Komiks odc. 19 - Warframe
Czemu Warframe? Bo jest warte uwagi. A oto kilka słów o grze:
Warframe, produkt studia Digital Extremes, zachwyca i rozczarowuje. A dlaczego? Za chwilkę do tego dojdziemy. Dla przypomnienia, jest to gra kooperacyjna ( Tak, to nie jest mmog) będąca trzecioosobową strzelanką nastawioną na PvE. Twórcy osadzili akcję w świecie science-fiction, który mogą rozpoznać fani Dark Sectora. Dostajemy możliwość wcielenia się w jednego z Tenno (prawie jak Teenn :) ) - czyli "mistycznego" wojownika z ziemi, zdolnego do użytkowania tytułowego "warframe", to ta fajna zbroja, która sprawia że wyglądamy jak cybernetyczni ninjo-samuraje-mutanto-kosmito-ryby z mieczami. (Mój Loki na prawdę, wygląda jak mutant-ryba).
Takowych kostiumów jest aktualnie dziesięć i każdym z nich gra się inaczej. To tytułem wstępu.
Dlaczego gra zachwyca? Mnie urzekł system walki. Wszystko dzieje się bardzo szybko, czemu jeszcze towarzyszą płynność animacji, przy na prawdę dobrej grafice i elastyczność naszej postaci w używaniu broni np. w ruchu. Nasz Tenno ma do dyspozycji broń główną (karabiny, strzelby, snajperki...) , pistolet(zwykłe,podwójne, małe strzelby), broń białą(miecze, topory, młoty... RĘKAWICE BOKSERSKIE) oraz cztery umiejętności zależne od noszonego "warframe" .Co mnie zaskoczyło, używa się tego wszystkiego i to nie tylko w tedy gdy zabraknie amunicji. Wracając do "ruchu", to sama gra nie pozwala nam na stanie w miejscu. W końcu jesteśmy ninjo-samurajo-mutanto-kosmito-rybami z mieczami, a to zobowiązuje. Cały czas biegamy, skaczemy i wybuchamy przed monitorem szaleńczym śmiechem po rozcięciu kolejnego korpusu naszego przeciwnika.
Zasadniczo wszystko co jest związane z postacią kierowaną przez nas jest zrobione super, rzeczy przyziemne jak grafika i muzyka również cieczą oczy i uszy... tylko, że na tym się kończy.
Dlaczego się rozczarowałem? Bo nie znalazłem nic po za tym co mi pokazał dziesięciominutowy gameplay. Misje są nudne, jest ich dziewięć rodzajów, ale z czystym sumieniem można to obciąć do 4. Czyli - zabij wszystkich, zanieś coś gdzieś, eskortuj więźnia i zabij bossa. Reszta to wariacje tej czwórki. Jeszcze to by nie było taka straszne gdyby nie to, że cały czas powtarzamy jedną z trzech lokacji... Na początku się tego nie czuje gdyż okręty które zwiedzamy są ogromne i często zaczynamy w różnych miejscach i kierujemy się w inną stronę, ale jednak nadchodzi ta chwila gdy mówimy sobie "ja tu byłem... czterdzieści osiem razy". Jest tu widoczna choroba trawiąca Vindictusa, walczymy z armią klonów w różnych kolorach. Tak, to cały czas piękne klony... ale jednak ( Na szczęście była już zapowiedź, iż wprowadzą troszkę więcej różnorodności). Inną sprawą jest to, że jesteśmy ninja! Dostaliśmy porządnie zrobiony system poruszania się... i nie ma miejsca, ani okazji by go wykorzystywać. np. Potrafimy biegać po ścianach ale po co? nikt od nas tego nie wymaga, a ściany nie są do tego przystosowane (wszędzie jakieś wypustki, szybko się spada). Możemy wbiegać po ścianie! Ale nie ma gdzie... A co jest już dla mnie zupełnie nie zrozumiałem to opór i sceptycyzm twórców do trybu pvp... przecież dopracowali tyko to, co daje radochę na dłuższą metę w walce z drugim człowiekiem...
Produkt nie jest zły, ale aktualnie to tylko kilka gry "zabawy". Potem możemy miło wspominać.
Jakby kogoś zainteresowała ta pozycja, to klucze możecie zgarnąć tutaj.