Światy MMOira - Jak być dobrym w MMO.
Jak być dobrym w MMO. Ujawniamy sekret, do którego dostęp do tej pory mieli tylko nieliczni
Gdy zapytamy przeciętnego gracza, dlaczego to właśnie przy grach komputerowych najchętniej spędzą wolny czas, tylko kilku z nich odpowie, że po prostu lubi wygrywać. Znakomita większość wspomni o zabawie, rozrywce, pasji, przyjemności i jeszcze kilku antonimach słowa nuda. Bądżmy jednak szczerzy – jak wiele znacie osób, które cieszą się z porażki? Wprawdziwe w każdej grze natkniemy się na ludzi, którzy potrafią przegrywać (a to ogromna sztuka), lecz nawet najbardziej cierpliwi muszą od czasu do czasu, dla odmiany, odnieść zwycięstwo. Uwieżcie mi na słowo – w trakcie swojej przygody z MMO poznałem wielu poważnych (i dorosłych), statecznych ojców, nauczycieli, policjantów, przedsiębiorców, a nawet prawników, którzy po niekończącej się serii porażek zaczynali mówić o niemieckich zakrętach. Choć porażka może nas wiele nauczyć, to jednak wygrywanie jest zdecydowanie przyjemniejsze. Co trzeba zatem zrobić, żeby jak najczęściej zwyciężać? Odpowiedź, wbrew pozorom, jest banalnie prosta.
Zanim jednak poznacie sekret sukcesu, kilka słów o cieszących się złą sławą tytułach Pay2Win. Jak każda dobra teoria, również i ta, posiada drobny wyjątek potwierdzający regułę. Mowa tu o wspomnianych produkcjach wyznających starą zasadę C.R.E.A.M. (klik!). Producenci i wydawcy odpowiedzialni za takie „dzieła” najczęściej starają się jakoś limitować dzienną liczbę transakcji, aby cierpiący na nadmiar gotówki zbytnio nie odskoczyli od reszty graczy. Niektórzy jednak, w rytm maksymy YOLO (dla równowagi wrzucam także współczesne motto), nie ograniczają nikogo i każdy może wydać na ich grę tyle pieniędzy ile tylko chce, a tym samym dopakować prowadzoną postać do granic absurdu. Wiedza, którą za chwile poznacie nie pomoże wam dominować w tytułach tego typu. Pozostaje jeszcze kwestia internetowego handlu postaciami, ekwipunkiem i złotem (tudzież inną walutą). Rozliczymy się z nią jednak innym razem, a tymczasem przyjmijmy, że chwilowo nie ma ona zbyt wielkiego wpływu na to, jak dobrzy jesteśmy w daną grę.
Skoro już uporaliśmy się ze wstępem i odsunęliśmy na bok wszystkie niewygodne kwestie, możemy przejść do sedna sprawy. Zatem, jak być dobrym w MMO? Recepta na sukces jest prosta i wymaga tylko jednego składnika. W dodatku możemy dodać go dowolnie dużo, a im go więcej, tym lepiej. Czym jest ów tajemniczy komponent? Spróbujcie odgadnąć sami. Cytując klasyka:
Coś, przed czym w świecie nic nie uciecze,
co gnie żelazo, przegryza miecze,
pożera ptaki, zwierzęta, ziele,
najtwardszy kamień na mąkę miele,
królów nie szczędzi, rozwala mury,
poniża nawet najwyższe góry.
Jeśli ktoś jeszcze nie odgadł, nie mam serca trzymać go dłużej w niepewności. Odpowiedź to oczywiście czas. Dlaczego to właśnie on ma kluczowe znaczenie i stanowi o tym, jak dobrze radzimy sobie w danej grze? Najlepiej będzie to wszystko po prostu zobrazować.
Najpierw omówmy, co reprezentują poszczególnie osie. Czas nie wymaga komentarza, natomiast potencjał jest już znacznie bardziej złożonym pojęciem. Pod tym niepozornym słowem kryją się przede wszystkim takie elementy jak: poziom doświadczenia, jakość posiadanego wyposażenia, ilość złota, dostępne umiejętności, przynależność do gildii lub klanu, ich wielkość, stopień w ich hierarchi, znajomość mechaniki rozgrywki oraz wiedza na temat sytuacji ekonomiczno-politycznej danego serwera czy świata i wiele, wiele innych. Potencjał to wpływ jaki możemy, za pomocą naszego awatara, wywierać na grę. Im jest on większy, tym częściej wygrywamy, lub jak kto woli, rzadziej przegrywamy. W zależności od charatkeru danej produkcji MMO, będzie on przyjmował różne formy. W Tibii np. byłby to przede wszystkim wysoki poziom doświadczenia i mocna gildia. W Lineage II mocne i zgrane party, wysoki poziom doświadczenia, dobry sprzęt, odpowiednio dobrane klasy oraz status hero. W The Secret World to posiadane przedmioty, znajomość mechaniki poszczególnych instancji i ilość odkrytych umiejętności. Natomiast o sile w Guild Wars 2 decydują wprawa każdego gracza, zgranie całej drużyny (lub zergu w WvW), odpowiedni dobór poszczególnych specjalizacji oraz znajomość innych klas i ich skilli. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Zdobycie, bądź osiągnięcie, każdego z wymienionych przed chwilą elementów wymaga tego samego – czasu.
Naturalnym jest więc to, że im więcej gramy, tym jesteśmy lepsi. Co jednak, gdy posiadamy i umiemy już wszystko co oferuje nam dana produkcja? Na naszym wykresie taką sytucję obrazuje punkt oznaczony jako Endgame. Czy przestajemy się wtedy dalej rozwijać i w końcu stajemy się najlepsi? Nic bardziej mylnego. Po osiągnięciu ostatniego stadium w konkretnej grze, tempo naszego progresu wyraźnie spada, lecz nie zanika zupełnie. Następuje wtedy tzw. etap szlifowania. Maksujemy każdy współczynnik jaki możemy, enchantujemy wszystko co posiadamy i optymalizujemy wykorzystywane umiejętności. Na arenę wkraczają wówczas takie rzeczy jak timing i prediction, do których przedtem nie przykładaliśmy zbyt dużej wagi. Temat ich i endgame poruszymy jednak przy innej okazji.
Warto pamiętać, że gry MMO z zasady mają dość skomplikowaną i obszerną budowę. Dlatego by być w nie naprawdę dobrym trzeba spoglądać na nie z nieco szerszej perspektywy. Wielu graczy popełnia podstawowy błąd i skupia się tylko na tym, by mieć jak najwyższy poziom i możliwie najlepszy sprzęt. To jedynie absolutne minimum, a przy takim podejściu nigdy nie poradzimy sobie w starciu z osobami, które fundamenty swojego sukcesu budowały na kilkunastu, zamiast dwóch jak w naszym przypadku, elementach. Oczywiście czas, który spędziemy przy danej produkcji, to nie tylko sama rozgrywka, lecz także poszerzanie swojej wiedzy poprzez m.in. czytanie bądź oglądanie dostępnych do niej poradników i opracowań. Każda minuta przybliża nas do zycięstwa.
Na sam koniec zostawiłem sobie materiał, który, choć pozornie oderwany od tematyki MMO, jest świetnym potwierdzeniem zaprezentowanej powyżej zależności. Być może część z was miała już okazję się z nim zapoznać wcześniej, swojego czasu robił furorę na (jeszcze wtedy popularnych) Demotywatorach. Mowa tu o teorii 10 000 godzin. Nie będę tu przytaczał jej w całości, zainteresowanych zachęcam więc do wykorzystania własnych umiejętności google-fu (na dobry początek możecie zacząć w tym miejscu). W telegraficznym skrócie: po 10 tysiącach godzin spędzonych nad wykonywaniem jakiejś czynności, człowiek osiąga w niej stopień mistrzowski. Przykłady: Wolfgang Amadeusz Mozart, Robert Oppenheimer, Robert Kubica, Bill Gates, The Beatles i inni. Istotnym jest, aby zrozumieć, że nie mamy tu do czynienia z sytuacją, kiedy nagle, wraz z przekroczeniem owego magicznego progu, stajemy się guru konkretnej dziedziny. Kluczem jest tu nieustanna praktyka i systematyczność ćwiczeń. Przekładając to na najbardziej interesującą nas kwestie – im więcej będziemy grać, tym lepszymi graczamibędziemy. Nic szczególnie odkrywczego, lecz można odnieść wrażenie, że dużo osób już dawno zapomniało o podstawach.
Reasumując, jak być dobrym w MMO? Trzeba poświęcić dużo czasu, jednocześnie pamiętając, by wykorzystywać go jak najoptymalniej. Zastanowić się jakie elementy są składowymi sukcesu w danej grze, a następnie rozwijać je u siebie na wszelkie możliwe sposoby. Pamiętać, że endgame to wbrew pozorom jeszcze nie koniec.
Przy okazji, małe obliczenia – grając po 40 godzin tygodniowo przez 52 tygodnie w roku, po niespełna 5 latach przekroczymy magiczny próg 10 000 godzin. Na co jeszcze czekacie?
moir – lat 20 i parę, z tego przeszło 1/3 związany z branżą MMO. Zwolennik kompetytywnej rozgrywki, koneser kina i literatury, wielbiciel sportu drużynowego. Nigdy nie grał w World of Warcraft, za to przeczytał całą sagę Zmierzchu (Team Edward). Ulubione tytuły: Guild Wars 2, Lineage II, Dota 2.