Recenzujemy Defiance

Dodany przez guru ponad 11 lat temu
8 6823
Recenzujemy Defiance

WSTĘP:

Choć hybrydy różnych gatunków gier to jeden z wielu zabiegów obecnych twórców, które mają przyciągnąć graczy, to trzeba przyznać, iż to posunięcie obfituje w największe sukcesy.Połączeniu ulega zazwyczaj RPG z Shooter'em, choć zdarzają się także tytuły wzbogacone opcjami zaczerpniętymi ze strategii. Ta recenzja dotyczy produktu, gdzie nie tylko użyto zabiegu scalenia różnych typów gier, ale także odważnie wprowadzono szereg nowości. Mowa tu o Defiance – strzelance, która zamieszana ostatnio rynkiem. 

Defiance to shooter z otwartym światem, widokiem trzecioosobowym (zza pleców naszego bohatera), możliwością eksploracji, układem fabularnym i elementami RPG. Nowość? Cóż, nie do końca. Takie projekty można zliczyć na palcach jednej dłoni. Jednakże w przypadku tego postapokaliptycznego tytułu projekt jest bardziej śmiały i pozwala poczuć wizję twórców. Ale po kolei. Jesteśmy jeszcze we wstępie, więc nie odkrywajmy wszystkich kart. Powiem na razie tyle, iż zaprezentuje Wam grę, która została stworzona z myślą o osiągnięciu nowych granic przez MMO, a pieczę nad tym wszystkim sprawuje jeden z „konkretnych” wydawców na rynku – Trion Worlds (to ci od RIFTA, gdyby ktoś nie kojarzył).

KLAWIATURĄ ALBO PILOTEM, czyli co jest takiego szczególnego w grze:

Defiance wyróżnia tło fabularne. Otóż nasza postać trafia do nie tak dalekiej przyszłości, gdzie za sprawą pewnych nieporozumień z kosmitami doszło do apokalipsy w postaci wyniszczającej wojny oraz zmutowania/wzbogacenia ziemskiej fauny i flory. Ostatecznie znajdujemy się w nieco bardziej przyjaznym Fallout’cie z przedstawicielami obcej rasy. Specjalnie nawiązałem do świata ze słynnej gry, ponieważ historia Defiance w pewien sposób czerpie z niej garściami – Ark Hunter (taki śmieciarz-najemnik) przemierzający pustkowia w celu odnalezienia pewnego artefaktu, który naprawi ekosystem na Ziemi - brzmi chyba znajomo. Pomijając sam wątek główny, świat przedstawiony prezentuje się całkiem obiecująco dla fanów SF. Mamy tu kosmitów z ciekawymi zwyczajami i oryginalną technologią, postapokalipse pełną iście diabelskich potworów (np. hellbugi) oraz brutalne realia przypominające futurystyczny western.

W wstępie dość tajemniczo nawiązałem do pewnej nowości, która wyprowadza rynek MMO na szersze wody. Jest nią rozszerzenie świata gry po za jej granice. Co mam na myśli? Otóż równolegle z grą jest nadawany serial o tym samym tytule. Niby nic dziwnego, w końcu zdarza się, że jedno czerpie z drugiego. Cóż, nie w tym przypadku. Postacie z gry są bohaterami serialu (i odwrotnie), a wiele wydarzeń, decyzji graczy ma odzwierciedlenie w scenariuszu telewizyjnym. Jednym zdaniem: Gracze kształtują prawie bezpośrednio całe uniwersum (z założenia). Czegoś takiego jeszcze nie było, a na pewno jest krokiem przełomowym jeśli chodzi o rozrywkę on-line. Jeśli zapragniemy troszkę więcej akcji to przechodzimy na komputer, a jeśli interesuje nas bardziej szczegółowa fabuła łapiemy za pilota. Wszystko pięknie i wspaniale jednak z perspektywy gracza ten reklamowany wpływ jednego na drugie nie jest taki duży. Może z czasem (gdy serial się rozkręci) wydarzenia na obszarze St. Louis będą bardziej się zazębiać z tymi na terenach San Francisco (gra).

BĄDŹ KOMANDO, czyli Shooter prawie pełną gębą:

Tradycyjnie zwrócimy uwagę na efekty audiowizualne. Pod tym względem twórcy nie poszli na łatwiznę serwując grafikę z komiksów czy coś o azjatyckim polocie. Dostajemy tu szczegółowo stworzone przedmioty oraz postacie, które przy ustawieniu max detali „nie wołają o pomstę do nieba”. Co się tyczy muzyki to kawałki rocka lub techno, które załączają podczas starć, dopingują do walki. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie ta monotonia. Nie raz zwiedzając kolejne ruiny miałem wrażenie, iż są one lustrzanym odbiciem wcześniej zwiedzonych.

Bardzo ważne jest podkreślenie, iż Defiance to shooter (a raczej jego podstawa). Właśnie z takim przekonaniem trzeba zasiąść do tej gry. Dlaczego to podkreślam? Bo już w pierwszych minutach miałem wrażenie, że gram w czyste MMORPG z elementami strzelanki. Nic dziwnego skoro dostajemy całkiem ciekawe i nieco tajemnicze wprowadzenie, tworzenie postaci oraz samouczek zbliżone do zubożałego RPG. Jednak nic bardziej mylnego. Wszystko polega tu na eliminacji przeciwników naszymi pukawkami, granatami, pojazdami czy nawet porządnym uderzeniem. Możliwości likwidacji jest naprawdę wiele. Od granatników, poprzez strzelby automatyczne kończąc na rewolwerach zachowujących się jak snajperki. Nie dość, że samych rodzajów broni palnej jest wiele to jeszcze każdą z nich można odpowiednio modyfikować. Myślicie, że to wszystko? Otóż nie. Jeśli będziecie często używać konkretnego uzbrojenia to jego „skuteczność” znacząco wzrośnie. Zatem nie zdziwcie się (tak jak ja) kiedy na PvP wyskoczy jakiś rewolwerowiec , którego sześciostrzałowiec będzie większym narzędziem destrukcji, niż dzierżony przez naszego avatara plazmowy granatnik nowej generacji. Takie elementy RPG jak bardzo różnorodny drop (z czasem zrodził się we mnie treasure hunter), czy system umiejętności, to wspaniałe wzbogacenia dla miłośników ciągłego eksperymentowania statystykami.

Można powiedzieć, iż wyciągnięto najlepsze cechy z każdego wspomnianego gatunku i idealnie je razem zestawiono. Przykładem jest choćby AI przeciwników. Oponenci typu krwiożercze robaki, tępe zombie czy olbrzymie tanki pchają się na gracza opętane szałem oraz wiarą w swoją niezniszczalność, a na przykład żołnierze roztropnie chowają się za przeszkodami i prowadzą ostrzał. Niby niewiele, ale mi jako graczowi wielbiącemu głównie gry akcji, coś takiego przynosi uśmiech na usta (ponadto te headshoty). To samo tyczy się umiejętności, które  na wyższych poziomach postaci przynoszą wiele biernych efektów. Zaczynając na początku od zwykłego strzelania w co się rusza i kilku podskokach w celu uniku, było dla mnie przyjemną niespodzianką, gdy z czasem podejście do rozgrywki stało się bardziej strategiczne (skuteczniejszy ostrzał z klęczków, wzmocnienie konkretnej broni, uderzenia w plecy). Wszystkie te moje wypociny prowadzą jednak do pewnego wniosku: Defiance nabiera uroków dopiero po dłuższym obcowaniu z tytułem.

PODSUMOWANIE, czyli wszystko w pigułce plus kilka dodatkowych spostrzeżeń:

Prezentowana gra to nie jest jednak tytuł dla każdego. Oficjalnie takie elementy jak eventy opierające się na skoncentrowanym ataku obcych, walce o ich technologię, ratunek cywilów z rąk bandytów czy uzębionej fauny oraz liczne misje polegające na pobiciu rekordu, mają za zadanie umilić grę wszystkim samotnym Ark Hunterom. Niestety na dłuższą metę robi się to nudne. Nawet wątek główny i duża lista osiągnięć z czasem zaczynają „stawać ością w gardle” pojedynczym graczom. Jeśli zamierzacie zakupić grę to nie z myślą o single player, a o grze drużynowej. Tak naprawdę Defiance nabiera rumieńców, gdy grupa graczy niczym gang motocyklowy wjeżdża do miasta z giwerami, by zrobić małą rozróbę.  

Defiance to moim zdaniem najlepsze (na razie) zespolenie shootera i RPG. W dodatku z całkiem dobrym systemem płatności – Buy to Play + opłaty za dodatkową zawartość. Gdyby tylko twórcy bardziej skupili się na początku zmagań, stworzyli coś bardziej zachęcającego dla nowo przybyłych. Obecny stan tego MMO oceniam na 5 i życzę jej powodzenia.       

Zalety:
- połączenie serialu z grą
- ciekawe, rozwijające się universum
- udana synteza Shootera z RPG
- broń i wszystko co z nią związane
- efekty audiowizualne

Wady:
- wyznawcy single player będą się nudzić
- gra nabiera rumieńców dopiero po dłuższym czasie
- przydałoby się więcej opcji współdziałania z innymi graczami

 

5/6

 

Recenzował Algaist

Strona gry: Defiance.com

 


8 Komentarzy


Ostatnie gry

Najnowsze filmy z naszego YouTube