Shroud of the Avatar twierdzi, że swoją złą sławę zawdzięcza… mediom

Dodany przez PefriX ponad 4 lata temu
10 3124
Shroud of the Avatar twierdzi, że swoją złą sławę zawdzięcza… mediom

O Shroud of the Avatar na łamach portalu piszemy raz na jakiś czas. Ostatnie teksty dotyczą wczesnego rozpoczęcia Halloween oraz przejęcia gry przez „inną” firmę.

„Portalarium nie jest już właścicielem Shroud of the Avatar. Ten nietypowy MMORPG (z elementami gry single-player) został właśnie przejęty przez nikomu nieznaną firmę Catnip Games. Chociaż wcale nie są tacy nowi. CEO Catnip Games jest były szef… w Portalarium, który ustąpił z tego stanowiska kilka miesięcy temu.”

Sama gra nie wzbudza jakichś większych emocji u Was, mimo, że stoi za nim znana w środowisku osoba - Richard Garriott. Jest to twórca Ultima Online, który w Shroud of the Avatar dopatruje się duchowego spadkobiercy tego niegdyś niezwykle popularnego MMORPG-a. Okazuje się jednak, że to nieco za mało. Jeśli wierzyć samym statystkom ze SteamCharts, w tejże produkcji znajdziemy średnio około 90 osób, a w szczytowym momencie nawet nie 170.

Kogo obarczają deweloperzy za tak niskie zainteresowanie Shroud of the Avatar? Ano media, ale nie jakieś/któreś konkretne, tylko po prostu.

Podobno to portale sprawiły, że ten MMORPG obrósł złą sławą i teraz twórcy muszą „pokonać tego największego smoka”, aby ich gra mogła dotrzeć do większej publiki. W końcu wśród ich fanów są pozytywne opinie o grze, ale to za mało – produkcja musi trafić również do nowych osób.

Deweloperzy są podobno otwarci na nowe sposoby promocji i sami kombinują, jakby tu rozpromować Shroud of the Avatar. Z drugiej strony zwracają uwagę, że negatywne nagłówki, twierdzące, że jakiś tytuł oszukuje/naciąga swoich graczy, jest bliski zamknięcia, ma niską bazę graczy, czy przechodzi kryzys, zwyczajnie nie pomagają. Gracze sugerują się takimi tekstami i nie dają grze szansy – nie sprawdzą jej, nawet gdy jest dostępna za darmo, a tylko z góry ją skreślają.

Równocześnie same portale zachowują się niemoralnie, pisząc o takich rzeczach, aby zdobyć kliki, komentarze i ogólna uwagę. Cytuję: „To smutne, że częścią natury ludzkiej jest zamiłowanie do obserwowania jak pociąg się wykoleja”. Twórcy zwracają również uwagę, że nikt nie docenia pozornie nieistotnych rzeczy.

Przykładowo, takie Shroud of the Avatar jest już dostępne od 70 miesięcy, nie miało przez dłuższy czas wyłączonych serwerów, nigdy nie straciło nikogo danych, czy nie musiało wykonać rollbacku. Do tego nikt tutaj nie klonował przedmiotów, a sama społeczność jest wspaniała. Tak przynajmniej podaje twórca, tego ostatniego nie potwierdzę.

A z czego to wynika? Takie historie zwyczajnie się nie sprzedają. I przyznam szczerze, że można zrzucać winę na portale, ale to działa w dwie strony. Posty związane z aferami, tragediami, błędami, czy porażkami (Oraz Tibią!) zwyczajnie wzbudzają większe zainteresowanie. Ze swojej strony dodam, że trend ten jest zwyczajnie śmieszny, ale przy tym „normalny”.

Okazuje się, że jedynie garstkę osób interesują realne nowości ze świata gier, jakieś informacje o aktualizacjach, czy inne drobnostki, a lwia część odbiorców woli czytać o dramatach. I tak, nie jest to żadna nowości – tak było praktycznie od zawsze. Dotknęło to prasę (stąd zresztą powstanie terminu prasa brukowa/yellow press/tabloid), radio, telewizję, czy Internet.

Szczerze? Przyznaję, że twórcy Shroud of the Avatar mają sporo racji, ale niekoniecznie dotyczy to ich gry. Weźmy na ten przykład nasz portal – tutaj macie zestawienie wszystkich newsów. W moim odbiorze są one całkiem zbalansowane. Trochę pozytywów, negatywów, zwykłych informacji, czy doniesień o darmowym dostępie.

Odnoszę również wrażenie, że na zagranicznych portalach akurat o tym tytule również nie pisano w wybitnie złym świetle. Jeśli zatem Shroud of the Avatar nie podbiło rynku to może (ale to tylko taka tam, teoria spiskowa!) nie była to wina mediów, a… samej gry? Jak myślicie?


Za powyższy wpis odpowiada PefriX, czyli ja.


10 Komentarzy


Ostatnie gry

Najnowsze filmy z naszego YouTube