"Cześć, nazywam się <twoje imię> i jestem uzależniony od gier MMORPG", czyli historia mojego życia i walki z nałogiem

Dodany przez guru około 11 lat temu
38 18264
"Cześć, nazywam się <twoje imię> i jestem uzależniony od gier MMORPG", czyli historia mojego życia i walki z nałogiem

Biegnę, pędzę wprost przed siebie, staram się nie odwracać. Po prostu uciekam... Wiele osób w taki pompatyczny sposób właśnie widzi swoje odejście od gier MMO, właśnie jako ucieczkę w pędzie, bez zastanowienia, w kompletnym amoku, chaosie, impulsywną, poświęcając wszystko, a przecież można inaczej.

Bla bla bla, znów gadam bzdury, ale dzisiaj poruszam temat, jakim jest odejście od gatunku MMO, a ponieważ nie każdemu się udaje i nie każdy potrafi to zrobić, chcę podzielić się z wami moją historią i przemyśleniami. Nie chodzi o kompletną izolację w wielu wypadkach, a o zwyczajne „ograniczenie”, gdyż jak każdy, kto odwiedza ten portal i ma jakąkolwiek miłość do tego gatunku, wie, że jest to istny połykacz czasu i morderca wszelakich marzeń... Mnie pomimo obecnego życia, dotknął bardzo mocno, ale pozwoliłem sobie na tą ucieczkę, a raczej izolację... chociaż na jakiś czas.

Epickich historii w stylu dostałem komputer na święta i brat pokazał mi Tibię nie będzie. Będzie smutno, szaro i nieciekawie... Miałem peceta, internet i spokojne życie w domu i szkole. Oceny na poziomie, znajomych, dobrą kondycję oraz sylwetkę, którą zapewniły mi częste wieczorne wypady na „gałę”, na rowery, albo po prostu na "dupy". Nie jadłem chrupek, nie opijałem się litrami coli czy piwa przy okazji. Do czasu, aż poznałem gatunek MMO, czyli coś co wywróciło mój świat na lewą stronę, ponieważ mogłem ściągać darmowe gry w ramach połączenia z siecią i grać, grać i grać do woli. Przecież nikt nie bronił mi z racji, że „żyłem jak powinienem” według moich rodziców (ich nie obwiniam) i trochę czasu przed kompem nie wyrządzi mi przecież żadnej krzywdy. Pegasus kiedyś się przegrzewał, owszem, ale to były inne czasy. I tak efektem śnieżnej kuli zacząłem grać więcej i więcej, aż wychodziło na to, że przestałem wychodzić na dwór, bo po co, bo zimno, bo mi się nie chce, bo tak. Za to świat gry, świat wirtualny był tak zawiły, ciekawy oraz nietypowy. Bo kto na co dzień w tej epoce jest mężnym wojem, mądrym magiem czy zwinnym elfem? No nikt...

Oczywiście nieakceptowalna ilość czasu spędzanego przy komputerze została w końcu zauważona przez moich rodziców, przez co - bardzo dobrze moim zdaniem - zdałem egzamin gimnazjalny i udało mi się dostać do dobrego liceum z dala od nich. O dziwo, nie myślałem w ten sposób, gdy wybierałem tą szkołę, ale potem uświadomiłem sobie ogrom możliwości, jaki daje mi ta szansa. Wtedy grałem w MMO już po całości, godziny spędzane przed komputerem, a potem opuszczane przed szkołą i po szkole. Nie wstawałem o 6, żeby być wcześniej w szkole, ale po to, żeby zagrać i potem przyjść na 10, wrócić po 4h, bo już mi się nie chciało i znowu bić lvle do północy. I tak w koło Macieju...

Zawaliłem maturę i zostały mi zaoczne studia, do których podchodziłem 3 razy (w tym 2 lata prawa , ciągle będąc na pierwszym roku...), dlatego, że nie mogłem się wyrwać z nałogu. Jeżeli ktoś mówi, że nie jest uzależniony i może przestać kiedy chce, oznacza, że jest całkowicie na odwrót i trzeba mu pomóc. Mi nikt nie pomagał, ponieważ twierdziłem, że wiem co robię, poradzę sobie w życiu i zawsze miałem na wszystko wytłumaczenie.

Także mimo, że jestem redaktorem nie oznacza to, że jestem idealny. Założyłem obecnie swój mały biznes i przez to nie pojawiałem się na łamach portalu. Jedyne co zyskałem przez takie granie to wiedza o grach, ale nie zdobyłem ani nowych znajomych z gier w realnym świecie, ani nie osiągnąłem wielkiego uznania w żadnej z gier, ponieważ grałem we wszystko co popadło. Bywało, że miałem po 10 gier zainstalowanych i grałem po kolei. Weekend na odrabianie lekcji? Po chu*a? Lineage 2, Anarchy Online, trochę Tibii, Cabal, potem jakiś RuneScape, Last Chaos, LOTRO, MU, no i CS:S na koniec. Tak wyglądały moje weekendy, plus Cola litrami, nie ważne jakiej jakości, a potem pod pełnoletność Heineken 0,6 przez długi czas z racji promocji, a potem już co popadło.

Po pewnym czasie zacząłem czuć znudzenie (ostatnio) i przesycenie swojego życia gatunkiem, popatrzyłem na to ile czasu straciłem, a czym mogłem się zając na poważnie i kim zostać. Policzyłem sobie lata stracone na graniu w setki gier, które mogłem przełożyć na projektowanie WWW i posiadanie obecnie firmy deweloperskiej w tym zakresie. Chociaż nadal mam taką możliwość oraz wiedzę, którą ciągle mogę rozwijać to jednak, boli fakt, iż dawno już mogłem wybrać tą drogę. Zaślepiony fajnymi obrazkami straciłem wiele możliwości, dróg życiowych i szans. Na pewno w życiu każdego z was nadejdzie taki moment, kiedy wasze przedsięwzięcie zabierze wam tak dużo czasu i sił, że nie będziecie w stanie do tego wrócić, a ja pomimo braku tego czasu nadal wracałem zawalając obecną firmę, ale w końcu udało mi się wyrwać.

Nie planuję nikogo umoralniać, każdy ma swój rozum. Nie chcę też was zniechęcać i odrzucać od gatunku, ponieważ to z jednej strony dla mnie stracone lata przez MMO, a z drugiej najlepsze z racji liceum (moment maksymalnego uzależnienia) i osób, które poznałem w szkole, a nie w grze. Jak wspomniałem, nikt z gier we Friends mnie nie kojarzy, za to ludzie, których znam ze szkoły zawsze są i zawsze mi pomogą, a ja staram się im służyć dobrą radą i pomocą w każdy możliwy sposób. To wtedy oni, a zwłaszcza Adrian wyciągał mnie z domu przez co ograniczałem stopniowo granie. Zamiast grać do późna, to często do rana włóczyłem się po mieście żartując, dostając w pysk, pijąc lub wyrywając dziewczyny i nie żałuję. Pewnie pomyślicie, że „pier**lę”, ale usiądźcie kiedyś z kartką papieru i podliczcie sobie wasze osiągnięcia w MMO i te w życiu oraz porażki z obu dziedzin. Mi osobiście wyjdzie więcej porażek w okresie liceum/studia niż sukcesów, a w MMO żadnego z tych. Moim jedynym sukcesem w tych grach jest pozycja redaktora, ale nie przez to, że grałem jak szalony po setki godzin, tylko dlatego, że ogarniam gatunek, lubię pisać i wychodzi mi to w miarę przyzwoicie. Tak, nie jestem bogiem tekstu, wierszowanej poetyki, czy fantasy rozmiarów Wiedźmina. Jestem jak każdy z was...

Nie jest to żadne oficjalne pożegnanie z portalem czy gatunkiem. Jeżeli pojawi się jakaś furtka dzięki, której będę mógł znów grać i cieszyć się tym jak kiedyś, gdy zaczynałem to na pewno zobaczycie mnie na serwerze

 

Siemień

 


38 Komentarzy


Ostatnie gry

Najnowsze filmy z naszego YouTube