TOP10 ulubionych gier MMO (by Siemień)
W tym tygodniu zamiast portalowych recenzji znajdziecie coś znacznie, znacznie lepszego - listę TOP10 ulubonych gier MMO (i MMO-pochodnych) każdego z obecnych Redaktorów.
Zaczynając od dzisiaj, co 24 godziny będziemy publikować jedną z list ( teraz - Siemień, jutro - Algaist, piątek - Ozonek, sobota - guru), aby dam wam jakiś wgląd w nasze, ukochane tytuły, które w jakiś sposób ukształtowały nasze gusta i pogląd na obecną generację gier sieciowych.
Koniec ogłoszeń, czas oddać głos Siemieniowi.
10. Tibia
Dla wielu klasyk i gra wszechczasów, zaś u mnie na ostatnim miejscu. Dlaczego? Sprawa jest prosta, zdeklasował ją numer jeden w tym samym okresie świetności, który pochłonął mnie bez reszty. Tibię cechował swoisty hardcore’owy grind i epickie PK, a dzisiaj, no cóż, ciężko określić czym jest. Grafika może znikoma, ale grywalność do tej pory pozostaje nieskazitelna. Mnóstwo zadań, wyzwań oraz długa droga rozwoju postaci, która praktycznie skreśla nas z listy topowych graczy (nie idzie dogonić tych po 600+ lvl).
9. Kal Online
Swego czasu posiadaliśmy własny polski serwer, ale niestety to zniszczyliśmy. Moja druga poważna miłość w świecie MMO. Porządny grind, setki kilowatów puszczone w błoto nocami w oczekiwaniu na sprzedaż czegoś z prywatnego sklepiku. Swego czasu świetne community i bardzo przyjemne PVP, które chyba jako jedne z pierwszych oferowało usprawniacze za punkty „honoru”. Niemiłosiernie dużo biegania między lokacjami, ale też wyśmienita ekonomia, która pozwalała na zarobienie praktycznie na wszystkim, nawet łowieniu ryb (to też pożerało prąd nocami jak szalone). Warte sprawdzenia nawet dziś.
8. Anarchy Online
Klimat, klimat, klimat i jeszcze raz community. Te dwie rzeczy łączyły się w takie combo, że dla mnie do pewnego momentu, gdy zacząłem przygodę, nie było lepszego MMO niż AO. Co prawda zacząłem gdy gra przeszła na F2P, aczkolwiek dwieście darmowych poziomów to nadal masa roboty. Gra szykuje się na porządny skok graficzny z użyciem nowego silnika, a merge serwerów sprawił, że co chwilę spotkamy kogoś na swojej drodze. Świetna polska gildia(reklama: Podróżnicy Rubi-ka), która istnieje nadal i skupia rodaków w swoich szeregach, plus setki broni, zbroji, masa statystyk oraz implantów. Przeróżne dungeony, boss’owie oraz eventy składają się na naprawdę kawał dobrej rozgrywki, nawet bez abonamentu. Najwspanialszą rzeczą tej gry jest to, że my jako Polacy jesteśmy uważani w tej grze za bardzo miły i kulturalny naród, więc niech tak zostanie – gimbaza won!
7. Path of Exile
Rodzynek wśród MMO z gatunku Action RPG. Znakomity przykład jak zmieniają się sposoby finansowania gier w obecnych czasach. Po zawodzie, który przyniósł Diablo 3, z popiołów zrodził się już swoisty klasyk. Farming i crafting to słowa klucze tej gry. Brak złota jako waluty, za to uzyskujemy orby do craftu. Świetne, a za razem nowatorskie rozwiązanie, które przyjęło się bardzo dobrze patrząc na ilość graczy i ciągłe dotacje dla twórców. Przeogromne drzewko umiejętności, które pozwala na naprawdę wykręcone buildy i stworzenie postaci jaką tylko sobie wymarzymy. Gra niestety ma jeden mały szkopuł, a mianowicie jest momentami bardzo monotonna. Tworzenie postaci i przechodzenie kolejnych aktów wciąż i wciąż może się znudzić. Zalecam granie w party zwłaszcza dla zwiększonego drop rate’u (item quantity).
6. DC Universe Online
Podszedłem sceptycznie do tematu i jako, że nigdy wielkim fanem komiksów DC nie byłem. Pprócz znajomości flagowych postaci to przeszedłem obok tej produkcji niewzruszony. Jednak do czasu, aż stała się ona F2P (czy to nie dziwne?) i pomyślałem, że dam jej szansę. Gra jest świetna, swoisty hit i dominator rynku gier z superherosami w mojej opinii. Unreal Engine 3, świetna optymalizacja i rozległe obszary zmieszane z narracją z dużą dozą humoru oraz fabularnymi questami – miód aż się wylewa. Setki opcji customizacji, wszelakiego zbieractwa i poznawania historii głównych miast uniwersum wraz z booster’em gold. Dobicie lvl cap’a to dopiero początek, ponieważ zaczynamy raidować w celu zdobycia tierowych setów i masy innych cudawianek.
5. EverQuest
Tak, numero uno, a nie dwa. Pierwsza cześć bezsprzecznie jednego z największych MMORPG tego świata pochłonęła mnie ostatnio bez reszty. Jedyna myśl w pracy brzmiała co zrobię w EQ dzisiaj? Kogo spotkam, może farm golda czy wbicie poziomów? Grafika, tak wiem, wygląda nadal jak w 1999, aczkolwiek jest delikatnie podbita. Nigdy nie przeszkodziło mi to w zgłębianiu tej perełki. Niesamowity świat, zróżnicowane sposoby zdobywania doświadczenia, przyjazny dla nowych graczy system najemników, który zawsze zastąpi nam znajomych przy okazji robienia zadań i grindowania kolejnych poziomów. Z ręką na sercu mogę uznać społeczność tej gry za najlepszą spośród jakiejkolwiek gry MMO. Nikt nigdy nie był tak pomocny jak ludzie, których spotkałem w EQ1, żadnego wyklinania, ani hejtu za narodowość. Normalnie, czysta miłość i pokój, raj dla hipisów.
4. MU Online
Zbliżamy się powoli do TOP 3, aczkolwiek zanim to nastąpi zajmę się numerem cztery. Nie znam osoby, która nie grała lub nie znała osoby, która w tą grę grała. Jeżeli ktoś nazywa siebie znawcą MMO, wieloletnim graczem oraz mistrzem Tibii, czy czym tam jeszcze chce i nie słyszał o MU Online, to żyje od lat pod wielkim, obślizgłym głazem ignorancji. Moje pierwsze w życiu MMO oraz pierwsze, na które wydałem jakikolwiek hajs na Allegro, aby trochę sobie pomóc. W każdym razie ostatnie, ponieważ już tak nie robię. MUO = GRIND. O tak, bezsprzecznie te dwa słowa się równają i chociaż liter nie jest po równo to tak jest. Quest? Na ch*j? Są może 2-3 w grze i styka. Pamiętam szukanie party, aby dobić to idealne, czyli każda klasa, co aby mieć największy możliwy mnożnik expa i dropu. Wbijanie poziomów w tej grze to nie przelewki (dzisiaj to już pewnie jump event co tydzień), a naprawdę ciężka praca. Niby było złoto, ale jak wypadł Bless lub Soul, o matko, szło wyskoczyć przez okno z radości. To były czasy, które nigdy nie wrócą.
3. Lineage 2
Drum roll i tadam, L2, ale nie ten dzisiejszy tylko dawne kroniki od C3-C4 aż do Interlude, no może Hellbound. Mój czas spędzony w liceum na lekcjach to dosłownie liczba znikoma przez właśnie Lineage’a oraz kolejne moje topowe MMO. Bywałem czasem raz na tydzień w szkole (tak, skończyłem LO bez powtórzeń i kończę studia informatyczne). Nie wiedzieć dlaczego upodobałem sobie tą grę, czy to klimat, czy grind, a może zróżnicowanie uzbrojenia, a może to PVP. Sam nie wiem, ale do tej pory ta gra przywołuje niesamowite wspomnienia godzin spędzonych przy tej produkcji. Dzisiaj już nie mogę na to patrzeć, ale kiedyś, no właśnie to było kiedyś i nie wróci.
2. Guild Wars
Po prostu wow! MMO wysokiej jakości za małe pieniądze i nie muszę płacić abonamentu? F*ck You Blizzard. O tak, właśnie tak. Ta gra porwała mnie na setki godzin i chociaż posiadałem swego czasu tylko podstawową kampanię, gdy wychodził Nightfall nadal mogłem czynić cuda na PVP, ale do tej pory nie wiem jak mi to się udawało. Gra inna niż wszystkie, dlatego tak znakomita. Zadania, świat, a przede wszystkim możliwości jakie oferowała produkcja ArenaNet. Byłem wciśnięty w fotel od początku do końca. Komputer jaki wtedy posiadałem był czysto muzealny (Athlon XP w 2006 roku?), ale się grało, po prostu inne czasy. Obecnie gra na CDP.PL jest w promocji, ale jaki sens kupować grę, które niestety umarła i posiada sequel na rynku, który ma się dobrze? Żaden, po prostu żaden. Dla chętnych polecam sprawdzić - nawet za te śmieszne pieniądze.
1. RuneScape
Ahh, nostalgia. On jest właśnie moim Dawidem, a Tibia Goliatem. Możliwości jakie oferował i grafika, która była lepsza niż Tibia, zupełnie zniszczył produkt Cipsoft’u w moich oczach. Grałem spędzając po kilka godzin dziennie, a w weekendy kilkanaście. Totalne szaleństwo, aczkolwiek nigdy nie byłem topem, ponieważ żydziłem na membersa. Już pewnie czytając leci hejt, przecież obecny RS to gówno, klikanie hotbara, wszystko za łatwe i za szybkie. Owszem, tak jest, aczkolwiek społeczność podjęła walkę i wywalczyła wersję z 2007 roku, która to właśnie pochłonęła mnie bez końca. Oddzielny serwer, który wymaga opłacenia członkostwa (gram i nie żałuję hajsu), aby uczestniczyć w tym kawałku historii dobrego gamingu MMO. Kowalstwo, rybactwo, magia – You Name It. Można robić w tej grze wszystko, naprawdę wszystko. A wbijanie maksymalnego poziomu doświadczenia każdej statystyki na 99 to nie przelewki. Dzięki za uwagę, idę trenować Firemaking.