Recenzujemy TheWarZ aka Infestation: Survivor Stories

Dodany przez guru prawie 11 lat temu
9 11998
Recenzujemy TheWarZ aka Infestation: Survivor Stories

Gra posiadająca zarówno wielkie ilości fanów, jak i wybornych krytyków. Mierzenie się z tym tytułem nie należy do prostych. Infestation: Survivor Stories jest czymś, co idzie z aktualnie panującym nurtem i co się ostatnio najlepiej sprzedaje (czyli nieumarlaki, jakby ktoś nie wiedział). Dzięki niemu mamy okazje wkroczyć do świata, który został zawładnięty przez hordy złowrogich zombie (i nie tylko).

Apokalipsa według Infestation: Survivor Stories

Cały fenomen polega na osadzeniu gry w świecie zawładniętym przez strasznego wirusa/klątwę/inne nieznane nieszczęście, który przemienia porządnych ludzi w zombie. Nie powinno w tym być żadnej nowości, bowiem tego typu scenariusze znamy od bardzo dawna. Ostatnimi czasy jednak nastąpił wysyp tego typu tytułów. Co jednak wyróżnia Infestation od całej reszty? Raczej nic. Ważne w tym miejscu jest to, że dostajemy duży kawałek (słowo użyte nie bez powodu) rozgrywki, pozwalający na w miarę swobodną zabawę. Nasz cel jest właściwie tylko jeden. Przetrwać. To tutaj zaczynają się schody, ponieważ samo przetrwanie - jak bardzo banalnie brzmi - nie należy do najłatwiejszych rzeczy. Na naszej drodze postawieni są bowiem Zombiaki oraz inni ocaleni, którzy tak jak my, pragną jedynie przeżyć kolejny dzień. 

Zamiast ręki, dali nam palec

I tutaj chciałbym rozwinąć to drobne słowo, które wcześniej napisałem. Czemu kawałek? Ponieważ aktualnie nie jest pełnym tortem, a jedynie jego fragmentem. Zupełnie jakby ktoś nam podsunął talerz z całym smakołykiem i powoli mówił, kiedy możemy zjeść kolejną część. Problem w tym wszystkim jest taki, że gra wydaje się trochę okrojona. Wielu elementów jej brakuje. I nie jest to żadne moje "widzimisię". Twórcy wiele obiecali, wiele pokazywali, jednak to, co zostało nam w końcu oddane do rozgrywki, mija się z tym, co rzeczywiście miało w niej być. Pozostaje więc niedosyt. Nie oznacza to jednak, że nie warto zainteresować się tym tytułem. Mając na uwadze, że cały czas jest on prężnie rozwijany, a to co mamy wystarczy do długich godzin zabawy, warto to dokładnie przemyśleć.

Mnie osobiście to wciągnęło. Od kiedy wszedłem do tego świata, dbam o swoje postacie, stale je rozwijając i wyruszając na kolejne podboje. Infestation podoba mi się z tego względu, że nie narzuca praktycznie niczego. Daje nam możliwości i zostawia samym sobie - co będziemy robić, to już nasza, osobista i w 100% prywatna sprawa. Pierwsze kroki są raczej niezdarne, a braki wiedzy na temat mechaniki sprawiają, że częstotliwość śmierci i ilość frustracji rośnie w zastraszającym tempie. Gra nie należy do łatwych, to trzeba przyznać. Szczególnie dla ludzi niewprawionych, którzy będą beztrosko biegali, nie bacząc na otaczające nas niebezpieczeństwo. Ten świat rządzi się swoimi prawami, dlatego warto się jak najszybciej dostosować, żeby zminimalizować ilość zgonów.

Siekiera w plecy i przed siebie

Jedną z najważniejszych chyba zasad, które były mi wpajane od samego początku jest brak zaufania. Tutaj nie ma miejsca na sentymenty. Jeżeli tylko widzisz przeciwnika i masz najmniejsze podejrzenia, że może coś kombinować - powinieneś go zabić. Społeczność tej gry cechuje się tym, że zrobi wszystko żeby tylko przetrwać i zdobyć jakieś przedmioty. Ta pazerność osiąga tak wielki poziom, że nawet początkujący człowiek uzbrojony w "głupią" latarką stara się nas zabić. Ja z początku starałem się być ufny. Jeżeli kogoś spotkałem, to nie atakowałem go, dopóki on sam nie wyprowadził ataku. W miarę możliwości dzieliłem się przedmiotami… A to wszystko po to, żeby tuż przed bezpieczną strefą dosłownie na chwilę stracić czujność i poczuć siekierę w moich plecach. Ma to swój urok, oddaje prawdziwy świat wobec takiej katastrofy. Dzieli ludzi i robi z nas bezdusznych katów, którzy są gotowi zabić bez mrugnięcia okiem. Pomimo wielu zgonów, niezliczonych ilości zmarnowanych przedmiotów i tak cały czas mam chęć w to grać. Masochizm? Skądże. To jest właśnie kwintesencja przetrwania, nutka niewiedzy i towarzysząca praktycznie cały czas niepewność. Jedynie siebie mogę winić za początkowe błędy. Te na szczęście z czasem zniknęły. Nauczyłem się żyć i przede wszystkim przetrwać.

To właśnie w drużynie jest najlepiej

Rozgrywka w drużenie nabiera zupełnie innego tempa. Z cichego zbieracza stajemy się zabójcą szturmującym większe lokacje. Podstawą udanej akcji jest doskonała komunikacja. W przypadku wchodzenia do większych miast nie ma czasu na błędy. Zwłaszcza, kiedy mamy pewność, że nie znajdujemy się w okolicy sami. Ten element oferuje zdecydowanie najwięcej adrenaliny i zabawy. Będąc szczerym, to najlepiej spędzić jedynie kilka godzin w samotności: poznać świat, zasady, klawiszologię oraz lokacje, a później jak najszybciej znaleźć team, bo wtedy zaczyna się prawdziwy hardkor. Chlebem powszednim są tu rajdy na większe miasta, gdzie oczywiście można znaleźć lepsze przedmioty, oraz innych ludzi, którzy tylko czekają na ofiary.

Można powiedzieć, że kwintesencją jest właśnie mierzenie się z przeciwnikami. Zombie, to taki mały dodatek, który „umila” nam czas pomiędzy kolejnymi starciami. Szkoda tylko, że ten ciekawy umilacz jest całkowicie skopany. Nie wiem czy to tylko moje wrażenie, jednak nieumarlak w tej grze to istne drewno. W sumie jak przystało na martwych ludzi, ich mózgi nie działają idealnie, jednak to, co spotyka się na każdym kroku, jest po prostu straszne. Zombie mają to do siebie, że często się blokują na jakiejś niewidzialnej ścianie. Wybierają okrężną trasę, kiedy nie ma takiej potrzeby, a sama walka przypomina znęcanie się nad zwłokami. Dosłownie i w przenośni. Wystarczy być uzbrojonym w latarkę i już stajemy się urodzonym zabójcą. Walka 1v1? Wystarczy stać i cały czas atakować, a mamy stu procentową szansę, że przeciwnik nas nie draśnie. Spotykamy większe ilości przeciwników? No problem, trzeba tylko stawiać kroki w tył i cały czas atakować, NPC'ki będą same wchodzić nam pod atak, a z racji ich powolnych ruchów nie będą nas w stanie trafić.

Na jednym tchu nie da rady

Żeby sprawnie zabijać, trzeba mieć przede wszystkim odpowiedni teren. Aktualnie dostępna jest tylko jedna mapa. Z tego, co się orientuje twórcy pracują nad kolejnymi, jednak na tą chwile jak nie było, tak tego nie ma. Colorado (bo tak się nazywa) to wielka dolina z każdej strony otoczona górami, oczywiście, żeby nie dało się przypadkiem wydostać. Oferuje nam ona kilka miast oraz przede wszystkim olbrzymie połacie niezbadanych lasów, które tylko czekają na zanudzenie. Przebiegnięcie z jednego punktu (miejsca, gdzie pojawiają się przedmioty) do drugiego trwa dobre kilka, czasami kilkanaście minut. W tym czasie nie ma zupełnie nic do roboty. Może po za nerwowym rozglądaniem, czy przypadkiem ktoś nas nie śledzi. Nie sprawdzałem, ile zajmuje z kolei przebiegnięcie całej mapy, (naprawdę musiałoby mi się nudzić), jednak rutynowe wypady do kilku lokacji zajmują dobrą godzinę, albo nawet trzy. Symulator biegania można więc zaliczyć do udanych.

Należy też wspomnieć o tym, jak gra wygląda. Ostatnimi czasy zostały wprowadzone jakieś nowe bajery graficzne, dynamiczne oświetlenie i te sprawy. Nie o to jednak chodzi. Gra, co bardzo mnie zdziwiło… lepiej działa na ustawieniach wysokich, jak niskich. Nie mam bladego pojęcia dlaczego, jednak większość moich znajomych ma dokładnie taki sam „problem”. Jeżeli więc, ktoś przypadkiem kupił i odpalając na najniższych detalach gra mu skakała, niech sprawdzi jeszcze raz, czy przypadkiem jak podwyższy wszystkie suwaczki, może będzie lepiej.

Premium?

Do naszej dyspozycji zostaje oddany globalny sklepik. Możemy się w nim zaopatrzyć w podstawowe przedmioty, jak apteczki, jedzenie czy picie. Oferuje on jednak w głównej mierze amunicje, pancerz, czy modyfikacje broni. Przedmioty dzielą się na te kupowane za gotówkę zdobywaną podczas gry (wypada czasem z Zombie) oraz tą kupowane za realne pieniądze. Boli jednak przede wszystkim to, że lepsze przedmioty, większe ilości amunicji (i tak dalej) możemy kupić tylko i wyłącznie za dobrowolną dopłatą. Stawia to tych płacących w trochę lepszej sytuacji. Nie ma jednak rzeczy, których nie da się zdobyć. Wszystko można znaleźć podczas swojej podróży. Różnica jest taka, że osoba płacąca, kilka przedmiotów może zdobyć szybciej. Standard. 

Istnieje też możliwość wskrzeszania postaci za zakupioną walutę. Po każdej śmierci musimy odczekać godzinę, zanim ruszymy w kolejny bój. Można jednak ten czas całkowicie usunąć - płacąc. Trudno więc nie stwierdzić, że łatwiej jest być osobą premium.

I cały misterny plan…

Infestation BYŁBY tytułem dobrym… nawet bardzo. Jedynym problem jest to, że jest to niedopracowany produkt. Mimo to jednak wciąż sprawia bardzo dużo przyjemności. Ma to swój urok. Nie chce nikomu polecać, ani też mówić, że nie warto. Ja osobiście nie żałuje wydanych pieniędzy, jednak cały czas mam w głowie, że mogłoby być lepiej. O wiele, wiele lepiej… 

 

4/6 (z minusikiem)

 

Recenzował Nvminer

Strona gry: Infestationmmo.com

 

 


9 Komentarzy


Ostatnie gry

Najnowsze filmy z naszego YouTube