10 ulubionych gier MMORPG od "guru" (część 2)
Od ostatniego rankingu minęły prawie 2 lata, więc chcąc, nie chcąc – trochę się pozmieniało. Jedne MMORPG się rodziły, inne umierały, jeszcze inne podążały w lepszą (lub gorszą) stronę, przez co musiałem zaktualizować swoją listę.
Poprzedni ranking wyglądał następująco:
Allods Online
GodsWar Online
Talisman Online
Lunia
Tibia
Silkroad Online
Knight Online
Battle of the Immortals
Dekaron
9dragons
I tylko cztery tytuły z tamtego zestawienia znalazły się w obecnym składzie. Reszta to nowości. Jest to subiektywna lista, z opisami, żeby nie było, że nie potrafię "obronić" swoich gier. Nie musicie się z nią zgadzać, nie musicie jej lubić, ale zdanie i gust każdej osoby trzeba szanować:)
Najwazniejsze – pod uwagę nie brałem gier Pay2Play. Lista zawiera wyłącznie darmowe MMORPG.
Zapraszam do komentowania, bo dlatego umieściłem listę w newsie, by poznać wasze zdanie, ale „wasze” to znaczy wasze. Układajcie swoje Topki.
guru
10.
- 6
(miejsce w poprzednim rankingu: 4)
Gdyby nie ubiegłoroczna premiera EUKO (European Knight Online), to gierka dawno wylądowałaby poza rankingkiem TOP10. Na szczeście, zabawy na europejskich serwerach, z kochanymi Turkami-hakerami, masą bugów, zerowym Supportem i olewaniem graczy… o dziwo, na nowo rozbudziły moją miłość do Knighta. Kochałem KO, kocham KO i będę kochał KO za poziom trudności, który tylko z pozoru wydaje się „casualowy”. Ale od totalnego laika, do wymiatacza na PvP (bo Knight Online to w 99% PvP, reszta rozgrywki to droga do momentu wejścia na arenę) potrzebne są LATA (!!!) gry i doświadczeń. Inaczej pierwszy, lepszy obszczymur będzie nas raz za razem poniżał w Colony Zone, a i nie będziemy mogli zrobić nic, absolutnie nic. I żeby było śmieszniej, będziemy w pełni świadomi, że przegrywamy poprzez swój brak „ogrania” i umiejętności.
Psss, tak naprawdę kocham KO za brak dzieciarni i neokidów. Uwierzycie czy nie, ale użytkownicy Knight Online to w 90% osoby powyżej 20. roku życia (Turki się nie liczą).
9.
Nowość
Kreskówkowy Number One pośród MMORPG’ów wystarczył „tylko” na 9. miejsce w moim rankingu. To i tak dużo, zważywszy, że jeszcze rok temu stroniłem od takiej stylistyki, tłumacząc się… no właśnie, sam nie wiem czym: brakiem dorosłości, infantylnością? Teraz już wiem, że był to błąd, ale dopiero Eden Eternal otworzył mi na tyle szeroko oczy, by dostrzec ogromny potencjał i zabawę w takich „dziecinadach”. Naprawdę, bicie przerośniętych słoneczników, zmutowanych grzybów, lub tygrysków, które pierwszoklasiści rysują na lekcjach Plastyki może być fajne.
Ale Eden Eternal był wyjątkowy z innego powodu, mianowicie – multiklasowości, która sprawiała, że gra była wyjątkowa, już nawet nie pośród „cukierków”, ale pośród wszystkich MMORPG’ów, łącznie z Runes of Magic, który wprowadził podobny system kilka lat temu, ale nie aż tak zaawansowany, co EE.
8.
Nowość
Jeśli The Secret World ma w cholerę i jeszcze więcej klimatu, to Hellgate Global ma w chu* i jeszcze więcej klimatu. Zdecydowanie, najbardziej „uczuciowa” gra na rynku (moim zdaniem – remember), przy której zapominamy o tym, co dzieje się wokół nas, a całościowo angażujemy się w rozgrywkę „Piekelnych Wrót”, niekiedy nudną, senną, wiejącą monotonią, ale na Boga, wróc, ale na Szatana, Hellgate to przecież hack’n’slash, nietypowy, ale hack’n’slash, a przecież w tym gatunku chodzi o rozwalanie jak największej ilości mobków i zbieraniu przedmiotów. A tu mamy i jedno i drugie.
I się dziwić, dlaczego w Hellgate Global grało mi się najlepiej na nocnych eskapadach, przy kompletnej ciszy i słuchawkach na głowie?
7.
Nowość
Już po koreańskich gameplay’ach miałem ogromną „chętkę” na Rusty Hearts, pomimo tego, że całość była przedstawiona w anime’owanej stylistyce, która niekoniecznie do mnie przemawiała. Nigdy nie trawiłem japońskich bajeczek, z ich charakterystycznymi dialogami i kompletnie nieśmiesznym humorem, ale o dziwo – RH wywalczyło ocenę 5/6 (w mojej recenzji) właśnie wspomnianą grafiką i poczuciem humoru, przez którą fabuła stawała się… ciekawa. Rozmowy Frantza z Angelą – z minuty na minutę – stawały się coraz bardziej kultowe i naprawdę słuchało się ich równie przyjemnie, co Martina i Rogera z „Zabójczej Broni”. Jeden bohater wyśmiewał drugiego, ale pod żarcikami i docinkami kryło się drugie dno, dno fabularne, które idealnie komponowało się z tym, co widzimy na ekranie.
Nie mógłbym zapomnieć o walce: efektownej, szybkiej, dynamicznej i przede wszystkim wymagającej „skilla”.
Do producentów MMORPG – oto przykład gry, w której umiejętnie posłużono się wątkami fabularnymi, przez co zyskały one na jakości, nie będąc tym samym tylko „dodatkiem” do całości.
6.
Nowość
Wstyd się przynać, ale przez „bawienie się” w AoL’e, Proxy Switcher’y i równego rodzaju zmieniacze numerów IP – byłem zmuszony wykonać później formata całego komputera. Ale nie żałuję, bo był to… najbardziej opłacalny format w historii mojego peceta. Dzięki niemu zobaczyłem, czym jest Dungeon Fighter Online i zrozumiałem, że żaden Vindictus, żaden Dragon Nest, nawet żaden Continent of the Ninth nie dał mi tyle frajdy, co instancjonóweczka od słynącego z niechęci do Europejczyków, Nexona.
Udało im się stworzyć MMORPG, który łączy w sobie trzy zalety, z czego jedna może być wadą: jest grywalny, jest popularny (na całym świecie na kilku wersjach językowych gra w niego kilkadziesiąt milionów osób)… i jest brzydki. Ale z tego minusa zrobiono plusa, tłumacząc się retro klimatem i nawiązaniem do RPG’ów z lat 90-tych i popularnego w tamtym czasie Pegasusa. I ja to kupuję, bo zabawa z DFO rzeczywiście przypomina stare, oldskulowe gry. Owszem, dzieciństwa nikt nam nie wróci, ale grając w Dungeon Fighter Online możemy chociaż na kilka godzin znów poczuć się beztroskimi gówniarzami.
Żałować możemy tylko jednego, że Nexon nie dojrzał jeszcze do wersji EU.
5.
Nowość
Myślę, myślę, myślę, moooocno, naprawdę mocno wysilam pamięć i naprawdę nie mogę sobie przypomnieć, by jakikolwiek MMORPG w ostatnich 2. latach zatrzymał mnie na dłużej niż kilka tygodni. A w War of the Immortals – teoretycznie – gram po dzień dzisiejszy, oczywiście już mniej aktywnie i regularnie niż kilka miesięcy temu, bardziej nastawiam się na cotygodniowe Walki, ale od 1 grudnia 2011, czyli od samej premiery WOI nie przegapiłem niczego ważnego: dwa spuszczam, jeden w pamięci, dodaję cztery, no jak byk wychodzi mi pół roku z produktem Perfect World Entertainment. Sukces!
Owszem, monotonii jest cała masa, głównie dlatego, że dzień w dzień wykonujemy to samo, ale uwierzcie, w WOI gra się dla Community, które jest OGROMNE, a nawet teraz, w godzinę Daily Quiz’u (19:00) Channel 1 jest pełny, dosłownie do ostatniego miejsca.
Parę danych: 30-40 komunikatów na czasie w ciągu minuty, w godzinach szczytu 250+ Vendor’ów, setki gildii, kilka party na Dragon’s Bloodach co paręnaście minut…
Pamiętajcie – gra w WOI zaczyna się z 90+lvl i z super ogarniętą gildią. Inaczej nie ma sensu grać. Solo możemy sobie co najwyżej… pomarudzić, jak to robi większość userów w komentarzach.
4.
Nowość
Kiedy w 2010 roku pisałem ranking TOP10, byliśmy świeżo po zapowiedzi i pierwszym trailerze Path of Exile. Już wtedy widziałem w tym hack’n’slashu ogromny potencjał, ale rzecz jasna nie mógł się on znaleźć na liście – z wiadomych powodów. Teraz jesteśmy bardzo blisko premiery PoE i mogę śmiało rzec…
Jest to esencja hack’n’slasha MMO, najlepszy przedstawiciel tego (pod)gatunku, ale może dlatego, że Mythos i inne projekty tylko „udawały” hns’a, więc konkurencja była i jest praktycznie żadna. Ale jeśli pod komentarzami do Diablo 3 pojawiają się głosy, że „Blizzard dał ciała, a Path of Exile jest lepsze”, to tylko pokazuje, jak dobry, jak szanowany i jak wyczekiwany jest towar eksportowy z Nowej Zelandii.
Nic tylko testować buildy na CBT i zaczynać mordobicie na Open Becie.
3.
+7
(miejsce w poprzednim rankingu – 10)
Nie jestem pewnie jedyną osobą, która uważa, że Allods Online to najlepszy, DARMOWY MMORPG na rynku. Zaraz się pewnie pojawi pytanie: to dlaczego nie umieściłem dzieła bolszewickich programistów na 1. miejscu, tylko na najniższym stopniu podium? Już odpowiadam.
Cały czas dojrzewam do tej gry. W poprzednim rankingu, Allods ledwo załapał się na dziesiąte miejsce, by teraz zanotować największy awans na liście. Powodów było wiele, ale największym jest… poprawa ze strony gPotato, który zrezygnował z absurdalnych mikrotransakcji, przez co teraz można w miarę sprawiedliwie, praktycznie bez jakichkolwiek opłat cieszyć się tym wspaniałym MMORPG. I najdroższym, bo Allods Online kosztował najwięcej spośród wszystkich F2P. Widać to na każdym kroku, gdzie dopracowany jest każdy szczegół: od znakomitego intefejsu, po jeszcze znakomitszą czcionkę i rozgrywkę a’la World of Warcraft. No właśnie, dzieło Astrum Nival nosi przydomek „darmowa alternatywa dla WoW’a” i to wcale nie gorsza.
A jakościowe porównanie do Króla MMORPG’ów to chyba największy komplement, jaki mogą usłyszeć twórcy swojej gry.
2.
=
(miejsce w poprzednim rankingu – 2)
Dekaron był, jest i będzie jednym z moich ulubionych MMORPG i wątpię, czy jakiś tytuł z najbliższym czasie zmiecie ex-2Moons z drugiego miejsca. Uda się to pewnie tylko Dekaronowi 2, który był zapowiedziany, by ostatecznie zostać anulowanym – przeklęte Żółtki.
Cholernie trudno w kilku słowach napisać, dlaczego akurat ta gra i dlaczego akurat na tym miejscu. Po szczegóły będziecie musieli poczekać do zbliżającej się recenzji, właśnie Dekarona. Ale gdybym miał wybierać, to byłaby to chyba walka, najbardziej wymagająca i najbardziej efektowna (skillowo). Każdy mobek wymaga osobnej uwagi, a potyczki nie ograniczają się do wciskania kilku klawiszy…
Uwierzcie, walka z TERA Online – uznawana za jedną z lepszych i bardziej zręcznościowych – to pikuś przy Dekaronie.
I gdyby Nexon otworzył nowy serwer, to jestem pewien, że projekt GameHi przeżywałby właśnie „drugą młodość”. Na szczęście są jeszcze prywatne serwery.
1.
=
(miejsce w poprzednim rankingu – 1)
Dalej się pewnie dziwicie, co widzę w tym przeciętnym, niczym wyróżniajacym się tytule? SENTYMENT.
Był to pierwszy MMORPG, jaki pobrałem u siebie w domu po założeniu internetu (przełom 2k6-2k7), haha pamiętam nawet atomową prędkość, kiedy 900 MB ściągało mi się… półtora dnia. I nie wiecie, jak się cieszę, że trafiłem akurat na „Dziewięć Smoków”, bo jest to tak niekonwencjonalny Massively Multiplayer – porównując do starszych tytułów, że od razu przykuł moją uwagę na dłuuugie miesiące.
Fenomenalne questy, trenowanie umiejętności poprzez ich używanie, brak teleportów (na drugą mapę trzeba było zapieprzać na sprincie), system Chi, duuuży świat i unikalność, połączona z totalnym orientem, który porównać można tylko do obecnego Blade & Soul.
Azjatycki majstersztyk, takich gier się teraz nie robi, przynajmniej nie na system Free2Play, niestety.