Jaka była wasza pierwsza gra MMO? No i kiedy, gdzie to było?
To może najpierw zaczniemy ode mnie, Algaista, Siemienia, Wawrzyna, Xaorusa i reszty zespołu MMORPG.org.pl. Przecież nie mamy się czego wstydzić, teoretycznie.
Algaist – Arkadia (2000 rok)
Działo się to za górami, za lasami, roku Pańskiego 2000, kiedy to nad nowym miastem York wciąż piętrzyły się dumnie dwie wieże. Wtedy to jako młode pachole wpadłem w odmęty internetowego szału. Mój świeży, lotny mózg został zaatakowany przez podstępną zmorę dzisiejszych, bogobojnych rodziców - grę MMO. Nie było to jednak coś z obecnych przedstawicieli MMORPG 2D czy 3D, nie był to także żaden Shooter MMO czy via www. Moim pierwszym tytułem okazał się MUD (Multi User Dungeon) Arkadia. Była to idealna gra dla młodego człowieka, który do tej pory siadał w kółeczku z kolegami dzierżąc papierową kartę postaci i z wypiekami na licach przeżywał przygody w świecie Warhammer. Arkadia okazała się strzałem w dziesiątkę bo nie musieliśmy już wykłócać się o to jak potoczyła się kostka, ani o "kwalifikacje" prowadzącego. Ta gra wyręczała nas w tej materii, a nawet otworzyła nowe możliwości - mogliśmy konkurować lub walczyć ramię w ramię z dziesiątkami innych użytkowników. Warto zaznaczyć, iż ta produkcja była pierwszą grą, która rozsławiła w nowym pokoleniu świat Wiedźmina (tak, tak już wcześniej było o nim głośno) i tak naprawdę to ona skłoniła mnie by lepiej zaznajomić się z przygodami białowłosego łowcy potworów (bardzo stare wydania czasopisma Fantastyka przestały wystarczyć).
Azrael – Tales of Pirates (2007 rok)
Moje pierwsze MMO? Hm, w sumie przygoda z tym gatunkiem rozpoczęła się, gdy w moim domu zagościł już internet, a mi znudziły się flashówki. Było to w wieku 10, może 11 lat, czyli jakieś 16-10 to będzie... Tak, mniej więcej 6 lat temu. Na upartego mógłbym pod to stanowisko podpiąć legendarną już Tibię, jednak moja zabawa z nią skończyła się ledwo po wyjściu z rooka, gdyż ukradli mi konto (w sumie zastanawia mnie kto kradnie nic nie warte rzeczy). Dlatego też zaszczytne miejsce mojego pierwszego MMO należy do Tales of Pirates. Gdy zasiadłem do tego poleconego mi przez znajomego tytułu razem z ekipą byłem wniebowzięty. Ta gra miała wszystko - przyjemny questo-grind, ładną grafikę, wciągającą, przystępną, ale jednocześnie wymagającą i dynamiczną jak na coś takiego rozgrywkę, a to wszystko podane razem z ogromnym, otwartym światem w klimatach cukierkowych piratów. Czego mogłem wtedy (i teraz, bo nadal uważam, że to było najlepsze MMO w jakie grałem) więcej chcieć? I jest to gra, w której faktycznie mogłem usiedzieć więcej niż tydzień. A było to całkiem długo, bo dobiliśmy ok. 60 lvle kilkoma postaciami, to wszystko jeszcze za czasów Red Sea. Kto grał to pamięta, jak wyglądała gra wtedy, zanim ją zepsuli. I w sumie grałem nawet po kilku łączeniach serwerów, po wprowadzeniu niepotrzebnych, ułatwiających grę rozwiązań, po zbytnim wywyższaniu "mallerów" i nadal świetnie się bawiłem. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy i tak było również w tym przypadku. Ta gra już niestety wymarła, ale dla mnie nadal jest najlepszym, a przy okazji moim prawdziwie pierwszym MMO.
guru – Tibia (2001 rok)
Mój pierwszy raz nie był ani planowany, ani romantyczny... a tak, przepraszam, mówimy o grach. No to niestety nie będę ani trochę oryginalny, bo pierwszym MMO w moim życiu była jedna, niepowtarzalna, moja najukochańsza i wspaniała Tibia. Były to czasy zamierzchłe, gdzie komputer był rarytasem, a internet absolutną rzadkością, dlatego większość osób - poza bieganiem za piłką na osiedlowym boisku - można było spotkać właśnie w kafejce internetowej, gdzie za 2 złote (na godzinę) mogliśmy się przenieść do obcego i nieznanego nam wirtualnego świata. Listopadem (albo grudniem, już nawet nie pamiętam) 2001 roku, jako niespełna 12-letni gówniarz zawitałem tam i ja. Pamiętam, że ktoś czatował na Interii, że ktoś grał w Counter Strike 1.5 (albo jeszcze starszego), a ktoś patrzył w ciemny, "zapikselowany" (chociaż wtedy nie znałem tego słowa) ekran - dopiero później dowiedziałem się, że koleś był w jaskini i zapomniał pochodni, dlatego był tu tak ciemno. W następnych dniach grałem i ja: Zetanido (tak, to imię z generatora nicków) - serwer Antica, choć moja prawdziwa przygoda z Tibią rozpoczęła się troszkę później, przy uruchomieniu Danubii (ktoż pamięta Paladynkę, Karwę i innych). Największe sukcesy odnosiłem jednak na Hibernie, gdzie złapałem nawet bana... za nickname, bo nazwałem swoją postać - Rozpierdalaczka.
Nvminer – World of Warcraft (2005 rok)
Trudno jest sięgać pamięcią do dnia, w którym rozpocząłem swoją przygodę z grami MMO. Początku najzwyczajniej w świecie nie pamiętam. Może coś się wcześniej przewijało przez moje palce, jednak tą pierwszą grą, którą pamiętam był World of Warcraft. Zasiadłem do niego w czasie wakacji 2005 roku, kiedy to zobaczyłem tą wspaniałą grę u mojego dobrego znajomego. Właśnie wtedy mnie złapało. Wystarczyła jeszcze tylko krótka rozmowa z rodzicami i mogłem wejść do tego cudownego świata. Sam Warcraft bardzo dobrze mi się kojarzył. Historie w nim przedstawioną znałem nie tylko z RTS, ale także z książek poświęconych temu uniwersum. To właśnie dlatego tak bardzo mi się spodobała ta gra. Chłonąłem wszystko, co było mi dawane. Nie jestem w stanie zliczyć nawet godzin, które poświęciłem na tą produkcje. Z czasem jednak zaczynało mi się nudzić, w końcu ile można robić dokładnie to samo. Zdecydowanie żywotność przedłużył pierwszy dodatek, który dodawał masę kontentu do zbadania. Tyle, że nawet on nie przytrzymał mnie na długo. Swoją przygodę zakończyłem jeszcze przed wydaniem kolejnych rozszerzeń. To, co z początku wydawało się grą idealną, znudziło po tych latach gry. Patrząc na to teraz, nie żałuje spędzonego czasu. Multum zabawy, której próżno byłoby szukać w innych tytułach. Kiedyś ta gra miała w sobie to coś, co potrafiło przytrzymać na dłużej, teraz jak dla mnie już to coś gdzieś po drodze na szczyt, straciła. A szkoda...
Salek – Supreme Destiny/WYD (2005 rok)
Ciężko jest wspominać tak odległe czasy, w końcu 7-8 lat to jednak szmat czasu. Także 2005 rok to był początek mojej długoletniej przygody z grami MMO. Pierwszym niezbyt wybitnym aczkolwiek fantastycznym tytułem dla mnie było stare Supreme Destiny (mówię stare ponieważ w tym momencie są inne serwery, na których bądź co bądź grałem ale to jednak nie to samo). Poznałem tam masę wspaniałych ludzi i pewnie dzięki temu spędziłem przy tej grze tai długi okres czasu. Nawet teraz od czasu do czasu wracam do tego tytułu właśnie na tych nowych serwerach, nawet nie po to żeby pograć. Wracam po to by porozmawiać z tymi użytkownikami, których poznałem za czasów pierwszego podejścia do tej gry. To właśnie jest ta nietuzinkowa rzecz, że wracam nie do gry lecz do ludzi. Pamiętam jak niedawno zrobiłem właśnie podejście do tych nowych serwerów. Okazało się, że dużo osób ze starej ekipy nadal gra. Jak tylko spotkałem kogoś to zawsze były mile rozmowy, wspominania, oczywiście już pomijam fakt, że dostałem niezłego 'boosta' na start. Rozpamiętuję bardzo mile te przegadane wieczory mimo, że byłem jednym z najmłodszych wtedy graczy w ekipie. Na koniec dodam jeszcze, że dzięki postawie ludzi w mojej pierwszej grze w przyszłości grałem nie dla samej przyjemności grania, ale właśnie po to by poznawać i zżywać się z ludźmi - niby tylko głosowo, ale jednak.
Siemień – MU Online (2004 rok)
Pierwsze MMO? Było to dawno, choć wciąż jestem młody, a dla mojego pokolenia melodyjki wygrywał częściej modem 56kb/s niż zegarek na komunie, a potem pamiętna Neostrada z limitem transferu na 30h. Ahhh…. wspomnienia, jak nie z nimi wiąże się MU Online to, z czym? Dowiedziałem się o nim od brata, a on kolegi, który już trochę grał. Client na pamięci przenośnej, mały udatne i jazda. Gdy zobaczyłem grę to przeszły mnie ciarki, ponieważ czułem się jak w Diablo 2 z lepszą grafika, a przede wszystkim za darmo (internetu nie wliczam). I ten świecący dragon set! Wyścigi z bratem, kto ma, jaki poziom, kto więcej czasu "zmarnował" przed komputerem i jaki nowy set założył - zwłaszcza pierwszy sklepowy leather set oraz odkrycie, że przy butach +5 można biegać. To wydaje się trywialne, ale wtedy były inne czasy, a za młodu takie "smaczki" poruszały i ekscytowały bez reszty. Ta gra zrodziła we mnie ciekawość w temacie "jak daleko gra internetowa może się jeszcze posunąć" - nie znalem wtedy określenia MMORPG. Są rzeczy, których się nie da zapomnieć i to jest jedna z nich w morzu godzin spędzonych przy produkcji Webzenu, jeszcze przed K2 i innymi cuda wiankami, które w pewnym sensie zabiły tą grę.
Xaorus – Metin2 (2008 rok)
Pierwsze MMO w moich łapach jest dla mnie sprawą dość wstydliwą. Jako osoba młoda nie grałem w kafejkach, a jako fan dobrej grafiki już od dziecka nie grałem w 2D. Chciałbym teraz powiedzieć, że moją pierwszą grą MMO był Archlord lub 9Dragons, przy których spędziłem masę czasu, ale niestety nie mogę. Moim pierwszym MMO był... Metin2, z którym zacząłem przygodę w roku 2008. Gra w tamtych czasach miała to, czego szukałem. Była prosta, posiadała znośną jak na tamten okres grafikę i kuzyna, z którym nie rozstawałem się ani na krok. Szkoda, że podczas długich miesięcy rozgrywki mój najwyższy lvl nie przekroczył 30, gdyż ciągle robiłem nowe postacie i badałem jak działa każda umiejętność rozbudowana w innym kierunku. Pamiętam niezapomniane chwile, kiedy to kowal palił wszystko jak leciało i jaki ubaw miałem lurując grupki moobków jakiemuś wojownikowi. No cóż, było w sumie fajnie, ale patrząc na aktualną społeczność, która tam siedzi wstydzę się, że mimo wszystko kiedyś byłem jej częścią.
Wawrzyn – MU Online (2005 rok)
Moja przygoda z MMO zaczęła się w zasadzie przez przypadek. W czasach kiedy wychodziło się ze znajomymi do kafejki żeby razem pograć w CS'a albo w Unreal Tournament priorytetem była wspólna zabawa w jednej grze, ale jak to czasem bywa i ciągłe strzelanie z karabinów i innych broni różnego rodzaju może się znudzić i wtedy mój wzrok przykuła ikonka gry zainstalowanej na tym komputerze, a zwała się ona po prostu MU. Zaintrygowany przeszukałem szybko odmęty internetu żeby zobaczyć cóż to takiego jest zobaczyłem, że na upartego przypomina mi Diablo, które, z racji komputera średniej klasy w domu, w tamtym czasie było jedną z moich ulubionych gier. A skoro przypominało jedną z ulubionych gier i do tego było czymś tak egzotycznym jak MMO to nie mogłem oprzeć się pokusie by nie spróbować. Jeżeli dobrze pamiętam, to pierwszą postacią był klasyczny warrior, który "walił ze sorda" o wdzięcznym nicku ówczesnego mnie - kubut. Przy którejś z wizyt w kawiarence podczas której po raz kolejny po godzinie ostrzeliwania się ze znajomymi uprzejmie podziękowałem i odpaliłem MU w końcu znajomi zaczęli się również w to wkręcać bo jak się okazało, produkcja ta była zainstalowana na wszystkich komputerach i tak stworzyliśmy grupę przemierzającą razem kolejne mapy. Nie osiągnąłem w tym tytule nic nazbyt imponującego, ale bawiłem się przednio mimo, że kompletnie nie integrowałem się ze społecznością graczy bo i mój małoletni angielski mi na to nie pozwalał i nie czułem takiej potrzeby skoro siedziałem z obok kolegów i mogliśmy wymieniać się wrażeniami w tak zwanym "realu". W tym właśnie momencie, przez kompletny przypadek, zrodziło się moje zamiłowanie do tytułów MMO, które pogłębiło się przy moim drugim tytule w życiu, którym był Ragnarok Online, ale to już zupełnie inna historia...
Teraz czas na Was. Chwalcie się swoim „pierwszym razem”, no i nie zapominajcie dodać, kiedy i gdzie to było?
guru