Misja ratunkowa w Elite: Dangerous. Leciał przez 48 godzin, żeby pomóc nieznajomej osobie

Kochamy takie kosmiczne historie. Tym bardziej, gdy kończą się happy-endem.
Ale od początku. Elite: Dangerous – jak pewnie wiecie – to gra polegająca przede wszystkim na eksploracji komosu. Przemierzamy wiele lat świetlnych, aby tylko zdobyć dane na temat jakiegoś układu planet i zapisać potem w swoim dzienniku. Jednym z takich odkrywców był gracz o nicku Macedonica, który zapuścił się tak daleko, że nagle zdał sobie sprawę... że nie wystarczy mu paliwa na powrót.
(kliknijcie, aby powiększyć)
Zrezygnowany opisał swoją beznadziejną sytuację na forum gry. I wtedy stał się cud. Jeden z graczy postanowił mu pomóc. Wybrał się w trwającą – uwaga – 48 godzin podróż, w której pokonał łącznie 60 tysięcy lat świetlnych.
Udało się. Odnalazł rozbitka, pomógł mu zebrać potrzebne materiały, aby ten mógł bezpiecznie powrócić do domu.
To się nazywa bezinteresowność.