TOP 5 rozczarowań z BlizzCon 2017
Ha! W końcu tekst z mojego ulubionego typu artykułów – marudzenie na wszystko. BlizzCon 2017 za nami, więc już na chłodno możemy zanalizować całą imprezę. Cóż, w tym roku odwróciłem się od ekranu monitora z niezadowoleniem. Generalnie bowiem Blizzard mnie nie zachwycił. Ten pompowany hype train ledwo dojechał do swojej stacji i to nader powoli.
Oczywiście, znalazło się kilka momentów, które wzbudziły moje niezdrowe zainteresowanie (World of Warcraft Classic <3), ale całość mogę podsumować takim ogólnym „meh”. Zresztą, czytajcie dalej, to sami się przekonacie, że powinienem zafundować maść na szlachetniejszą część pleców!
Ach, przypominam, że całość jest w pełni subiektywna.
5. Overwatch
Na początek dostanie się dziecku Blizzarda, ale tak delikatnie. Krótka animacja strasznie mi się podobała i może historia w niej przedstawiona nie była jakaś oryginalna, tak chwytała za serce. Na brawa zasługuje również mapa Blizzard World – już nie mogę się doczekać, aż ją sprawdzę. Niemniej jeśli chodzi o Moirę…
No cóż, byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że pochodzi z Irlandii, bo prócz rudych włosów nic na to nie wskazywało (chodzi o charakter/sposób zachowania się). Do tego dawno nie widziałem tak odpychająco zaprojektowanej, damskiej postaci. Ja rozumiem, że w Overwatch nie wszystko musi być ładne i urocze, ale to uniwersum zawsze kojarzyło mi się raczej sympatycznie. Jasne, mamy Żniwiarza, który jest „edgy”, ale nawet Zaria wygląda karykaturalnie, a przez to zabawnie. Moira z kolei kompletnie nie pasuje mi do tego świata. Jej umiejętności to moim zdaniem wariacja na temat Zenyatty i Symmetry. Spodziewałem się czegoś oryginalniejszego.
Boli mnie natomiast fakt kompletnego braku jakichś nowości. Mapa i bohater to raczej elementy do przewidzenia. W zeszłym roku dostaliśmy tryb Arcade, zapowiedziano Overwatch League. Nawet grając w HotS-a, zgarnialiśmy skórkę do Overwatch. W tym roku zwyczajnie zabrakło czegoś jeszcze...
4. Heroes of the Storm
A skoro o Heroes of the Storm mowa, to wyjątkowo nie poczułem magii w tegorocznych ogłoszeniach. Zeszłoroczny BlizzCon dał nam Variana oraz Ragnarosa. Pierwszy heros wprowadził pojęcie bohatera wieloklasowego, drugi z kolei przypomniał jeden z fajniejszych bossów rajdowych w WoW-ie. Alexstrasza (szkoda, że tak różni się od oryginału) i Hanzo nie zrobili na mnie takiego wrażenia, a całość popsuły przedwczesne przecieki. Nie chodzi tutaj nawet o chińską stronę, która ujawniła tą dwójkę, ale o dawne doniesienia.
Niemniej o gustach się nie rozmawia i dwójka nowych postaci może się komuś podobać – to nie argument do marudzenia z mojej strony, wiem. Dlatego chciałbym skupić się na czymś innym. Podczas BlizzConu zapowiedziano bowiem zmiany w działaniu maskowania. Ich podgląd dostępny jest na stronie gry i ja jestem nieprzyjemnie zaskoczony.
Teraz niemal każdy będzie widział niewidzialnego herosa. Do tej pory trzeba było się przyjrzeć i dopiero wtedy można było dostrzec takiego osobnika. Wymagało to odpowiedniego skupienia, ale nie było niewykonalne – według mnie całkiem uczciwe rozwiązanie. W przyszłości jednak całość zostanie ułatwiona. W ramach rekompensaty, postacie z maskowaniem otrzymają pewne zmiany, ale według mnie to słabe zadośćuczynienie.
Na koniec pozostawiam coś, co mnie totalnie wyprowadziło z równowagi. Tak, jestem aktywnym graczem Heroes of the Storm i nie mogę przełknąć faktu zabrania tylnej wieżyczki (tej samotnej) oraz zabrania mechaniki amunicji. To był element wyróżniający grę oraz część strategii. Moim zdaniem zabawa na tym ucierpi, bowiem wydłuży czas meczu. Bezbronne fortyfikacje łatwiej było zaatakować…
3. Nowy tytuł lub kontynuacja
No dobra, w tym miejscu mamy spore nadużycie, ale ja naprawdę spodziewałem się czegoś nowego. Cały rok otrzymujemy informacje na temat rekrutowania nowych pracowników do Blizzarda. Spodziewałem się zatem, że podczas BlizzCon 2017 chociaż rzucą nam słówko, że coś tam robią. Wiecie, Warcraft IV czy Diablo IV, ewentualnie jakiś tytuł mobilny. W zasadzie otrzymaliśmy zero, żadnej wiadomości na temat tego, co tam się na zamieciowym zapleczu pichci. Trochę szkoda, ale w sumie, czego innego powinienem się spodziewać…
2. World of Warcraft
O tak, król MMORPG również mnie zawiódł. Chodzi mi o najnowsze rozszerzenie, czyli Battle for Azeroth. Pamiętajcie, to tylko moje subiektywne zdanie, ale ten dodatek w ogóle mnie nie jara. Jasne, filmowy wstęp robił wrażenie - Sylwana w końcu pokazuje, że jest wodzem Hordy, a Anduin to po prostu OP postać. Przewiduję, że w Battle for Azeroth klasa priest będzie przesadzona :P.
Teraz tak na poważnie – World of Warcraft Classic super, ale chciałbym wiedzieć coś więcej. Poważnie kazano nam czekać tyle czasu na to, aby Blizzard potwierdził, że „done when it's done"? Szkoda, ale i tak będę czekał.
Co zaś się tyczy kolejnego rozszerzenia. Przyznaję, że na początku byłem podjarany. Powrót do walki pomiędzy Przymierzem oraz Hordą, zamiast wycieczek w kosmos, wracamy do Azeroth. Brzmi dobrze, ale dzięki panelom uświadomiłem sobie, że wcale nie jest tak kolorowo. Zabierają nam artefakty, przy których dłubaliśmy ponad rok. W zamian dostaniemy legendarny amulet, który działać będzie na tej samej zasadzie, ale z tą różnicą, że wpłynie na ekwipunek. Jak dla mnie to sprzedawanie tego samego, ale w innym opakowaniu.
Fabularnie w sumie również lekkie rozczarowanie. Po zapowiedzi przybycia Legionu dwa lata temu, oraz ogłoszeniu w zeszłym roku wycieczki na Argus, tym razem jest nader klasycznie. Cieszy mnie powrót do dawnych urazów (For The Horde!), ale z drugiej strony, przed chwilą walczyliśmy z Głównym Złem razem, zjednoczeni. Teraz z kolei scenarzyści znajdą jakiś głupi powód, by zerwać sojusz i kazać nam tłuc się po mordach. Mam nadzieję, że chociaż ze spaleniem Teldrassil związana będzie jakaś intryga.
Brakuje również jakiegoś wielkiego przeciwnika na horyzoncie. Na tle przedstawionych wydarzeń fabularnych, walka z Queen Azshara nie zapowiada się, jako coś epickiego. I to nie tak, że cały dodatek mnie nie interesuje. Podrasy mogą być czymś ciekawym, dopóki ich nie odblokujemy. Wycieczki na wyspy w trzy osoby to dla mnie marnowanie potencjału wielkich bitew na wyspach, ale może zostaniemy zaskoczeni. Generalnie, Battle for Azeroth wygląda dla mnie, jak zapychajka przed większym rozszerzeniem. Ot, żeby gracze nie marudzili, że nie mają co robić.
1. Diablo III
Dum dum dum, PefriX marudzi na Diablo 3, a przecież Blizzard zapowiadał, że nie będzie żadnego ogłoszenia związanego z tą grą podczas BlizzConu. W sumie to tym bardziej jestem podirytowany, że nie dostaliśmy zupełnie nic.
Nie zrozumcie mnie źle, Diablo 3 nie jest grą MMO, nawet jako sieciową produkcję ciężko ten tytuł zakwalifikować. Blizzard nie musi dodawać nowych rozszerzeń, czy czegokolwiek innego. Jest to bowiem zamknięty tytuł i należy go traktować, jako produkt singleplayer z opcjonalnym co-opem. Niemniej po takim czasie sądziłem, że otrzymamy informację o Diablo 2 HD, czy zapowiedź Diablo 4.
Poważnie, liczyłem na to, że ten wielki hejt na Diablo 3 i zero zainteresowania ze strony twórców to jedynie przykrywka. Blizzard wszystko widzi i pod nosem śmieję się z maluczkich, bowiem na zapleczu szykuje prawdziwą bombę. Kto wie, może tak jest, ale nie dane nam było tego odczuć podczas BlizzConu. Uniwersum Diablo zostało potraktowane jak niechciane dziecko i mi było zwyczajnie przykro z tego powodu. Nawet zeszłoroczny Nekromanta i Ciemność nad Tristram na tle tegorocznego, wielkiego NIC, wypadły zdecydowanie lepiej.
Koniec narzekania, możecie się rozejść. Do StarCrafta 2 nic nie mam, a ogłoszenie modelu free-to-play brzmi ciekawie. Hearthstone z kolei zafascynował mnie zejściem do podziemi i odwiedzeniem koboldów. W Heroes of the Storm pewnie dalej będę grał, chociaż już z mniejszym zapałem, a do Overwatcha wrócę na kolejne wydarzenie sezonowe. World of Warcraft pewnie też sprawdzę, bo ciekawią mnie podrasy, a Diablo 3? No, wyjątkowo nie mam ochoty rozpoczynać kolejnego sezonu.