Gdzie ten obiecany next-gen? Zagwozdka na niedzielę
Każdy z nas ma nadzieję, że doczeka chwili, kiedy na rynku pojawi się jakiś prawdziwy next-gen (next-gen, nie „next-gen”) i wywróci gatunek Massively Mutliplayer Online Role Playing Game do góry nogami, oferując rzeczy, o których nam się nigdy nie śniło.
Może to nastąpić za rok, może za dwa lata, może za pięć lat, może za dziesięć lat… a może nigdy.
Nikt z nas nie chciałby chyba skończyć tak, jak ten Pan poniżej
Bądźmy jednak poważni. Temat next-genowych MMORPG-ów należy niestety do tych smutniejszych. Mniej więcej od dekady jesteśmy karmieni obietnicami od kolejnych producentów, że to właśnie ich tytuł będzie wyjątkowy i raz na zawsze odmieni oblicze gatunku.
Next-genem miał być Aion (w 2008 roku). NCSoft obiecywał rewolucję, ale poza ładną grafiką i systemem latania próżno było tam szukać jakichś innowacyjnych rozwiązań.
Next-genem miał być DC Universe Online (z 2011 roku). Wrzucenie gry MMORPG do komiksowego świata DC było ciekawym pomysłem, tak samo podzielenie rozgrywki pomiędzy miasto Metropolis i Gotham. Gra zyskała co prawda uznanie społeczności, ale to było chyba zbyt mało, żeby mówić o jakiejś rewolucji.
Next-genem miała być TERA Online (z 2012 roku). Chodziło głównie o niespotykany wcześniej system non-target. No i rzeczywiście, to była jakaś namiastka nowej generacji. Problem w tym, że reszta rozgrywki nie poszła taką samą drogą.
Next-genem miał być The Secret World (z 2012 roku). Funcom narobił nam apetytów, wychwalając swój produkt pod niebiosa. „Unikatowe MMORPG ze świetną fabułą i elementami horroru”. Prawda, fabuła i questy były w jakiś sposób niekonwencjonalne, ale chyba nic poza tym.
Next-genem miało być Guild Wars 2 (również z 2012 roku). „Pogromca World of Warcraft”, „najlepszy MMORPG w historii”, „prawdziwa rewolucja” - tak pisali. Jak wyszło? Wszyscy widzieli.
Next-genem miał być ArcheAge (z 2014 roku). XL Games, a potem Trion Worlds przekonywali nas, że w żadnej innej grze nie spotkamy takiego sandboxa, takich epickich walk, takich bossów i takiego housingu. Część z tych została spełniona, część nie.
Next-genem miał być Black Desert (z 2016 roku). Rewolucyjna grafika, rewolucyjny kreator postaci... i na tym rewolucja się skończyła. BDO miało wszelkie podstawy do stania się czołowym przedstawicielem MMORPG na świecie, ale ostatecznie zabrakło jednego kilku elementów, które odpowiadają za końcowy sukces produkcji. Pearl Abyss nie poszło za ciosem, szkoda.
Next-genem miał być MU Legend (z 2017 roku). Już kilka miesięcy przed premierę, Webzen wypuszczał filmiki, których motywem przewodnim było hasło (żeby nie skłamać) „nowa generacja ARPG MMO”. MU Legend okazało się całkiem dobre, ale next-genem nie zostało.
Sami widzicie, że każdy z tych tytułów posiadał co najwyżej jeden element next-genowości: TERA Online – system walki, The Secret World – questy, ArcheAge – sandbox, Black Desert - grafikę, Aion – latanie itd. To zbyt mało, żeby móc się nazywać „MMORPG nowej generacji”. Od takiej gry, jeśli kiedykolwiek powstanie, oczekujemy zupełnie nowego spojrzenia na masowy gatunek, w którym nie znajdziemy elementów wspólnych z dzisiejszymi tytułami. Taki next-gen nie może być w żaden sposób powiązany z obecnym trendem. Producenci takiego „majstersztyku” muszą odciąć pępowinę i pójść zupełnie inną drogą, która nikt wcześniej nie poszedł. Tylko w taki sposób otrzymamy produkt nowej generacji.
Czy kogoś takiego stać, nie tylko finansowo, na takie poświęcenie? Trudno powiedzieć. To musiałaby być duża firma, z dużym budżetem i utalentowanymi ludźmi. Blizzard? NCSoft? Nexon? Ubisoft?
Gdzie jest ten next-gen? Gdzie ten "mesjasz" gatunku MMORPG? Czy kiedykolwiek się go doczekamy?