Krysowskiego TOP10 ulubionych gier MMO

Dodany przez guru ponad 10 lat temu
23 15964
Krysowskiego TOP10 ulubionych gier MMO

Zaległa lista. Krysowskiemu nie udało się wykonać TOP10-tki na wcześniejszy termin, więc publikuje go teraz. Sprawdźcie, jaki „gust” ma nasz redakcyjny kolega. 

Niektórzy ludzie mają to do siebie, że robienie wszelkiego rodzaju zestawień, rankingów czy top-list sprawia im nieskrywaną przyjemność. Ja jestem właśnie takim typem człowieka, więc gdy pojawiła się okazja stworzenia swoistego podsumowania mojego „życia” w MMO, chętnie na to przystałem. Problem pojawił się jednak wtedy, gdy ową listę musiałem zapełnić. „Cholera, na dobrą sprawę mógłbym ot tak wymienić jedynie 5 pierwszych miejsc listy” – pomyślałem. Jednak 10 to 10, dlatego też w moim osobistym rankingu znalazły się również pozycje, które do końca MMO nie są (problem w tym, że singlami też nie co ostatecznie zadecydowało, że umieściłem je w TOP 10) Zostało mi więc tylko zaprosić Was do przeczytania, jakie tytuły przez niemal 10 lat mojej przygody z sieciówkami utkwiły mi w pamięci najbardziej!
 
10. Aion

Któż nie zna tego tytułu? Podczas swojej premiery wywołał niemałe poruszenie na rynku MMO. (Wtedy) przełomowa grafika, rozbudowany, otwarty świat, wiele klas itp. itd. Mógłbym wymieniać i wymieniać, jednak problem w tym, że dla mnie był to tytuł tylko (albo aż) bardzo dobry, a nie wybitny. Czego mi w nim brakowało? End-game, bo czegóż innego (co z czasem zaczęło zmieniać się na lepsze). Mimo to, Aion dostarczył mi wystarczająco dużo frajdy, aby znaleźć się na owej liście, a co więcej, utwierdził mnie w przekonaniu, że NCsoft słabych gier nie wydaje.
 
9. Turf Battles

W odróżnieniu od miejsca 10 tej gry wielu z Was może nie kojarzyć i… wcale się temu nie dziwię, bo była to produkcja iście „zapuszczona” przez wydawcę, dodatkowo niczym nie wyróżniająca się na tle innych tytułów z tamtego czasu. Co zatem sprawiło, że pojawił się na liście? Przyjaciele, których miałem przyjemność poznać w tym wirtualnym świecie. Godziny grindu (stanowiącego kwintesencję gry), wraz z doborowym towarzystwem były na tyle miłe, by Turf Battles zapisało się w mojej pamięci bardzo pozytywnie. To właśnie community było siłą tego tytułu, a jak wiadomo - bez tego MMO nie ma racji bytu.
 
8. Guild Wars (1)
 

        

Guild Wars to dziwna gra. Zamknięty świat, niby nastawiony na fabułę, podział postaci na PvP i PvE… Jednak produkcja ArenaNet ma w sobie coś, co sprawia, że ta gra była naprawdę dobra, a czasami nawet innowacyjna! Gościła na moim dysku przez długi czas mimo, że wracałem do niej sporadycznie. Ale to właśnie te krótkie „sesje” z Guild Wars zapamiętałem najlepiej.
 
7. Cabal

Któż z z Was nie grał w Cabal’a - w swoim czasie najbardziej efektownego MMO? Gdy po raz pierwszy zobaczyłem u kumpla te „świecące umiejętności”, te wyskoki, te combosy… wiedziałem, że muszę wypróbować ten tytuł! Już nie wspomnę o tym, że w rezultacie Cabal powodował „wrzenie” mojego starego komputera, ale warto było. O grywalności tego tytułu świadczy fakt, ile lat był w stanie utrzymać się na rynku. Szkoda tylko, że nowy Cabal nie zapowiada się tak dobrze jak prequel.
 
6. Flyff

Jedyny „cukierkowy” tytuł na liście i jedyny z nich, który zatrzymał mnie przed monitorem na dłużej. Dlaczego właśnie ten a nie inny? Szczerze? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Flyff z perspektywy lat wydaje mi się średniakiem wśród MMO. Co zatem sprawiło, że zostawił po sobie pozytywne wspomnienia? Otwarty świat, latające miotły, ciekawy system klas i co najważniejsze – sielankowy klimat, który był idealny aby odpocząć po ciężkim dniu. Bo nic tak nie poprawia humoru, jak anihilacja krwiożerczych grzybków:)
 
5. Diablo III

Ni to MMO, ni to singiel, rozgrywka przez internet, a grać możemy sami… Dziwna sprawa z tym diabłem, prawda? Ale hej! Skoro Vindictus, C9, pierwszy Guild Wars oraz masa innych tytułów - w których otwartego świata zobaczymy tyle co „kot napłakał” - mają łatkę MMO, to dlaczego nie podpiąć pod to produktu Blizzard’a? Klany są? Są! Rozgrywka w czasie rzeczywistym z innymi graczami jest? Jest! Więc może nie MMORPG, ale MORPG z całą pewnością.
Co więc takiego ma trzecia odsłona Diablo? Otóż to, za co gry sieciowe kocham najbardziej – możliwość rywalizacji z innymi. Inny mnich ma więcej DPS’u? Pobiję go! Nadal jest ktoś nade mną? Jego też pobiję! I tak w „koło macieju”. Chęć rozwijania postaci „kupiła” mnie na tyle, by przy tytule tym spędzić setki godzin. A po wyjściu Reaper of Souls z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie było i nie ma lepszego H’n’S od Diablo III.
 
4. Tibia
   

         

 „Oho, kolejny Tibijczyk!”. Otóż nie do końca Panie i Panowie. W Tibii nie osiągnąłem za wiele, jednak prawie 10 lat temu, gdy nawet osławiony patch 7.6 był w „powijakach”, tytuł ten miał coś, co dużo młodszego mnie było w stanie zatrzymać przed monitorem. Cóż to takiego? To nie PVP, to nie expienie, to nie ekwipunek, a… questy (a raczej ich „brak”) i dreszczyk emocji towarzyszący eksploracji świata! Mam na myśli fakt, że wtedy nie istniało coś takiego jak „quest log” – wszystkie nowe zadania trzeba było odkryć, a to rozmawiając z NPC, a to znajdując nową jaskinię, ewentualnie pytać bardziej doświadczonych graczy. I właśnie to było genialne, ta nutka tajemnicy, a zarazem niepewności - „Może odkryje tutaj coś ciekawego? Ale mogę też paść…”. Niestety tamte czasy już bezpowrotnie minęły. W okresie swojej świetności, Tibia była grą wybitną.
 
3. MU Online
     

Następny tytuł z mojej „młodości”, z którym mam wiele dobrych wspomnień. Mu Online było totalnym zaprzeczeniem tego, co znalazłem w Tibii. Brak questów (a przepraszam, jeden był), brak klimatu, ale za to tona grindu i „okupowanie” spotów. Ale właśnie to było świetne! Podobnie jak w Turf Battles, ludzie spotkani we flagowym tytule Webzen’a, są ludźmi z którymi zdarza mi się pograć w nowsze produkcje po dziś dzień. Nic tak nie socjalizowało w tamtych czasach, jak godzinne przesiadywanie na spocie, a wieczorem po meczu za blokiem, chwalenie się tym, co „poleciało” przed kumplami.
 
2. League of Legends
  

Drugi z tytułów sieciowych, który tak do końca MMO nie jest, jednak ja nie wyobrażam sobie tej listy bez niego. Co takiego ma w sobie produkcja oparta tylko i wyłącznie na PVP? No właśnie PVP, a jak już wspomniałem, rywalizacji z innymi jest dla mnie kwintesencją rozgrywki sieciowej. Co więcej, Riot Games stworzył tytuł, którego popularność jest ogromna (to nie zawsze jest pozytywem), co pozwala podyskutować ze znajomymi, jak lata temu pod blokiem o Tibii czy Mu. I mimo, że od pewnego czasu dałem sobie spokój z tą grą (bo wiem, że więcej już w niej nie osiągnę), to LoL już zawsze pozostanie w mojej pamięci jako tytuł, który poza numerem 1 na tej liście, dostarczył mi najwięcej emocji – zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych.
 
1. World of Warcraft
   

          

    *fanfary*
Bezsprzeczny numer 1! Spędziłem przy nim więcej czasu, niż przy produkcjach z miejsc 10-3 razem wziętych. Dlaczego akurat WoW? Genialny Warcraft’owski klimat, świetna muzyka, ciekawe PvE, dużo klas, mnóstwo skilli… mógłbym wymieniać bardzo długo! Ale to co jest dla mnie najważniejsze  - miodne i rankingowe PvP. Doskonale pamiętam moje spocone dłonie i „dudniące” serce, gdy pierwszy raz stanąłem przed szansą wbicia ratingu 2200 w 3v3. A takich „emocjonujących” momentów było później więcej, wiele więcej. Mimo, że od czasu Cataclysm’u Blizzard nie dostaje już moich pieniędzy, nadal uważam, że nie ma innej, tak dobrej produkcji jak WoW. Król jest tylko jeden.


23 Komentarzy


Ostatnie gry

Najnowsze filmy z naszego YouTube