Ostatnie chwile Swords of Legends Online. Tak umarł największy MMORPG GameForge
Każdego zamkniętego MMORPG trzeba żałować. A już szczególnie kogoś takiego jak Swords of Legends Online, który był naprawdę fajny (i ładny), ale miał to nieszczęście, że trafił na GameForge.
Niemiecką firmę, której renomę wszyscy znamy, która nie potrafiła odpowiednio zaopiekować się SOLO, co prędzej czy później musiało doprowadzić do upadku gry. No i doprowadziło…
Wczoraj, 30 czerwca w godzinach przedpołudniowych, Swords of Legends Online przestał istnieć. Kilkadziesiąt osób przyszło pożegnać tytuł i przynajmniej w taki sposób podziękować za dziesiątki, setki lub tysiące godzin spędzonych na serwerach.
Filmik z wydarzenia:
Na oficjalnym Discordzie SOLO pojawiły się także “podziękowania” fanów dla wydawców gry:
A tak poważnie, to Swords of Legends Online był największą grą w historii GameForge (większą niż TERA i Aion). Mamy oczywiście na myśli rozmiar gry, lokalizację i multum pracy, które trzeba było wykonać, aby sprowadzić SOLO na rynek zachodni. Nie mówiąc o tych milionach dolarów, które trzeba było wydać na prawa do dystrybucji.
Prace nad wydaniem gry w Europie i USA (czyli również lokalizacją) trwały trwają od dziesięciu miesięcy, a GF musiało zatrudnić sporo nowych specjalistów, aby pomogli zrealizować taki projekt.
Do przetłumaczenia było 2 miliony słów, a tak naprawdę to 6 milionów słów, bo Swords of Legends oprócz angielskiego będzie także dostępny po niemiecku oraz francusku.
I to wszystko poszło teraz w piach.