Destiny 2 zmusza do kupienia DLC, jeśli chcemy posmakować „endgame’u”
Ja wiem, przyczepiłem się tego Destiny 2 jak rzep psiego ogona. Jeśli są jakieś newsy krytykujące grę to pewnie mojego autorstwa. Zatem za ewentualny brak obiektywności w takich informacjach serdecznie przepraszam.
Przechodzimy do konkretów. Społeczność Destiny 2 zwraca uwagę, że najnowsze, płatne DLC do gry – Curse of Osiris – blokuje dostęp do końcowych elementów rozgrywki. W jaki sposób? Otóż w tym „dodatku” maksymalny poziom mocy do zdobycia został podniesiony do 330. Posiadacze podstawki mogą wzmocnić swoją postać jedynie do poziomu 305.
Szkopuł w tym, że wymagania Prestige Nightfall Strikes oraz wersji Prestige rajdu Leviathan również zostały podniesione do 330. Oznacza to zatem, że chcąc uczestniczyć w wyzwaniach na najwyższym poziomie musimy zaopatrzyć się w DLC. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wspomniane wyżej endgame’owe tryby były poprzednio dostępne. Dopiero wraz z debiutem Curse of Osiris zwiększono ich wymagania. Jednym słowem musimy zapłacić za to, aby mieć dostęp do czegoś, co już było w zasięgu naszej ręki. Płać panie dwa razy za to samo…
Jakby tego było mało, powraca Heroic Strikes Playlist. Ten tryb również wymaga posiadania DLC, mimo, że jego poziom potrzebnej mocy ustawiony został jedynie na 270. Curse of Osiris dodało również nową, egzotyczną broń o nazwie The Prometheus Lens. Cóż, społeczność jasno ogłosiła, że ten „karabin” jest zwyczajnie przesadzony (lub „OP” – zwał jak zwał) i w PvP daje nieuczciwą przewagę. Co ciekawe, Bungie również potwierdza, że broń jest zbugowana, bowiem żaden ekwipunek w Destiny 2 nie powinien pozwalać na zabijanie jednym strzałem.
Problem zostanie rozwiązany dopiero w przyszłym tygodniu. Oznacza to, że zaplanowane Trials of the Nine odbędzie się wraz z morderczym The Prometheus Lens. No chyba, że deweloperzy nas zaskoczą i postarają się coś z tym zrobić wcześniej.
No cóż, nie muszę chyba dodawać, że ludzie nie są zbyt szczęśliwi…