Podsumowanie wampirów&wilkołaków - cały tekst

HISTORIA SEKTORU nr.7

Przyszłość niesie zniszczenie wszędzie gdzie jest to możliwe. Nie ominęło to także tego świata pozbawionego już wszystkiego.

Technologia stworzona przez człowieka stała się ich zagładą. "Wszystko co istniało nagle przestało mieć znaczenie, nie było ratunku. To co stworzyłem wraz z grupą naukowców okazało się bronią totalnego zniszczenia gatunku ludzkiego(...) Wszystko zaczęło się kiedy znaleźliśmy dziwną ciecz nieznanego pochodzenia, zabraliśmy ją do tajnego laboratorium aby dowiedzieć się co to jest. Po dojechaniu do laboratorium ciecz zaczęła nagle reagować z wszystkimi urządzeniami elektrycznymi - nie wiedzieliśmy co robić.

Pamiętam tylko tyle z tamtego dnia, teraz jestem czymś innym, a świat już nie jest taki sam. Słońce, księżyc, piękno, dobro i zło już nie istnieją. To czym się staliśmy jest okropne! Potwory, bestie, jedynie tak potrafię się nazwać. Jesteśmy zmuszeni do polowania na ostatnich ludzi jacy przeżyli tylko dlatego, że staliśmy się tym czym teraz jesteśmy, nasze kły i pazury są naszą bronią służącą za zabijanie w celu zapotrzebowania dziennej dawki krwi aby przetrwać i nie umrzeć. Już nigdy nie wrócimy do normalności, a jedynym wyjściem jest zabicie nas." - Tekst z pamiętnika znalezionego z mieszkania "straconego wampira".

Świat już nie jest ten sam, wielki wybuch nieznanej substancji dosłownie zmiótł gatunek ludzki z ziemi Ci którzy oparli się jego działaniu zamieniali się w potwory, Ci którzy ulegli - umierali. Niektórzy ludzie uniknęli tego nieszczęsnego losu dzięki schowaniu się w podziemiach, gdzie zbudowali swoje imperia. Niestety na co dzień bestie nie różnią się niczym od ludzi, a swoją prawdziwą formę przybierają tylko podczas ataku. Właśnie w takim imperium dzieje się ta historia, dokładniej w sektorze nr. 7, w którym od zawsze ginęły dwie osoby dziennie.

Została już tylko garstka osób znajdujących się w tym sektorze(dokładniej 16), postanowili oni głosować codziennie w nadziei , że zabiją złe bestie i unikną śmierci z ich rąk(dziwne nieprawdaż?)

Czy uda im się zabić bestie odpowiedzialne za śmierć kilkuset osób, a może to bestie zabiją ostatnich, aby pojawić się w innym sektorze i zabijać do skutku?

Poranek przed wyborami nie był udanym. Wolny snajper miał pewne podejrzenia dlatego udał się na dach jednego z budynków mieszkalnych skąd strzelił w Rexina ze swojej potężnej wielkiej snajperki prosto w jego brzuch tym samym pozbawiając go życia w męczarniach wykrwawienia. Jak wyszło z analizy zwłok okazał się on tylko zwykłym cywilem, a snajper od tej pory ma na sumieniu niewinnych - czy można nazwać go dobrym?

Wieczór zbliżał się wielkimi krokami. wszyscy zebrani w jednym z budynków oczekiwali na zasady głosowania i to co stanie się z przegranym. Okazało się, że ten na kogo zostanie oddane więcej głosów zostanie spalony na dachu jednej z wielu kwater w centrum miasta. Tak też się stało - każdy czuł strach, bał się, że to on zostanie wybrany i spalony żywcem, jeden zły ruch mógł przesądzić o wyborze danej osoby. Wygadany Mikiusz, nawet bardzo wygadany - na niego skierowało się wiele spojrzeń, lecz z pomocą przybyli mu co niektórzy przez co ten kto sprowokował całą tą sytuację został wybrany(byczsek). Wtem wszyscy zebrani schwytali go i przenieśli na miejsce w którym miała odbyć się jego egzekucja. Wiedział on już, że nie ma szans przeżyć ale i tak twierdził, że jest zwykłym cywilem. Płonąc na stosie cierpiał i krzyczał w niebo głosy błagając o szybszą śmierć. Okazało się, że był tylko zwykłym niczemu winnym cywilem.

Kiedy Karthas wychodził prosto z budynku, na którym został spalony niewinny cywil zaatakował go wilkołak. Jego piękne, a zarazem niebezpieczne pazury o mało nie wbiłyby się w serce Karthasa gdyby nie jego szybki unik prawdopodobnie byłby martwy. Z peszony wilkołak nie wiedząc co robić szybko wziął nogi za pas i zaczął uciekać w stronę innego sektoru, a Karthas stał tak wpatrzony nie wiedząc co robić - przecież przeżył atak ze strony tej bestii!

Wampiry obmyśliły świetny plan, który polegał na złapaniu Xasarma w pułapkę. Kiedy na ulicach było już pusto, a Xasarm wracał do swojej kwatery usłyszał nagle krzyki. Czym prędzej pobiegł na miejsce sprawdzić co się stało, trafił on do ciemnego zaułka z którego wydobywał się krzyk - jak się okazało wampir zwabił go w zasadzkę. Bez namysłu Xasarm zaczął uciekać, lecz szybkość wampira przerosła jego oczekiwania i chwilę później poczuł kły wbite w swoją szyję, które wysysały jego krew. Niestety nie udało mu się przeżyć ukąszenia wampira przez co nie zamienił się w jednego z nich, a po prostu umarł(może to i lepiej). Dokładniejsze śledztwo w tej sprawie wykazało, że Xasarm posiadał snajperkę z pociskami takimi samymi jakie znaleziono w ciele Rexina. Tej nocy został zamordowany snajper.

Już prawie wszyscy pojawili się na spotkaniu w ratuszu aby ustalić kto zostanie dzisiaj spalony, lecz brakowało jednej osoby, a mianowicie Karthasa.

Nie można było kontynuować bez niego, a poszukiwania nie wchodziły w grę. Czekali na niego w ciszy przez około godzinę, aż w końcu jeden z osobników dokładniej pisząc – Omega, ogłosił wszystkim zebranym, że ostatniej brakującej osoby już raczej nie zobaczą i czy można kontynuować to spotkanie. Tą dwuznaczną wypowiedzią skierował na siebie wiele spojrzeń, wrogich rzec można, które wskazywały, że to on zostanie dzisiaj spalony.

Wszyscy czekając na wyjaśnienia Omegi byli gotowy w każdej chwili go zabić jeżeli zrobiłby chociaż jeden zły ruch. Kiedy nastała cisza Omega podniósł głos i rzekł „Nie mamy prawa nazywać się ludźmi, ani ja, ani wy. Ja morduję bo jestem do tego zmuszony przez truciznę, Wy mordujecie z własnej nieprzymuszonej woli. Myśleliście, że chciałem się stać tym czymś? Że chciałem się żywić codziennie krwią aby przeżyć? NIE! Nie chciałem tego! Próbowałem nie zabijać lecz bez tego czułem ból gorszy od śmierci, a mimo to nie mogłem umrzeć! Może nie jestem już człowiekiem ale wiem jedno – wy też nimi nie jesteście i już nigdy nie będziecie! Oddam się wam dobrowolnie, w końcu zakończy się moją męczarnia, może w kolejnym wcieleniu uniknę nieszczęścia, które zostało mi przypisane.”

Po tych słowach wszystko ucichło, każdy dźwięk, jedyne co było można usłyszeć to bicie serc wszystkich zebranych w budynku ratuszu. Może poruszyła serca zebranych do zaprzestania wzajemnego mordowania? A może nie wiedzieli co odpowiedzieć?

Wydawało się, że cisza trwa w nieskończoność, wreszcie przerwał ją jeden z zebranych.

Rozpoczęło się głosowanie – Mimo, że zebrało się ponad 10 osób, tylko 6 podniosło głos w sprawie wybrania kto zostanie dziś spalony. Może jednak niektórzy posiadali serca i nie byli bezdusznymi potworami mimo, że wybór był jasny?

Omega został wyprowadzony z ratusza w ochronie reszty zebranych w celu rozpoczęcia egzekucji, nie protestował, nie stawiał oporu, jedyne co robił to posłusznie kroczył w miejsce, gdzie czekała na niego śmierć. Dotarłszy na budynek mieszkalny z przygotowanym miejscem, w którym miała odbyć się egzekucja przywiązano go do pala po czym rozpalono ogień. Płomienie zamieniały się w czerń paląc jego skórę, aż do samych kości. Nikt nie wie czy śmierć była dla niego bolesna, wiadome jest jednak to, że jego słowa wypowiedziane podczas kiedy jego ciało było pochłanianie przez płomienie zebrani zapamiętają na długo – „Nie stawajcie się bestiami dopóki macie wybór, ja go nie miałem.”

Po zobaczeniu pozostałego prochu z kiedyś byłego wampira wszyscy wrócili do swoich kwater, a atmosfera nie sprzyjała na rozmowy.

Wszystko to zakończyło się, a księżyc na niebie powoli chował się witając nowy dzień.

Słońce powoli znowu pojawiało się na horyzoncie rozświetlając podziemia skryte pod przeźroczystym dachem.

Niektórych wczorajsza lekcja prawie w ogóle nie nauczyła - od rana głosowano i starano się wybrać kto zostanie spalony dzisiejszego wieczoru.

Czas mijał powoli, a życie toczyło się dalej. Nic nie zwiastowało, że dzisiaj stanie się coś niezwykłego co może zmienić przebieg historii w sektorze nr.7 należącego do podziemnego imperium Vanzioma.

Cichy i zarazem niczym nie wyróżniający się obywatel Jurrgenaut jak zwykle spacerował po wąskich uliczkach unoszących się nad przepaścią niedaleko sektora nr.4. Nagle zobaczył on dziwny, długi pojazd przypominający niegdyś motor, zaciekawiony owym znaleziskiem chciał go wypróbować i przywrócić do stanu używalności - może kiedyś interesowały go motocykle?

Po kilku godzinach spędzonych przy naprawie pojazdu udało się go uruchomić, wsiadł więc na niego i ruszył na jeden z opuszczonych placów sektora nr.4. Dotarłszy do miejsca celu jego podróży rozpędził się do prawie maksymalnej prędkości, wiatr we włosach dodawał mu poczucia adrenaliny i spełnienia, kiedy nagle tylna część motoru eksplodowała wyrzucając kierowcę prosto w powietrze, roznosząc huk na cały sektor.

Godziny mijały, a Jurrgenaut nie podnosił się i leżał zakrwawiony na placu sektora niedaleko zniszczonego motoru.

Jeden z obywateli przechodząc niedaleko zobaczył palący się obiekt oraz czym prędzej skierował się w jego stronę w celu zaspokojenia ciekawości. Zastał on widok mniejszej katastrofy i rzucił się na ratunek znajomego człowieka, który niegdyś nazywał się Jurrgenautem.

Dotarłszy z powrotem do sektora nr.7 poszkodowany twierdził, że nazywa się Niewiara i nie wie skąd się pojawił i co tu robi w tym dziwnym miejscu.

Czy nowa osobowość Jurrgenauta wdroży coś nowego do sektora, w którym ludzie postanowili codziennie zabijać? Czas pokaże.

Grzmoty, zachmurzone niebo, krople deszczu obijające się o przeźroczysty dach - tylko tyle można było dzisiaj podziwiać. Atmosfera była wręcz grobowa, wszyscy ludzie byli zdezorientowani oraz wrogo do siebie nastawieni.

Godzina była nieznana, a bestie mogły zaatakować nawet w biały dzień – brak światła słonecznego przez zachmurzenie powodował do tego świetną okazję.

Wszyscy pozostali zjawili się już na sali zebrań w ratuszu znajdującym się w sektorze nr.7 aby po raz kolejny zagłosować. Rzucając oskarżeniami na każdego kto wypowiedział choć słowo. Na początku wszystkie spojrzenia skierowane były na Misiaela ze względu na jego dwuznaczne wypowiedzi. Następne podejrzenia wywołał Zenodoros swoją wypowiedzią na temat tego, że jest szpiegiem tym samym wzbudzając bardzo duże zainteresowanie, czy to ze strony bestii, czy to ludzi.

Bronili i oskarżali się wzajemnie, lecz w ostatecznym rozrachunku przeważając jednym głosem na spalenie został wybrany Zenodoros.

„Popełniacie błąd, nie jestem bestią i nie będę – prędzej zakończę swój żywot w cierpieniach niżeli stanę się bestią! Chciałem dobrze, wyszukiwałem i śledziłem, aż w końcu jednego z nich wytropiłem, mimo to mnie zdradzacie. Nikomu nie można było zaufać – tutaj naprawdę nie istnieje sprawiedliwość!”

Chwilę ciszy przerwała jedna z zebranych osób rozkazując aby zabrać Szpiega z ratusza i skierować się na budynek mieszkalny aby spalić osobnika.

Szli w ciszy pilnując by Zenodoros nie uciekł w żaden możliwy sposób oraz aby nie wykorzystał żadnej sztuczki, która zrobi coś nieplanowanego. Przez całą drogę szpieg kroczył dumnie i z pogardą spoglądał na wszystkich dokoła – o czym myślał?Niewiadomo.

Bez problemu przywiązano go do pala i podpalono, było widać, że czuje ból mimo to patrzył na innych z pogardą oraz nie odzywał się w ogóle odkąd został wyprowadzony z ratusza. Wkrótce jego ciało spłonęło całkowicie i został po nim jedynie czarny proch i kilka kości.

Każdy wiedział, że postępuje źle lecz dalej patrzeli na „resztki” Zenodorosa upewniając się umarł i nie wróci już nigdy.

Następnie większość powędrowała wprost do swoich kwater, krocząc metalowymi ścieżkami. Ich kroki niosły echo po całej uliczce.

Niewiara dalej nie wiedząc co tu robi i dlaczego wolał skierować się prosto do swojej kwatery. Nagle na jednym z prowizorycznych stalowych dachów na wysokości około siódmego piętra zobaczył dziwną sylwetkę – pysk wilka, umięśnione i zarośnięte ciało, pazury rzucające cień tuż przed nim od elektrycznej lampy. Stał jak wryty obserwując owe stworzenie nie wiedząc co powinien zrobić. Bezruch został przerwany kiedy bestia zeskoczyła prosto na biednego cywila, który nie wiedział co się dzieje, jedyne co zdążył on zrobić to uniknąć pewnego zmiażdżenia robiąc unik do tyłu. Nie spodziewał się jednak, że za jego plecami nagle chwyci go drugi wilkołak paraliżując go poprzez wbicie pazurów w kręgosłup. Nie czuł już nic, nie mógł się ruszać, był całkowicie bezbronny i skazany na to co zaraz się z nim stanie. Pierwszy z wilkołaków, rozpruł mu brzuch i rozkoszował się pysznym, ludzkim, krwawym mięsem na oczach umierającej ofiary widzącego własne wnętrzności. W końcu jednak wykrwawił się i zmarł, tym samym zapewniając ucztę wilkołakom.

Jeden z cywili z niewiadomego powodu nie kierował się drogą którą zawsze, ruszył w całkowicie równoległą trasę.

Głodny wampir nie mógł przepuścić takiej okazji, dlatego skradał się za swoim celem około 30 minut, aby być pewnym, że nikt nie usłyszy jego krzyku. Wampir rozpędził się prosto na kakeru starając się go ugryźć lecz z niewiadomych przyczyn cywil ten posiadał przy sobie prowizoryczną broń wyglądającą jak kusza połączona z pistoletem. Zanim bestia zdążyła się zorientować poczuła jednie ostry kawałek metalu, który o mało nie przebił jej serca. Zamiast ponownie zaatakować, rzuciła się w ucieczkę zostawiając za sobą ślady krwi wyciekające z organizmu, mimo że cywil był już całkowicie bezbronny ponieważ posiadał tylko jeden pocisk. Wystraszony, dalej nie rozumiejący co się właśnie stało cywil stał i obserwował uciekającego wampira, po czym skierował się z powrotem do swojej kwatery przez szerokie uliczki, na których ciężko było kogoś zaskoczyć i zaatakować.

Ciało Karthasa odnalazło się tego poranka kiedy to dwóch z wędrujących cywili(dokładniej Kakeru i DeimonD)pośród drogi do ratusza niedaleko spadku, w który można zrzucić cokolwiek, a nie usłyszy się odbicia jeden z nich poczuł dziwną woń. Kierując się nią dotarli do czegoś co kiedyś przypominało człowieka – krew, rozszarpana skóra, mięso wyjęte z brzucha, widocznie kości u nóg tak jakby ktoś obgryzał udka z kurczaka.

Wystraszeni nowym znaleziskiem pobiegli w stronę ratusza przez najkrótszą drogę – wąskie uliczki, aby szybko poinformować o tym innych.

Wilkołaki znajdujące się niedaleko uznały, że informacja ta nie może zostać przekazana innym dlatego zdecydowali się oni zamordować dwójkę osobników biegnących w stronę ratusza za wszelką cenę.

Poruszali się szybko, biegnąc i skacząc po dachach szybko doścignęli swoje cele i zaatakowali je. Wystarczyły jedynie dwa potężne ciosy pazurami, aby rozerwać ich szyje i zabić odrywając głowę od ciała. Krew lała się litrami, głowy poturlały się kilka metrów, a ciała opadły na ziemię zapewniając nie małą ucztę znajdującym się tam bestiom.

Wampir wciąż ranny po wczorajszym ataku, odpoczywał na dachu swojego budynku, gdzie reszta jego mieszkańców od dawna nie żyła. Rana nie potrafiła się zagoić do końca przez co blizna lub nawet większa dziura pozostanie niewidoczna pod jego płaszczem.

Noc zbliżała się coraz szybciej, a wszyscy żyjący zebrali się już w ratuszu aby zagłosować kto zostanie spalony tej nocy.

Ten który podawał się za jasnowidza zagłosował od razu za Mikiuszem, a reszta postanowiła mu zaufać skazując wybrany cel na spalenie.

Wiedząc, że nie ma już ratunku, Mikiusz postanowił przyznać się, że jest wampirem i odda się na spalenie.

„Nie myliliście się i w końcu zginie dziś właściwa istota – gratuluje wam rozsądnego wyboru, a zarazem dziękuję za to, że dziś w końcu zakończą się me męki cielesne i dołączę do reszty z dala od was” – To były jego ostatnie słowa przed jego wyprowadzeniem.

Był sprytny udając niewinnego idiotę lecz prędzej czy później na pewno spotkałby go ten los odrzekł jeden z zebranych.

Nikt prawie go nie pilnował podczas wycieczki na dach budynku mieszkalnego z przygotowanym sprzętem egzekucyjnym. Nie uciekł, nie stawiał oporu, dumnie kroczył do celu – do jego własnej niechybnej śmierci.

Przywiązany do pala zamknął oczy i pogrążył się w płomieniach marząc o zakończeniu tego nędznego żywota zmuszającego go do zabijania.

Kiedy upewniono się, że ciało zostało spalone, a wampir nie żyje wszyscy rozeszli się szczęśliwi, że w końcu ich głosy nie doprowadziły do śmierci niewinnego.

Większość zebranych zaufała Abraxusowi i prawdopodobnie będzie teraz kierować się jej podejrzeniami. Co przyniesie los i kto będzie następny czas pokaże.

Pochmurne niebo wisiało nad całym imperium, nadejście burzy było coraz bardziej wyczuwalne.

Paweleqqk postanowił wybrać się na krótką wycieczkę krajoznawczej. Zaciekawiło go ostatnio opisywane miejsce przez jedną z osób na temat przepaści bez dna. Pokusa sprawdzenia tego dziwnego zjawiska była bardzo silna, gdyż zawsze ciekawiło go wnętrze planety. Od zawsze interesowały go rzeczy związane z tym co znajduje się pod ziemią – wszystko co było zakopane musiało być przez niego odkryte. Robiąc tak i wykopując wszystko co się pod nią znajduje czuł radość z możliwości odkrywania przeróżnych przedmiotów. Jego zaciekawienia powoli się zmieniały – czuł, że musi wykopać coś żywego.

Na początku starał się chwytać krety lecz to nie wystarczyło przez co kilkanaście lat temu wyruszył na cmentarz, a jego ciekawość dotycząca człowieka zakopanego pod ziemią stała się jego pasją. Często chodził na cmentarz i wykopywał stare martwa ciała – podziwiał je i czuł radość z tego, że może na nie patrzeć.

Pewnego razu jedno z ciał nagle się poruszyło, starało się oddychać. Wystraszony Paweleqqk szybko zabił już martwego człowieka, a strach spowodował, że na kilka tygodni zaprzestał tego rytuału.

Niestety adrenalina, którą wtedy poczuł nie pozwoliła mu zaprzestać tego co zrobił i tego co mu się przytrafiło.

Wykopując kolejne ciało bał się lecz kontynuował to co robił. Kiedy przykładał rękę do serca martwego te nagle biło, a on sam nie wiedział co się dzieje. Coś martwego ożyło i służyło mu, a kiedy było nieprzydatne po prostu się go pozbywał. Tak właśnie zwykły człowiek odkrył, że posiada zdolności nekromanty. Jego moc przywracania istot to życia była piękna, a zarazem straszna, powodowała panikę i radość, była zła, a zarazem dobra.

Ruszył przed siebie dążąc ścieżką zbudowaną z metalu. Według mapy otrzymanej od jednego z ostatnich osób przy życiu pokierował się drogą którą wskazuje mapa. Po kilku godzinach i trafieniu w kilka ślepych zaułkach pośród gigantycznych budynków udało mu się do wyznaczonego miejsca – ścieżka, barierki, a za nimi dziura pusta i ciemna, w której końca widać nie było.

Dalej nie wiadomo co kierowało nekromantą ale przeskoczył barierki i wleciał prosto w otchłań. Leciał, jego ciało nabierało coraz większej prędkości lecz dna, ani końca dostrzec nie mógł. Znudzony już brakiem podłoża i adrenaliną zamknął oczy oczekując śmierci.

Spadał w dół, jego ciało całe już wyziębione powoli pod umierało – był podekscytowany.

Wiedząc, że chyba umrze z zamarznięcia zanim dotrze do dna otworzył oczy i zobaczył w oddali dziwny, świetlisty, biały obiekt – zdziwił się. Zmierzając w stronę dziwnego obiektu jego ciekawość wzrosła do zenitu, a w jego myślał krążyło pytanie „Co to jest”.

W końcu zbliżał się do obiektu i powoli jego oczy dostrzegały „idealną’ sylwetkę ludzkiego ciała. Zbliżywszy się do istoty nagle jego ciało zatrzymało się, zamroczyło go, wnętrzności nie wytrzymały i zniszczyły się lecz on żył mimo śmiertelnych ran.

Patrząc białej, świetlistej istocie w oczy dostrzegał w niej coś „boskiego”. Czuł ból, jego gardło było ściśnięte lecz zdołał wypowiedzieć słowa „Czym jesteś istoto?”.

Nastała chwila ciszy, wydawało się, że trwa ona wiecznie lecz istota wreszcie donośnym, męskim, a zarazem damskim głosem odpowiedziała „Jestem Bogiem, twórcą tego co tu się dzieje. Zaspokoję twą ciekawość co znajduje się na dnie lecz w zamian oddasz mi swoje życie”.

Paweleqqk nie wiedząc co odpowiedzieć wiedział, że nie ma nic do stracenia, bo jego ciało nie nadawało się już do użytku więc zgodził się na ofertę „Boga” – istoty bez płci rządzącej tym światem.

Nagle otworzyły się pod nimi wrota, wielkie ostre części zostały wchłonięte przez czarną ziemię do swojego wnętrza.

Czarne płomienie, krzyki, uczucia, energia, ból – kierował się wprost do tego wszystkiego co tam poczuł i zobaczył. Widział piekło. Nagle istota boska przemówiła „Widziałeś już to co chciałeś zobaczyć – wnętrze ziemi, twoje ciało zostanie tutaj już na zawsze i dołączy do innych, a dusza zostanie zabrana ze mną kończąc twój żywot jako człowieka. Pamięć twa zostanie odzyskana tym samym kończąc twój udział w mojej grze”.

Dusza została chwycona przez boga, a ciało zleciało wprost do piekła. Wrota się zamknęły, a Bóg razem duszą znikli wracając tam skąd przybyli obserwując grę stworzoną przez Vanzioma(Boga*)

Mayumi i Abraxus zjawiły się już w ratuszu oczekując na czterech osobników – w tym potencjalnych wilkołaków. Trzech zjawiło się 30 minut później Budzioch, Misiael i Might Tay. Paweleqqk nie pojawił się. Po kilku godzinach czekania Abraxus przemówiła „Zabiliście kolejnego prawda?”.

Misiael mimo, że speszony odpowiedział „Chyba dzisiaj rozstrzygnie się ostatni dzień w sektorze nr.7 prawda?”. Abraxus pokiwała głową potwierdzając jego odpowiedź.

Spod płaszcza Mayumi było widać kawałek pochwy od miecza, rękę trzymała na klindze będąc gotową do obrony lub ataku. Czekali tak w ratuszu i patrzeli sobie w oczy w głębokiej ciszy.

Might Tay nagle zamienił się w wilkołaka atakując Budziocha. Wszyscy stali jak wryci, patrząc jak cywila pochłania trucizna której się opiera zamieniając go w wilkołaka. Mayumi wydobyła srebrny miecz z pochwy i zaatakowała przebijając serce Might Taya tym samym doprowadzając go do śmierci. Misiael przemienił się zaraz po tym kiedy rycerz wykonał ruch, a Budzioch rzucił się na jasnowidza. Wilkołak rzucił się z pazurami wprost na rycerza. Ciosy silnych łap były szybko kontrowane przez srebrny miecz tym samym nie pozwalając zbliżyć się wilkołakowi na odległość, z której bez problemu mógłby zabić swoją ofiarę. Bestia atakująca jasnowidza bez problemu zbliżyła się na odległość, z której mogła zabić swoją ofiarę, a uniki jasnowidza długo nie utrzymały go przy życiu.

Łapa bestii w końcu złapała Abraxus za głowę i zmiażdżyła ją, krew lała się, mózg powoli wypływał z wszystkich możliwych miejsc tym samym pozbawiając szybko i prawie bezboleśnie jedną z zebranych w ratuszu.

Mayumi mimo, że drobna dalej broniła się skutecznie tym samym powodując liczne rany na ciele wilkołaka. Walka trwała długo i toczyła się w całym dużym pomieszczeniu pomiędzy porozrzucanymi krzesłami blisko wielkiego stołu. Szyby były rozbijane przez wilkołaka kiedy to rycerz prowokował go tak aby atakując wypadł poza budynek.

W końcu jednak Misiael nie wytrzymał już swojego głodu, a jego żądze stały się jeszcze silniejsze. Zignorował on kontratak rycerza tym samym tracąc lewą łapę przebitą przez srebrny lśniący miecz. Wykorzystał okazję zdziwienia Mayumi i chwycił ją prawą łapą prosto w klatkę piersiową tym samym miażdżąc żebra i dziurawiąc serce pozbawiając życia ostatniego nie zarażonego człowieka znajdującego się w sektorze nr.7

Zaspokoili swój apetyt i urządzili sobie lekką drzemkę wymyślając co zrobić dalej.

Otwierając oczy zobaczyli lśniącą istotę, taką samą jak zobaczył Paweleqqk. Patrzała się na nich w milczeniu i ciszy oczekując reakcji ze strony dwóch bestii.

W końcu wilkołaki nie wiedząc co się dzieje oraz kim jest ta istota czekali wpatrzeni w światło budzące błogostan w ich sercach i umyśle. Po jakimś czasie nie wytrzymali i zapytali „Czym jesteś?”.

Cierpliwie czekali na odpowiedź istoty. Wreszcie jednak istota podniosła głos i rzekła „Ja jestem Bogiem, tym który stworzył to co widzicie. Wszystko to było jedynie grą, na którą Wy wyraziliście swoją zgodę. Wygraliście ją, a życzenia wasze zostaną spełnione mimo to, że musieliście cierpieć w tym świecie przez tak długi czas. Czas przywrócić pamięć waszych dusz i spełnić wybrane przez nich życzenia – siłę, którą wybraliście.” – Istota zamilkła.

Bestie patrzały z niedowierzaniem na to co właśnie usłyszały lecz jedna z nich zdołała w końcu zapytać „Sugerujesz, że cierpieliśmy i zabijaliśmy tylko po to by zyskać siłę? Kpisz z nas, żartujesz, to niemożliwe bym zgodził się na taką grę, bym poświęcał się i innych ludzi z własnej woli?”.

„Tak, zgodziliście się wszyscy, lecz to kim zostaliście było tylko przypadkiem. Nie posiadaliście wspomnień, więc kierowaliście się rozumiem i tym co przeżyliście w tym świecie. Pozwólcie, że przywrócę wam wasze wspomnienia i zabiorę do świata z jakiego pochodzicie razem z waszym życzeniem” – tym samym podszedł do wilkołaka i przyłożył rękę do jego czoła, to samo uczynił także z drugim. Wspomnienia, marzenia, ich stare uczucia – wszystko to przepływało przez ich ciała.

„Więc to tak wszystko się zakończy, a my otrzymamy naszą nagrodę. Straszną cenę przypłaciliśmy biorąc udział w tej grze. Mam nadzieję, że to wszystko nie poszło na marne.” – stwierdził Misiael.

„Chodźcie za mną i wróćcie na swoje miejsca. Zabieram was z powrotem oraz obiecują spełnić wasze życzenia, nie martwcie się – były one warte tego wszystkiego. Dzięki temu zmienicie wszystko o czym marzyliście, stworzycie coś „idealnego”.

Wilkołaki oddały się Bogowi tym samym dusze opuściły ich ciała oraz zostały zabrane z tego świata.

Wszystko pękało, chaos zniszczył całkowicie ten świat zmieniając go w nieistniejący byt. Świat ten przepadł całkowicie, a wszyscy gracze biorący udział wrócili tam skąd pochodzili oczekując na całą resztę.

Autor Omega. Specjalnie dla Vanzioma i jego gry forumowej „Wampiry&Wilkołaki.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

WoW Omega na redaktora czy coś w tym stylu :)

Nie, bo udostępnił materiał o mnie, a na niego nie miał zgody!!! No i narobił przy mnie powtórzeń;/

Kilka błędów i ciężkie do przeczytania, ale da się przełknąć .

HISTORIA SEKTORU nr.7

Przyszłość niesie zniszczenie wszędzie gdzie jest to możliwe. Nie ominęło to także tego świata pozbawionego już wszystkiego.

Technologia stworzona przez człowieka stała się ich zagładą. "Wszystko co istniało nagle przestało mieć znaczenie, nie było ratunku. To co stworzyłem wraz z grupą naukowców okazało się bronią totalnego zniszczenia gatunku ludzkiego(...) Wszystko zaczęło się kiedy znaleźliśmy dziwną ciecz nieznanego pochodzenia, zabraliśmy ją do tajnego laboratorium aby dowiedzieć się co to jest. Po dojechaniu do laboratorium ciecz zaczęła nagle reagować z wszystkimi urządzeniami elektrycznymi - nie wiedzieliśmy co robić.

Pamiętam tylko tyle z tamtego dnia, teraz jestem czymś innym, a świat już nie jest taki sam. Słońce, księżyc, piękno, dobro i zło już nie istnieją. To czym się staliśmy jest okropne! Potwory, bestie, jedynie tak potrafię się nazwać. Jesteśmy zmuszeni do polowania na ostatnich ludzi jacy przeżyli tylko dlatego, że staliśmy się tym czym teraz jesteśmy, nasze kły i pazury są naszą bronią służącą za zabijanie w celu zapotrzebowania dziennej dawki krwi aby przetrwać i nie umrzeć. Już nigdy nie wrócimy do normalności, a jedynym wyjściem jest zabicie nas." - Tekst z pamiętnika znalezionego z mieszkania "straconego wampira".

Świat już nie jest ten sam, wielki wybuch nieznanej substancji dosłownie zmiótł gatunek ludzki z ziemi Ci którzy oparli się jego działaniu zamieniali się w potwory, Ci którzy ulegli - umierali. Niektórzy ludzie uniknęli tego nieszczęsnego losu dzięki schowaniu się w podziemiach, gdzie zbudowali swoje imperia. Niestety na co dzień bestie nie różnią się niczym od ludzi, a swoją prawdziwą formę przybierają tylko podczas ataku. Właśnie w takim imperium dzieje się ta historia, dokładniej w sektorze nr. 7, w którym od zawsze ginęły dwie osoby dziennie.

Została już tylko garstka osób znajdujących się w tym sektorze(dokładniej 16), postanowili oni głosować codziennie w nadziei , że zabiją złe bestie i unikną śmierci z ich rąk(dziwne nieprawdaż?)

Czy uda im się zabić bestie odpowiedzialne za śmierć kilkuset osób, a może to bestie zabiją ostatnich, aby pojawić się w innym sektorze i zabijać do skutku?

Poranek przed wyborami nie był udanym. Wolny snajper miał pewne podejrzenia dlatego udał się na dach jednego z budynków mieszkalnych skąd strzelił w Rexina ze swojej potężnej wielkiej snajperki prosto w jego brzuch tym samym pozbawiając go życia w męczarniach wykrwawienia. Jak wyszło z analizy zwłok okazał się on tylko zwykłym cywilem, a snajper od tej pory ma na sumieniu niewinnych - czy można nazwać go dobrym?

Wieczór zbliżał się wielkimi krokami. wszyscy zebrani w jednym z budynków oczekiwali na zasady głosowania i to co stanie się z przegranym. Okazało się, że ten na kogo zostanie oddane więcej głosów zostanie spalony na dachu jednej z wielu kwater w centrum miasta. Tak też się stało - każdy czuł strach, bał się, że to on zostanie wybrany i spalony żywcem, jeden zły ruch mógł przesądzić o wyborze danej osoby. Wygadany Mikiusz, nawet bardzo wygadany - na niego skierowało się wiele spojrzeń, lecz z pomocą przybyli mu co niektórzy przez co ten kto sprowokował całą tą sytuację został wybrany(byczsek). Wtem wszyscy zebrani schwytali go i przenieśli na miejsce w którym miała odbyć się jego egzekucja. Wiedział on już, że nie ma szans przeżyć ale i tak twierdził, że jest zwykłym cywilem. Płonąc na stosie cierpiał i krzyczał w niebo głosy błagając o szybszą śmierć. Okazało się, że był tylko zwykłym niczemu winnym cywilem.

Kiedy Karthas wychodził prosto z budynku, na którym został spalony niewinny cywil zaatakował go wilkołak. Jego piękne, a zarazem niebezpieczne pazury o mało nie wbiłyby się w serce Karthasa gdyby nie jego szybki unik prawdopodobnie byłby martwy. Z peszony wilkołak nie wiedząc co robić szybko wziął nogi za pas i zaczął uciekać w stronę innego sektoru, a Karthas stał tak wpatrzony nie wiedząc co robić - przecież przeżył atak ze strony tej bestii!

Wampiry obmyśliły świetny plan, który polegał na złapaniu Xasarma w pułapkę. Kiedy na ulicach było już pusto, a Xasarm wracał do swojej kwatery usłyszał nagle krzyki. Czym prędzej pobiegł na miejsce sprawdzić co się stało, trafił on do ciemnego zaułka z którego wydobywał się krzyk - jak się okazało wampir zwabił go w zasadzkę. Bez namysłu Xasarm zaczął uciekać, lecz szybkość wampira przerosła jego oczekiwania i chwilę później poczuł kły wbite w swoją szyję, które wysysały jego krew. Niestety nie udało mu się przeżyć ukąszenia wampira przez co nie zamienił się w jednego z nich, a po prostu umarł(może to i lepiej). Dokładniejsze śledztwo w tej sprawie wykazało, że Xasarm posiadał snajperkę z pociskami takimi samymi jakie znaleziono w ciele Rexina. Tej nocy został zamordowany snajper.

Już prawie wszyscy pojawili się na spotkaniu w ratuszu aby ustalić kto zostanie dzisiaj spalony, lecz brakowało jednej osoby, a mianowicie Karthasa.

Nie można było kontynuować bez niego, a poszukiwania nie wchodziły w grę. Czekali na niego w ciszy przez około godzinę, aż w końcu jeden z osobników dokładniej pisząc – Omega, ogłosił wszystkim zebranym, że ostatniej brakującej osoby już raczej nie zobaczą i czy można kontynuować to spotkanie. Tą dwuznaczną wypowiedzią skierował na siebie wiele spojrzeń, wrogich rzec można, które wskazywały, że to on zostanie dzisiaj spalony.

Wszyscy czekając na wyjaśnienia Omegi byli gotowy w każdej chwili go zabić jeżeli zrobiłby chociaż jeden zły ruch. Kiedy nastała cisza Omega podniósł głos i rzekł „Nie mamy prawa nazywać się ludźmi, ani ja, ani wy. Ja morduję bo jestem do tego zmuszony przez truciznę, Wy mordujecie z własnej nieprzymuszonej woli. Myśleliście, że chciałem się stać tym czymś? Że chciałem się żywić codziennie krwią aby przeżyć? NIE! Nie chciałem tego! Próbowałem nie zabijać lecz bez tego czułem ból gorszy od śmierci, a mimo to nie mogłem umrzeć! Może nie jestem już człowiekiem ale wiem jedno – wy też nimi nie jesteście i już nigdy nie będziecie! Oddam się wam dobrowolnie, w końcu zakończy się moją męczarnia, może w kolejnym wcieleniu uniknę nieszczęścia, które zostało mi przypisane.”

Po tych słowach wszystko ucichło, każdy dźwięk, jedyne co było można usłyszeć to bicie serc wszystkich zebranych w budynku ratuszu. Może poruszyła serca zebranych do zaprzestania wzajemnego mordowania? A może nie wiedzieli co odpowiedzieć?

Wydawało się, że cisza trwa w nieskończoność, wreszcie przerwał ją jeden z zebranych.

Rozpoczęło się głosowanie – Mimo, że zebrało się ponad 10 osób, tylko 6 podniosło głos w sprawie wybrania kto zostanie dziś spalony. Może jednak niektórzy posiadali serca i nie byli bezdusznymi potworami mimo, że wybór był jasny?

Omega został wyprowadzony z ratusza w ochronie reszty zebranych w celu rozpoczęcia egzekucji, nie protestował, nie stawiał oporu, jedyne co robił to posłusznie kroczył w miejsce, gdzie czekała na niego śmierć. Dotarłszy na budynek mieszkalny z przygotowanym miejscem, w którym miała odbyć się egzekucja przywiązano go do pala po czym rozpalono ogień. Płomienie zamieniały się w czerń paląc jego skórę, aż do samych kości. Nikt nie wie czy śmierć była dla niego bolesna, wiadome jest jednak to, że jego słowa wypowiedziane podczas kiedy jego ciało było pochłanianie przez płomienie zebrani zapamiętają na długo – „Nie stawajcie się bestiami dopóki macie wybór, ja go nie miałem.”

Po zobaczeniu pozostałego prochu z kiedyś byłego wampira wszyscy wrócili do swoich kwater, a atmosfera nie sprzyjała na rozmowy.

Wszystko to zakończyło się, a księżyc na niebie powoli chował się witając nowy dzień.

Słońce powoli znowu pojawiało się na horyzoncie rozświetlając podziemia skryte pod przeźroczystym dachem.

Niektórych wczorajsza lekcja prawie w ogóle nie nauczyła - od rana głosowano i starano się wybrać kto zostanie spalony dzisiejszego wieczoru.

Czas mijał powoli, a życie toczyło się dalej. Nic nie zwiastowało, że dzisiaj stanie się coś niezwykłego co może zmienić przebieg historii w sektorze nr.7 należącego do podziemnego imperium Vanzioma.

Cichy i zarazem niczym nie wyróżniający się obywatel Jurrgenaut jak zwykle spacerował po wąskich uliczkach unoszących się nad przepaścią niedaleko sektora nr.4. Nagle zobaczył on dziwny, długi pojazd przypominający niegdyś motor, zaciekawiony owym znaleziskiem chciał go wypróbować i przywrócić do stanu używalności - może kiedyś interesowały go motocykle?

Po kilku godzinach spędzonych przy naprawie pojazdu udało się go uruchomić, wsiadł więc na niego i ruszył na jeden z opuszczonych placów sektora nr.4. Dotarłszy do miejsca celu jego podróży rozpędził się do prawie maksymalnej prędkości, wiatr we włosach dodawał mu poczucia adrenaliny i spełnienia, kiedy nagle tylna część motoru eksplodowała wyrzucając kierowcę prosto w powietrze, roznosząc huk na cały sektor.

Godziny mijały, a Jurrgenaut nie podnosił się i leżał zakrwawiony na placu sektora niedaleko zniszczonego motoru.

Jeden z obywateli przechodząc niedaleko zobaczył palący się obiekt oraz czym prędzej skierował się w jego stronę w celu zaspokojenia ciekawości. Zastał on widok mniejszej katastrofy i rzucił się na ratunek znajomego człowieka, który niegdyś nazywał się Jurrgenautem.

Dotarłszy z powrotem do sektora nr.7 poszkodowany twierdził, że nazywa się Niewiara i nie wie skąd się pojawił i co tu robi w tym dziwnym miejscu.

Czy nowa osobowość Jurrgenauta wdroży coś nowego do sektora, w którym ludzie postanowili codziennie zabijać? Czas pokaże.

Grzmoty, zachmurzone niebo, krople deszczu obijające się o przeźroczysty dach - tylko tyle można było dzisiaj podziwiać. Atmosfera była wręcz grobowa, wszyscy ludzie byli zdezorientowani oraz wrogo do siebie nastawieni.

Godzina była nieznana, a bestie mogły zaatakować nawet w biały dzień – brak światła słonecznego przez zachmurzenie powodował do tego świetną okazję.

Wszyscy pozostali zjawili się już na sali zebrań w ratuszu znajdującym się w sektorze nr.7 aby po raz kolejny zagłosować. Rzucając oskarżeniami na każdego kto wypowiedział choć słowo. Na początku wszystkie spojrzenia skierowane były na Misiaela ze względu na jego dwuznaczne wypowiedzi. Następne podejrzenia wywołał Zenodoros swoją wypowiedzią na temat tego, że jest szpiegiem tym samym wzbudzając bardzo duże zainteresowanie, czy to ze strony bestii, czy to ludzi.

Bronili i oskarżali się wzajemnie, lecz w ostatecznym rozrachunku przeważając jednym głosem na spalenie został wybrany Zenodoros.

„Popełniacie błąd, nie jestem bestią i nie będę – prędzej zakończę swój żywot w cierpieniach niżeli stanę się bestią! Chciałem dobrze, wyszukiwałem i śledziłem, aż w końcu jednego z nich wytropiłem, mimo to mnie zdradzacie. Nikomu nie można było zaufać – tutaj naprawdę nie istnieje sprawiedliwość!”

Chwilę ciszy przerwała jedna z zebranych osób rozkazując aby zabrać Szpiega z ratusza i skierować się na budynek mieszkalny aby spalić osobnika.

Szli w ciszy pilnując by Zenodoros nie uciekł w żaden możliwy sposób oraz aby nie wykorzystał żadnej sztuczki, która zrobi coś nieplanowanego. Przez całą drogę szpieg kroczył dumnie i z pogardą spoglądał na wszystkich dokoła – o czym myślał?Niewiadomo.

Bez problemu przywiązano go do pala i podpalono, było widać, że czuje ból mimo to patrzył na innych z pogardą oraz nie odzywał się w ogóle odkąd został wyprowadzony z ratusza. Wkrótce jego ciało spłonęło całkowicie i został po nim jedynie czarny proch i kilka kości.

Każdy wiedział, że postępuje źle lecz dalej patrzeli na „resztki” Zenodorosa upewniając się umarł i nie wróci już nigdy.

Następnie większość powędrowała wprost do swoich kwater, krocząc metalowymi ścieżkami. Ich kroki niosły echo po całej uliczce.

Niewiara dalej nie wiedząc co tu robi i dlaczego wolał skierować się prosto do swojej kwatery. Nagle na jednym z prowizorycznych stalowych dachów na wysokości około siódmego piętra zobaczył dziwną sylwetkę – pysk wilka, umięśnione i zarośnięte ciało, pazury rzucające cień tuż przed nim od elektrycznej lampy. Stał jak wryty obserwując owe stworzenie nie wiedząc co powinien zrobić. Bezruch został przerwany kiedy bestia zeskoczyła prosto na biednego cywila, który nie wiedział co się dzieje, jedyne co zdążył on zrobić to uniknąć pewnego zmiażdżenia robiąc unik do tyłu. Nie spodziewał się jednak, że za jego plecami nagle chwyci go drugi wilkołak paraliżując go poprzez wbicie pazurów w kręgosłup. Nie czuł już nic, nie mógł się ruszać, był całkowicie bezbronny i skazany na to co zaraz się z nim stanie. Pierwszy z wilkołaków, rozpruł mu brzuch i rozkoszował się pysznym, ludzkim, krwawym mięsem na oczach umierającej ofiary widzącego własne wnętrzności. W końcu jednak wykrwawił się i zmarł, tym samym zapewniając ucztę wilkołakom.

Jeden z cywili z niewiadomego powodu nie kierował się drogą którą zawsze, ruszył w całkowicie równoległą trasę.

Głodny wampir nie mógł przepuścić takiej okazji, dlatego skradał się za swoim celem około 30 minut, aby być pewnym, że nikt nie usłyszy jego krzyku. Wampir rozpędził się prosto na kakeru starając się go ugryźć lecz z niewiadomych przyczyn cywil ten posiadał przy sobie prowizoryczną broń wyglądającą jak kusza połączona z pistoletem. Zanim bestia zdążyła się zorientować poczuła jednie ostry kawałek metalu, który o mało nie przebił jej serca. Zamiast ponownie zaatakować, rzuciła się w ucieczkę zostawiając za sobą ślady krwi wyciekające z organizmu, mimo że cywil był już całkowicie bezbronny ponieważ posiadał tylko jeden pocisk. Wystraszony, dalej nie rozumiejący co się właśnie stało cywil stał i obserwował uciekającego wampira, po czym skierował się z powrotem do swojej kwatery przez szerokie uliczki, na których ciężko było kogoś zaskoczyć i zaatakować.

Ciało Karthasa odnalazło się tego poranka kiedy to dwóch z wędrujących cywili(dokładniej Kakeru i DeimonD)pośród drogi do ratusza niedaleko spadku, w który można zrzucić cokolwiek, a nie usłyszy się odbicia jeden z nich poczuł dziwną woń. Kierując się nią dotarli do czegoś co kiedyś przypominało człowieka – krew, rozszarpana skóra, mięso wyjęte z brzucha, widocznie kości u nóg tak jakby ktoś obgryzał udka z kurczaka.

Wystraszeni nowym znaleziskiem pobiegli w stronę ratusza przez najkrótszą drogę – wąskie uliczki, aby szybko poinformować o tym innych.

Wilkołaki znajdujące się niedaleko uznały, że informacja ta nie może zostać przekazana innym dlatego zdecydowali się oni zamordować dwójkę osobników biegnących w stronę ratusza za wszelką cenę.

Poruszali się szybko, biegnąc i skacząc po dachach szybko doścignęli swoje cele i zaatakowali je. Wystarczyły jedynie dwa potężne ciosy pazurami, aby rozerwać ich szyje i zabić odrywając głowę od ciała. Krew lała się litrami, głowy poturlały się kilka metrów, a ciała opadły na ziemię zapewniając nie małą ucztę znajdującym się tam bestiom.

Wampir wciąż ranny po wczorajszym ataku, odpoczywał na dachu swojego budynku, gdzie reszta jego mieszkańców od dawna nie żyła. Rana nie potrafiła się zagoić do końca przez co blizna lub nawet większa dziura pozostanie niewidoczna pod jego płaszczem.

Noc zbliżała się coraz szybciej, a wszyscy żyjący zebrali się już w ratuszu aby zagłosować kto zostanie spalony tej nocy.

Ten który podawał się za jasnowidza zagłosował od razu za Mikiuszem, a reszta postanowiła mu zaufać skazując wybrany cel na spalenie.

Wiedząc, że nie ma już ratunku, Mikiusz postanowił przyznać się, że jest wampirem i odda się na spalenie.

„Nie myliliście się i w końcu zginie dziś właściwa istota – gratuluje wam rozsądnego wyboru, a zarazem dziękuję za to, że dziś w końcu zakończą się me męki cielesne i dołączę do reszty z dala od was” – To były jego ostatnie słowa przed jego wyprowadzeniem.

Był sprytny udając niewinnego idiotę lecz prędzej czy później na pewno spotkałby go ten los odrzekł jeden z zebranych.

Nikt prawie go nie pilnował podczas wycieczki na dach budynku mieszkalnego z przygotowanym sprzętem egzekucyjnym. Nie uciekł, nie stawiał oporu, dumnie kroczył do celu – do jego własnej niechybnej śmierci.

Przywiązany do pala zamknął oczy i pogrążył się w płomieniach marząc o zakończeniu tego nędznego żywota zmuszającego go do zabijania.

Kiedy upewniono się, że ciało zostało spalone, a wampir nie żyje wszyscy rozeszli się szczęśliwi, że w końcu ich głosy nie doprowadziły do śmierci niewinnego.

Większość zebranych zaufała Abraxusowi i prawdopodobnie będzie teraz kierować się jej podejrzeniami. Co przyniesie los i kto będzie następny czas pokaże.

Pochmurne niebo wisiało nad całym imperium, nadejście burzy było coraz bardziej wyczuwalne.

Paweleqqk postanowił wybrać się na krótką wycieczkę krajoznawczej. Zaciekawiło go ostatnio opisywane miejsce przez jedną z osób na temat przepaści bez dna. Pokusa sprawdzenia tego dziwnego zjawiska była bardzo silna, gdyż zawsze ciekawiło go wnętrze planety. Od zawsze interesowały go rzeczy związane z tym co znajduje się pod ziemią – wszystko co było zakopane musiało być przez niego odkryte. Robiąc tak i wykopując wszystko co się pod nią znajduje czuł radość z możliwości odkrywania przeróżnych przedmiotów. Jego zaciekawienia powoli się zmieniały – czuł, że musi wykopać coś żywego.

Na początku starał się chwytać krety lecz to nie wystarczyło przez co kilkanaście lat temu wyruszył na cmentarz, a jego ciekawość dotycząca człowieka zakopanego pod ziemią stała się jego pasją. Często chodził na cmentarz i wykopywał stare martwa ciała – podziwiał je i czuł radość z tego, że może na nie patrzeć.

Pewnego razu jedno z ciał nagle się poruszyło, starało się oddychać. Wystraszony Paweleqqk szybko zabił już martwego człowieka, a strach spowodował, że na kilka tygodni zaprzestał tego rytuału.

Niestety adrenalina, którą wtedy poczuł nie pozwoliła mu zaprzestać tego co zrobił i tego co mu się przytrafiło.

Wykopując kolejne ciało bał się lecz kontynuował to co robił. Kiedy przykładał rękę do serca martwego te nagle biło, a on sam nie wiedział co się dzieje. Coś martwego ożyło i służyło mu, a kiedy było nieprzydatne po prostu się go pozbywał. Tak właśnie zwykły człowiek odkrył, że posiada zdolności nekromanty. Jego moc przywracania istot to życia była piękna, a zarazem straszna, powodowała panikę i radość, była zła, a zarazem dobra.

Ruszył przed siebie dążąc ścieżką zbudowaną z metalu. Według mapy otrzymanej od jednego z ostatnich osób przy życiu pokierował się drogą którą wskazuje mapa. Po kilku godzinach i trafieniu w kilka ślepych zaułkach pośród gigantycznych budynków udało mu się do wyznaczonego miejsca – ścieżka, barierki, a za nimi dziura pusta i ciemna, w której końca widać nie było.

Dalej nie wiadomo co kierowało nekromantą ale przeskoczył barierki i wleciał prosto w otchłań. Leciał, jego ciało nabierało coraz większej prędkości lecz dna, ani końca dostrzec nie mógł. Znudzony już brakiem podłoża i adrenaliną zamknął oczy oczekując śmierci.

Spadał w dół, jego ciało całe już wyziębione powoli pod umierało – był podekscytowany.

Wiedząc, że chyba umrze z zamarznięcia zanim dotrze do dna otworzył oczy i zobaczył w oddali dziwny, świetlisty, biały obiekt – zdziwił się. Zmierzając w stronę dziwnego obiektu jego ciekawość wzrosła do zenitu, a w jego myślał krążyło pytanie „Co to jest”.

W końcu zbliżał się do obiektu i powoli jego oczy dostrzegały „idealną’ sylwetkę ludzkiego ciała. Zbliżywszy się do istoty nagle jego ciało zatrzymało się, zamroczyło go, wnętrzności nie wytrzymały i zniszczyły się lecz on żył mimo śmiertelnych ran.

Patrząc białej, świetlistej istocie w oczy dostrzegał w niej coś „boskiego”. Czuł ból, jego gardło było ściśnięte lecz zdołał wypowiedzieć słowa „Czym jesteś istoto?”.

Nastała chwila ciszy, wydawało się, że trwa ona wiecznie lecz istota wreszcie donośnym, męskim, a zarazem damskim głosem odpowiedziała „Jestem Bogiem, twórcą tego co tu się dzieje. Zaspokoję twą ciekawość co znajduje się na dnie lecz w zamian oddasz mi swoje życie”.

Paweleqqk nie wiedząc co odpowiedzieć wiedział, że nie ma nic do stracenia, bo jego ciało nie nadawało się już do użytku więc zgodził się na ofertę „Boga” – istoty bez płci rządzącej tym światem.

Nagle otworzyły się pod nimi wrota, wielkie ostre części zostały wchłonięte przez czarną ziemię do swojego wnętrza.

Czarne płomienie, krzyki, uczucia, energia, ból – kierował się wprost do tego wszystkiego co tam poczuł i zobaczył. Widział piekło. Nagle istota boska przemówiła „Widziałeś już to co chciałeś zobaczyć – wnętrze ziemi, twoje ciało zostanie tutaj już na zawsze i dołączy do innych, a dusza zostanie zabrana ze mną kończąc twój żywot jako człowieka. Pamięć twa zostanie odzyskana tym samym kończąc twój udział w mojej grze”.

Dusza została chwycona przez boga, a ciało zleciało wprost do piekła. Wrota się zamknęły, a Bóg razem duszą znikli wracając tam skąd przybyli obserwując grę stworzoną przez Vanzioma(Boga*)

Mayumi i Abraxus zjawiły się już w ratuszu oczekując na czterech osobników – w tym potencjalnych wilkołaków. Trzech zjawiło się 30 minut później Budzioch, Misiael i Might Tay. Paweleqqk nie pojawił się. Po kilku godzinach czekania Abraxus przemówiła „Zabiliście kolejnego prawda?”.

Misiael mimo, że speszony odpowiedział „Chyba dzisiaj rozstrzygnie się ostatni dzień w sektorze nr.7 prawda?”. Abraxus pokiwała głową potwierdzając jego odpowiedź.

Spod płaszcza Mayumi było widać kawałek pochwy od miecza, rękę trzymała na klindze będąc gotową do obrony lub ataku. Czekali tak w ratuszu i patrzeli sobie w oczy w głębokiej ciszy.

Might Tay nagle zamienił się w wilkołaka atakując Budziocha. Wszyscy stali jak wryci, patrząc jak cywila pochłania trucizna której się opiera zamieniając go w wilkołaka. Mayumi wydobyła srebrny miecz z pochwy i zaatakowała przebijając serce Might Taya tym samym doprowadzając go do śmierci. Misiael przemienił się zaraz po tym kiedy rycerz wykonał ruch, a Budzioch rzucił się na jasnowidza. Wilkołak rzucił się z pazurami wprost na rycerza. Ciosy silnych łap były szybko kontrowane przez srebrny miecz tym samym nie pozwalając zbliżyć się wilkołakowi na odległość, z której bez problemu mógłby zabić swoją ofiarę. Bestia atakująca jasnowidza bez problemu zbliżyła się na odległość, z której mogła zabić swoją ofiarę, a uniki jasnowidza długo nie utrzymały go przy życiu.

Łapa bestii w końcu złapała Abraxus za głowę i zmiażdżyła ją, krew lała się, mózg powoli wypływał z wszystkich możliwych miejsc tym samym pozbawiając szybko i prawie bezboleśnie jedną z zebranych w ratuszu.

Mayumi mimo, że drobna dalej broniła się skutecznie tym samym powodując liczne rany na ciele wilkołaka. Walka trwała długo i toczyła się w całym dużym pomieszczeniu pomiędzy porozrzucanymi krzesłami blisko wielkiego stołu. Szyby były rozbijane przez wilkołaka kiedy to rycerz prowokował go tak aby atakując wypadł poza budynek.

W końcu jednak Misiael nie wytrzymał już swojego głodu, a jego żądze stały się jeszcze silniejsze. Zignorował on kontratak rycerza tym samym tracąc lewą łapę przebitą przez srebrny lśniący miecz. Wykorzystał okazję zdziwienia Mayumi i chwycił ją prawą łapą prosto w klatkę piersiową tym samym miażdżąc żebra i dziurawiąc serce pozbawiając życia ostatniego nie zarażonego człowieka znajdującego się w sektorze nr.7

Zaspokoili swój apetyt i urządzili sobie lekką drzemkę wymyślając co zrobić dalej.

Otwierając oczy zobaczyli lśniącą istotę, taką samą jak zobaczył Paweleqqk. Patrzała się na nich w milczeniu i ciszy oczekując reakcji ze strony dwóch bestii.

W końcu wilkołaki nie wiedząc co się dzieje oraz kim jest ta istota czekali wpatrzeni w światło budzące błogostan w ich sercach i umyśle. Po jakimś czasie nie wytrzymali i zapytali „Czym jesteś?”.

Cierpliwie czekali na odpowiedź istoty. Wreszcie jednak istota podniosła głos i rzekła „Ja jestem Bogiem, tym który stworzył to co widzicie. Wszystko to było jedynie grą, na którą Wy wyraziliście swoją zgodę. Wygraliście ją, a życzenia wasze zostaną spełnione mimo to, że musieliście cierpieć w tym świecie przez tak długi czas. Czas przywrócić pamięć waszych dusz i spełnić wybrane przez nich życzenia – siłę, którą wybraliście.” – Istota zamilkła.

Bestie patrzały z niedowierzaniem na to co właśnie usłyszały lecz jedna z nich zdołała w końcu zapytać „Sugerujesz, że cierpieliśmy i zabijaliśmy tylko po to by zyskać siłę? Kpisz z nas, żartujesz, to niemożliwe bym zgodził się na taką grę, bym poświęcał się i innych ludzi z własnej woli?”.

„Tak, zgodziliście się wszyscy, lecz to kim zostaliście było tylko przypadkiem. Nie posiadaliście wspomnień, więc kierowaliście się rozumiem i tym co przeżyliście w tym świecie. Pozwólcie, że przywrócę wam wasze wspomnienia i zabiorę do świata z jakiego pochodzicie razem z waszym życzeniem” – tym samym podszedł do wilkołaka i przyłożył rękę do jego czoła, to samo uczynił także z drugim. Wspomnienia, marzenia, ich stare uczucia – wszystko to przepływało przez ich ciała.

„Więc to tak wszystko się zakończy, a my otrzymamy naszą nagrodę. Straszną cenę przypłaciliśmy biorąc udział w tej grze. Mam nadzieję, że to wszystko nie poszło na marne.” – stwierdził Misiael.

„Chodźcie za mną i wróćcie na swoje miejsca. Zabieram was z powrotem oraz obiecują spełnić wasze życzenia, nie martwcie się – były one warte tego wszystkiego. Dzięki temu zmienicie wszystko o czym marzyliście, stworzycie coś „idealnego”.

Wilkołaki oddały się Bogowi tym samym dusze opuściły ich ciała oraz zostały zabrane z tego świata.

Wszystko pękało, chaos zniszczył całkowicie ten świat zmieniając go w nieistniejący byt. Świat ten przepadł całkowicie, a wszyscy gracze biorący udział wrócili tam skąd pochodzili oczekując na całą resztę.

Autor Omega. Specjalnie dla Vanzioma i jego gry forumowej „Wampiry&Wilkołaki.

Wszystkie prawa zastrzeżone.