Recenzujemy Tibię
Recenzować Tibię, to jak dotykać jakiejś znanej osoby, to jak patrzeć na legendę, ikonę swojego, mojego dzieciństwa. Bałem się wrócić do pierwszej gry MMORPG w mojej "karierze"...
Niepotrzebnie.
Obawy i wszelkie negatywne pogłoski, co do obecnej Tibii potwierdziły się, niestety.
Autor guru. Jutro kolejna recenzja „klasyku”.
Czytelniejszą wersję recenzji znajdziecie na FORUM.
guru
Późna jesien 2001 roku. Zwykły, 12-letni gówniarz (tak, to ja) wkracza do kafejki internetowej, gdzie pewna ilość osób pogrywa w nieznaną mu dotąd grę o fajnym wyglądzie. Krótki piłka, pytam się: „co to za gra?”, kolega ze stanowiska obok odpowiada - „Tibia”, więc długo nie czekam, robię konto, wybieram imię dla bohatera z generatora nicków (Zetanido – o kurde, sam się dziwię, że jeszcze to pamiętam), loguję się, świat Danubia (a może i inny) i zaczynam przygodę, która jak się później okazało, nie była przelotnym romansem, a małżeństwem na blisko 3,5 roku.
Ale miało być o teraźniejszej Tibii.
Mija 11 lat. Tibia, o dziwo nadal jest dwuwymiarowa, co w tych czasach niekoniecznie jest plusem, chociaż bez tego straciłaby pewnie swój największy urok. Instalka, o ile możemy tak nazywać kilkundziesięcio-megabajtowy plik, powiększyła się prawie 5-krotnie, co pokazuje tylko, ile zmian i ile nowości przewinęło się od tamtego czasu. I tak właśnie jest, bo po potocznym „rooku”, miastach Kazordoon, Thais, Venore, Carlin, Ab’Dendriel i Edron, przybyło teraz kilkanaście innych miejscówek, niestety w większości dostępnych dla posiadaczy Pacc’ów, których rzecz jasna nie przetestuję, bo przy całym szacunku do Tibii, nie opłaca się teraz kupować Pacca. Nie ze względu na koszty, ale ze względu na rozgrywkę, która nie przypomina już tej hardkorowej zabawy z początku ubiegłego dziesiąciolecia.
Krótko mówiąc: Tibia stała się do bólu casoalowa, tak bardzo, jak bardzo to możliwe.
Rozumiem, że levelowanie nie należało do najłatwiejszych, rozumiem, że na wyfarmienie swojej postaci potrzeba było setek godzin, regularności, systematyczności, odporności na monotonię i przede wszystkim ogromnego skilla, ale dlaczego od razu robić z tego minus i starać się przystosować grę do najmłodszych graczy, dla których ówczesna rozgrywka była za trudna. Dlaczego zrezygnowano z elementów, które stanowiły o sile Tibii z czasu przed nadejściem głośnej wersji o numerku 7.6? Dlaczego nie ma teraz low-lvl’owych postaci?
Nie ukrywam, że pokochałem Tibię przede wszystkim za PvP. Mogłem w każdej chwili zaatakować innego gracza, nawet jakiegoś noobka expiącego na Trollach, Swamp Trollach, ewentualnie Rootach, nic z tego nie mieć (ewentualnie hunta od jego protectora ^^), ale poczuć dzikie szczęście, że jakiś gracza przeklina właśnie moję imię, myśląc sobie pewnie, że Tibia to zjebana gra i powinno się zakazać bicia innych graczy. Ale to było właśnie fascynujące, owszem, frustrujące, kiedy to Ty zaliczałeś zgona, ale to właśnie był ten smaczek, który sprawiał, że miałeś motywację stawać się coraz lepszy i lepszy, aż do momentu, kiedy nie będzie wyższego lvl’a do Twojej postaci.
A teraz znalezienie osoby na w/w miejscówkach jest równie możliwe, co znalezienie Magic Sworda – w pustym ciele - po drodze na expowisko. Wszystko przez… Allegro. W moich czasach, posiadanie postaci z 100 lvl+ było zaszczytem (Karwa, Paladinka z Danubii rulez), a taki gracz cieszył się uznaniem na całym serwerze, przyciągającym wielu „fanów” (10k plz) w depo i nie tylko. Teraz niestety 100 lvl’e to codzienność, właśnie przez polski serwis aukcyjny, który oferuje kupno takiego bohatera za śmieszne pieniądze (60-150 zł). Kiedy porównam to do 2001-2004 roku i cen z tamtego okresu: 2500 – 10000 zł wzwyż, to łapię się za głowę. Dotyczy to również… inteligencji graczy. Ówczesne topy na serwerach byli dojrzałymi ludźmi, niekiedy po 40-stce, które trzymały wszystkich na dystans, ale gdy już pogadały, to okazywały się weteranami gier, mega kulturalnymi. Teraz niestety, byle obszczymur, byle 11-latek może poszpanować sobie takim characterem i rzucać miechęm na praw i lewo, tylko dlatego, że mama dała mu paredziesiąt złotych kieszonkowego.
Poziom kulturalny zszedł na psy, podobnie jak „hardkorowość” Tibii, która sprawiała, że gra miała ten charakterystyczny poziom trudności i w 100% otwarte PvP.
Teraz sobie nie powalczymy, chyba, że bawią Was >250-osobowe serwery, bo tyle mniej więcej mamy użytkowników na jednym z kilkudziesięciu światów. Gdy porównać to z czasami największych sukcesów Tibii, to populacja spadła o ponad 70%: 64k to najlepszy wynik, teraz średnio 15-18k dziennie. Różnica jest. I to znaczna.
Jeszcze by to jakoś wyglądało, gdyby nie…
Widzicie tę anomalię? Serwery „Optional PvP”, a raczej NoN-PvP mają 3x więcej graczy, niż przeważające światy z „Open PvP”. Jest to idealne podsumowanie, jak zmieniło się społeczeństwo na przestrzeni ostatnich 10 lat. Jeszcze w 2001 roku było nie do pomyślenia, żeby ktoś rozpoczął swoją przygodę na serwerze PvE, gdzie nie ma PK’erów, nie ma huntowania i nie ma masowych walk. Teraz, dzieciarnia poszła na łatwiznę i w większości wybrała serwery pozbawione otwartego PvP, gdzie skupiamy się tylko i wyłącznie na expieniu, a przecież nie tego „uczyli” mnie w szkole, nie to jest (było) największą zaletą Tibii, nie to stanowiło o sile danego gracza. Ahh, szkoda gadać.
I jak się tu dziwić, że 3/4 graczy odeszło…
Dzisiejsza Tibia to niewyraźny cień dawnej legendy, która nie potrafiła się zmienić na tyle, by postawić się zmieniającej kulturze, mentalności i potrzebom rynku. CipSoft poszedł na łatwiznę, myśląc, że prostym sposobem utrzyma fenomen gry, bez zbędnych kosztów i myślenia. Nie udało się, a to, co miało się okazać „kluczem”, okazało się gwoździem do trumny, która za kilkanaście miesiecy, może kilka lat zamknie się na dobre i pełni smutku (bo to kawał mojej historii) będziemy żegnać Tibię, Tibię, która z dwuwymiarowej pikselozy uczyniła jedną z najgrywalniejszych MMORPG w historii świata.
W 2004 roku bez wahania dałbym ocenę 6/6, teraz za brak przyjemności, brak PvP, brak hardkorowości i brak osób muszę być surowy i dać…
3/6
Miało być o teraźniejszości, ale każdy, kto grał w dawną Tibię nie może zostać obojętny wobec profanacji, jakiej dopuścili się twórcy, pośrednio zmuszeni przez samych użytkowników.