sensu, fabuła w tych produkcjach nie ma żadnego wytłumaczenia dlaczego to ty akurat musisz się zmierzyć z tym bossem.

Wracając do wow'a to spadek subów zaczął się po Wotlk bo 50-60% graczy chciało wiedzieć co się działo po WC III a dokładniej chcieli się dowiedzieć jakie los spotkał Arthasa. Dlatego po wotlk liczba subów spadła, gdyż zakończyła się pewna wielka historia jednego z świetnych bohaterów w uniwersum Warcrafta.

Sam osobiście uważam że wow zaczyna już nudzić. Tegoroczny Blizzcon i wiadomości na temat Legionu to jest jakby "być albo nie być" dla wow'a, choć nie upadnie on z dnia na dzień jak 99% tych wszystkich azjammorpg

Post ten nie został sprawdzony przez instytut matki i dziecka i piszę go pod lekkim upojeniem alkoholowym.

warn_ico.png
Własnoręcznie ocenzurowane słowa są traktowane jak wulgaryzmy i odpowiednio karane. ~Slodx

W wow'a grają fanatycy oraz ludzie z sentymentami, którym trudno opuścić ten świat skoro grali w niego już 5-10lat.

Traci głównie na tym, że generacja tych graczy zanika przez rodziny i inne obowiązki.

Nowych graczy brak, bo nie oszukujmy się jest wiele pozycji lepszych niż WOW. Tylko on ma to coś co jednak przyciąga tych weteranów.

Co do tekstu spoko tylko niektóre sekwencje mnie nie przyciągały i odpuszczałem je sobie. (może to z lenistwa)

Niezły tekst ale trochę za bardzo rozjechał Ci się wątek.

Do WoW mam pretensję o to ,że przez niego każde MMORPG ma teraz mieć bajkową grafikę (cartoon'ową) oraz że każdy chce takiego abonamentu jak WoW. Jak powstaje gra na abo to zawsze za te 10 euro, nigdy z 3 albo 5 euro.

Bardzo fajny tekst. Zgadzam się z Tobą, jednak szkoda że tak mocno podkreślasz tu WoW'a bo te problemy ma cały gatunek teraz.

Ostatnio ja również zauważyłem te rzeczy... po grze w wiele nowych tytułów i w "króla". Gdzie to MMO? Latam sam po mapie, to ja jestem w historii najlepszy, potężny koks, po co mi inni ludzie? Tylko podbierają mi moby, plebs, na instancjach wszyscy lecą na zbity pysk, nie dadzą przeczytać zadań. Moby padają szybciej niż w open world, wszystko jest pozbawione sensu i perspektywy. Brak kontaktu z ludźmi, nie odpowiedzą nawet na proste "hi", są jak boty.

Żadnego wyzwania, powodu do szukania kontaktu z ludźmi, do poszukiwania tego massive multiplayer. Kiedyś ludzie prosili się o pomoc w questach, dzielili się nimi, w czasie ich robienia się rozmawiało, poznawało. Gracze gromadzili się przy trudniejszych mobach by choć przez chwile razem wykonywać jakiś cel bo samemu to było po prostu niemożliwe.

Brakuje mi tych czasów bo gdy teraz zacząłem grać w WoW'a i chce pogadać na instancji czy w open world to albo nawet nie mam okazji albo spotykam się z totalną zlewką. Więc gram sobie singleplayer grę z innymi ludźmi. Nudne i smutne.

Też się podzielę. Dam nawet przykład z obecnego dodatku.

Mamy start WoD wszyscy pod portalem do Dreanoru, niby nic każdy grzecznie siedzi - ally po lewej, horda po prawej, co poniektórzy maniacy gdzieś tam w tle klepią się PVP. Prawie miesiąc gra sprawiała mi wiele radochy. Czy to rozbudowa garnizonu, czy nawet samo PVP które zawsze omijałem szerokim łukiem. Udało się nawet dorwać do jakiejś tam gildi. Na czacie siedziały jakieś odludki ale głównie dlatego że zdecydowana większość siedziała na TS. Wszystko co mogło być zrobione już zostało. Przyszedł czas na rajdy. Eh problem... parę osób brak, oficerowie mają gildie gdzieś. Rajd się skończył prawie udany 6/7 HC w pierwszy tydzień - plan zbicia całego HC przed Mythic. Godzina 24, ostatnie przemowy Raid Leadera i co ważniejszych osób i wszyscy się rozeszli spać lub robić coś innego (praca, nauka / nocne życie). Loguję się rano w gildi z 60osob zostało może 7 w tym ja... WTH? Pisze do mnie main tank (ja byłem offtankiem) "słuchaj gildia się rozpadła założyliśmy nową dziś jest reset to lecimy full HC i potem MC". Skład prawie taki sam, zresztą teraz NL/HC jest Flex. O dziwo zrobiliśmy wszystkich bossów bez żadnego WIPE więc jest dobrze, nawet tego Imperatora z którym jeszcze dzień wcześniej był problem. Baa nawet MC jakoś szybko leci, pierwsza gildia w ally która ubiła butchera, tectusa MC. Przez chwilę nawet 2 na serwerze. Wyszedł kolejny rajd - problemy... Gildia rozpadła się tylko dlatego że w Ally brakowało ludzi do składu. Gdyby cała gildia przeniosła się na hordę, było by dobrze, dobrać parę osób i spokój ale przeszło tylko parę pojawił się inny problem - ludzi w pip i to gildie mogły wybierać między graczami - a tych jakby nie patrzeć dzieli się zawsze na PRO i Casual/potencialPRO. Niestety te lepsze gildie już full lub tylko jedną osobę dobierają.

I tu moi drodzy pojawia się jeden z większych problemów świata MMO, nawet jak ma się dobry team, poświęci się dużo czasu na dobrą zabawę, rozmowy i więzi z tymi ludźmi, to i tak któregoś raza trafi się ktoś kto będzie musiał wrócić do świata realnego by zrobić to co do niego należy. Nie ważne czy musi wyjść z psem, iść do pracy czy szkoły.

Większość z was pisze o MMO jako grze solowej. Wiecie czemu producenci dali taką możliwość gry? Bo są osoby które nie mają czasu by przyjść po pracy i spędzić tyle godzin na grze w towarzystwie, szczególnie młodzi rodzice, także Ci starsi którzy muszą pomyśleć co zrobić na obiad, lub pojechać gdzieś zrobić coś. Dlatego gra solo bo ma tą 1-2 godziny na grę i chce się zrelaksować czy poznać świat gry.

Może to wasz peh, lub poprostu leń ale ja nigdy nie miałem problemu ze znalezieniem grupy osób. Jeżeli był problem to rozwiązywał go zawsze czat, szybciej czy dłużej ale znalazłem czy to polską czy anglojęzyczną grupę.

WoW rzeczywiście umiera, powoli, ale czy widzicie żeby Blizzard zwalniał? Miał być Titan - zrezygnowali i zajęli się Overwatchem - podobno HIT, taka MOBAFPS - kolejna rewolucja na rynku. O Hearthstone nic nie mówię, jest trochę podobnych na rynku. Diablo - przeżytek. Starcraft - coś się dzieje ale i tak ma mniejszy HypeTrain niż kiedyś. Wiele osób czeka na ten moment kiedy WoW stanie się grą F2P lub B2P i gwarantuje wam, kiedy to się stanie możemy się spodziewać takiego natłoku ludzi że ani Stormwind ani Orgrimmar nie wytrzyma w szwach.

A więc tacy ludzie powinni zrezygnować z MMO, po to istnieją gry singleplayer żeby grać w nie samemu. Ja to rozumiem doskonale, mi też narosło obowiązków, nie mogę już siedzieć godzinami przy kompie i farmić Lair of Antharas. Ale nie żądam żeby każdy aspekt gry był dla mnie dostępny, właśnie z tego powodu. A teraz samemu można zrobić wszystko, więc po co grać w MMO?

Dziękuję za dyskusję! :D

@Redzik:

Czy nowy król ma szansę być stworzony przez blizzarda?

Wydaje mi się, że z miejsca byłby popularny. "W końcu to Blizzard". Nie wiem, czy byłby nowym królem, ale wiem, że to Blizzard zabije WoW-a, a nie jakaś nowa gra MMO.

Co jeśli nie będzie króla, tylko wiele, mniejszych książąt?

Myślę że wtedy każdy znalazłby coś dla siebie. Skończyłoby się kopiowanie z powodu sukcesu.

@Mapryl

Niestety. Do tego tekstu podchodziłem kilka razy, a ta wersja jest najmniej rozjechana. Nie potrafiłbym jej naprawić. Ogólnie trzon miał być taki - MMORPG nie zmieniły się od czasów WoW-a, więc next-geny to kłamstwo.

@Harall

Skupiłem się na WoW-ie, bo uważam, że to przez niego deweloperzy są leniwi. WoW to taki Call of Duty shooterów.

Tak sobie czytam i czytam, myślę sobie, napisze, skomentuje, co mi tam, zaszaleje! (Pisane z perspektywy człowieka obytego, światego, co w niejednym mmorpg po mordzie za młodu dawał).

Że "Panie dawno było lepiej" to wiadomo nie od teraz. I faktem jest że gry MMORPG w tamtych czasach wyglądały inaczej to też fakt.

W UO gdzieś mając lat 12-13 (roku pańskiego 1999) na Amerykańskich Shardach. Wspaniałe czasy! 100 stron wydrukowanego (po niemałych kosztach!) poradnika jak to ogarnąć, wsparcie mądrego i doświadczonego starszego kuzyna i ruszamy w świat! Setki społeczności zamkniętych bardziej niż Fort Knox, grzebiących na forach zajętych tyrkaniem swoich e-kusiek. Środowisko dzieliło się na noobów i graczy. I z jednej grupy do drugiej, choćbyś na zielono na stół na robił przejść się nie dało. Może europejskie shardy pod tym kontem wyglądały nieco inaczej? Może, nie mi to oceniać.

Co dalej Panie? Przecież czasy złote, gracze pomocni i gry wspaniałe!

Potem, moi mili, grałem w Anarchy Online (do teraz zresztą mam sentyment do tej gry nieziemski). Wspaniała gra, pełna zamkniętych bardziej niż uda zakonnicy mini-społeczności i masy bezradnych, niechcianych noobków. I bardzo, ale to bardzo długa droga żeby się do nich (tych tego no, lepszych) dostać. Odwiedź terminal, idź zrobić questa. Odwiedź terminal, idź zrobić questa. Ew. spotkaj się w ciemnym zaułku Twojego miasta z podejrzanym typem i za prawdziwe pieniążki kup super-duper boostujące itemy które nagle pozwalają nam używać itemów do których i rok byśmy grindowali (podobno późniejsze dodatki i przejście na model semi f2p coś z tym zrobiły).

I tak dalej szło, gry się zmieniały, a ludzie dalej tłoczyli się w zamkniętych grupach (ah czasy warbandów w Neocrome). Bo i gry do końca nie wymagały konkretnych graczy (tj. postaci spełniających role).

A potem przyszedł Wow, sprawca mojej dziewięcioletniej love-hate relacji. Gra jak na tamte czasy pstrokata, prosta i przyjemna (bo czym jest grindowanie repy u Hydraxian Waterlordów przy grindowaniu itemów Neocromie). Gra która pokazała że MMORPG może być ciekawą żyjącą historią. Że trudność nie zawsze musi wynikać z bezsensownego grindowania (grind oczywiście był, ale jak na tamte czasy, był to pikuś, easy mode). Że w tym gatunku można ustanowić pewne standardy. Dostaliśmy questy, z które były nagrody. Dostaliśmy dungeony, dostaliśmy w miarę jasno określoną drogą na szczyt. I to chwyciło. Każdy mógł sobie uciułać expa i dosapać się do 60tki. Każdy mógł raidować, bo jedynym wymaganiem było nie używanie niepotrzebnych speców postaci. Każdy mógł zostać bohaterem. I w sumie, na nieco inną skalę, do dziś w Wowie dalej można to znaleźć. Prostota to klucz do sukcesu.

Czy Król padnie? Pewnie tak, wszystko kiedyś się kończy, gracze odchodzą i przychodzą, kolejni zabójcy Wow'a powstają i upadają, kolejne tematy "omg wow is dead" powstają i znikają. Ale raczej nie skończy się zanim Blizzard tak nie postanowi. Bo mimo wszystko, te kilka milionów, to jednak nie w kij dmuchał. Kilka milionów regularnie płacących graczy to mokry sen każdego developera. I ja wiem w czym tkwi sukces. Blizzard wie czego rynek chce. Wiedzieli że chcą stworzyć łatwą-ale-trudną grę wtedy, i wiedzą że teraz gracz chce być noszony w lektyce i miziany miodkiem, bo inaczej pójdzie gdzie indziej (vide Wildstar i jego próba bycia "jak stary WoW" której to gracze powiedzieli too long didnt bother). Sukcesem jest nie założenie ogródka ale odpowiednia pielęgnacja go.

Natomiast teraz do śmieszków przejdźmy. Jeżeli producent A wprowadził coś, co konsument lubi, to producent B nie może narzekać na to, że jego produkt im nie pasuje. Raczej właśnie producent B powinien pogłówkować a nie próbować powielić sukcesy innych. I d*pa. Rynek się nie zmienił bo i nikt nie trafił w to co ludzie teraz chcą. Gracze są coraz mniej wymagający (o kurde, gra w dniu premiery działa, 10/10 game of the year), gry coraz łatwiejsze i coraz trudniej jest w coś głęboko wejść. Ja to widzę po sobie, od cholera dobrych kilku lat chyba nie skończyłem żadnej gry tak dla siebie samego, co najwyżej dla samego faktu jej przejścia.

A że MMO w MMORPG wymiera... i się zgadzam. I nie. Jak już pisałem, stare dobre mmorpg były raczej cholernie zamknięte i elityzm po prostu był tam nieziemski (wyobraź sobie Sebe z Twojego osiedla który ma super ranking w Lol/Cs:Go/SaperCrazyAdventures). Dupsto i dupactwo na lewo i prawo. Ale owszem, już w tych mini-społecznościach się działo i działo! Aż nagle social media weszły w ruch, potrzeba e-kontaktu była zaspokajana tam, nie było już potrzeby żeby "pogadać" w grze. Bo po pisać z gildią marudzić na to że w Twoim sklepie nie mają Pepsi Light, skoro na portalu społecznościowym więcej ludzi mogło to zobaczyć. I tak w to przyczyniło się do takiego a nie innego stylu single mmorpg gamingu.

Się kur... rozpisałem. Za ewentualne błędy (zarówno gramatyczne jak i stylistyczne przepraszam) ale jak to mawia każdy polak na emigracji "jestem tu już od year więc już polish nie speaking" i serio, od ponad dwu lat nie miałem za bardzo możliwości po naszemu popisać/pogadać

@Jackieboyo Święta racja, takie grupki zawsze były - ale to właśnie one nadawały sens wielu graczom MMO. Nawiązując do WoW'a, kto z graczy PvE (na Burning Legion) nie chciał być w Accidentally (wymarłym już [*]), Signum (tym dawnym) czy Drama Theory, dużo było takich osób. Pamiętam jak znajomy się do Dramy dostał, cieszył się jak szczeniaczek z piłeczki, ale po dłuższym czasie te "najlepsze" gildie wywierały bardzo duży nacisk na tych średnich graczy by stali się lepszymi - a większość z nich nie dawała sobie rady ani psychicznie ani skillowo. Mówię tu oczywiście o polskich gildiach które stanowiły większość na BL'u.

A ogólnie jeżeli mam być szczery to nie zauważyłem czegoś takiego jak wyizolowanie się ludzi. Wchodzę na CSa i podczas meczu gadam ze wszystkimi o wszystkim. Wczoraj się ruskich pytałem jak się czują po tym ataku na ich samolot. To samo w Lolu czy "czołgach". Oczywiście zawsze znajdzie się jakiś odludek i krzyknie "shut up and play" ale takich ludzi się ignoruje. Zawsze mówiłem że gra to zabawa, nie ważne czy właśnie grasz majorach w CS/LOL, ważne by się dobrze bawić, a jak ta zabawa przyniesie Ci jeszcze korzyści to wtedy masz MIX doskonały ;3

@nonameu

CS i LoL nie są i nigdy nie będą grą MMO. To zupełnia inne odczucia niż w takim MMORPG jak Rift, czy GW2. Przede wszystkim dlatego, że ludzi jest mniej.

Dworzanie, którzy mieli nieść tren, schylili się do ziemi i czynili takie ruchy rękami, jakby

ów tren podnosili; a potem szli i udawali, że coś niosą w powietrzu; nie ośmielali się okazać, że

nic nie widzą.

I tak oto kroczył cesarz w procesji pod wspaniałym baldachimem, a wszyscy ludzie na ulicy i

w oknach mówili:

– Boże, jakież te nowe szaty cesarza są piękne! Jaki wspaniały tren, jaki świetny krój.

Nikt nie chciał po sobie pokazać, że nic nie widzi, bo wtedy okazałoby się, że nie nadaje się

do swego urzędu albo że jest głupi. Żadne szaty cesarza nie cieszyły się takim powodzeniem jak

te właśnie.

– Patrzcie, przecież on jest nagi! – zawołało jakieś małe dziecko.

– Boże, słuchajcie głosu niewiniątka – powiedział wtedy jego ojciec i w tłumie jeden zaczął

szeptem powtarzać drugiemu to, co dziecko powiedziało.

Hans Christian Andersen

Twórcy i wydawcy gier MMO co roku prężą muskuły i zachwalają swój produkt. Nowe gry reklamowane są jako next-geny, czy gry, które zrewolucjonizują gatunek, a tytułu newsów stron o grach MMO prorokują: „to MMORPG, na który czekaliście!”. Gracze nie pozostają dłużni i co roku wyczekują takich produkcji. Po premierze lub po możliwości zagrania, czasami tylko przetestowania, gracze – zazwyczaj – odchodzą z niesmakiem, zawodząc słowami przezornej matki: „a ostrzegała, że wszyscy jesteście tacy sami!”; spodziewali się czegoś innego, czegoś lepszego, a dostali - jak zawsze - „odgrzewanego kotleta” i „kopię WoW-a”. Czy król jest nagi i boimy się do tego przyznać, a może wszystko jest w porządku?

Słowa wstępu.

No właśnie – World of Warcraft. Wydany w 2004 roku na zawsze wpisał się w gatunek gier MMO i wyznaczał nowe standardy. Przed nim mieliśmy takie gry jak: Everquest, Lineage, Star Wars: Galaxies, Ultima Online, EVE Online, Dark Ages of Camelot, czy The Sims Online (śmiejcie się, śmiejcie). Wiecie, co łączyło te wszystkie gry? Nic. Właśnie to. Te gry były różne! Chciałeś skończyć jako sprzedawca w budynku, który właśnie kupiłeś? Proszę bardzo. Chciałeś skończyć jako kosmiczny pirat? Proszę bardzo. Chciałeś zostać odkrywcą? Proszę bardzo. A może po prostu chciałeś zbudować dom, w którym organizowałeś imprezy i poznawałeś nowych ludzi? W tych grach, to gracz tworzył historię. I naprawdę ją tworzył. To nie był jakiś marketingowy slogan. Nie musiałeś nawet chwytać się broni, żeby mieć zysk i doświadczenie. I właśnie o to chodziło kiedyś w tych grach. To były gry RPG! Ale wtedy pojawił się World of Warcraft i na zawsze to wszystko przekreślił. To nie tak, że nie było gier, które podjęły rękawicę. Everquest 2, sequel Everquesta 1, który spopularyzował gatunek, ukazał się w złym czasie, bo ponad tydzień przed World of Warcraftem. Dla prasy była to wojna gier MMO, ale za WoW-em przemawiała dostępność zawartości, wymagania sprzętowe i przede wszystkim sukces Warcrafta. Everquest 2 przegrał starcie, a World of Warcraft wyrósł na „króla”, który w 2015 roku ma 5,5 mln aktywnych subskrybentów.

„Król” co nie kończy.

Leszek Miller powiedział, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie kończy, ale prawda jest nieubłagana – „król” kiedyś skończy. World of Warcraft umiera. Będzie umierał jeszcze długo i po drodze wykończy i starych, i nowych „konkurentów”, ale kiedyś w końcu umrze. Pytanie tylko, co po nim zostanie? Czy zmiana „króla” coś zmieni w gatunku? Pytam, bo po sukcesie World of Warcrafta Blizzard odcina(ł) kupony i inni chcieli się do tego dołączyć. Plan był bardzo prosty – zrobić drugiego WoW-a. Przepis na taką grę? Fantasy, instancje, strefy, zabij 10 wilków, biegnij od dołu mapy do góry zbierając po drodze questy – koniecznie w kolejności, bo na górze mapy nic dla ciebie nie będzie, jeśli nie zrobisz dołu. Efekt? Od 2004 roku nie ma nic nowego w gatunku. Naprawdę. Wszystko jest takie samo. WoW zabił inwencję twórców i gdyby teraz umarł – nikt nie odczułby różnicy.

Zabierz MMO z MMORPG i sprawdź, co zostanie.

Logicznie jest sądząc, że MMORPG, to RPG w masowym multiplayerze. Może tak było kiedyś, a jak jest teraz? Trzeba najpierw odpowiedzieć sobie, czym jest RPG? I chodzi mi tutaj o grę wideo. Najprościej rzecz ujmując – w RPG gramy rolę. Czy Mass Effect to RPG? Tak. Mój Shepard może być aniołkiem, który nie bierze za nic kasy, ale może być też wrednym kolesiem, który wdaje się w bójki przy każdej okazji. Czy Tomb Raider jest RPG-iem? Nie. Lara Croft jest taka, jaką chcieli scenarzyści. Nie mam kontroli nad jej decyzjami i charakterem.

Z RPG-ów zostały tylko statystyki. I to te najgorsze. Nie chodzi o to, aby mieć potrzebne statystyki, ale żeby mieć najlepsze statystyki. Trzeba mieć w huhu dużo zbroi, w huhu dużo życia i w huhu obrażeń. Odporność na żywioły, obrażenia obuchowe, czy sieczne? A na co to komu? To by przecież znaczyło, że nie będę równy.

Najgorsze jest jednak to, że statystyki pochodzą z przedmiotów. Kiedyś grałeś postacią, ale teraz grasz przedmiotami. O statystykach jak inteligencja, dymplomacja, czy szczęście można pomarzyć.

Fabuła? Kiedyś gracz dostawał środowisko i „tło fabularne”. To on decydował, jaką rolę odegra. Jak jest teraz? Wszyscy jesteśmy zbawcami świata i tylko od nas zależy, czy wszyscy przeżyją. Głupsze im więcej gra ludzi. Tylko niektóre MMORPG podjęły walkę o prawdziwe RPG. A konkretniej tylko jedna.

Odgrywanie roli? Nie chodzi mi tutaj o jakieś „dziwne pisanie” w jakiejś małej grupce graczy. Kiedyś odgrywałeś rolę po zalogowaniu się. Twój nick coś znaczył. Mogłeś być wybawicielem lub dziadem, który był zabijany, gdy tylko się pokazał.

Teraz odgrywasz ją tylko w gildiach nastawionych na RP.

Przełomem mógł być World of Darkness. Mógł, bo projekt umarł. W instrukcji, która wypłynęła po informacji o zawieszeniu projektu, mogliśmy zobaczyć, na czym polega prawdziwe RPG. Jeśli postanowiłeś zostać wampirem, musiałeś grać zgodnie z zasadami maskarady. To znaczy, że nie mogłeś ujawnić się przed śmiertelnikami jako wampir (np. pić krwi w obecności innych „śmiertelników”). Jeśli to zrobiłeś, traciłeś punkty człowieczeństwa, a brak takich punktów oznaczało permanentną śmierć.

Zabierz RPG z MMORPG i sprawdź, co zostanie.

To najciekawsze zjawisko, które dotknęło wszystkie współczesne MMORPG-i. Najsmutniejsze jest to, że świat wirtualny zaczyna przypominać ten rzeczywisty. Mieszkamy praktycznie obok siebie, a częściej rozmawiamy przez facebooka niż twarzą w twarz.

Sięgnijcie pamięcią do gier MMO sprzed lat i porównajcie czaty we współczesnych grach. Czy widzicie różnicę? Są martwe. Sporadycznie ktoś coś napisze, ale każdy zajęty jest sobą. A to musi pobiec do schowka, a to musi grać w domu aukcyjnym, a to musi odkryć jakieś punkty na mapie. Do dziś nie wiem, co gracze Guild Wars 1 robili w miastach. Poważnie. Zawsze uważałem i zawsze będę uważał Guild Wars 1 za pełnoprawnego MMORPG-a. Wiele graczy, szczególnie fanów Guild Wars 2, uświadomiło mnie, że to nie jest MMORPG, ale cRPG, bo ma instancje. OK, niech wam będzie, ale to gorzej dla was i wstyd dla twórców. Guild Wars 1, który jest cRPG-iem, był większym MMORPG-iem niż większość współczesnych MMORPG razem wziętych. Czułem tutaj i RPG, i MMO. Czat tam żył. Znacie inną grę, w której gracze pisaliby o pierdołach, komentowali wydarzenia ze świata (katastrofa smoleńska była newsem na wszystkich dystryktach, nawet amerykańskich) albo gadali o polityce? To nie jest sprawa tylko Guild Wars 1. Kiedyś gry MMO skupiały ludzi, a czat był pełen dyskusji na różne tematy. Teraz to pusta klatka pełna ludzi.

A co z gildiami? Może ja mam pecha, ale kiedyś gildie organizowały zabawy. Jak nie w siedzibach gildii, to w miastach. Fajerwerki, wyścigi, to było coś. Organizowano Wigilię, czy Sylwestra (no nie o 24:00 w Sylwestra, nawet kilka dni wcześniej, ale spędzano czas razem zanim ludzie rozjechali się po kraju). A teraz? Teraz gildie to głównie zbieranina graczy, którzy odzywają się, gdy potrzeba im kogoś do drużyny. Jeśli ktoś się zna, to tylko i wyłącznie dlatego, że siedzi na komunikatorze głosowym. Oczywiście są wyjątki, ale gildie takie jak kiedyś, to niestety rzadkość.

Winni? W poszukiwaniu ułatwień, które pozwoliłyby nam na szybsze przejście zawartości, sami wpadliśmy w pułapkę. Kiedyś żeby coś sprzedać, czy znaleźć ludzi do drużyny, musieliśmy iść do miasta i pisać na czacie aż w końcu się udało. A teraz? Teraz idziemy do domu aukcyjnego, wrzucamy przedmiot, schodzimy z ceny o grosz i idziemy dalej. To samo z drużyną. Używamy narzędzi do szukania drużyny i w ciągu minuty już gramy. Szanse na to, że ktoś z twojej drużyny się z tobą przywita są bliskie zeru. Jedyne słowa, jakie ze sobą zamienicie, to „rdy” i „ty”. Zazwyczaj kończy się na „rdy”, a czasami nawet nie, bo obecny poziom trudności jest taki niski, że nawet nie ma do czego się przygotowywać.

Winą za to można obarczyć również to, w jaki sposób traktowane są grupy. Kiedyś nie dało się bez niej ruszyć. Teraz grupa jest opcjonalna. Jeśli do wyboru jest gra solo albo z grupą, to gracz zawsze wybierze grę solo. Skorzysta z grupy tylko wtedy, kiedy zmusi go do tego gra.

Wieczny powrót.

Nie wiem, czy odnosi się to do wszechświata, ale z pewnością zauważyliście, że w naszym świecie wszystko się powtarza. Mimo historii wciąż popełniamy błędy, które popełniono już kiedyś. Najlepszym przykładem, który każdy zna, są epoki literackie. Z pewnością miałeś w klasie języka polskiego tablicę, która przedstawiała sinusoidę epok literackich. Zauważyłeś pewnie pewną zależność – nad osią masz rozum, a pod nią ciemnotę. Jak to ma się do gier MMO? Zaczęło się od hardkorowych, jak na dzisiejsze standardy, gier, a skończyło na casualowych. Coraz więcej graczy narzeka na niski poziom trudności i upraszczanie co tylko się da. I wtedy pojawiają się gry, które mają powrócić do korzeni – Albion Online, Black Desert, czy rodzima Gloria Victis. Jestem przekonany, że w ciągu kilku lat coraz więcej gier będzie zwracało się ku grom sprzed WoW-a. Oh ironio, będą się tym nawet chwalić i to będzie ich strategia na zarobienie pieniędzy. Jednak zanim to nastąpi, jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie.

Konkluzja

Tak. Król jest nagi. Oczywistością jest to, że gry MMO od czasów WoW-a się nie zmieniły. Można dodać jakieś ozdobniki, ale podstawa jest wciąż ta sama. Twórcom nawet nie chce się wyjść poza świat miecza, magii i zamków. Steampunk? Cyberpunk? Post-apokalipsa? Gotyk? Groza? Dieselpunk? Cokolwiek? Zapomnij. Oczywiście, trafią się jakieś rodzynki, ale te już ledwie dyszą (kto pamiętam City of Steam albo Fallen Earth?). Mimo to, wciąż czekamy na Mesjasza i sprawdzamy każdy tytuł, który nie odtrąca nas grafiką.

RPG w MMORPG praktycznie nie istnieje. Coraz częściej dostajemy grę akcji z elementami RPG w konwencji MMO. Niestety, te elementy odnoszą się tylko do statystyk, które też są zmienne, bo zdobywane dzięki przedmiotom. Nasza postać się ich nie uczy, tak jak kiedyś. Co gorsza, sama „masowość” gier sieciowych zaczyna zamierać. Tak, graczy jest pełno, ale nie ta idea przyświecała pierwszym MMORPG-om. Mieliśmy ze sobą działać, a tymczasem coraz więcej możemy zdziałać solo.

I tak będzie jeszcze przez kilka lat. W końcu przyjdzie era „renesansu gier MMO”. Najciekawsza jest jednak odległa przyszłość. Virtuix Omni + Oculus Rift + Razer Hydra? Minie jeszcze sporo czasu, zanim powstaną MMORPG na taki zestaw, ale kto wie? Jeśli nie skończy to jako gadżet dla technogeeków, to gry MMO zmienią się na zawsze. Ciekawe jak wtedy będziemy podchodzić do „zabij 10 wilków”?

A ty co myślisz?

król - najpopularniejszy gatunek MMOG

"król" - World of Warcraft

Cytat na początku tekstu pochodzi z "Nowe Szaty Cesarza" Hansa Christiana Andersena i został skopiowany z www.basnie.republika.pl/noweszatycesarza.htm

clickbait ( ͡º ͜ʖ ͡º)