Szukacie nietypowego survivalu?
Uprzedzam, poniższy tekst może brzmieć jak chamska reklama. Nie potrafię bowiem obiektywnie opisać projektu One Hour One Life, który budzi we mnie ogromne zainteresowanie. Dlaczego?
Wyobraźcie sobie survival, w którym po godzinie grania Wasza postać zwyczajnie umiera. Nie ma możliwości przedłużenia jej żywota, macie 60 minut zabawy, a potem bach i do piachu. Jedna minuta to odpowiednik jednego roku w świecie gry.
Zaczynacie jako bezbronne niemowlę, będące dzieckiem jednego z graczy. Nie ma przy tym znaczenia, kto jest Waszym rodzicem, bo go nie wybieracie. Osoby zaczynające zabawę pojawią się przy innym graczu, którego postać jest kobietą. Jako dziecko, przez pierwsze 10 minut gry jesteśmy skazani na naszego przydzielonego rodzica. Może nas porzucić lub wręcz odwrotnie, zaopiekować się nami. Nic nie stoi na przeszkodzie, by inny gracz, wcielający się w mężczyznę, odegrał rolę ojca. Będzie miał ku temu odpowiednie możliwości, przy czym nie jest do tego zmuszony.
Jaki jest cel zabawy? Odbudowanie cywilizacji! W ciągu naszych 60 minut musimy postarać się pchnąć rozwój technologiczny ludzkości do przodu. Po upływie godziny umieramy, jako starsza osoba tylko po to, by ponownie odrodzić się w formie dziecka przy losowym rodzicu. Gracze będą musieli współpracować, by od tworzenia kamiennych grotów ewoluować w produkcję iPhonów. Ciekawe ile pokoleń użytkowników będzie potrzeba, by z neandertalczyków przeobrazić się we współczesne społeczeństwo.
Skąd pomysł na taką rozgrywkę? W wywiadzie dla Kotaku, twórca (nie wszystkim dobrze znany Jason Rohrer) przyznał, że gra jest eksperymentem. Zauważył niepokojącą skłonność graczy, do trollowania w survivalach. Sami zresztą pewnie mieliście do czynienia z podobnym zjawiskiem. Dlatego chce zobaczyć, czy narzucając społeczności dość nietypowe warunki, będą w stanie współpracować.
Jasne, w tytułach kooperacyjnych ludzie często działają razem, ale co się stanie, gdy bezbronne dziecko zostanie oddane na 10 minut pod opiekę rodzica-gracza? Zadziałają instynkty, czy bobas stanie się kolejną ofiarą? Niestety, o premierze za wiele nie wiemy. Projekt jest cały czas rozwijany, dlatego polecam obserwować jego stronę.