Sword Art Online, to już jest koniec...
To już jest koniec… pierwszej serii.
Wrażenia po SAO jak najbardziej pozytywne, ale ostatni odcinek kompletnie wywrócił mój – misternie ułożony – plan, którego chciałem użyć w dzisiejszym podsumowaniu. Cóż, muszę improwizować i zmienić troszkę moje nastwienie wobec Sword Art Online.
Wiem, że serial anime’owany ściśle bazuje na wydarzeniach z mangi, jednak chciałem troszkę pohejtować SAO za zmarnowanie potencjału, który spokojnie wystarczyłby na kilkadziesiąt bardzo mocnych odcinków.
Nie podobało mi się „przeskakiwanie” w czasie i robienie pięter po łebkach. Oczekiwałem czegoś na podbieństwo (starych) Pokemonów, gdzie każda odznaka (=każde piętro) wymagałoby innego podejścia do bossa i zupełnie innych przygód, w których właśnie znalazłoby się miejsce na zaczepienie pobocznych tematów takich jak PvP, przyjaźń, miłość i intrygi. Przy takiej różnorodności i ilości contentu nie moglibyśmy się nudzić, a fani na pewno wybaczyliby twórcom anime odejście od mangowego pierwowzoru.
Ale to już musztarda po obiedzie.
Zakończenie serii i słowa Kirito („Teraz zamierzam przejść każde ze stu pięter”) dają nadzieję, że w kolejnej serii dostaniemy to wszystko, o co miałem pretensje do scenariusza serialu. Chociaż. Chociaż oficjalna wikipedia Sword Art Online zaznacza, że kolejną częścią będzie Gun Gale Online. Nie, nie, to trzeba wyrzucić z pamięci...
A z resztą, niech się dzieje co chce, ale najpierw zapytam o najważniejsze, czyli... Wasze wrażenia. Dawać.
guru