Czy sami zabijamy gatunek MMORPG?

Witam wszystkich. Pewnie wielu z was na tym forum w ostatnim czasie ma problem z zagrzaniem miejsca w jakimś tytule z kochanego przez nas gatunku mmorpg. Ja też mam ten problem. Czy zastanawialiście się dlaczego tak się dzieje? Na pewno tak. Mimo to chciałbym opisać swoje własne przemyślenia i sprawdzić czy się zgadzamy.

W moim przekonaniu za utratą swego klimatu w gatunku mmorpg odpowiada… sam internet a raczej jego powszedniość. Już tłumaczę bo jestem przekonany, że was ta myśl zaintrygowała. Otóż dziś, gdy siadamy do gry to jeszcze przed stworzeniem postaci często wiemy co w tej grze jest, jak wygląda end game, jaką postacią będziemy grać, 2-3 jedyne opłacalne build’y, które będziemy na niej robić. Przeczytaliśmy już poradnik o szybkim levelingu, „crafting w pigułce” i jak najszybciej zakończyć życie naszej postaci zdobywając najlepszy ekwipunek. Odpalamy grę i skipujemy zadany nam przez twórców content gdyż „prawdziwa” gra zaczyna się dopiero po wbiciu maksymalnego poziomu doświadczenia. Później czeka nas chodzenie na te same instancje x razy i z głowy. Czekamy na dodatek.


Ilość informacji i łatwy dostęp do nich sprawia, że często nawet jeśli natrafimy na jakiś problem nawet nie próbujemy go rozwiązać, bo przecież ktoś już go na pewno miał i zdążył się podzielić rozwiązaniem na forum. Do tego kolega ma już dwa poziomy więcej, muszę gonić. No właśnie, nie grać tylko gonić.


Szale przechylają opinie graczy, głownie te negatywne. Mała populacja, nudne questy, powtarzalność, słaba optymalizacja bla bla bla. Ilu ludzi nie spróbowało nawet gry kierując się opiniami ludzi, że szkoda na nią czasu?

Brzmi znajomo, pewnie nie do końca i nie u każdego ale jakiś schemat stworzyliśmy, w którym sporo ludzi odnajdzie wspólny mianownik. Do tego wszystkiego dochodzi mnogość produkcji, które mówiąc złośliwie, są skinami do 2-3 gier powstałych na początku tego stulecia. Większość prezentuje te same rozwiązania, proponuje taką samą rozgrywkę i skupia się na „end gejmie”. A my mamy powód by ponarzekać w najlepsze.

Najbardziej irytuje mnie sam proces levelowania, który jest traktowany po macoszemu. Jest tworzone szereg instancji, które nie służą kompletnie niczemu. Nie są nawet trochę wymagające, nie ma z nich żadnego profitu w postaci ekwipunku ponieważ za godzinę będę miał 3 poziomy więcej i lepszy miecz z zadania pobocznego - „przynieś 10 skór dzika”. W FFXIV twórcy zmusili graczy do przechodzenia dungeonów by poruszyć fabułę dalej, w moim odczuciu fatalny pomysł. W innych grach natomiast twórcy kuszą daily bonusem równając tym samym instancję z dłuższym questem.

Kolejną rzeczą jest populacja gier. Ile dobrych gier faktycznie umiera z tego powodu a ile przez „pozorowanie wyludnianie”? Przykład: w produkt A gra 5000 graczy, na forum daje się słyszeć, że gra świeci pustkami, szkoda czasu. Nowi gracze czytając to nie przychodzą a część starych widząc, że tytuł nie jest w najlepszej kondycji odpuszcza. A przecież nie potrzeba nam milionów na serwerze by się dobrze bawić. W party jest 5 osób, na rajdzie 20, na bg 40. Open world to w znacznej mierze gra solo. Trudny content zazwyczaj zamyka się w ramach gildii, która liczy sobie 100, 200, 300 osób to już tłok. Dlaczego więc 5 tysięcy ludzi to wymierająca gra? Czy naprawdę sam widok poruszających się nicków, z którymi nigdy nie wejdziesz w żadną interakcję jest tak bardzo niezbędny do funkcjonowania gry? Czy może obawiamy się widma zamkniętych serwerów i kolejnego straconego czasu w naszym życiu?

Na koniec pochylam się nad tym sławnym „end game”. Czasami zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby stworzyć grę kilkupoziomową. Zamiast żmudnego levelowania po prostu zrobić trzy, cztery czy pięć „eng gejmów”. Postawić przed graczem zapory, przez które nie może przejść. Musielibyśmy wtedy stworzyć sobie ekwipunek by pójść na szereg instancji, z których dostaniemy ekwipunek pozwalający ukończyć rajd. Do tego na przykład druga część „klucza” z aktywności pvp i bum… brama stoi otworem a my zmierzamy do kolejnej krainy. Brzmi znajomo, trochę jak płatne dodatki do gier wydawane co dwa lata. A gdyby podstawkę skonstruować tak by przejście jej zajęło 2 lata? To się pewnie nie opłaca i nigdy takiej produkcji nie dostaniemy.

To tyle z mojej strony, zachęcam do komentowania i wspólnego narzekania jakie to nasze życie, graczy mmorpg, jest trudne :) Pozdrawiam i życzę aby każdy szukający w końcu znalazł grę przy której nie będzie szkoda czasu :)

Głównym powodem, dla którego zagrzanie miejsca w konkretnym tytule mmorpg sprawia mi nie lada problem, jest poziom trudności obecnych gier tego gatunku. Podawanie wszystkiego na tacy. Pokazywanie strzałeczką do kogo się udać, gdzie kliknąć, co zrobić. Zero swobody w samodzielnej, opłacalnej eksploracji świata. Naprawdę w strukturach tych wielkich firm nie ma człowieka, który powiedziałby na głos:

"Słuchajcie, nic tak nie motywuje gracza do gry, jak uczucie satysfakcji z osiągania małych celów! A, żeby satysfakcja była duża, to i droga nie może być łatwa, a wymagająca. Nagradzająca wytrwałość i kombinowanie!" ?

Naprawdę, najwięcej frajdy sprawia mi tytuł, w którym zaczynam jako biedny rybak z Parzymiechów Górnych i powoli sam dochodzę do wszystkiego według własnego widzimisię. Nie taki, gdzie zaczynam jako wybraniec wszechświata, jedyny zdolny do uratowania krainy Blablabla przed złym Bleblebleble. Podobnie, jak pięć tysięcy innych wybrańców.

Druga sprawa. Tło fabularne świata. Jak człowiek ma się wciągnąć w coś tak miałkiego, bez wyrazu, kompletnie wypaczonego z ciekawych lokacji i postaci? Bo takie światy serwują nam dzisiaj gry mmorpg. Nie tak dawno temu wróciłem do swojej postaci w Aionie. Czytałem uważnie wszystkie zadania, jakich się podejmowałem i wiecie co? Nawet twórcy kładą na to, ekhm...., o czym jest zadanie i czy ma sens. Zadania nie są ze sobą w żaden sposób powiązane, wszystko jakieś wyjęte z kontekstu, sztucznie tworzona dramaturgia. Zero polotu.

mmo nie zostanie zabite, po prostu sie przeksztalca.

Przekształca się w co?

Skoro się przekształca to już nie będzie mmorpg. Jak nie masz nic do powiedzenia to nie pisz człowieku.

W moim przekonaniu za utratą swego klimatu w gatunku mmorpg odpowiada… sam internet a raczej jego powszedniość. Już tłumaczę bo jestem przekonany, że was ta myśl zaintrygowała. Otóż dziś, gdy siadamy do gry to jeszcze przed stworzeniem postaci często wiemy co w tej grze jest, jak wygląda end game, jaką postacią będziemy grać, 2-3 jedyne opłacalne build’y, które będziemy na niej robić. Przeczytaliśmy już poradnik o szybkim levelingu, „crafting w pigułce” i jak najszybciej zakończyć życie naszej postaci zdobywając najlepszy ekwipunek. Odpalamy grę i skipujemy zadany nam przez twórców content gdyż „prawdziwa” gra zaczyna się dopiero po wbiciu maksymalnego poziomu doświadczenia. Później czeka nas chodzenie na te same instancje x razy i z głowy. Czekamy na dodatek.

Ilość informacji i łatwy dostęp do nich sprawia, że często nawet jeśli natrafimy na jakiś problem nawet nie próbujemy go rozwiązać, bo przecież ktoś już go na pewno miał i zdążył się podzielić rozwiązaniem na forum. Do tego kolega ma już dwa poziomy więcej, muszę gonić. No właśnie, nie grać tylko gonić.

Jakbym słyszał sam siebie. Uważam, że to jest największa bolączka tego gatunku (w sumie to i w singlach jest to samo) Bierze się to z tego, że firmy wolą wrzucić super mega early acces jako "bonus" do pre-ordera albo innej wersji uber duper deluxe, niż mieć własny zespół ok 30-50 osób skupiony tylko i wyłącznie na graniu/szukaniu bugów i testowaniu. Bo po co mają to robić, jak mogą jeszcze na tym zarobić. Jednak też rozumiem tego typu zagrania, jak i wszelakie openbety/ptsy bo te 30-50 osób nie wyłapie tego, co te setki tysięcy osób, jak nie miliony które się rzucą na OB jakiegoś tytułu. Tylko zaś jest kolejny problem. Większość graczy które wchodzą na OB/PTS'y nie wchodzą tam po to żeby sprawdzić, pomóc w ulepszaniu projektu, tylko idą tam po to żeby pograć...

Spory problem z grami mmo przynajmniej dla mnie to prostota przeciwników czyli właściwie nie jest się w stanie umrzeć i ten problem ma także BDO czyli lecisz przed siebie nawalając skilami i wszystko ginie. Aion zrobił też coś takiego czyli np grupowe questy z elitarnymi mobami teraz robi się solo na tym samym lvl co moby bez jakiegoś mocnego eq.

Mnie irytuje schematyczność i brak indywidualnego podejścia do tworzenia gra. No bo po co zaryzykować i zrobić coś swojego jak można skopiować elementy z innych gier. W wielu grach wydanych w ostatnich latach combat jest niemal identyczny jak 15 lat temu. Np. w takim ESO przeciwnicy stoją bezczynnie na mapie i po zbliżeniu się naszej postaci na kilka metrów atakują jak zombie, ten mechanizm działa identycznie w Metin2 grze z 2004 a ESO jest z 2014 NO WTF???

Wydaje mi się, że winą umierania MMORPG obarczeni są najbardziej twórcy tych gier. Popatrzmy na rynek gier teraz a sprzed 10 lat. Kiedyś nie zbijało się na grach kokosów, większość robiła je "for fun" i okazywały się one potem hitami stuleci (patrz. Seria Might & Magic Heroes - pierwotna wersja tej gry była stworzona by lepiej odgrywać sesje D&D dla własnego użytku, potem dopiero wpadli na pomysł by to wydać). Natomiast dzisiejsi twórcy gier liczą na łatwy zysk z jak najlepiej najmniejszym nakładem pracy i budżetu. Wiem, wiem, mają na tym zarabiać bo to nie instytucje charytatywne, ale niektórzy z tym swoim "żydzeniem" tak przeginają, że niestety nas - konsumentów, już od lat karmią no nie czarujmy się - słabej jakości grami, zwłaszcza MMORPGami. Trzeba też pamiętać, że MMORPG to takie gry, które wymagają dużego budżetu i na etapie produkcji, jak także potem aby utrzymywać serwery i wydawać kolejne aktualizacje. Jest więc to inwestycja bądź co bądź bardzo ryzykowna.

Drugim problemem jak dla mnie jest przesycenie rynku gier. Trudno wymyślić już coś oryginalnego a zarazem takiego, że spodoba się większości. Kiedyś bardzo dużo MMORPG powstawało na podstawie WoWa, dziś niektóre z nich poszły w zupełnie innym kierunku i jakoś utrzymują się na rynku, ale nie mają tylu użytkowników co właśnie taki WoW.

Ale tak czy siak uważam, że to właśnie zbyt duża chciwość i monetyzacja rynku gier sprawia, że coraz to nowsze tytuły są droższe (obcinanie oryginalnej gry i wydawanie tego potem w formie DLC też tu się liczy) a gorszej jakości. Pod tym względem chciwością już dawno prześcignęliśmy smoki i krasnoludy...

Wszystko pięknie, ładnie. Moim zdaniem tu nie chodzi w 100%o same mmo. Chodzi bardziej o postęp, związany z internetem i dostępem do wiedzy. Jestem starym graczem mmo 6 lat WoWa i 4lata Age of Conan. Kiedyś aby do czegokolwiek dojść w grze mmo, trzeba było należeć do gildi. Bycie w gildi dawało takie bonusa jak np wiedza o grze. Wiedza, którą teraz czerpiemy garściami z wszelakiego rodzaju fanowskich poradników, youtuba itp itd. To zabija każdą grę. Do tego mamy nowe narzędzie mordu Twitch. Wszystkie te udogodnienia, moim zdaniem, potrafią zabić każdą grę, nie tylk mmo. Twórcy mogą stawać na głowach, nic to nie zmieni. Pamiętajcie również, że gry w obecnej chwili nie mogą też być zbyt trudne. Gry tak się tworzy, aby na początku cię wciągnęła i nie wymagała wiele od gracza. Dobra gra musi wymusić na graczu odczucie, że jest dobry. Poziom trudności zdawkuje się w dalszej części gry. Moim zdaniem nie ma idealnej recepty. Każda będzie i zła i dobra. Jeśli gra będzie za trudna. Ludzie nie bedą chcieli w nią grac, przynajmniej większość. Jeśli będzie za łatwa, to szybko się znudzi. Jedno i drugie godzi Twitch. Ludzie są na tyle wygodni, że zamiast męczyć się z grą, odpalają jakiegoś maniaka i oglądają, zamiast czerpać przyjemność z robieni małych kroków. Dlaczego? Dlatego, że można. Kiedyś większość tych uprzyjemniaczy nie istniało w sieci i ludzie bardzie integrowali się w grze i z grą. Na ten temat możnaby jeszcze wiele napisać i polemizować z każdy. Ja wiem jedno. Każda gra mmo musi zbudować sobie bazę graczy. Dlatego taka gra jak World of Warcraft jeszcze przez długie lata nie będzie miała konkurenci z tak ogromnym community. Inni twórcy mogą stawać na głowie. Nic to nie zmieni. Sami zresztą wiecie, że obecni gracze bardzie zwracają swoje oczy na gry dzieki którym można się „wybić” w szybkim czasie. Gatunek mmo nie jest kierowany do takich graczy, więc budowa community jest niesamowicie trudna. Tyle.

Mmo czy nawet gry single player/multi przechodzi zmiany. Już nie mówie o tym, że gier mmo jest cała masa i trudno się wybić z nowym tytułem ( czasami robiąc to poprzez dodanie golizny do postaci ) ale wydawcy gier są nastawieni przede wszystkim na robienie pieniędzy i niestety sporej części z nich przysłania im ten cel oczy nie licząc się z graczami ---> jak by chociaż protesty GAMEFORGE czy w przypadku BDO. Popieram te akcje bo pokazują pewien sprzeciw wobec polityki nie mniej wydawcy dopóki mogą będą z nas ciągnąć i ciągnąć $$$ ile tylko można. Tak samo w przypadku gier single - kiedyś 1 gra + może 1,2 dodatki a dzisiaj ? 1 gra +22 DLC po 10$ z jeden w którym zmienia się kolor broni. Wiadomo każdy chcę zarobić ale moim zdaniem to już przesada. Nie wiem czy zauważyliście tą modę obecnie tj. wracanie do wersji "vanilla" (czy jak to tam się piszę) do pierwszych wersji gier po wydaniu, gdzie nie było tych wszystkich ułatwień,ozdobników czy nawet P2W w itemshopie. To jest ciekawa alternatywa i chyba ukłon w stronę graczy nie mniej jaka musi być świadomość, twórców/wydawców, że ludzie wolą grać w 1 wersje gry a nie najnowszą z wodotryskami. Wydawcy powinni szanować comunity, które zebrało w danej grze a z kolei comunity powinno dawać jasne znaki - obecnie moim zdaniem brakuje takiego dialogu między tymi a tymi. Nie wygodne komentarze są usuwane itp Sam obecnie nie gram w żadne mmo czasami wracam sobie do GW 2 a tak to wolę popykać w stare dobre tytuły single.

Odpalamy grę i skipujemy zadany nam przez twórców content gdyż „prawdziwa” gra zaczyna się dopiero po wbiciu maksymalnego poziomu doświadczenia. Później czeka nas chodzenie na te same instancje x razy i z głowy. Czekamy na dodatek.

Ilość informacji i łatwy dostęp do nich sprawia, że często nawet jeśli natrafimy na jakiś problem nawet nie próbujemy go rozwiązać, bo przecież ktoś już go na pewno miał i zdążył się podzielić rozwiązaniem na forum. Do tego kolega ma już dwa poziomy więcej, muszę gonić. No właśnie, nie grać tylko gonić.

O to tak bardzo prawdziwe że az się zgodze z przedmowca. Ilez to razy widziałem graczy skipujący 90% zawartości gry bo liczyl sie tylko szybki end-game a potem cyferki przy nicku. Kiedyś zagłębialismy sie w świat gry wszystko miało wartośc teraz większość tylko oczekuje żeby mieć najwiekszego e-peena a potem narzekanie że gry umarly. Nie to nieprawda ze gry umarły tylko gracze chcą wszystkiego za szybko i zbyt płytko.

Wydaje mi się, że winą umierania MMORPG obarczeni są najbardziej twórcy tych gier. Popatrzmy na rynek gier teraz a sprzed 10 lat. Kiedyś nie zbijało się na grach kokosów, większość robiła je "for fun" i okazywały się one potem hitami stuleci (patrz. Seria Might & Magic Heroes - pierwotna wersja tej gry była stworzona by lepiej odgrywać sesje D&D dla własnego użytku, potem dopiero wpadli na pomysł by to wydać). Natomiast dzisiejsi twórcy gier liczą na łatwy zysk z jak najlepiej najmniejszym nakładem pracy i budżetu.

Przy ilu grach MMORPG pracowałaś, że tak doskonale wiesz, co myślą ich twórcy? Owszem, w każdej branży znajdziesz ludzi, którzy chcą się nachapać kasy jak najmniejszym kosztem własnym, ale są również tacy, którzy mierzą wyżej. Gdyby Twoja teoria była prawdziwa, twórcy FFXIV nie przebudowaliby prawie całej gry, żeby dostosować ją do oczekiwań odbiorców (a nie swoich), tylko dalej kazaliby sobie płacić za niedokończony produkt.

Poza tym mi osobiście tego typu narzekania przypominają często powtarzane "Bo za moich czasów było lepiej" - to jest ten podszyty nostalgią duch, który sprawia, że ze względu na pozytywne skojarzenia z przeszłością wydaje nam się, że wtedy ludzie byli inni, gry wydawano z pasji, a trawa w naszym ogródku bardziej zielona. Nie potrafimy doceniać tego, co mamy, tylko uparcie skupiamy się na to, czego nam brakuje. Jesteśmy rozpieszczeni, grymasimy, kręcimy nosem, szukamy ideału. Możemy wybierać spośród dziesiątek gier MMORPG, a mimo to nie potrafimy znaleźć niczego dla siebie. Dlaczego? Bo gra musi być perfekcyjna, ma być stworzona dla nas, pod nasze gusta, w dodatku najlepiej z pasji, żeby twórca nie śmiał oczekiwać zapłaty za swoją pracę. A my w swoim zaślepieniu nie dostrzegamy nawet, że samo wyprodukowanie takiej gry jak Black Desert kosztuje kilka tysięcy więcej niż wyprodukowanie Heroes of Might & Magic.

Zapominamy też o tym, że pierwsze gry komputerowe były trudne, ponieważ stanowiły formę rozrywki dla programistów i ludzi, którzy siedzieli w temacie i potrafili ogarnąć wartość wielu zmiennych naraz: współczesny gracz zapłakałby się przy ówczesnych labiryntach czy grach cRPG, w których trzeba było zważać nie tylko na nakarmienie czy dbanie o wypoczynek postaci, ale również na obawy poszczególnych członków drużyny. Z czasem gry stały się rozrywką rodzinną, więc zaczęły pojawiać się bardziej casualowe tytuły. Pierwsze produkcje MMORPG celowały jednak w dorosłych odbiorców. Rynek był wtedy mały, a konkurencja prawie żadna - można więc było popuścić wodze fantazji i kontynuować popularny wtedy trend zaskakiwania rynku nowościami i oryginalną mechaniką. Wtedy to się sprzedawało, posiadało fanów (i wielu przeciwników, bo kupienie nowej gry oznaczało wymianę bebechów w pececie), pozwalało twórcom rozkwitnąć. Ludzie to kupowali, bo nie mieli wielkiego wyboru. Gdyby World of Warcraft miał premierę w 2017 roku, to pewnie nie udałoby mu się zawojować rynku, a gdyby wypuszczono teraz Ultimę Online, ludzie z miejsca uznaliby ją za crapa. Pamiętam czasy, w których na miłośników gier patrzono jak na ostatnich nerdów i wariatów, a dzisiaj jest to rozrywka, która przeszła do mainstreamu. I wiele, naprawdę wiele dobrych gier nigdy by nie powstało, gdyby twórcy nie przekonali się, jak dobry to biznes. Sądzicie, że seria o wiedźminie powstałaby, gdyby programiści, graficy i writerzy pozostali na etapie tworzenia z pasji w garażu? W życiu.

Moim zdaniem znaczna wina obecnej sytuacji na rynku gier MMORPG leży po stronie graczy, bo pomijając twórców i wydawców, którzy ewidentnie lecą na kasę, robiąc gry przeglądarkowe na zasadzie kopiuj+wklej i odgrzewając już dziesięć razy przypalone kotlety, mamy rynek pełen fajnych tytułów, wśród których każdy może znaleźć coś dla siebie. Są gry MMORPG ze świetną fabułą, z dynamiczną walką, z uczciwym systemem płatności, z niepowtarzalnym uniwersum, ze znanym z dojrzałości community. Posiadają tylko jedną wadę: nie są idealne. Kiedyś już o tym pisałam, ale z grami jest trochę jak z ludźmi - zamiast na siłę szukać ideału (który nie istnieje), powinniśmy nauczyć się przymykać oko na to, co nam się nie podoba, ale niekoniecznie jest wadą uniemożliwiającą zbudowanie fajnej relacji. Może naprawdę warto przymknąć oko na nieco przestarzałą grafikę w Aionie? Może warto poświęcić swoją miłość do questów dla dynamicznej walki w Black Desert? Może najlepiej po prostu znaleźć innych graczy i wspólnie stworzyć coś, co zapełni nam subiektywnie odczuwane braki? Wiem, że na tym forum jestem znana ze swojej miłości do FFXIV, ale jeśli sądzicie, że mój pierwszy kontakt z tą grą wprawił mnie w zachwyt, to jesteście w błędzie. Na początku uważałam, że to produkcja koszmarnie brzydka (i nadal nie uważam jej za wybitnie piękną, chyba że w dziedzinie designu postaci), nudna (mnóstwo questów do wykonania przed wyjściem z miasta) i z nieciekawą mechaniką walki. Jest wiele innych rzeczy, na które do tej pory przymykam w niej oko (np. świecące efekty używania umiejętności czy wyjątkowo irytujące questy typu "Znajdź kogoś"), a mimo to przegrałam już w niej ponad 1400 godzin i wiem, że będę grać dalej. I będę nadal płacić abonament, kupować edycje kolekcjonerskie dodatków i od czasu do czasu robić zakupy w item shopie - bo wiem, że ci ludzie, którzy siedzą w SE, w pełni na to zasługują. Swoją drogą FFXIV jest idealnym przykładem na to, na jakie dno potrafi pociągnąć twórców przekonanie, że ich gra ma czerpać pełnymi garściami ze starych rozwiązań i wypiąć się na rynek casuali - polecam obejrzeć na ten temat parogodzinny dokument na YouTubie.

Druga sprawa. Tło fabularne świata. Jak człowiek ma się wciągnąć w coś tak miałkiego, bez wyrazu, kompletnie wypaczonego z ciekawych lokacji i postaci?  Bo takie światy serwują nam dzisiaj gry mmorpg. Nie tak dawno temu wróciłem do swojej postaci w Aionie. Czytałem uważnie wszystkie zadania, jakich się podejmowałem i wiecie co? Nawet twórcy kładą na to, ekhm...., o czym jest zadanie i czy ma sens. Zadania nie są ze sobą w żaden sposób powiązane, wszystko jakieś wyjęte z kontekstu, sztucznie tworzona dramaturgia. Zero polotu. 

To nie jest błąd twórców, bo Aion ma akurat całkiem fajnie nakreśloną fabułę, a raczej problem lokalizacji związany ze skąpstwem wydawcy.

To nie jest błąd twórców, bo Aion ma akurat całkiem fajnie nakreśloną fabułę, a raczej problem lokalizacji związany ze skąpstwem wydawcy.

Może i ma nakreśloną fabułę. Ale te historyjki, które próbują nam wcisnąć NPC podczas oferowania zadania... Naprawdę szczerze się zirytowałem robiąc jedną dłuższą serię misji, gdzie były one naprawdę z d*py wyjęte. Żadnych związków przyczynowo skutkowych. Żadnej próby wciągnięcia gracza w postawiony problem. Zamiast tego jakaś krótka cutscenka z wielkim ryczącym złym potworem, którego trzeba zabić, bo tak. I po tym zakończyłem przygodę z tym tytułem. Poczułem się jak dzieciak, któremu próbuje się wcisnąć gówno na patyku z zapewnieniem, że to lizak. Na dodatek z oczekiwaniem zachwytu. A paradoksalnie świat gry jest bardzo klimatyczny, spędziłem w Aionie całkiem sporo czasu i świetnie się bawiłem walcząc z kuzynem u boku.

Btw. bardzo dobry post

Może i ma nakreśloną fabułę. Ale te historyjki, które próbują nam wcisnąć NPC podczas oferowania zadania... Naprawdę szczerze się zirytowałem robiąc jedną dłuższą serię misji, gdzie były one naprawdę z d*py wyjęte. Żadnych związków przyczynowo skutkowych. Żadnej próby wciągnięcia gracza w postawiony problem. Zamiast tego jakaś krótka cutscenka z wielkim ryczącym złym potworem, którego trzeba zabić, bo tak. I po tym zakończyłem przygodę z tym tytułem. Poczułem się jak dzieciak, któremu próbuje się wcisnąć gówno na patyku z zapewnieniem, że to lizak.  Na dodatek z  oczekiwaniem zachwytu. A paradoksalnie świat gry  jest bardzo klimatyczny, spędziłem w Aionie  całkiem sporo czasu i świetnie się bawiłem walcząc z kuzynem u boku.

A w jakiej wersji czytałeś te questy? W polskiej czy angielskiej?

W momencie, w którym zrezygnowałem z Aiona grałem po polsku

Gry MMO, jak wszystko w historii świata, były trendem, hitem sezonu. Trendy mijają, EOT.

Gry MMO, jak wszystko w historii świata, były trendem, hitem sezonu. Trendy mijają, EOT.

To samo mówili o telewizji radiu i książkach. Trend ktory przminie. :P Zawsze beda chetni na granie z innymi wiec gatunek MMO bedzie sie miał dobrze. może nie w obecnym kształcie ale raczej watpie zeby zabraklo chetnych na taki typ rozgrywki.

W momencie, w którym zrezygnowałem z Aiona grałem po polsku

Polska wersja Aiona jest tragiczna. Widać, że wydawca mocno na niej zaoszczędził.

To samo mówili o telewizji radiu i książkach. Trend ktory przminie.  Zawsze beda chetni na granie z innymi wiec gatunek MMO bedzie sie miał dobrze. może nie w obecnym kształcie ale raczej watpie zeby zabraklo chetnych na taki typ rozgrywki.

Będą, ale bedziej ich zdecydowanie mniej.

Nie sądzę. Rynek stale się powiększa, to i gracze sa bardziej rozprzestrzenieni po różnych tytułach. Sumarycznie prawdopodobnie jest ich znacznie więcej, niż 5 czy 10 lat temu.