MMO Skandale #5 - O co chodzi z "Tibią" i krzesłem?
Nie ulega wątpliwości fakt, że gry są jak każde inne używki. Przeznaczone zostały dla ludzi, ale używać je należy z umiarem i rozsądnie. Wiadomo bowiem, że nadmierne spędzanie czasu przed komputerem może prowadzić do uzależnienia, które bardzo przypomina alkoholizm czy narkomanię. Nie jest to żaden mit, a wszystko sprowadza się do endorfin - hormonów wydzielanych przez nasz mózg. Powodują one dobre samopoczucie, tłumią odczuwanie bólu i odrętwienia, a przy tym są silnie… Uzależniające.
Dzisiaj zapoznam was z przypadkiem “przedawkowania gier”, który miał miejsce w roku 2006, ale do teraz funkcjonuje jako swego rodzaju mem wśród graczy popularnej “Tibii” i nie tylko. Wielokrotnie pewnie słyszeliście tekst o “biciu matki krzesłem”, ale skąd on się właściwie wziął? Jaka prawdziwa opowieść stoi za czymś, co teraz rzucane jest w żartach? Cóż... Witajcie w MMO Skandalach, cotygodniowej serii w której to ja - polski wieszcz - przedstawiam wam dramatyczne, skandaliczne i nierzadko drastyczne sytuacje związane ze światem gier sieciowych.
Dzisiaj przypomnimy sobie kultową historię o uzależnieniu, drewnianym stołku, zatroskanej matce i kwadratowym pikselku.
Kwiecień roku 2006. Media z całej Polski rozpisują się o szkodliwości gry w “Tibię”, rzucając się na dzieło Cipsoftu jak sępy na truchło. Wszystko przez szokującą informację: “gimnazjalista pobił matkę krzesłem, bo wyłączyła mu komputer”. Zdarzenie miało miejsce we Wrocławiu. Szesnastoletni Piotr (imię zmienione przez redaktora) poświęcał na zabawę w wirtualnym świecie do kilkunastu godzin dziennie. Początkowo spędzał ten czas w internetowej kafejce, ale jego zaniepokojona rodzicielka, choć była bezrobotna, zadłużyła się aby kupić mu komputer, żeby tylko mieć go pod okiem.
Cóż, nie mogę powiedzieć, że nie rozumiem jej decyzji, ale z mojej perspektywy wydaje się ona wyjątkowo głupia. Jak donosi serwis Gazeta.pl, chłopiec już raz przez gry nie zdał do następnej klasy, a w chwili napaści również był zagrożony. Nie ulega wątpliwości fakt, że jego uzależnienie osiągnęło stan krytyczny i w tym momencie powinien zostać oddany pod opiekę specjalisty - psychologa. Niestety brak stosownych działań doprowadził ostatecznie do tragedii.
Kiedy zdruzgotana kobieta miała już dość patrzenia, jak jej syn niszczy sobie życie, postanowiła odłączyć jego komputer od prądu, tym samym wydając na siebie wyrok. Sfrustrowane, krzyczące w furii dziecko zaczęło okładać ją drewnianym taboretem. Co ciekawe, jego znajomi nie widzieli w tym nic złego. Jak tłumaczyli, przerwa w dopływie energii uśmierciła avatar wart kilkaset złotych.
Sprawa była na tyle głośna, że do akcji wkroczyła Straż Miejska z całego kraju. Funkcjonariusze pojawiali się na wywiadówkach i rozmawiali z rodzicami na temat zagrożeń płynących z gier. Wchodzili do klas, prowadzili prelekcje o uzależnieniu od internetu.
Był to okres w którym brak zrozumienia dla nowoczesnej technologii świętował chwilę swojego triumfu, uderzając rykoszetem nie tylko w “Tibię”, ale i w “World Of Warcraft” czy “Legend Of Mir III”. Na szczęście nie trwało to długo. Przypadki uzależnień są w całej społeczności graczy jednostkowe i nikt nie może temu zaprzeczyć. Poza tym wraz z tym, jak pierwsze pokolenie gamerów dorosło, pojawiło się coraz większe zrozumienie dla internetu w sferze publicznej, czego dowodem jest potężnie prosperujący rozwój dziedzin e-sportowych.
Moim zdaniem nauka płynąca z tej historii jest wyjątkowo prosta. Oskarżanie obiektu uzależnienia o konsekwencje związane z samym uzależnieniem jest jak obarczanie winą dachu budynku, za to, że spadło się z niego podczas montowania anteny. Ale może taka już nasza ludzka natura? Zawsze szukamy winy we wszystkich i we wszystkim, tylko nie w sobie.
A co wy o tym sądzicie? Koniecznie dajcie znać w komentarzu!
Źródło: