Recenzujemy Ragnarok Online 2
Dodany przez guru ponad 11 lat temu
15 7499
Czy to godny następca jedynki? Czy hardkorowcy mają tu czego szukać? Czy czuć klimat oryginału? Czy nie jest to przypadkiem gra dla dzieci? Redaktor Siemień postara się odpowiedzieć na te pytania w swojej recenzji. Zapraszam.
Proszę się odsunąć. Nie! BOOM! Z kopyta w drzwi. Panie i panowie chapeu bas! Tak właśnie wchodzi sequel legendy na salony, a mowa tu o Ragnarok Online 2. Co prawda bunkrów nie ma, ale też jest za***iście. Mówcie co chcecie, ale tak po prostu jest. Zabierając się za ten tytuł bałem się czy podołam całej spuściźnie jaką Ragnarok Online pozostawił oraz czy ujarzmię ten ogień, który zapowiedź drugiej części rozpaliła. Wierzę, że wyszło to w sposób sprawiedliwy i szczery. Mimo tego, że nie obyło się bez problemów przy instalacji, ale czego spodziewać się można po systemie od Microsoftu (może czas przyjrzeć się Linuxowi panowie developerzy?).
Prosto, szybko, wyszło z worka szydło
Gdy odpalam MMO i muszę stworzyć postać to stawiam na prostotę, której w tej grze nie brakuje, jeżeli chodzi o kreator. Powtarza się bowiem sytuacja z innych gier, czyli tylko jedna rasa – ludzka i standardowo dwa rodzaje płci. Modyfikacji naszego wyglądu też multum nie ma, raptem wygląd oczu, ich kolor, fryzura oraz głos. W sumie im mniej tym lepiej, więcej czasu spędzimy na właściwej rozgrywce niż tweakowaniu naszej postaci. Przy wyborze klasy jest już jednak trochę lepiej, ponieważ dostępnych jest „aż” 5 (wszystkie typowe, wojownik, mag, łucznik itd.) oraz 4 zawody, które są bardzo ciekawie stworzone. Każda klasa po wbiciu 25 poziomu rozgałęzia się na dwie ścieżki i będziemy musieli wybrać, którą będziemy podążać, co wiążę się z innymi umiejętnościami i inna rolą w party.
Kolejki jak w PRL-u
Grupy tworzymy z ludźmi w grze, a czy jest z kim? Cholera, jasne, że tak. Wszystkie 20 kanałów dostępnych w grze przeważnie zapełnione jest na jakieś 80 % i w początkowych lokacjach startowych no wręcz nie idzie zrobić czasem zadania, ponieważ tyle ludzi czai się na co raz to odnawiające się potwory i powoduje delikatnie mówiąc kolejkę, a o „elitkach” z danego gatunku potwora nie wspominając. Doświadczenie z innych gier jednak nauczyło mnie, że zaklęcia instant to zawsze dobry sposób na zabieranie mobów dla siebie zanim ktokolwiek podbiegnie do niego. Taka sytuacja przypomina mi początki WoWa, gdy tylko gra weszła w fazę online. Multum ludzi i problemy z quest itemami.
Sielanka, śmietanka, pikniki na trawie
Jeżeli patrzeć na grafikę od strony technicznej to jest jak niebo, a ziemia, ponieważ zamiast postaci będących sprite’ami oraz miast stworzonych z prostych pokrytych teksturami sześcianów, mamy pięknie wymodelowane postaci osadzone w pełnym trójwymiarowym świecie tętniącym życiem. Przyglądając się grafice dokładnie, zauważyłem może parę tylko drobiazgów, które nadal są zwykłymi obrazkami 2D, jednak nie przeszkadza to we wczuwaniu się w mangowy klimat produkcji. Muzyka też jest bardzo przyjemna, bardzo spokojna, delikatna. Nie spotkałem się podczas grania z kawałkiem mocno rockowym lub nawet heavy metalowym. Po prostu czysta, sielankowa tonacja. Do jednej rzeczy mógłbym się przyczepić lub uznać to za żart, a mianowicie głosy postaci. Wszystko było fajnie, odpowiednio dobrana tonacja i barwa głosu od samego początku, aż do momentu gdy jedna z postaci, która z wyglądu nie różni się niczym od stracha na wróble (taka chuda, lekka) zapodała swój cheesy one liner mocno grubym bassem, który bardziej pasuje do napakowanego sterydami giganta niż takiego cherlaka. Albo in-game joke albo po prostu tak wyszło.
Klimat jest, grafika jest, ludzie są, ale czy mamy co robić? Wydałoby się, że już jest aż za dobrze, a wręcz przeciwnie, może być jeszcze lepiej, w końcu to produkcja na miarę triple A. Chociaż zadania nie wyróżniają się niczym od pozostałych mmo i ich monotonność trochę przygniata, jednak jest ich dużo, są gęsto rozsiane, nie zabierając przy tym 30 min czasu. Wpadnij, zabij 10 mobków lub wydrop z nich 3-5 itemów i wróć. Proste, klasyczne i w dużej ilości, aczkolwiek nie dające ogromnej ilości expa przez co wbijanie kolejnych poziomów to nie śniadaniowa bułka z masłem na szybko przed szkołą. Dla mnie robienie zadań umilały 2 rzeczy, a mianowicie design potworów oraz Khara (nie kara, bo za to nikt nie karze, a nagradza – lepiej niż rodzice co?). Co do pierwszego to nigdy nie spotkałem się jeszcze ze rock’ujacymi świerszczami , które biegają ze skrzypcami lub samotników czy romantyków w okularach, bądź liściem w dłoni. Do tego skaczące galaretki (pojawiały się już w RO1), przypominające mi dobitnie Slime’y z serii Dragon Quest czy chociaż by złowrogie słoneczniki.
Takich „udziwnień” jest od groma i sprawia, że questownie staje się przyjemniejsze, ponieważ znudziło mi się ciągłe zabijanie kolejnych wilków, ogrów czy innych ślimaków… Drugim umilaczem jest Khara, czyli system achievement’ów, który oferuje nam tytuły w zamian za wykonanie danej czynności podczas gry, typu wycraftowanie jakiejś ilości potów lub zabicie danej ilości mobów. Owe tytuły nie są tylko kosmetycznym dodatkiem, aby nazywać się „Wielkim czeladnikiem mistrza mieczy z góry wiecznego zapomnienia”, ale otrzymujemy za to dodatkowe punkty do statystyk. Wielkich bonusów z tego nie ma, często jest to jeden lub dwa punkty tu i jeden tam, czasem po jednym do każdej statystyki. Może się to wydawać małym profitem, jednak mam wrażenie, że w endgame będzie to bardzo duży skok dla wielu postaci.
Skocz po chipsy, tylko tazosa wymacaj!
Ten jump statów można też osiągnąć przez używanie systemu kart, który co 10 poziomów odblokowuje nowy slot. Owe karty dropią z różnych mobów, a są niczym innym jak te z Pokemonami. Przedstawiony jest dany potwór, który akurat „wyrzucił” ją z siebie oraz jakie statystyki zwiększa. To jest coś co może niektórzy z was mogli uświadczyć w grach RPG z serii Persona. Wszystkie karty możemy łączyć w jedną mocniejszą, jednak szansa na ich połączenie wynosi przeważnie 50%, ale to wszystko zależy od jakości karty i jej rzadkości (zielone, niebieskie, złote) i aby połączyć je ze sobą potrzebujemy ich 5 sztuk. Najlepsze dropią z najmocniejszych mobów (tzw. Elitek) i dają duże bonusy do danej statystyki, np. Xeno Spider Card(STR+12, AGI+12, VIT+10, WIS+3) i takich kart możemy umieścić w swoim „systemie” kart aż 5, czyli jest to bardzo duży skok statystyk, co czyni ową mechanikę gry bardzo ważną w późniejszych etapach gry. Jednak gdy karta zostanie już założona, nie ma możliwości jej zdjąć. Możemy tylko ją „nadpisać” czyli przeciągnąć nową kartę na starą przez co niszcząc tą poprzednią.
Bimbrownia pełną parą
Mówi się, że jedzenie przygotowane własnoręcznie smakuje najlepiej i z tym się zgadam, ale czy ma to przełożenie na craft w RO2? W pewnym sensie tak, ponieważ poziom naszego rzemieślnictwa jest niezależny od wytrenowania postaci. O co mi chodzi? Są to dwa oddzielne poziomy i jeżeli ktoś ma naprawdę dużo czasu i chęci to jest wstanie przelevelować swoją postać poziomem craftu. Daje to w pewnym sensie spore profity, a mianowicie mamy dostęp do mocniejszych miksturek lub przedmiotów, potów na zwiększenie statystyk, które może ktoś chętnie od nas odkupi, a my na tym zyskamy, bądź też będzie nam łatwiej później wbijać poziomy, ponieważ healujemy się za większą ilość życia niż Ci, którzy używają miksturek z zadań. Jedynym w sumie osobistym minusem jaki znalazłem w tym systemie jest widoczność matsów (skrót od materiałów) do zebrania. Idę łąką na której rozsiane jest mnóstwo kwiatków, praktycznie wszystkie zlewają się ze sobą i wśród nich rosną właśnie te potrzebne nam do zebrania, nie idzie tego rozróżnić. Tak, wiem, że nad tymi „specjalnymi” roślinami spowija się różowawa mgiełka, jednak przy ciągłym biegu nie jest ona tak bardzo widoczna. Możemy się do tego przyzwyczaić, ale wolę jak w innych grach takie rzeczy świecą się na bardziej odstający kolor, dla przykładu WoWa, mienią się iskierkami, które są widoczne ze znacznej odległości, nie są zalane innymi teksturami oraz wyraźnie odstają wyglądem od reszty terenu. Przy okazji zbierania, gdzieś to wszystko musimy trzymać. Do dyspozycji są cztery miejsca na plecaki, pierwszy podstawowy i niezmienny mieści 20 itemów, zaś reszta może być zapełniona dowolną ilością. Są worki po 8 miejsc, a są i po 20, jednak trzeba je wydropić lub kupić od kogoś.
Skillz
Z punktu widzenia gracza, zastanawiała mnie jeszcze kwestia umiejętności. Bałem się, że będzie ich dużo, bardzo rozbudowane statystyki itp. a wyszło tak, że jest ich dosłownie parę do 25 poziomu, później dochodzi parę kolejnych, jednak tych starszych już się nie opłaca za bardzo używać, ponieważ są zbyt słabe. Spodobał mi się passive skill, który dodaję procentowa szansę na to, że po rzuceniu podstawowego fireballa dostaniemy możliwość skróconego o bodajże połowę (praktycznie instant) fireballa wyższego poziomu, kolejnego w drzewku spelli, zadającego większy dmg, za cenę many i dłuższego czasu castowania. Niby prostota, a jednak rozbudowane i warto poświęcić tą chwilę i samemu posprawdzać sobie co dana umiejętność robić, która będzie miała najbardziej optymalny dmg przy zużyciu many i casting speed, a przede wszystkim jaki styl grania sami reprezentujemy i czy wolimy obrażenia czy może pomoc minionów itd.
I co ja na to?
Nie jestem w stanie inaczej zakończyć tej recenzji, jak tylko polecić wam tą grę. Na mnie zrobiła wrażenie, ale nie pod względem grafiki czy klimatu, ale jej dopracowania, pasji jaką twórczy włożyli w wykonanie oraz prostotę tej gry połączonej ze zróżnicowanym, dużym światem. Rozbudowany względem RO1 system kart oraz sam sposób rozgrywki sprawia, że moim zdaniem jest to musowa produkcja do sprawdzenia przez fanów pierwszego Ragnaroka oraz dla każdego innego gracza, który nazywa siebie fanem mangowych MMORPG. Na pewno nikt z was nie zawiedzie się testując tą grę, a czas spędzony przy niej nie nazwie straconym, chociaż sam na początku podchodziłem sceptycznie. Ludzi jest masa, z czasem gra rozwinie się jeszcze bardziej, dojdzie nowy content, naprawdę jest co robić.
5/6