Uczniowie do szkoły, a Redaktorzy do pracy. Recenzujemy Firefall'a
WSTĘP:
Hybrydy shooter’ów i RPG’ów MMO (gdzie prym wiedzie to pierwsze) to całkiem nowe twory na rynku. Osobiście uważam, że jest tu pewien problem jeśli chodzi o rozdzielanie między tymi rodzajami gier, bo coraz więcej firm wprowadza do swych strzelankowych produktów niektóre cechy RPG – crafting, system umiejętności i ścieżki rozwoju postaci, fabularne zadania oraz otwarty świat. Staje się to powoli normą sprawiając, iż granica międzygatunkowa przesuwa się lub całkowicie zaciera. Może określając rodzaj gry trzeba byłoby zwrócić uwagę na otwarty świat? Obecnie tytułów tych jest niewiele (można wyliczyć je na palcach jednej dłoni), dlatego gdy takowa produkcja się ukazuje, od razu pędzę by ja przetestować. Szczerze mówiąc, gdy słyszę określenie „shooter MMO with open-world” od razu w mojej głowie pojawia się nazwa gry, którą chciałbym Wam zaprezentować – Firefall. Choć nie jest on pierwszym przedstawicielem tegoż gatunku to jest z pewnością najdłużej zapowiadanym. Na ten tytuł kazano czekać nam dość długo … i w sumie wciąż czekamy, ale o tym później.
Wszystko co musicie wiedzieć na starcie to to, że mamy tu do czynienia z dzieckiem Red 5 Studios, które oferuje wartką akcję w jetpack’owym stylu (plecaki odrzutowe to chyba naprawdę przyszłość armii), gdzie na tle kolorowych eksplozji bronimy Ziemię przed kosmicznym śmieciem. Niby pachnie odgrzewanymi kotletami, ale jednak przyciąga i to już od zapowiedzi w 2011 roku (głośno jednak było i rok wcześniej), kiedy to Firefall stało się jedną z najbardziej oczekiwanych gier na rynku MMO. Nic dziwnego skoro za grę wzięły się takie sławy jak: Orson Scott Card, Mark Kern, Youngblood. Grupa mająca doświadczenie w strzelankach (Tribes), grach MMO (World of Warcraft) oraz literaturze sf (Gra Endera) to przepis na coś co wstrząśnie rynkiem i na stałe zapisze się do kart historii wirtualnej rozrywki. Jednak czy obecny produkt naprawdę zasłużył na takie zainteresowanie?
KONIEC ŚWIATA, KOSMICI I SUPER ZBROJE, czyli nic oryginalnego, ale przyciąga:
Shooter z elementami RPG to wbrew ogólnemu przeświadczeniu za dużo powiedziane w stosunku do Firefall. Jest to strzelanka z otwartym światem (jednym słowem sandbox), który czerpie z RPG dosłownie odrobinę koncepcji – rozwój postaci i crafting. I tak naprawdę tyle. Nie mamy tu żadnego role play, a sama historia będąca tłem nie jest dla nas istotna. Jednak skoro już o niej zacząłem…
Postapokalipsa to naprawdę wdzięczny temat zatem autorzy bez żadnych oporów z niej skorzystali. Tym razem jednak nie było wojny nuklearnej, a uderzenie asteroidy. Myślicie, że to wszystko? Wbrew założeniu (i samej grze) historia jest bardziej złożona. Kataklizm doprowadził do destabilizacji rządów oraz zaobfitował odkryciem nowego minerału energetycznego. Dzięki temu źródłu energii marzenie o dalekich kosmicznych podróżach stało się rzeczywistością. Idąc tym tropem w końcu dochodzimy do właściwych wydarzeń, czyli nieudanego testu skoku nadprzestrzennego pewnego olbrzymiego krążownika, kończącego się uderzeniem w miasto Fortaleza. W ten o to sposób powstaje burza energetyczna, która sprowadza na Ziemię olbrzymie robactwo i humanoidy (Wybrańcy) … „o czarnych sercach, skórze i zamiarach, skrywanych za czarną zbroją” – mało oryginalne, ale przynajmniej wiemy, że to zły charakter.
Zapomnijmy jednak o fabule bo tak naprawdę umiera ona po przywdzianiu swego Battleframe (zbroi bojowej). I tu dochodzimy do klas i walki, czyli najważniejszej rzeczy w grze. Zacznijmy od tego, że w odróżnieniu od innych gier tutaj nasza klasa zależy od założonego pancerza, który zmienimy odwiedzając odpowiedni punkt. I tak możemy być medykiem, snajperem, inżynierem, żołnierzem, czy miłośnikiem wielkich spluw. Na uwagę zasługuje fakt, iż umiejętności przypisane do każdej klasy są naprawdę widowiskowe i idealnie nadają się do gry zespołowej. Tak naprawdę walka to największy plus tej gry. Możliwości latania i wielkie giwery + hordy stworków = widowiskowa sieczka, a wszystko to bazuje na umiejętnościach gracza i (często) jego strategicznemu myśleniu (czasami wystarczy kula skondensowanej energii niż opróżnianie całego magazynka). To jest piękne, że wszystko zależy od nas, a nie jakiegoś legendarnego ekwipunku, który zabija na miejscu. Jednakże nawet największa rozwałka po paru godzinach zaczyna nużyć. Nie pomagają zabawy w pilnowanie wiertła wydobywczego i liczne eventy, gdzie ostatecznie walczymy przez pewien okres czasu z wszelkim niegodziwym plugastwem. Twórcy jednak zauważyli tą stagnację i anihilację przeciwników nagrodzili dropem w postaci surowców, które przeznaczymy na crafting, a jest to rzecz ważna jeśli chcemy mieć dobry ekwipunek. Ostatecznie złapiemy się na tym, że będziemy tępić legiony robactwa tylko po to by móc stworzyć „wypasione” gadżety.
Jak przystało na shooter’ową hybrydę mamy tu po za eksterminacją PvE także PvP. Niestety lub na szczęście oba tryby są oddzielone. Co to znaczy? Otóż by przejść do walk przeciwko innemu graczowi wchodzimy na odpowiednie areny, które rządzą się już prawami prawdziwych MMOFPS’ów. Można by rzec, iż to rozwiązanie jest idealne dla zaprawionych sieciowych strzelców, którzy zawsze będą mogli sobie wybrać między sprawdzianem swoich umiejętności bojowych oraz gry zespołowej tępiąc innych użytkowników, a sieczką w otwartym świecie, gdzie powalczą z głupim AI (pod tym względem nie wymagajmy wiele). Niestety (albo jak na razie – gra wciąż się zmienia) RPG’owcy, którzy chcieliby zabawić się w PK (player killer) mogą obejść się smakiem. Ciężko mi samemu opowiedzieć się w 100% po jednej ze stron bo wygodnie testowało mi się grę przy oddzielonych trybach, ale z drugiej strony samo PvE in open-world sporo traci na zabawie.
WCIĄŻ NIEOSZLIFOWANY DIAMENT, czyli pod banderą OBT:
Przyjrzyjmy się sprawom technicznym. Twórcy Firefall „wycwanili się” i stworzyli grę o grafice … hmmm … komiksowej. Od razu wiele osób pomyślałoby, iż takowy zabieg to rozwiązanie banalne i ubliżające obecnym fanom shooter’ów. Ja jednak po zapoznaniu się z samą grą muszę stwierdzić, iż jest to trafne wyjście. Pomijając zmniejszenie wymagań orzekam, że użyte rozwiązanie dobrze się prezentuje. Przy licznych eksplozjach, hordach przeciwników i akrobacjach podniebno-lądowych gracze nie dostają „oczopląsu” i szybko orientują się w rozgrywce. Ostatecznie gruntowne przerobienie silnika Offset dało dobry efekt czego rezultatem jest animacja na miarę obecnych czasów. Szkoda tylko, że graficy nie popisali się większą kreatywnością przy tworzeniu modeli postaci (wszyscy są tacy sami - faceci przesadnie szerocy w barach, a kobiety w biodrach), otoczenia oraz przeciwników. Czyżby przyświecał im cel, iż gdziekolwiek zawędrujemy mamy czuć się jak na terenach bazy macierzystej? To trochę nie przystoi produktowi tworzonemu tak długo i to pod pieczą ludzi z doświadczeniem.
Zgodnie ze zwyczajem teraz powinienem rzec słów kilka w kwestii audio, ale naprawdę nie wiem o czym tu pisać. Udźwiękowienie nie denerwuje, ale także nie sprawia, iż zrezygnujemy z własnej listy utworów, którą puścimy w tle (no dobra, ta muzyczka podczas ładowania jest fajna). Na upartego można by wytknąć twórcom, iż walka z potworkami to nie tylko wybuchy, strzały i plaski ich rozrywanych ciała, ale także mrożące krew w żyłach ryki (a nie piski). Ale tak naprawdę bym się czepiał, bo w końcu mamy do czynienia z shooterem , a w nich głównie liczą się wrażenia wizualne.
Ogólnie rzecz ujmując cała gra prezentuje się jakby nie została skończona i obecnie co chwile jest poprawiana. Jest to naprawdę dziwne wziąwszy pod uwagę długo trwające CBT oraz tysiące porad od graczy, które dopiero teraz są wprowadzane. Szczerze mówiąc, to po tak wybitnym składzie spodziewałem się czegoś lepszego. A tak już na samym początku zdarza się, że możemy utknąć na schodach i po kilku minutach doświadczyć wyrzucenia z gry. Takowych błędów jak na razie jest całkiem sporo, ale (odpukać w niemalowane) tryb PvP nie cierpi na podobne bolączki.
PODSUMOWANIE, czyli wszystko w pigułce plus kilka dodatkowych spostrzeżeń:
Prezentowana gra miała być czymś co wyrobi sobie szczególne miejsce na rynku MMO. Jak na razie „jest wiele krzyku nie wiadomo o co” bo z jednej strony mamy ekipę doświadczonych ludzi, którzy dają nam porywający trailer i każą czekać kawałek czasu obiecując coś porywającego, a z drugiej mamy grę, która po kilku dniach zaczyna po prostu nudzić. Na obronę powiedzieć trzeba, iż Firefall jest wciąż w budowie – mamy obecnie do czynienia z kolejnym etapem OBT. Bazując na tym co ujrzałem podczas zmagań zamkniętych przed szerszą publicznością oraz zapowiedzi samych twórców, spodziewam się, iż ta recenzja za długo aktualna nie będzie. Tylko, że jest pewna zasada, a mianowicie jeśli ktoś wypuszcza grę na OBT to jednoznacznie stwierdza, iż jest ona przynajmniej w 80-90% gotowa.
Co by tu dodać? Może to, że jeśli ktoś jest miłośnikiem „odrzutowych plecaczków”, sandbox’a, hurtowej rozwałki i z nudów pasjonuje się craftingiem, to znajdzie w Firefall spełnienie. Osobom, które się zawiodą radzę odwiedzić areny PvP, gdzie dziecko Red 5 Studios ukazuje w pełni swoje shooter’owe walory oraz poczekać jeszcze z deinstalacją – niebawem mają wejść kolejne duże zmiany w grze więc wszystko może się zmienić. Dodatkowym plusem jest to, iż mamy do czynienia z produktem Free2Play, zatem jeśli nie interesują Was jakiś bardziej fantastyczne stroje, dodatkowe opcje wyglądu lub fajne maszyny transportujące to na grę nie wydacie złotówki.
Zalety:
- Battleframes z ciekawymi i widowiskowymi umiejętnościami
- ciekawy craft
- widowiskowa rozwałka uzależniona od umiejętności gracza
- prawdziwy sandbox
- podział PvE i PvP
Wady:
- nie każdy lubi podział PvE i PvP
- zaczyna nudzić na dłuższa metę
4/6
Recenzował Algaist
Strona gry: Firefallthegame.com