Turnieje Valorant z obowiązkowym wyłączeniem "rozlewu krwi"
Valorant wciąż budzi zainteresowanie i ludzie walczą na Twitchu o dostęp do bety. O samej grze Riot Games głośno z różnych powodów. Jedni krytykują anty-cheata, inni zwracają uwagę, że gra dziurawa jak sito, bowiem oszustów nie brakuje. Jedni chwalą, że otrzymamy wreszcie fantastyczną alternatywę dla CS:GO, inni marudzą, że w zasadzie to nic specjalnego i gdyby Riot za projektem nie stał, to całość przeszła by bez echa. Tym razem jednak skupimy się na turniejach.
Riot Games podało kilka zasad, związanych z turniejami Valorant. Jeśli ktoś zechce zorganizować zawody w ich sieciową strzelankę to zobowiązany jest do ich przestrzegania i bodaj najważniejszym podpunktem jest zasada „no blood”. Osoby organizujące turniej w Valorant będą zobowiązane do wyłączenia w opcjach gry wszelakiej krwi. Riot Games nie życzy sobie, aby podczas e-sportowej zabawy oraz transmisji meczów, widoczny był rozlew krwi na ekranie.
Z innych zasad, Riot określił maksymalne nagrody w turniejach w zależności od ich wielkości. Małe wydarzenia będą mogły oferować maksymalnie 10 tysięcy dolarów w puli nagród, a średnie do 50 tysięcy dolarów. Jak rozumieć ten podział? Małym organizatorem będzie szkoła, czy kafejka internetowa, a średnim influencerzy, organizacje e-sportowe, czy „middle-tier businesses and brands”.
Riot Games w przypadku Valorant na ten moment nie organizuje specjalistycznej ligi. Zamiast tego deweloperzy chcą wspierać zewnętrznych organizatorów, aby tworzyli własne turnieje.