Ubisoft wypuściło kulistą strzelankę, w którą średnio grają 3 osoby
Ubisoft znany jest z kilku serii, a także sporej garści niewypałów. Chociaż trzeba im przyznać, że na polu gier sieciowych radzą sobie nie aż tak najgorzej. Takie For Honor ma swoją niszę, tak samo, jak Rainbow Six: Siege. Z drugiej strony mamy Skull & Bones, czy niewypał Hyper Scape. Poza tym istnieje seria The Crew, Riders Republic, a Roller Champions chyba porzucono. XDefiant zaś nie poradziło sobie na rynku. No i jest seria The Division przecież!
Sporo tego, prawda? Mógłbym rozprawkę o Ubisofcie napisać i to o samym segmencie sieciowym, a przecież gry single-player to również ciekawa bajka! Dzisiaj przejdziemy jednak do tytułu, o którym pewnie nigdy byście nie usłyszeli, gdyby nie ten niedzielny news. W weekend staram się pisać o czymś bardziej nietypowym i pozwalam sobie na większy luz tematyczny. A więc co tym razem Ubisoft zgotował?
Tytuł ten zadebiutował w zeszłym roku we wczesnym dostępie, a dokładnie w czerwcu. 4 lutego BattleCore Arena otrzymało aktualizację 1.0 i opuściło Early Access. I co z tego? Ano, nic, bo ta platformowa strzelanka #nikogo. Nie pomógł jej model biznesowy Free-to-Play. Zresztą, sam Ubisoft jakoś nie promował tego tytułu, więc nic dziwnego, że przeszedł bez echa. Na Steamie gra w niego raptem kilka osób.
Sam pomysł na BattleCore Arena nie wydaje się zły, ale może jest zbyt specyficzny? Wyobraźcie sobie strzelankę, ale w której sterujecie turlającymi się kulami (zwanymi rdzeniami), na które działają prawa fizyki. Są unikalne bronie oraz umiejętności, nie brakuje customizacji oraz innych szmerów bajerów. Co więc poszło nie tak?
Teraz tylko czekać, aż BattleCore Arena zamknie serwery, bo to raczej kwestia czasu…