Z hakowania gier MMORPG stworzył pełnoprawną pracę. Od 1997 roku zarobił na tym kupę pieniędzy…
Wczoraj na stronie Motherboard (dzięki Aeth za linka!) pojawił się bardzo ciekawy artykuł dotyczący człowieka, który od 20 lat hakował gry MMORPG i dorobił się na tym procederze ogromnej kasy. Nazywa(ł) siebie zwykłym „pracownikiem”, bo to był jego sposób na życie. Po prostu.
Nasz bohater wyszukiwał luki w grze, tworzył specjalne programy, a potem obchodził zabezpieczenia i korzystał z nielegalnych dóbr. Cała historia rozpoczęła się w 1997 roku przy okazji Ultimy Online. Dzięki prostym trickom zdobył pieniądze, które pozwoliły mu później opłacić koszty studiów w USA (to nawet $55,000 rocznie).
Potem odwiedził jeszcze Dark Age of Camelot, Shadowbane, Lineage 2, Guild Wars 2… i dwadzieścia innych gier MMORPG. Jego ostatnią ofiarą był WildStar. Jeśli wierzyć jego słowom, w nowej grze Carbine Studios posiadał wirtualną walutę wartą – przeliczając na realne pieniądze – 397 trylionów dolarów (nawet nie wiem, ile to zer). Pewnie żałował, że WS nie jest tak popularny jak World of Warcraft. Wtedy stałby się prawdziwym milionerem.
Na początku nasz haker sprzedawał swoje „zdobycze” za pomocą aukcji (Ebay itd.), ale ostatnie lata jego działalności były związane z chińskimi „stronami” oferującymi wirtualne dobra za realne pieniądze. Chińczyków MMORPG-owców liczymy w dziesiątkach, jeśli nie setkach milionów. Tam zawsze znajdą się chętni na „podrasowanie” swojej postaci w zamian za trochę juanów.
Wielu producentów odetchnęło pewnie z ulgą, słysząc, że Pan Haker zakończył swoją nieczystą „karierę”. Znalazł normalną pracę i raz na zawsze rzucił gry MMORPG. Na koniec, jako gest dobrej woli, anonimowo skontaktował się z producentami WildStar i wskazał „lukę”, z której korzystał przy swoich występkach.