Opinie o Black Desert przed obniżką:
"Ta gra jest koszmarnie słaba, jak można w ogóle za coś takiego płacić?!".
Opinie o Black Desert po obniżce:
"To bardzo dobra gra. Może nie rewelacyjna, ale na pewno potrafi dać mnóstwo frajdy".
Prawdopodobne opinie o Black Desert po przejściu na F2P:
"To najlepsza gra stulecia. Prawdziwy next-gen. Pogromca WoW-a".
Oczywiście powyższe wypowiedzi należy potraktować z przymrużeniem oka, ale nie zmienia to faktu, że zdają się dobrze obrazować podejście wielu graczy do płatnych tytułów. Bardzo często do głosu dochodzi również druga strona, która twierdzi, że jeśli ktoś krytykuje jej ulubiony tytuł P2P czy B2P, to robi to dlatego, że go zwyczajnie nie stać. Gdzie natomiast leży prawda?
Cóż, w wielu miejscach. Po pierwsze musimy uświadomić sobie prostą rzecz - różni ludzie mają różne preferencje odnośnie MMO. Jednych nie interesuje fabuła i wolą gry opierające się na dynamicznym PvP, drudzy ubóstwiają role-playing, a dla trzecich najważniejszy jest po prostu non-target. Jedni potrzebują popularnej gry z ogromną ilością contentu, drudzy świetnie bawią się w mało znanych i niemedialnych produkcjach. Zwykle nie mamy problemu z zaakceptowaniem odmienności upodobań innych graczy, bo i tak wielu z nich na swojej drodze zwyczajnie nie spotkamy. Dlaczego więc po wyodrębnieniu dwóch kolejnych grup, czyli graczy płacących i niepłacących, dochodzą do głosu tak wielkie emocje?
Być może dlatego, że kolejną prawdą jest fakt, że są tytuły mniej i bardziej rozbudowane, i zwykle te płatne należą do tej drugiej grupy. Nie oznacza to, że są lepsze w każdym tego słowa znaczeniu - zwykle zawierają po prostu więcej contentu. Są zwyczajnie "bogatsze" od darmowych gier, więc mogą pozwolić sobie na wprowadzanie naprawdę dużych aktualizacji otwierających przed grającymi nowe możliwości, lepszą optymalizację, bardziej stabilne serwery, sprawniejszy support i szybsze rozwiązywanie problemów technicznych. Oczywiście jest to teoria, ponieważ wszyscy wiemy, jak nierzadko kończyły tytuły, które zaczynały od modelu P2P, ale nie były produkcjami wybitnymi i musiały ratować się przejściem na darmowość. Nie oznacza to również, że tytuły F2P są traktowane przez wydawców jedynie jako maszynki do zarabiania pieniędzy. Znowu więc dochodzimy do stwierdzenia, że prawda nie zawsze jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać.
Ostatnia prawda jest jednak znacznie bardziej przyziemna - nie każdego stać na płatne gry. Nie oszukujmy się - gry online to w Polsce dziedzina rozrywki, która trafia przede wszystkim do młodzieży, a więc osób, które w znacznej mierze jeszcze nie zarabiają. Dla nich wydanie 50 zł na miesięczny abonament to bardzo dużo. Nie mają więc zbytniego wyboru i muszą wybierać spośród gier F2P. Po drugiej stronie barykady stoją ci, którzy zarabiają lub mają na tyle wysokie kieszonkowe, żeby móc pozwolić sobie na zakup abonamentu - oczywiście wtedy, kiedy interesuje ich gra B2P lub P2P. Powiecie: "No i fajnie. Co w związku z tym?".
Problem w tym, że z nie do końca zrozumiałych dla mnie względów te grupy często walczą ze sobą, próbując udowodnić, który model jest lepszy. Niepłacący uważają, że gry P2P są przereklamowane i w ogóle płacenie ok. 600 zł rocznie za samą możliwość grania jest nieporozumieniem, bo przecież można spożytkować te pieniądze lepiej. Z drugiej strony mamy płacących, którzy czują się lepsi, ponieważ stać ich na abonament do WoW-a czy kopię Overwatch. Jedni i drudzy nie mogą dojść ze sobą do porozumienia, chociaż sprawa jest przecież bardzo trywialna. Zastanawiam się czasem, co powoduje, że ludzie odczuwają tak dużą potrzebę podbudowania swojego ego. Myślę, że każdy z nas zna przynajmniej jedną osobę, która nieustannie próbuje udowodnić innym swoją wyższość, trochę na zasadzie: "Patrzcie, jestem lepszy od was! I muszę wam o tym głośno mówić, żebyście na pewno mnie słyszeli!". Jest to widoczne szczególnie mu osób bogatszych od innych, które zachowują się tak, jakby uważały, że za pieniądze można kupić sobie autorytet i podziw. Niektórzy mówią: "Grasz w Paladins, bo nie stać cię na Overwatcha" i nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak żałośnie to z boku wygląda. Sama gram w produkcję wymagającą opłacanie abonamentu, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby krytykować ludzi, którzy wybierają gry F2P, bo przecież i wśród nich są naprawdę świetne tytuły. I przyznam szczerze, że zawsze podnosi mi się ciśnienie, kiedy widzę, jak ludzie wyzywają się od biedaków, cebuli czy fanbojów Blizzarda. Są tacy, którzy przy głosowaniu na najlepszą grę 2016 roku narzekali, że wygra tytuł F2P - i nic dziwnego, bo przecież target odbiorców portalu to głównie bardzo młode osoby, które zazwyczaj wybierają tytuły, za które nie muszą płacić. W takim przypadku nie wybieraliśmy najlepszej gry, a najpopularniejszą. I naprawdę zastanawia mnie, komu chciałoby się mieć z tym problem.
Ktoś mądry powiedział kiedyś: "Człowiek to taka dziwna istota. Jak nie ma problemów, to je sobie wymyśli". Myślę, że warto byłoby go posłuchać i po prostu żyć w świecie MMO tak, jak ma się na to ochotę. Żyć i dać żyć również innym.