Jedno rozwiązanie, które podbiło gry i zmieniło mikrotransakcje (na lepsze?)
Dzisiaj rzucimy sobie okiem na Battle Passa, czyli system, który obecnie jest normą w grach sieciowych. W ostatnich 2-3 latach rozplenił się tak bardzo, że niemal każda produkcja go posiada. Co ciekawe, rozwiązanie to zazwyczaj jest niezwykle chwalone, bowiem wydaje się być po prostu uczciwe. Zwłaszcza w grach Free-to-Play, które opierają się na Item Shopach, Battle Pass to interesująca forma zarobku, będąca przy tym sprawiedliwa również dla graczy. Prawda?
Pierwszym Battle Passem może pochwalić się Dota 2, która w 2013 zaproponowała taką formę mikrotransakcji w ramach wspierania zawodów The International 2013. Jak zatem sami widzicie, koncept nie jest wybitnie młody i ma już na swoim karku ponad 7 lat. Co ciekawe, jest to pewna ewolucja Season Passów (przepustek sezonowych), które pojawiły się w tamtym okresie i pozwalały w ramach jednej opłaty otrzymać DLC, dodatki, czy inne bonusy do danej produkcji.
Mijały jednak lata, a Battle Passy wcale nie dominują na rynku na przełomie 2014-2017 roku. Prawdziwe zainteresowanie tą formą mikrotranskacji rozpoczyna się w 2018 roku wraz z Fortnite Battle Royale. Tak, to dziełu Epic Games zawdzięczamy popularyzację Battle Passów. Tak jak PUBG nie wymyśliło gatunku battle royale, ale odpowiada za modę na niego, tak Fortnite nie stworzyło Battle Passa, niemniej to dzięki tejże grze to rozwiązanie jest dzisiaj tak popularne. Ale dlaczego?
Sprawa jest prosta – na pierwszy rzut oka całość wydaje się niezwykle uczciwa. Kupujecie sobie przepustkę i dokonujecie jednorazowej opłaty. W ramach takiego karnetu dostajecie zestaw zadań/celów do spełnienia, aby móc odblokować nagrody. Nagród tych jest naprawdę sporo – w ramach 100 poziomów zazwyczaj na każdym coś zgarniacie. Co prawda większość to drobiazgi i drobne upominki, ale kolejne progi czy kamienie milowe oferują coraz bardziej kuszące rzeczy.
Po podliczeniu średnich cen przedmiotów kosmetycznych, Battle Pass zazwyczaj wydaje się bardziej opłacalny, niżli ktoś miałby kupować każdą rzecz osobno. Niemniej diabeł tkwi tutaj w szczegółach. Battle Pass na start zawsze daje kilka nagród, a o resztę trzeba powalczyć. Zazwyczaj sprowadza się to do regularnego grania i ewentualnego wykonywania misji, niemniej bywają przypadki, gdy sporo czasu trzeba poświęcić, aby wbić 100 poziom takiej przepustki i zdobyć wszystko, co ma ona do zaoferowania.
Jakby się nad tym zastanowić to jest to fantastyczna forma monetyzacji dla deweloperów. Gracz kupuje takiego Battle Passa, więc wydaje pieniądze w grze. Jeśli chce wszystkie łakocie, to musi grać. Czym więcej gra, tym większa szansa, że coś sobie jeszcze w Item Shopie kupi. Gdy podda się w połowie to nic straconego – pieniądze i tak wydał, więc to w zasadzie gracz traci.
Niemniej gdy jest wytrwały, to nawet w ramach Battle Passa pozwoli się mu uzbierać tyle waluty premium, aby akurat starczyło na kolejnego Battle Passa w nowym sezonie. Ewentualnie da mu się nawet więcej pieniążków, aby coś sobie kupił w Item Shopie. Tak rozpieszczana osoba chętniej dokona dodatkowych zakupów, a jeśli nie, to po prostu będzie więcej grała, aby niczego nie zmarnować. Pokusa zaś cały czas będzie rosła w siłę i kto wie – może capnie w swoje mikrotransakcyjne rączki kogoś chętnego, aby nabyć skórkę, czy inny przedmiot kosmetyczny.
Czy demonizuję Battle Passa? Skądże znowu, sam jestem fanem tego rozwiązania i kilkukrotnie kupowałem go w różnych tytułach. Jako gracz czuję bowiem, że jest to uczciwe rozwiązanie, ale pod warunkiem, że nagrody faktycznie mnie interesują i lubię daną grę. Nigdy nie nabywam Battle Passa w produkcjach, w które grywam z doskoku. Już raz bowiem przekonałem się, że to wyrzucanie pieniędzy w błoto, a wymaksowanie Battle Passa wymaga regularnego grania.
W tym wszystkim jest jednak pewien wyjątek. Jeśli tytuł jest faktycznie uczciwy, nie oferuje żadnego Pay-to-Win, a Battle Pass faktycznie jest bogaty to nabywam go, aby wesprzeć deweloperów. W moim odczuciu bowiem w grach Free-to-Play to jeden z uczciwszych sposób zarabiania na graczach, przy równoczesnym nie dojeniu ich.
Dowodów na to nie potrzebujecie, bowiem dzisiaj Battle Pass jest normą. W grach battle royale to standard, pojawiają się w multiplayerach, czy nawet MMORPG-ach. Jeśli gracie w gry sieciowe to możecie nawet nie zdawać sobie sprawy, że z nich korzystacie – większość posiada bowiem darmowe ścieżki, oferujące nagrody dla wszystkich, nawet jeśli nie dokonali zakupu. W ten sposób jesteśmy jeszcze bardziej zachęcani, aby kupić ścieżkę premium, czyli po prostu Battle Passa.
W roku 2020 system ten zaczął się jednak delikatnie psuć. Pojawiły się pierwsze rysy i pęknięcia, ale nie jest jeszcze źle, więc nie biję na alarm. Zwracam jedynie uwagę, że czasami jakość przedmiotów oferowanych w Battle Passie nie stoi na równi z tym, co można nabyć w Item Shopie. Ewentualnie ilość grindu potrzebna do wymaksowania przepustki jest zatrważająca, jak to miało miejsce na początku nowego sezonu w Apex Legends.
Bywa i tak, że boostery do Battle Passa, pozwalające na przeskoczeniu kilku poziomów, są praktycznie obowiązkowe. Nagle zatem, jednorazowy zakup zaczyna przypominać sytuację graczy freemium i tych z kontami premium – niby można grać bez wydawania dodatkowych pieniędzy, ale to masochistyczna rozrywka. Dlatego o ile chwalę sam pomysł, tak zwracam uwagę, że nawet w tym przypadku chciwość twórców gier czasami daje się we znaki. Warto zatem zwracać na to uwagę, aby nie dać się złapać w pułapkę.
Koniec końców jednak należy pamiętać, że nikt nam Battle Passa kupować nie każe. Póki nie jest on obowiązkową częścią gry, zawiera jedynie przedmioty kosmetyczne, to ostatecznie nie ma żadnego problemu. Skąd jednak cały ten monolog? Nie mam zamiaru zaglądać Wam do portfeli. Nie dajcie się jednak zwariować i pamiętajcie, że właśnie portfelami głosujemy – jeśli dzisiaj zgodzimy się na nieuczciwe praktyki to jutro utoniemy w Pay-to-Win.
Niech słynna złota zbroja dla konia w Oblivionie będzie przestrogą. To od niej się bowiem zaczęło, a skończyliśmy na boosterach w Assassin’s Creed Valhalla. Miejmy zatem nadzieję, że z Battle Passami nie będzie tak źle lub ewentualnie zastąpi je coś fajniejszego.
Jakie jest Wasze podejście do Battle Passów? Kupujecie je, czy jednak ten system do Was nie przemawia?