10 Najbardziej HARDKOROWYCH gier MMO
Jesteście hardkorami?
Przed wami lista (moim zdaniem) 10 Najbardziej Hardkorowych gier MMO, które są trudne, wymagające, nie znające litości ani miłosierdzia. To gry, do których trzeba specjalnych predyspozycji, samozaparcia i w większości wypadków oswojenia się z ciągłym ryzykiem utraty ekwipunku lub nawet całej postaci, bezpowrotnie. Jedziemy
Path of Exile jest nie tylko hardcorowy na Lidze Hardcore, gdzie śmierć postaci jest permanentna, ale również na potocznie zwanym „Softcore”. Najpierw musimy poznać grę, zachowanie i umiejęności każdego z rodzajów mobków, mozolnie grindować, aby dorobić się fajnych rzeczy, ale nawet wtedy śmierć jest bolesna. Po 80-85 lvl’u, utrata 7-15% expa równa się godzinom zmarnowanej zabawy. Może dlatego, większość osób wykrusza się po paru dniach/tygodniach.
Najbardziej hazardowy z MMORPG’ów, który wymaga wkładania od nas kasy, ale pozwala również zarobić w 100% REALNE pieniądze. I nie mówię tu wcale o kilkudziesięciu lub kilkuset złotych, ale nawet… o 33 tysiącach dolarów. Wszystko zależy od loota, handlu, wbudowanej gospodarki. Okej, okej, trochę się zapędziłęm, bo najpierw trzeba dogłębnie poznać zasady gry, ekonomię planet i masę innych rzeczy. Może dlatego w Entropię Universe grają tylko sami hardorowcy, dla których ryzyko i hazard to czysta adrenalina.
Trudny, przesiąknięty realizmem MMORPG z pierwszosobowym widokiem, który może i jest rozpoznawalny, ale jest również bardzo niszowy. W Mortal Online nie gra wiele osób, bo liczba hardkorowców nie jest obecnie zbyt duża – a właśnie tylko oni mają na tyle samozaparcia, aby próbować tej gry. Godziny kopania, godziny podróżowania, aby najechała na nas grupka morderców i załatwiła nas na amen – nie dziękuję:)
Gdybym robił ten ranking parę lat temu, to nie zastanawiałbym się długo i umieścił Tibię na podium. Teraz – niestety – po tych wszystkich, casualowych zmianach gierka straciła nieco na swojej hardkorowości, co nie oznacza jednak, że całkowicie ją utraciła. Nadal trzeba uważać na mobki, ludzie nadal PK’ują i zakładają trapy, nadal nie radzę paradować z Red Skullem poza „depo”, a najlepszym przykładem niech będzie niedawna historia TOP7 Tibijczyka, który w dwie godziny stracił milard expa, a co za tym idzie… lata gry.
Myślałem nad powrotem do grania lecz nie jestem przekonany czy po 15minutach nie umre ;x
Niech ten cytat będzie najlepszym dowodem hardkorowści Heaven & Hearth. Trudna, śmiem nawet twierdzić, że onieśmielająca przy pierwszym odpaleniu, gdzie nie wiadomo, co zrobić i za co się najpierw zabrać. Mnóstwo profesji, grindowania surowców i ciągłej niepewności, że zaraz nie zginiemy, nie pożegnamy się z naszą wioską i nie stracimy wszystkiego.
Czy Wurm Online jest żmudny? Tak.
Jest powolny i pozbawiony dynamiki? Też.
Brzydki? Owszem.
Czy jest tak rozbudowany, że tak naprawdę nie wiadomo, za co się zabrać? Yes.
Ale jest również mega, meeega hardkorowy, super wymagający, no i ponadprzeciętnie realistyczny, gdzie na wszystko trzeba uważać i wszystko trzeba zrobić samodzielnie. Jest jeszcze śmierć, której akurat w Wurm Online nikomu nie życzę.
Bo jeśli myśleliście, że wystarczy kupić egzemplarz, wyexpić postać do lvl capa i wymiatać, to jesteście w błędzie. Newbie się tutaj nie odnajdzie, a na pewno nie po kilu tygodniach. Trzeba wielu miesięcy poznawania gry, umiejętności, kombosów każdej klasy (inaczej na PvP zostaniecie zjedzeni jako przystawka), mechaniki, UI, rajdów szybkiego reagowania , masy addonów, które zmieniają nasz ekran w istne centrum dowodzenia.
To przecież nie przypadek, że w 10-milionowej populacji WoW’a, ludzie nadal nie mogą ubić najtrudniejszych bossów. „Król MMORPG’ów” musi być hardkorowy i dla wielu taki jest.
Jeden fałszywy ruch, jedno złe obliczenie trajektorii pocisku, albo po prostu jeden, zwykły, ludzi błąd i tracimy w Realm of the Mad God budowąną przez dni, tygodnie, miesiące, lata (współczuję takim osobą) postać z ekwipunkiem, po której zostaje tylko… nagrobek.
To nie jest MMORPG dla ludzi o słabych nerwach i casualowej mentalności. To gra od hardkorów dla hardkorów, którzy chcą się bawić, ale z nutką ciągłej adrenaliny i uczuciu, że kolejna minuta może być naszą ostatnią w RoTMG.
Może i Kal Online nie ma perma death’a, może i ekwipunek nie wypada po śmierci naszej postaci, ale posiada najlepsze-najgorszy systemem levelowania, przepraszam, grindowania, jaki kiedykolwiek zobaczyliśmy w 20-letniej historii gier MMORPG. Trzeba być wariatem, szaleńcem, nolajfem, ale przede wszystkim hardkorem, żeby wytrzymać z tym mozolnym i lecącym jak krew z nosa expieniem. Sam wytrzymałem chyba do ~35 lvl’a i czułem się, jakby ktoś przejechał po mnie walcem.
Synonim hardkorowości – grać w Kal Online.
Nie może być przypadkowe to, że na pytania „most difficult MMO” i „hardcore MMORPG” większość osób odpowiada – EVE. I wiecie co? Mają… absolutną rację, bo najpierw trzeba ogarnąć się z szoku, jaki wywołuje odpalenie gry i ukazanie się mnóśtwa tabelek, liczb, literek, przycisków; później przejść kilkumiesięczny tutorial nt. znajomości EVE Online; później pasuje spędzić „trochę” czasu na mozolnym kopaniu lub przemierzaniu wszechświata.STOP.
Zapomniałem dodać, że w każdej chwili możemy zostać napadnięci, nasz statek można zostać zniszczony, towary zlikwidowane, nie mówiąc o wielkich bitwach raz na jakiś czas, gdzie straty idą w setki tysięcy dolarów.
No i jak to nie jest hardkorowość w czystym wydaniu, to ja już nie wiem.