„Zapłaciłam kobietom za granie ze mną w Overwatch i było fantastycznie”
Poniższy tekst został opracowany na podstawie materiału z Kotaku. W tym miejscu znajdziecie oryginał. Historia nie należy do mnie – postanowiłem jedynie Wam ją przybliżyć, bo według mnie, jest dosyć ciekawa.
Wiecie, czym jest boostowanie, prawda? Ktoś OP prowadzi Was za rączkę i w ten sposób wbijacie się po szczeblach rankingowej kariery. Czy to jest dobre, czy złe odpowiemy sobie kiedy indziej, przy stosowniejszej okazji. Dzisiaj skoncentrujemy się na ogłoszeniach z Fiverr.com, gdzie można wynająć towarzysza do Overwatch. Jeśli nie macie z kim zagrać, a zabawa z randomami Was nie bawi, za kilka dolarów możecie wynająć wsparcie. Co ciekawe, nie jest ono równoznaczne z boostowaniem. Dlaczego? W rzeczywistości płacicie za dobre towarzystwo + osobistego healera.
W omawianym przypadku mowa o dziewczynach. Tak, moi drodzy, o tych w 3D, nie 2D! Jak dowiadujemy się z oryginalnego artykułu, niektóre panie zwyczajnie lubią grać i wychodzi im to bardzo dobrze. Czemu zatem nie miałyby przy okazji zarabiać?
Nie oznacza to od razu, że osoba decydująca się na skorzystanie z „usług” takiej towarzyszki to od razu zdesperowany prawiczek szukający towarzystwa. Jasne, część osób z pewnością wykorzysta okazję, by kogoś poderwać. Niektórzy z kolei wynajmą dziewczynę, by była „kieszonkowym healerem”. Możemy być pewni, że taka Mercy skoncentruje się na leczeniu tylko nas. Kto nie chciałby mieć w grze PvP własnego medyka? Sprawą dyskusyjną jest, czy przy takich założeniach automatycznie wygrywa się mecz – moim zdaniem nie, ale to nieistotne ;)
Dlaczego jednak wszystkie panie grają przede wszystkim healerami? Zazwyczaj sprowadza się to do tego, że mało kto gra tą rolą, tak samo jak tankami. Inną sprawą jest, że w rękach doświadczonego gracza, taka Ana może mieć Play of the Game w każdym meczu. Nie wiem jakie Wy macie doświadczenie z Overwatch, ale dla mnie to niespotykane osiągnięcie. Dlatego zapłacenie kilku dolarów za to, by móc pograć z taką osobą i czegoś się nauczyć, jest czymś zdecydowanie opłacalnym.
Nie mam pojęcia, czy tego typu trend byłby popularny w Polsce. Płacenie komuś za to, by z nami grał? Tak, ale jedynie w formie boostowania (zobaczcie oferty chociażby na Allegro). Jednak płacenie za to, by ktoś zwyczajnie dobrze grał, a przy okazji był przyjemnym towarzystwem? Ewentualnie by wcielił się w rolę coacha/osobistego trenera? To mogłoby być ciekawe doświadczenie!