Zagwozdka na niedzielę - Poziomy i Poziomki.

Dodany przez Ozonek ponad 12 lat temu
23 6265
Zagwozdka na niedzielę - Poziomy i Poziomki.

Aż sobie smaka zrobiłem. Ach, ta cywilizacja, zawsze tylko truskawki i truskawki na pierwszym planie. Tymczasem ich mniejsi koledzy są co najmniej tak samo smakowici. Właściwie to sprawdziłem parę rzeczy na jedynym wiarygodnym źródle wiedzy redagowanym przez byle kogo i co się okazuje? Truskawka to też poziomka!

Skandal jakie rzeczy przed nami rząd ukrywa.

Chciałbym zagaić, że pogoda ładna a za nami tydzień pełen przełomowych informacji, ale to nieprawda. W obu przypadkach. Nuda, nic się nie dzieje. No, może poza spadkiem hype na Guild Wars 2, a tym samym znacznie obniżonym poziomem agresji w komentarzach. Jednak to było do przewidzenia, o wiele bardziej mnie zaskoczyła zdradliwa natura truskawek.

Odstawiając owoce na bok, przejdźmy do konkretów.

Uwaga: Wszelakiż tekst, który może ranić wasze wrażliwe oczy i podatną psychikę należy do mistrza Ozonka, który to z kolei nie bierze za niego żadnej odpowiedzialności. Ponadto za przeczytanie go obowiązuje dobrowolny datek w wysokości 20$*.

*MasterCard, Visa, Paypal, Paysafe accepted.

Liczby są ważne.

Właśnie tak.

Pozwólcie, że na dowód tego stwierdzenia opowiem wam historię małego Jasia z Krzyszkowic Górnych.

Otóż tenże Jasiu, lat bezmała dziewięć, trochę urwis, ale pocieszny, nie lubił liczb. Oj, bardzo ich nie lubił, głównie dlatego, że ich nie rozumiał. Zamiast jednak pójść ścieżką wszystkich grzecznych dzieci i poświęcić liczbom trochę czasu, zasłyszał on słowo "humanista" i zaczął się z nim obnosić jak z tarczą.

- Jasiu, dlaczego nie radzisz sobie z matematyką? - pouczała go mama - Twoja pani mówi, że jesteś głupi Jaś.

- Ja nie jestem głupi, ja jestem humanistą! - odparowywał Jaś.

Pewnej słonecznej soboty Jaś wraz z kolegami wybrali się, jak zwykle zresztą, na pobliskie gruzowisko. Ach, ileż tam było kryjówek, ileż tajnych przejść. Prawdziwy raj dla bandy dzieciaków.

Tym razem coś się jednak nie zgadzało. Kolejna część ściany na wpół wyburzonego budynku była obsunięta. Pewnie złomiarze tu byli i wyciągnęli te metalowe pręty co to trzymały razem, pomyślał Jaś. Z zadumy wyrwał go jednak okrzyk.

- Te, Janek, patrz co znalazłem! - to Krzysiek wymachiwał jakimś przedmiotem.

- Co to takiego? - zastanawiał się Arni - Jakby piłka, tylko metalowa.

- Głupku, to jest granat. Prawdziwy granat! Taki jak w filmach, no wiesz, wojennych! - Krzysiek pokręcił głową nad niedomyślnością kolegów.

- Łooo... trzeba to pokazać komuś dorosłemu.

- Osz ty, toć ci przecież od razu zabiorą, a jeszcze tyłek spiorą, że niebezpieczne rzeczy nosisz. Nie - Krzysiek emanował wręcz pewnością siebie - Widziałem ostatnio taki film o tych, no... saperach. Takich gościach co bomby rozbrajają. Granat trzeba zdeto... zdenotować.

Zaszczyt wprowadzenia tego planu w życie został przekazany hersztowi bandy, Jasiowi. Został on zaopatrzony w odpowiedni ekwipunek na który składał się stary worek po ziemniakach i plastikowe wiadro na głowę i wysłany w strategicznie nieocenione miejsce na między starą toaletą i zwojem metalowego ogrodzenia.

- Pamiętaj Janek! Wyjmujesz zawleczkę, liczysz do trzech i rzucasz go tam na tą stertę opon! - Krzysiek udzielał ostatnich instrukcji ze skleconego naprędce bunkru z desek i sterty gruzu - Do trzech, pamiętaj!

- Nie bój żaby, Krzyś!

Nadszedł wielki moment. Jasiu wyszarpnął pordzewiałą zawleczkę i rozpoczął odliczanie: Raz, dwa... zaraz, co było po dwa? Oszla...!

- No cóż... - stwierdził w ciszy przerywanej z rzadka łoskotem opadających kawałków gruzu Maciek - przynajmniej granat nikomu już nie zagraża. A humanista to niewielka strata dla ludzkości.

Tymczasem Arni wymiotował sobie po cichu w kącie.

Ale zaraz, co mają liczby do RPG? Odpowiedź na to pytanie powinien znać każdy, ale na wszelki wypadek odpowiem - wszystko. Gry fabularne są zbudowane z liczb. Poczynając od tych papierowych, poprzez te singlowe, aż wreszcie po masywne internetowo.

Dzisiaj chciałbym się skupić na jednej liczbie, bardzo charakterystycznej dla gatunku. Podpowie wam tytuł zagwozdki na dziś, który brzmi:

Poziomy doświadczenia - przeżytek czy kwintesencja MMORPG?

Szczerze mówiąc jeszcze się nie zastanowiłem, która opcja mi bardziej pasuje.

Nie da się jednak ukryć, że mało które MMORPG nie ma w sobie tego uniwersalnego wyznacznika siły naszej postaci jaką jest level. Jesteśmy do niego przyzwyczajeni jak stado baranów do swojego pasterza. Gdy go braknie zapanuje chaos, ale z drugiej strony tenże pasterz może prowadzić nas do rzeźni gdzie staniemy się wyborną pieczenią dla smakosza.

Tak czy siak nie da się ukryć, że jest to wygodne.

Ot, ja mam poziom 30, widzę, że ty też masz poziom 30, możemy iść razem na bossa poziomu 30 i wydropić przedmioty na poziom 30. Fajnie. Unikamy wielu nieporozumień, kontakt z graczami jest znacznie uproszczony, jak również uproszczone jest sprzedawanie konta na allegro czy innym ibeju.

Problemem jest fakt, że poziomy doświadczenia podzielają skazę wszystkich rzeczy uniwersalnych. Niezależnie od tego co robimy i w jaki sposób to robimy, nasza postać rozwija się z grubsza w ten sam sposób.

Nieważne, czy jesteśmy opancerzonym rycerzem stawiającym swoje życie na szali w walce ze smokami, zbieramy grzyby dla pobliskiej wioski czy tłuczemy szczury z drewnianej pałki. Liczą się te numerki pojawiające się nad głową zasilające nasz pasek postępu.

Daleki jestem od stwierdzenia, że to złe i w ogóle be, ale na pewno da się to rozwiązać w sposób odrobinę bardziej skomplikowany.

Próby, błędy i oczekiwania

Twórcy MMORPG kombinują.

Coraz częściej jesteśmy kuszeni sloganami "NO LEVELS!", a w środku zwykle czeka nas system w którym owszem, nie dostemy leveli za punkty doświadczenia, ale wymieniamy te punkty na wybrane umiejętności co z grubsza na jedno wychodzi.

Mi osobiście najbardziej odpowiadałby system odrobinę bardziej złożony. Poziomy zostałyby jako podstawowy numerek, jednak nie miałyby takiego wpływu na siłę naszej postaci. O wiele ważniejsze byłyby osobne statystyki wyrażające nasze zaawansowanie w poszczególnych dziedzinach rozgrywki.

Po prostu - bijemy mieczem, jesteśmy lepsi w posługiwaniu się nim i uczymy się nowych umiejętności. Czarujemy - stajemy się lepszymi magami. Zbieramy surowce, tworzymy przedmioty - wiadomo. Wykonujemy zadania - rośnie nam poziom uznania NPC, ceny spadają, odblokowują się nowe opcje.

Ale przede wszystkim - zero ograniczeń. Rozwój każdej statystyki powinien być limitowany wyłącznie przez samego gracza, jego czas i umiejętności. Oczywiście w którymś momencie powinno stać się to uciążliwe i niespecjalnie opłacalne, ale ważna jest otwarta możliwość.

Miło jest widzieć, że nawet podczas normalnej, codziennej rozgrywki nasze paski postępu idą powolutku w górę. Nic mnie tak nie zniechęca do gry jak osiągnięcie capa czegokolwiek. Zwłaszcza jeśli ten limit można bez trudu osiągnąć w tydzień czy dwa, a w większości obecnych MMORPG można to zrobić bez zadyszki.

Jednak poziom trudności to już temat na całkiem inną "zagwozdkę". A póki co z chęcią usłyszę waszą odpowiedź na tytułowe pytanie: Levele - przeżytek czy kwintesencja MMORPG?


23 Komentarzy


Ostatnie gry

Najnowsze filmy z naszego YouTube