Battle for Wesnoth
Bywają gry do których podchodzimy z pewną niechęcią po obejrzeniu pierwszych screen'ów. Jednak już po pierwszych minutach gry okazuje się, iż gra świetnie trafia w nasze preferencje i wciąga. Taką grą był dla mnie „Battle for Wesnoth” - w pełni darmowa strategia turowa w klimatach fantasy.
Im dłużej obcowałem z tym tytułem tym więcej dostrzegałem jego plusów. Zawsze na początku rzuca się w oczy interfejs i tutaj pierwsze miłe zaskoczenie, wszystko jest na swoim miejscu, wszystko jest proste i instynktowne. Warto wspomnieć, że gra jest w pełni spolszczona, więc dosłownie każdy do niej szybko i bezstresowo odnajdzie w przeciągu kilku minut.
W „Battle of Wesnoth” mamy dwa główne tryby gry - kampanie dla pojedynczego gracza oraz potyczki dla wielu graczy. Zdawałoby się, że ten pierwszy nie ma racji bytu ze względu na możliwość gry przez sieć. Jednak misje dla pojedynczego gracza są wykonane na bardzo wysokim poziomie, okraszone ciekawymi fabułami i zwięzłymi aczkolwiek treściwymi kwestiami dialogowymi. Tryb dla wielu graczy również jest dopracowany i nie ma się tu praktycznie do czego przyczepić, może przydałaby się nieco większa liczba gotowych, symetrycznych map.
Niezależnie od wybranego trybu gry do dyspozycji mamy sześć grywalnych nacji: Lojaliści(ludzie), Buntownicy(elfy,drzewce), Ludy Północy(orki, gobliny, trole), Nieumarli, Sojusz Knalgański(krasnoludy), Smoki. Każda nacja ma oczywiście liczne zalety, wady i zasady specjalne.
Dodatkowo poszczególne rasy mają przypisany charakter: praworządny, neutralny lub chaotyczny.
W zależności od tego statystyki jednostek są modyfikowane w zależności od pory dnia, przykładowo nieumarli są o 25% silniejsi w nocy. Tego typu smaczków w „Battle of Wesnoth” jest więcej, ale część z nich pozostawię wam do odkrycia.
Wszystkie informacje odnośnie statystyk jednostek zawarte umieszczono w wygodnej encyklopedii, którą możemy przeglądać podczas gry.
Oprawa audiowizualna jest przyzwoita, oczywiście nie ma tu mowy o przełomie technologicznym czy choćby trzymaniem współczesnych standardów. Grafika jest prosta, ale przy tym bardzo estetyczna, ma swój charakterystyczny styl. Można powiedzieć, iż gra jest dość kolorowa, jednak w moim odczuciu jest jednocześnie stonowana. To w mojej ocenie duży plus, przecież nie ma nic gorszego niż jaskrawe, tęczowe i wręcz oślepiające kolory „wylewające” się z monitora.
Co do samej rozgrywki, to odnajduje tutaj elementy znane z gier figurkowych i karcianych .
Każdą bitwę z innymi graczami rozpoczynamy z jedną jednostką. Jest to nasz przywódca, jedyna postać, która może rekrutować jednostki. Jest to jednocześnie bohater, która śmierć oznacza przegraną.
Każda z nacji ma możliwość rekrutowania około sześciu/siedmiu różnych jednostek. Tutaj pojawia się bardzo silny w „Battle of Wesnoth” element RPG. Każda jednostka ma imię, dwa losowe atrybuty(np. silny - większe obrażenia, szybki - szybsze poruszanie się), każda pojedyncza jednostka otrzymuje doświadczenie. Po osiągnięciu odpowiedniej ilości punktów doświadczenia jednostka ewoluuje, zwiększając jednocześnie swoją przydatność w walce. Jednostka może przejść do trzech takich awansów, często wybieramy również w jakim kierunku konkretna jednostka ma się zmienić. Tym sposobem z sześciu jednostek bazowych otrzymujemy około trzydziestu różnych bohaterów w każdej nacji.
Wróćmy jednak do rozgrywki, mamy naszego awatara, rekrutowaliśmy kilku żołnierzy i co dalej? Naturalnie po przeciwnej stronie mapy znajduje się Twój oponent z takim samym problemem, jednak nie samą walką się wygrywa. Na każdej mapie rozsiane są wioski, które mogą zostać przejęte przez graczy. Co turę dostajemy ilość złota adekwatną do liczby zajmowanych wiosek. Dodatkowo każda jednostka przebywająca w wiosce regeneruje co turę swoje punkty życia. Skoro już to wszystko wiesz to pozostaje jedynie zdobyć przewagę ekonomiczną i militarną nad swoim przeciwnikiem i zakończyć grę przez uśmiercenie awatara naszego oponenta.
Powodzenia,
YL