Zagwozdka na niedzielę - dzień w dzień to samo...
To znowu ja. Znowu w niedzielę. Znowu z pretensjami. Do wszechświata w ogólności, a do twórców gier w szczególności. Ale chyba już się do tego przyzwyczailiście.
Autorem jest - jak zwykle - wasz ukochany mistrz Ozonek, a "zagwozdka" wręcz ocieka jego opinią niczym co bardziej szanujący się zombie... tym czymś, czym zombie ociekają. Wasze zdanie jest nieistotne, ale nikt wam nie zabrania go wyrazić.
Przedmiotem dzisiejszej zagwozdki są "dzienności" w MMORPG. Czy to areny PvP, czy to instancje, czy to dojenie krów za gotówkę. Wszystko co możemy (i na ogół chcemy) zrobić określoną ilość razy dziennie i/lub o określonych czasie.
Jak w życiu - poranna kąpiel, posiedzenie na tronie, obowiązkowa kawa, opcjonalne śniadanko i oczywiście lektura mmorpg.org.pl. Mimo wszystko irytuje mnie to niezmiernie.
Z powodów tylu, ile dam radę wymyślić.
Skąd się w ogóle wziął pomysł codziennych rozrywek?
Po raz kolejny na klawisze ciśnie mi się sformułowanie "za moich czasów...". Naprawdę ciężko tego uniknąć, ale taka jest prawda. Za moich czasów w MMORPG nie było daily. Swój harmonogram gracze organizowali sobie sami, a często zawierał on przeszkadzanie w tym innym graczom. Swoboda, żądza przygody, zwiedzania i expienia.
Nikt nie dawał nam drogowskazów czy tabliczek ostrzegawczych. Jeśli podczas swoich podróży wylądowaliśmy w legowisku jakiegoś demona, to już nasza sprawa, że nasze ciała (częstokroć pełne przedmiotów do wzięcia) spoczęły jako upiorna dekoracja ku przestrodze kolejnych dzielnych wojowników.
Znowu zaczyna się litania na temat wszechobecnych ułatwień, ale to się wszystko łączy. Łatwe levelowanie = szybki cap = nuda. A daily - czy to questy czy inne zajęcia - były odpowiedzią twórców na tą nudę.
Wydłużyli oni w ten sposób czas zdobywania ekwipunku, tytułów, umiejętności i czego tam jeszcze chcecie, aby zatrzymać graczy na dłużej.
Jeśli graliście w jakiekolwiek obecne MMORPG, to z całą pewnością jest w nim coś w stylu farmienia swojego rodzaju tokenów czy innych specjalnych punktów. Istnieje maksymalna ilość tychże, które możemy zdobyć dziennie, a czas w jaki osiągniemy nasz cel waha się od kilku dni do kilku miesięcy. Bez możliwości wymiany, dokupienia czy czegokolwiek w ten deseń.
Ot, po prostu.
Nieważne ile grasz czy jak dobry jesteś - nie zdobędziesz tego szybciej niż twórcy to sobie zaplanowali.
Bez tego się nie obędzie...
Szczerze mówiąc nie miałbym nic przeciwko, gdyby codzienna udręka z nudnymi do bólu questami była opcjonalna. Niestety w większości przypadków oferują one na końcu drogi nagrody bez których się nie obędziemy. Czy to ekwipunek PvP, czy to dodatkowe umiejętności, czy to lepsze statystyki.
Wielokrotnie podkreślałem, że lubię grind. Ale lubię grind nad którym mam kontrolę. Lubię bić setki i tysiące mobków, które sam wybiorę i w czasie, w którym będę miał na to ochotę. Lubię kampić raidy i po kilka godzin. Lubię się bić o nie z innymi graczami. Czasem gwoli zdobycia doświadczenia, czasem gwoli wydropienia jakiegoś rzadkiego przedmiotu.
Logujemy się, wypełniamy daily, wracamy jutro
Jednocześnie sztucznie podbijając liczbę graczy online na serwerach naszego dobroczyńcy. Czym to się różni od waszych codziennych wypraw do pracy lub szkoły? Naprawdę, gra ma sprawiać przyjemność, a jeżeli jedyne co nam się z nią kojarzy to słowo "obowiązek", to ja nie widzę w tym sensu.
Dla twórców gier to jest oczywiście wygoda, bo zamiast prawdziwego contentu serwuje nam co nowsze proste powtarzalne czynności z obiecanym "dżemem jutro" i nawet jeśli go skosztujemy, to już na horyzoncie pojawia się nowy - truskawkowy.
Dżem truskawkowy do twarożku... mhm, niebo w gębie.
Ozonek poleca.