Recenzujemy Age of Wushu/Wulin

Dodany przez guru około 11 lat temu
47 18202
Recenzujemy Age of Wushu/Wulin

Żałuję. Żałuję, że moja osobista krucjata (newsowa), która miała na celu zarazić naszych userów miłością do Age of Wushu/Wulin nie udała się. Od ponad dwóch lat starałem się przedstawić najfajniejsze smaczki i otworzyć wam oczy na multiwymiarowość Age of Wushu/Wulin, który wbrew wszelkim opiniom nie jest „kolejny odgrzewanym kotletem”, a naprawdę rewolucyjnym MMORPG. Mało tego. Powinniśmy całować producentów po rękach, że udostępnili go w miarę rozsądnym systemie Free2Play i nie wzięli za to dodatkowych kosztów.

A co dostałem w zamian? Komentarze porównujące grafikę „do gówna”, auto-trackera „do via www”, a samą rozgrywkę do nudnej, pozbawionej sensu „bieganiny”. Nie mówię o wszystkich użytkownikach, tylko o części z nich, którzy – zabrzmi to arogancko – po prostu… nie zrozumieli sensu gry. Nie wiem tylko, czy naprawdę byli tacy głupi, czy robili to celowo.

S.A.N.D.B.O.X

Zacznę od wypowiedzi z forum (od naraku), który poruszył bardzo ważną kwestię.

Ta gra to sandbox, dlatego większość po prostu nie wie co ma w tej grze robić.

No właśnie, zacznijmy od sprawy najważniejszej. Age of Wushu/Wulin to SANDBOX MMORPG, może dlatego tak wiele osób gubi się już na samym początku i ogranicza swoją zabawę do wspomnianego wcześniej auto-trackera. Rozumiem, że na rynku nie istnieje wiele takich tytułów, ale to nie powód, aby poprzez swoje ograniczenia umysłowe negować potencjał gry. Ów tracker służy tylko głównemu wątkowi, a to przecież nie cała gra, baa, to nawet niezbyt istotny element, bo w AoW tak naprawdę liczy się przestrzeń, wolność wyboru i nieliniowość. W żaden sposób nie jesteśmy przypisani do konkretnej ścieżki, gdzie każdej odejście w bok kończyłoby się gongiem w niewidzialną ścianę. W Wushu możemy robić multum rzeczy, których nigdy nie widzieliśmy i nie robiliśmy w innych MMORPG. I tak pewnie pozostanie do czasu premiery ArcheAge, a na to przyjdzie nam przecież jeszcze poczekać.

Chcemy pozabijać jakichś graczy? Nie ma problemu. Idziemy przed miasto i napieprzamy się (radzę to jednak robić z umiarem, bo w innym wypadku trafimy do pierdla). Chcecie pobawić się w porywacza? Nic prostszego – znajdujecie ofiarę, porywacie i np. sprzedajecie do burdelu. Mieliście zły dzień i chcecie się nachlać? Butelka wirtualnego wina do łapy i gwarnatuje, że szybko zapomnicie o troskach codziennego życia. A może wolicie zarobić trochę kasy i poeskortować karawanę? Droga wolna.

Sami widzicie, że w Age of Wushu jest co robić i tak naprawdę grzechem byłoby narzekać na nudę, bo takie zjawisko tutaj nie obowiązuje. Zawsze znajdzie się coś, co przytrzyma nas na kolejne kilka godzin… i miesięcy.

No dobra, ale jaki jest cel tej gry?

Celem gry jest… nauka. Zaczynamy jako nic nieznaczący pionek, bez szkoły, bez przyszłości, bez perspektyw, w dodatku wyglądający jak setki innych mieszkańców (skutki ubogiej customizacji postaci). Dopiero wtedy, otrzymujemy wiedzę od mistrzów sztuk walki, którzy uczą nas podstawowych ciosów, bloków, medytacji oraz kluczowych dla rozgrywki - kombosów. Przez kolejne dni (może tygodnie) robimy to samo, ale z tym wyjątkiem, że nie uczymy postaci, tylko samych siebie. Potrzeba duuużo cierpliwości, aby opanować klawiszologię, która jest kluczem do sukcesu w walkach z innymi graczami. Nic nie jest tutaj przypadkowe. W Age of Wushu nie wystarczy bezsensownie napieprzać w klawisze 1-2-3-4-5-6-7-8-9, bo inaczej zostaniemy szybko skarceni przez bardziej ogarniętego użytkownika.

Można więc rzec, że cała przygoda z Wushu to jedna, wielka EDUKACJA, która - podobnie jak w realnym życiu – przynosi odpowiednie skutki. Wszystko zależy od tego, ile czasu i ile zaangażowania włożymy w ten element. 

Orient to potęgi entej

Przez wiele lat nadużywaliśmy słowa „orientalny” w stosunku do innych gier MMORPG, ale żaden tytuł nie może się równać pod tym względem z Age of Wushu. Piętno „chińszczyzny” i kultury Wschodu widać tu na każdym kroku, co akurat nie jest dziwne, jeśli do „budowy” gry posłużyły w 100% realne krajobrazy i budynki (przykład poniżej), a tło fabularne nie zostało w żaden sposób wymyślone i rzeczywiście odnosi się do chińskiej kultury. Może dlatego miałem wrażenie, że uczestniczę w dobrym spektaklu historycznym, gdzie oprócz kilku fikcyjnych elementów wszystko wydaje się prawdziwe. Wszystko zostało tutaj wyciśnięte do maksimum, dlatego trudno jest tutaj znaleźć jakiekolwiek nawiązania do europejskiej etykiety, baa, miałem nawet problemy, aby wyszukać jakieś podobieństwa z Japonią i Koreą, która teoretycznie stoi najbliżej mentalności i położeniu geograficznemu Chin.

Zaryzkuję stwierdzenie, że jest to gra stworzona przez Chińczyków i przeznaczona dla Chińczyków. Bo tylko oni na tyle znają swoją historię, aby docenić kunszt Age of Wushu. Na tyle mocno, że są w stanie wydać kilkadziesiąt tysięcy dolarów na miecz z gry, bo jest to wirtualny odpowiednik legendarnej broni sprzed wieków temu (a tak zrobił przecież jeden z uczestników OBT w CN).

I tu pojawia się problem, że wychowywani z dala od chińskiej granicy Europejczycy i Amerykanie nie zrozumią do końca kultowości tego uniwersum. Tylko nie ma ich za co do końca winić, bo to nie ich wina, że nie urodzili się akurat w Azji i nie znają tamtejszej kultury.

Uczta dla uszu

W swoim recenzjach odpuszczam zazwyczaj kwestię audio & grafiki, bo dla mnie jest niewiele znaczący element gier– koniec końców i tak liczy się przecież grywalność i klimat, czyli to co najważniejsze w obecnych MMORPG’ach. Ale teraz musiałem o tym wspomnieć.

Audio? Dawno nie słyszałem tak fenomenalnej muzyki (ostatni raz to chyba przy Blade & Soul), która idealnie komponowałaby się z klimatem gry. Troszkę melancholijne brzmienia nadają całemu światu zajebistego uroku i jakiejś niezrozumiałej dla mnie „magii”. Nie wiem, może rzeczywiście przesadzam, a może po prostu mam dość powtarzalnego BUC-BUC z innych tytułów, tworzonych na komputerze przez jakiegoś mało zdolnego DJ’a. Choć jestem pewien, że oprawa audiowizualna z AoW na pewno nie była tworzona przez program, tylko przez prawdziwą orkiestrę studyjną (co jest zresztą jest udokumentowane). Producenci nie oszczędzali na tym elemencie… i to się opłaciło, bo to pierwszy MMO od dawien dawna, którego nie "zmutowałem", zastępując go swoimi MP3’kami.

Grafika? Zniech moją odpowiedzią nie będą słowa, tylko obraz. Obraz maksymalnych ustawień z tworzonej od 2007 roku gry MMORPG.

And the winner is…

Zwycięzcą jest Age of Wushu. To inny niż wszystkie MMORPG, bardzo dopracowany, bardzo złożony, bez elementarnych systemów, które były dotąd obecne z każdej w produkcji, który wreszcie nie traktuje gracza po macoszemu i od razu rzuca nas na głęboką wodę, gdzie najważniejsza jest codzienna nauka, ale także życie… w pełnym tego słowa znaczeniu. Możemy podążyć drogą dobra i sprawiedliwości, ale możemy także stać się tym „złym”, dla którego zabicie innego gracza, uchlanie się w jakiejś zapuszczonej melinie, albo porwanie kolegi dla chęci zysku jest znacznie bardziej atrakcyjne od bycia porządnym obywatelem Zhuo Town.

To najlepszy MMORPG tego półrocza. To najlepszy sandbox-MMORPG od kilku lat.

 

5/6 (-1 pkt za amerykańskie pingi, które nie spadały poniżej 350 ms, choć jestem pewien, że przy europejskim Age of Wulin takiego problemu już nie będzie)

 

guru

 

 


47 Komentarzy


Ostatnie gry

Najnowsze filmy z naszego YouTube