Zamknięto bezgrawitacyjne Boundary, za co twórcy obwiniają wydawcę i na odwrót!
Szczerze przyznaję — nie słyszałem o Boundary. Nagłówki na różnych serwisach sugerują jednak, że zdecydowanie powinienem. Był to sieciowy shooter, który wyróżniał się umiejscowieniem akcji w warunkach braku grawitacji (Zero-G) i przyciągnął naprawdę sporo graczy. W pierwszym dniu ponoć sprzedał się w liczbie 100 tysięcy kopii, a mówimy o Early Accessie. Po roku z kolei nagle ogłosił zamknięcie. Co się stało?
To zależy, kogo zapytacie. Studio odpowiedzialne za grę, Surgical Scalpels, obarcza winą wydawcę, Skystone Games. Ci drudzy z kolei twierdzą, że za porażkę Boundary odpowiadają ci pierwsi. Prawda pewnie leży gdzieś pośrodku, a fakty są takie – mimo fenomenalnego startu i braku grawitacji, gra trzasnęła o ziemię. I to naprawdę mocno, bo z 15 tysięcy równocześnie grających, Boundary spadło do raptem 64 osób w szczytowym momencie. Przy czym to i tak dobry wynik, bo w najgorszym momencie było ich jedynie 15, przy czym czasem błąkało się ich tylko 3.
Boundary dostępne było w Early Accessie kosztującym 25 dolarów. Tytuł zbierał dobre recenzje, ale coś po drodze poszło nie tak i teraz ogłoszono jego zamknięcie z końcem czerwca, czyli raptem po roku istnienia. Deweloperzy twierdzą, że wydawca winny jest im pieniądze i próbują teraz odzyskać prawa do swojej gry. Wydawca z kolei przekonuje, że deweloperzy nie dostarczali aktualizacji do Boundary, przez co shooter umarł śmiercią naturalną (brak zainteresowania ze strony graczy).
Jak to się ostatecznie skończy? Jest szansa, że Surgical Scalpels odzyska prawa do Boundary i z czasem wskrzesi strzelankę z brakiem grawitacji, ale z zachowanymi kontami graczy. Czy jednak tak się stanie? Czas pokaże.