Zagwozdka na niedzielę - Frakcje, wbudowana nienawiść.
Za górami, za lasami, najpewniej w jakimś bogatym pałacu, znudzony jegomość wpadł na pomysł podzielenia ludzi na dwie grupy i kazał im walczyć między sobą. A gawiedź widziała, że było to dobre.
I pomimo, że teraz mamy inne sposoby zabijania czasu, nie wymagające różnych zabawnych kawałków fiurgających dokoła, to idea dwustronnej rzezi jest wciąż żywa.
Wiedzą o tym twórcy MMORPG, którzy bardzo chętnie włączają ją do swoich dzieł. Mniej lub bardziej rozsądnie.
Notka: Tekst naokoło jest wyłączną własnością mistrza Ozonka. Nie dla osób o słabych nerwach.
Nie mam pojęcia, która masowa internetowo produkcja użyła frakcji jako pierwsza. Wielu z was zapewne zakrzyknie z miejsca - "World of Warcraft!", ale nie przypuszczam, żeby było to prawdą.
Ja osobiście pamiętam grę 2D, w której Wampiry walczyły z ich zabójcami, jedną z moich pierwszych przygód (przed Tibią jeszcze!) z gatunkiem. Nazwa niestety mi wyleciała z głowy.
Łańcuch nienawiści i darmowych przedmiotów
Przyznam szczerze. Mam mieszane uczucia co do frakcjowanego systemu PvP. Z jednej strony dobrze wiedzieć, kto jest wrogiem, a kto sprzymierzeńcem. Dobrze wierzyć w słuszność swojej sprawy.
Ale z drugiej strony - dlaczego mam bić tamtego kolesia? Tylko dlatego, że wyświetla mi się na czerwono? W zemście za wujka Stefana?
"No, stary, nic do Ciebie nie mam, ale wiesz, jesteś innego koloru i w ogóle, punkty dostanę, więc, prawda, musisz zginąć."
Rasizm w czystej formie. Ale mniejsza z nim.
Prawda jest taka, że o wiele łatwiej jest nam nienawidzić graczy własnej rasy, bo to z nimi mamy na codzień do czynienia. Czy to z powodu KS, czy spamu, scamu, kradzieży przedmiotów, czy po prostu totalnego zidiocenia.
A niestety możliwości odpowiedniego ich ukarania nie mamy.
Chociaż generalnie wolę otwartą sieczkę, to dołączenie do jednej z dwóch, czy nawet trzech stron może być miłą odmianą.
Wiele gier taki tryb rozgrywki oferuje, że wymienię tylko - moim zdaniem - najistotniejsze: World of Warcraft, Aion, RIFT, Star Wars: The Old Republic i Allods. Z każdą z nich zapoznałem się w pewnym stopniu, natomiast dzisiaj chciałbym wam przedstawić PvP jakie ma miejsca w Allods Online.
Allods Online - wkraczamy do ziemii świętej
Dlaczego wybrałem właśnie darmowe MMORPG spod skrzydeł studia Astrum Nival? Nie wyróżnia się wszak specjalnie spośród innych?
Ano, niestety się nie wyróżnia. Jednak w związku z nadchodzącym urzeczypospolitowieniem klienta tejże chciałbym się z wami podzielić moimi wrażeniami z niej w kontekście ogólnym.
Wrażeniami mocno przeterminowanymi, ponieważ swoją przygodę rozpocząłem dnia pierwszego po wipe. Nie pamiętam już, czy to była open beta, czy faktyczny release. Pewne rzeczy się jednak nie zmieniają.
Mój wybór padł wtedy na tych dobrych. Ligę znaczy. Jak się potem okazało - wybrałem słusznie. Ale o tym za chwilę.
Ziemia Święta to pierwsza latająca wysepka (bo na takich się gra odbywa), w której spotykamy graczy frakcji przeciwnej. I nie tylko spotykamy! Mają oni tu swoje miasta, obozy, a walka toczy się o swego rodzaju artefakty dające buffy.
Bez problemu możemy przerwać naszym odowiecznym wrogom spokojne popołudnie, wtargnąć do miast, powybijać NPC'ów i kampić spawna. To mnie w tej grze urzekło.
Na szczęście miałem tyle zapału, że wyskoczyłem z poziomem doświadczenia ponad peleton. Gdybym tego nie zrobił, podzieliłbym los nieszczęśników, którzy nie mieli praktycznie okazji ruszyć się z pierwszej stolicy Ziemii Świętej.
Krótko mówiąc - Imperium zgniotło nas doszczętnie, przynajmniej w pierwszych tygodniach gry.
Co prawda była możliwość włączenia Safe Mode, ale w praktyce to nie działało, gdyż potworki dropiły taki przedmiot jak War Banner. Osoba posiadająca takie cacko mogła dowolnie zabijać graczy w trybie PvE, a że drop był całkiem wysoki, to mało kto wybierał się do bitwy bez niego.
Z tego co zrozumiałem, War Bannera już nie uświadczymy, a szkoda, bo nadchodzące polskie PvP może okazać się po prostu nudne.
Dążę jednak do zadania wam pytania:
Czy możliwy jest zdrowy balans w dwustronnym konflikcie?
Sytuacja, jaka miała miejsce w Allodsie jest niestety na porządku dziennym w większości gier wykorzystujących system dwóch wrogich stronnictw. A przyczyną są jak zwykle gracze. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć ludzi, którzy dołączają do oczywistych zwycięzców.
I o ile ja lubię wyzwania, to widok odchodzących (lub zmieniających stronnictwo) z gry znajomych potrafi mocno zniechęcić.
Dopóki twórcy nie wezmą spraw we własne ręce to frakcjonowane PvP będzie dla mnie zawsze tym gorszym rozwiązaniem.
A w jakiej grze wam przypadło (lub nie) PvP frakcji do gustu?