W Artifact nie spotkamy talii o wartości 500 dolarów
Artifact budzi różne emocje, zwłaszcza, że nie będzie karcianką dostępną za darmo. Już na starcie gracze będą musieli wydać około 20 dolarów, aby móc cieszyć się z nowej gry Valve. Gabe Newell informuje, że firma zdecydowała się na takie rozwiązanie, aby nie psuć ekonomii gry oraz nie zapchać rynku darmowymi rzeczami – podobno chcą uszanować w ten sposób nasz czas.
Nie ma się czemu dziwić, skoro będziemy mogli kupować i sprzedawać karty na Steam Marketplace niemal od samego debiutu Artifact. W ten sposób deweloperzy chcą chociaż częściowo ograniczyć ewentualną inflację wartości poszczególnych kart.
Niemniej to rozwiązanie pozwala podważać intencję Valve. Szybko może okazać się, że najbardziej wartościowe (przesadzone/za mocne/OP) talie kart będą niezwykle drogie. Deweloperzy uspokajają, że rynek będzie w pewien sposób kontrolowany, aby nie doszło do sytuacji, gdzie trzeba będzie wydać na daną talię 500 dolarów.
Jeśli pojawi się jakąś droga talia, być może otrzymamy dziesięć tańszych alternatyw. Firma deklaruje, że planują balansować wszystko tak, aby nie okazało się, że w Artifact mogą grać tylko osoby z portfelem bez dna.
Sporą rolę odgrywać ma tutaj zasada: „rzadkość karty nie oznacza jej siły”. Część osób zwraca uwagę, że Artifact może pójść drogą Magic: The Gathering, gdzie często tańsze talie, ale bardziej dostępne, są popularniejsze od tych drogich w tzw. „meta-game”. Zwłaszcza, że ich siła wcale ma nie ustępować droższym alternatywom.
Poza tym Valve zapewnia, że ich karcianka wyposażona zostanie w odpowiednie narzędzia do planowania talii. Nikt nie chce sytuacji w której gracz na kartce papieru musi rozpisywać sobie talię, aby dokonać odpowiednich zakupów w grze.
Artifact oficjalnie zadebiutuje na Steamie 28 listopada.
Moim zdaniem
Ciekaw jestem karcianki Valve, głównie ze względu na możliwość handlowania kartami. Ciężko wyobrazić mi sobie, jak twórcy zamierzają kontrolować rynek oraz balans poszczególnych kart. Sam mam obawy, że co bardziej ciekawe karty będą zwyczajnie trudnodostępne lub za drogie, a gry rankingowe będą zdominowane przez bogatych graczy. Może jednak moje obawy są nieuzasadnione? Zobaczymy.