Dworzanie, którzy mieli nieść tren, schylili się do ziemi i czynili takie ruchy rękami, jakby
ów tren podnosili; a potem szli i udawali, że coś niosą w powietrzu; nie ośmielali się okazać, że
nic nie widzą.
I tak oto kroczył cesarz w procesji pod wspaniałym baldachimem, a wszyscy ludzie na ulicy i
w oknach mówili:
– Boże, jakież te nowe szaty cesarza są piękne! Jaki wspaniały tren, jaki świetny krój.
Nikt nie chciał po sobie pokazać, że nic nie widzi, bo wtedy okazałoby się, że nie nadaje się
do swego urzędu albo że jest głupi. Żadne szaty cesarza nie cieszyły się takim powodzeniem jak
te właśnie.
– Patrzcie, przecież on jest nagi! – zawołało jakieś małe dziecko.
– Boże, słuchajcie głosu niewiniątka – powiedział wtedy jego ojciec i w tłumie jeden zaczął
szeptem powtarzać drugiemu to, co dziecko powiedziało.
Hans Christian Andersen
Twórcy i wydawcy gier MMO co roku prężą muskuły i zachwalają swój produkt. Nowe gry reklamowane są jako next-geny, czy gry, które zrewolucjonizują gatunek, a tytułu newsów stron o grach MMO prorokują: „to MMORPG, na który czekaliście!”. Gracze nie pozostają dłużni i co roku wyczekują takich produkcji. Po premierze lub po możliwości zagrania, czasami tylko przetestowania, gracze – zazwyczaj – odchodzą z niesmakiem, zawodząc słowami przezornej matki: „a ostrzegała, że wszyscy jesteście tacy sami!”; spodziewali się czegoś innego, czegoś lepszego, a dostali - jak zawsze - „odgrzewanego kotleta” i „kopię WoW-a”. Czy król jest nagi i boimy się do tego przyznać, a może wszystko jest w porządku?
Słowa wstępu.
No właśnie – World of Warcraft. Wydany w 2004 roku na zawsze wpisał się w gatunek gier MMO i wyznaczał nowe standardy. Przed nim mieliśmy takie gry jak: Everquest, Lineage, Star Wars: Galaxies, Ultima Online, EVE Online, Dark Ages of Camelot, czy The Sims Online (śmiejcie się, śmiejcie). Wiecie, co łączyło te wszystkie gry? Nic. Właśnie to. Te gry były różne! Chciałeś skończyć jako sprzedawca w budynku, który właśnie kupiłeś? Proszę bardzo. Chciałeś skończyć jako kosmiczny pirat? Proszę bardzo. Chciałeś zostać odkrywcą? Proszę bardzo. A może po prostu chciałeś zbudować dom, w którym organizowałeś imprezy i poznawałeś nowych ludzi? W tych grach, to gracz tworzył historię. I naprawdę ją tworzył. To nie był jakiś marketingowy slogan. Nie musiałeś nawet chwytać się broni, żeby mieć zysk i doświadczenie. I właśnie o to chodziło kiedyś w tych grach. To były gry RPG! Ale wtedy pojawił się World of Warcraft i na zawsze to wszystko przekreślił. To nie tak, że nie było gier, które podjęły rękawicę. Everquest 2, sequel Everquesta 1, który spopularyzował gatunek, ukazał się w złym czasie, bo ponad tydzień przed World of Warcraftem. Dla prasy była to wojna gier MMO, ale za WoW-em przemawiała dostępność zawartości, wymagania sprzętowe i przede wszystkim sukces Warcrafta. Everquest 2 przegrał starcie, a World of Warcraft wyrósł na „króla”, który w 2015 roku ma 5,5 mln aktywnych subskrybentów.
„Król” co nie kończy.
Leszek Miller powiedział, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie kończy, ale prawda jest nieubłagana – „król” kiedyś skończy. World of Warcraft umiera. Będzie umierał jeszcze długo i po drodze wykończy i starych, i nowych „konkurentów”, ale kiedyś w końcu umrze. Pytanie tylko, co po nim zostanie? Czy zmiana „króla” coś zmieni w gatunku? Pytam, bo po sukcesie World of Warcrafta Blizzard odcina(ł) kupony i inni chcieli się do tego dołączyć. Plan był bardzo prosty – zrobić drugiego WoW-a. Przepis na taką grę? Fantasy, instancje, strefy, zabij 10 wilków, biegnij od dołu mapy do góry zbierając po drodze questy – koniecznie w kolejności, bo na górze mapy nic dla ciebie nie będzie, jeśli nie zrobisz dołu. Efekt? Od 2004 roku nie ma nic nowego w gatunku. Naprawdę. Wszystko jest takie samo. WoW zabił inwencję twórców i gdyby teraz umarł – nikt nie odczułby różnicy.
Zabierz MMO z MMORPG i sprawdź, co zostanie.
Logicznie jest sądząc, że MMORPG, to RPG w masowym multiplayerze. Może tak było kiedyś, a jak jest teraz? Trzeba najpierw odpowiedzieć sobie, czym jest RPG? I chodzi mi tutaj o grę wideo. Najprościej rzecz ujmując – w RPG gramy rolę. Czy Mass Effect to RPG? Tak. Mój Shepard może być aniołkiem, który nie bierze za nic kasy, ale może być też wrednym kolesiem, który wdaje się w bójki przy każdej okazji. Czy Tomb Raider jest RPG-iem? Nie. Lara Croft jest taka, jaką chcieli scenarzyści. Nie mam kontroli nad jej decyzjami i charakterem.
Z RPG-ów zostały tylko statystyki. I to te najgorsze. Nie chodzi o to, aby mieć potrzebne statystyki, ale żeby mieć najlepsze statystyki. Trzeba mieć w huhu dużo zbroi, w huhu dużo życia i w huhu obrażeń. Odporność na żywioły, obrażenia obuchowe, czy sieczne? A na co to komu? To by przecież znaczyło, że nie będę równy.
Najgorsze jest jednak to, że statystyki pochodzą z przedmiotów. Kiedyś grałeś postacią, ale teraz grasz przedmiotami. O statystykach jak inteligencja, dymplomacja, czy szczęście można pomarzyć.
Fabuła? Kiedyś gracz dostawał środowisko i „tło fabularne”. To on decydował, jaką rolę odegra. Jak jest teraz? Wszyscy jesteśmy zbawcami świata i tylko od nas zależy, czy wszyscy przeżyją. Głupsze im więcej gra ludzi. Tylko niektóre MMORPG podjęły walkę o prawdziwe RPG. A konkretniej tylko jedna.
Odgrywanie roli? Nie chodzi mi tutaj o jakieś „dziwne pisanie” w jakiejś małej grupce graczy. Kiedyś odgrywałeś rolę po zalogowaniu się. Twój nick coś znaczył. Mogłeś być wybawicielem lub dziadem, który był zabijany, gdy tylko się pokazał.
Teraz odgrywasz ją tylko w gildiach nastawionych na RP.
Przełomem mógł być World of Darkness. Mógł, bo projekt umarł. W instrukcji, która wypłynęła po informacji o zawieszeniu projektu, mogliśmy zobaczyć, na czym polega prawdziwe RPG. Jeśli postanowiłeś zostać wampirem, musiałeś grać zgodnie z zasadami maskarady. To znaczy, że nie mogłeś ujawnić się przed śmiertelnikami jako wampir (np. pić krwi w obecności innych „śmiertelników”). Jeśli to zrobiłeś, traciłeś punkty człowieczeństwa, a brak takich punktów oznaczało permanentną śmierć.
Zabierz RPG z MMORPG i sprawdź, co zostanie.
To najciekawsze zjawisko, które dotknęło wszystkie współczesne MMORPG-i. Najsmutniejsze jest to, że świat wirtualny zaczyna przypominać ten rzeczywisty. Mieszkamy praktycznie obok siebie, a częściej rozmawiamy przez facebooka niż twarzą w twarz.
Sięgnijcie pamięcią do gier MMO sprzed lat i porównajcie czaty we współczesnych grach. Czy widzicie różnicę? Są martwe. Sporadycznie ktoś coś napisze, ale każdy zajęty jest sobą. A to musi pobiec do schowka, a to musi grać w domu aukcyjnym, a to musi odkryć jakieś punkty na mapie. Do dziś nie wiem, co gracze Guild Wars 1 robili w miastach. Poważnie. Zawsze uważałem i zawsze będę uważał Guild Wars 1 za pełnoprawnego MMORPG-a. Wiele graczy, szczególnie fanów Guild Wars 2, uświadomiło mnie, że to nie jest MMORPG, ale cRPG, bo ma instancje. OK, niech wam będzie, ale to gorzej dla was i wstyd dla twórców. Guild Wars 1, który jest cRPG-iem, był większym MMORPG-iem niż większość współczesnych MMORPG razem wziętych. Czułem tutaj i RPG, i MMO. Czat tam żył. Znacie inną grę, w której gracze pisaliby o pierdołach, komentowali wydarzenia ze świata (katastrofa smoleńska była newsem na wszystkich dystryktach, nawet amerykańskich) albo gadali o polityce? To nie jest sprawa tylko Guild Wars 1. Kiedyś gry MMO skupiały ludzi, a czat był pełen dyskusji na różne tematy. Teraz to pusta klatka pełna ludzi.
A co z gildiami? Może ja mam pecha, ale kiedyś gildie organizowały zabawy. Jak nie w siedzibach gildii, to w miastach. Fajerwerki, wyścigi, to było coś. Organizowano Wigilię, czy Sylwestra (no nie o 24:00 w Sylwestra, nawet kilka dni wcześniej, ale spędzano czas razem zanim ludzie rozjechali się po kraju). A teraz? Teraz gildie to głównie zbieranina graczy, którzy odzywają się, gdy potrzeba im kogoś do drużyny. Jeśli ktoś się zna, to tylko i wyłącznie dlatego, że siedzi na komunikatorze głosowym. Oczywiście są wyjątki, ale gildie takie jak kiedyś, to niestety rzadkość.
Winni? W poszukiwaniu ułatwień, które pozwoliłyby nam na szybsze przejście zawartości, sami wpadliśmy w pułapkę. Kiedyś żeby coś sprzedać, czy znaleźć ludzi do drużyny, musieliśmy iść do miasta i pisać na czacie aż w końcu się udało. A teraz? Teraz idziemy do domu aukcyjnego, wrzucamy przedmiot, schodzimy z ceny o grosz i idziemy dalej. To samo z drużyną. Używamy narzędzi do szukania drużyny i w ciągu minuty już gramy. Szanse na to, że ktoś z twojej drużyny się z tobą przywita są bliskie zeru. Jedyne słowa, jakie ze sobą zamienicie, to „rdy” i „ty”. Zazwyczaj kończy się na „rdy”, a czasami nawet nie, bo obecny poziom trudności jest taki niski, że nawet nie ma do czego się przygotowywać.
Winą za to można obarczyć również to, w jaki sposób traktowane są grupy. Kiedyś nie dało się bez niej ruszyć. Teraz grupa jest opcjonalna. Jeśli do wyboru jest gra solo albo z grupą, to gracz zawsze wybierze grę solo. Skorzysta z grupy tylko wtedy, kiedy zmusi go do tego gra.
Wieczny powrót.
Nie wiem, czy odnosi się to do wszechświata, ale z pewnością zauważyliście, że w naszym świecie wszystko się powtarza. Mimo historii wciąż popełniamy błędy, które popełniono już kiedyś. Najlepszym przykładem, który każdy zna, są epoki literackie. Z pewnością miałeś w klasie języka polskiego tablicę, która przedstawiała sinusoidę epok literackich. Zauważyłeś pewnie pewną zależność – nad osią masz rozum, a pod nią ciemnotę. Jak to ma się do gier MMO? Zaczęło się od hardkorowych, jak na dzisiejsze standardy, gier, a skończyło na casualowych. Coraz więcej graczy narzeka na niski poziom trudności i upraszczanie co tylko się da. I wtedy pojawiają się gry, które mają powrócić do korzeni – Albion Online, Black Desert, czy rodzima Gloria Victis. Jestem przekonany, że w ciągu kilku lat coraz więcej gier będzie zwracało się ku grom sprzed WoW-a. Oh ironio, będą się tym nawet chwalić i to będzie ich strategia na zarobienie pieniędzy. Jednak zanim to nastąpi, jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie.
Konkluzja
Tak. Król jest nagi. Oczywistością jest to, że gry MMO od czasów WoW-a się nie zmieniły. Można dodać jakieś ozdobniki, ale podstawa jest wciąż ta sama. Twórcom nawet nie chce się wyjść poza świat miecza, magii i zamków. Steampunk? Cyberpunk? Post-apokalipsa? Gotyk? Groza? Dieselpunk? Cokolwiek? Zapomnij. Oczywiście, trafią się jakieś rodzynki, ale te już ledwie dyszą (kto pamiętam City of Steam albo Fallen Earth?). Mimo to, wciąż czekamy na Mesjasza i sprawdzamy każdy tytuł, który nie odtrąca nas grafiką.
RPG w MMORPG praktycznie nie istnieje. Coraz częściej dostajemy grę akcji z elementami RPG w konwencji MMO. Niestety, te elementy odnoszą się tylko do statystyk, które też są zmienne, bo zdobywane dzięki przedmiotom. Nasza postać się ich nie uczy, tak jak kiedyś. Co gorsza, sama „masowość” gier sieciowych zaczyna zamierać. Tak, graczy jest pełno, ale nie ta idea przyświecała pierwszym MMORPG-om. Mieliśmy ze sobą działać, a tymczasem coraz więcej możemy zdziałać solo.
I tak będzie jeszcze przez kilka lat. W końcu przyjdzie era „renesansu gier MMO”. Najciekawsza jest jednak odległa przyszłość. Virtuix Omni + Oculus Rift + Razer Hydra? Minie jeszcze sporo czasu, zanim powstaną MMORPG na taki zestaw, ale kto wie? Jeśli nie skończy to jako gadżet dla technogeeków, to gry MMO zmienią się na zawsze. Ciekawe jak wtedy będziemy podchodzić do „zabij 10 wilków”?
A ty co myślisz?
król - najpopularniejszy gatunek MMOG
"król" - World of Warcraft
Cytat na początku tekstu pochodzi z "Nowe Szaty Cesarza" Hansa Christiana Andersena i został skopiowany z www.basnie.republika.pl/noweszatycesarza.htm
clickbait ( ͡º ͜ʖ ͡º)