DreamWorld to „infinite open world MMO”, ale uważajcie na ten tytuł
Wiem, że na rynku posucha i każdy rzuca się na nowy tytuł wygłodniale, ale nie dajmy się zwariować. Wiele z nowych projektów gier MMO, zwłaszcza takich kickstarterowych, okazuje się scamem lub zwyczajnie nie wypala. Dzisiaj opowiem Wam o kolejnym, który ma prawo budzić wątpliwości – czujcie się zatem ostrzeżeni.
DreamWorld to „infinite open world MMO”, który szukał wsparcia na Kickstarterze i go znalazł. Twórcy potrzebowali niecałych 39 tysięcy złotych i uzbierali tę kwotę w 9 godzin. Aktualnie zgarnęli prawie 98 tysięcy złotych, więc możemy mówić o sporym sukcesie. Nie wszyscy jednak podchodzą do tego tak optymistycznie. Dlaczego?
Sami twórcy mówią, że ich projekt to „ostatnia gra w którą kiedykolwiek zagrasz”. Pewnie mają na myśli, że jest tak wspaniała i nic po DreamWorld nie będzie tak interesujące, ale brzmi to dziwnie, jak na slogan kickstartowego produktu. Nie to jednak budzi wątpliwości, bowiem mamy otrzymać tysiące unikatowych biomów, miliony graczy w jednym świecie, zniszczalne środowisko, rozbudowaną customizację postaci, brak Pay-toWin, połączenie PvE z PvP oraz dostępność na wszystkich urządzeniach, które mają dostęp do Internetu. Czyli praktycznie tak, jak Skyrim – zagramy na wszystkim.
W tych obietnicach brakuje jedynie deklaracji gruszek na wierzbie. A nie, są. Deweloperzy obiecują również proceduralnie generowany świat, ekonomię w rękach gracza. Generalnie w DreamWorld będzie wszystko, a nawet więcej!
„Every genre, every style, every game type there has been and will be, all in one world, built by each player, on the back of accessible and powerful modular user interfaces. Think Zbrush, Photoshop, and Sketchup but in-game and easier.”
DreamWorld tworzony jest już od ośmiu miesięcy przez „dwóch i pół” deweloperów. Dostępna jest już pre-alfa. Wszystkie wątpliwości na temat produktu znajdziecie tutaj zgrabnie opisane. Jeśli mimo wszystko jesteście zainteresowani DreamWorld to odsyłam Was na stronę zbiórki.