Recenzujemy Warframe

Dodany przez guru ponad 10 lat temu
21 17573
Recenzujemy Warframe

Koleżanki i koledzy, możemy nazywać Warframe „kooperacyjnym MMOTPS’em”, możemy „sieciową strzelanką science-fiction”, albo nawet „futurystycznym action-MMORPG”, ale jest to nic innego, jak swojska, najnormalniejsza na świecie, ponadto niezbyt lubiana, lecz bardzo często spotykana na rynku… DUNGENÓWKA.

Choć akurat w tym wypadku nie mam nic przeciwko, bo to dobra, bardzo dobra gra. I to wcale nie był sarkazm…

Warframe to prawdziwe zbawienie dla podupadającego i troszkę zaniedbanego segmentu sci-fi. Nie jest to jednak opowieść dla zdziecinniałych 25- latków, którzy jarają się Obi-Wanem i tymi blaszanymi, gadającymi puszkami na odpady, tylko dorosła, pozbawiona fajerwerków i jaskrawych barw mroczna opowieść o pewnych pradawnych wojownikach, którzy wyruszają na śmiertelnie niebezpieczne misje w celu odzyskania kontroli nad naszym Układem Słonecznym. Klimatowi najbliżej tutaj do Obcego, choć na siłę znalazłbym tutaj pewne podobieństwa z takimi filmami jak Pitch Black czy Kroniki Riddicka.

Dobra, ale żeby zrozumieli nas wszyscy (również casuale), zaczniemy od początku.

Pif-Paf, Rach-Ciach, Avada Kedavra

Krótki, pięciominutowy tutorial, który ma za zadanie objaśnić nam klawiszologię, sterowanie oraz podstawowe ciosy… i od razu zostajemy wrzuceni do sedna rozgrywki, czyli farmienia, farmienia i jeszcze raz farmienia „dungów”, ale po prawdzie nie są to żadne podziemia, a wręcz odwrotnie - "stacje kosmiczne" rozlokowane w naszej galaktyce (na wszystkich planetach, zaczynając od Merkurego, kończąc na ciałach niebieskich położonych najdalej od od słońca). Każda z gwiazd ma w sobie kilka, nawet kilkanaście „misji”, które dzielą się na kilka rodzajów np. Rajd czy Ratunek. Tu pojawia się pierwszy problem, bo jednolitość lokacji oraz kosmiczne realia sprawiają, że szybko popadamy w monotonnię. Ale ogólnie rzecz biorąc to bolączka wszystkich instancjonówek, nie tylko Warframe’a: odwiedzanie po kilka, czasami kilkanaście razy tej samej mapki i modlenie się w duchu, „żeby z tego mobka, właśnie z tego bossa wyleciał ten cholerny artefakt”, to chleb powszedni tego typu gierek. Na szczęście, produkt Digital Extremes ma asa w rękawie…

To wykonanie. Albo inaczej. To wykonanie i unikalność, czyli to, czego brakuje 99% wychodzących MMO (bo chyba zgadzamy się, że Warframe to swego typu MMO?). Bieganie po stacjach i zabijanie wszystkiego, co się rusza jest bardzo przyjemne (choć paradoksalnie efektywniej i mądrzej jest unikać ognia i nie pchać się w sam środek rozwałki), zaś połączenie broni palnej (karabinków), broni białej (miecze „ninja”), kilku umiejętności magicznych… oraz parkour’u, to strzał w samą dziesiątkę. Aha. I jeszcze coś. Może to zabrzmi trochę banalnie, ale bardzo podoba mi się łamanie zabezpieczeń, które polega na połączeniu pewnych elementów w całość, co odblokowuje z kolei jakieś drzwi, niezbędne do dalszej eksploracji. Tak, tak, tak, wiem, że to zadania na poziomie drugiej klasy szkoły podstawowej, ale zawsze to jakiś wysiłek intelektualny, pomimo, że resztą czasu spędzamy na beztroskim rozpieprzaniu obcych nieprzyjaciół. Niby głupotka, ale właśnie takie szczegóły zaważają niekiedy na odbiorze i ogólnej ocenie gry. Mi się podoba – mała rzecz, a cieszy.

Skynet Productions

A ile razy spotkaliście się wirtualnymi botami-przeciwnikami, którzy mają żółtko zamiast mózgu? Wiecie, zazwyczaj większy poziom trudności danego „dunga” zwiększał nam ilość mobków, ich punkty życia i zadawane obrażenia. Dalej jednak zachowywali się oni… jak debile, gnając przed siebie, aby tylko jak najszybciej dostać się pod celownik i ogień naszej postaci. W Warframe jest inaczej. Już w początkowych lokacjach możemy napotkać pewne ekhm, ekhm… problemy, które zazwyczaj kończą się śmiercią, albo ucieczką z miejsca walki. Wszystko to wina ponadprzeciętnej inteligencji obcej rasy (to fabularnie logiczne, przecież żadne imbecyle nie zdołałyby podbić naszej galaktyki), która… po prostu MYŚLI. Nie pchają się bez sensu, podczas wymiany ognia chowają za obiektami, najczęściej bronią strategicznych miejsc, a jeśli już atakują, to grupkami, a nie pojedynczo, abym nie mógł ich wystrzelać jak kaczki. Kurcze, mówię o nich, jakby byli już jakimiś Terminatorami, ale taka jest prawda. Nie są to bezmyślni kosmici, ale prawdziwe, realne zagrożenie, które w późniejszych etapach bardzo uprzykrzy wam życie, to wam gwarantuję (na niektóre misje i alerty nie wybierajcie się bez kilku kluczowych Warframe’ów).

Ale to ładne i nawet się świeci

Wzrokowcem nie byłem i nie jestem (pewnie dlatego, że wychowałem się na grach, które przypominały dzisiejsze, amatorskie projekty na RPG Makerze), a na grafikę zawsze patrzyłem w trzeciej, piątek kolejności. Ale byłbym głupi i nieodpowiedzialny, gdybym nie wspomniał o tym, że Warframe to najładniejsza, albo jedna z najładniejszych gier na rynku obecnie (już pomijając ten blur, który w pewnych sytuacjach całkiem umiejętnie maskuje niedoskonałości tekstury) z całkiem poprawną optymalizacją. A gdy dodać do tego niezłego soundtracka, który może nie odgrywa tutaj zbyt poważnej roli (mała ilość kawałków), ale przynajmniej podkreśla mroczny, alienowy klimat, to koniec końców dostajemy produkt z najwyższej półki (tzw. AAA) za prawie darmochę, nie licząc jak zawsze obecnego Pay2Win, który daje przewagę, a przynajmniej oszczędza nam dłuuugich godzin robienia tego samego, nie zapominając o szybkim i łatwym kupowaniu nowych postaci.

Nie wierzycie? Patrzcie.

Coś za coś

Niestety, twórców tak pochłonęło zrobienie dobrego PvE, że zupełnie zapomnieli o tej drugiej rzeczy, którą ja na przykład uważam za kluczowy element gry. Tak, mówię o PvP, które w Warframe po prostu nie istnieje. Będziecie się pewnie kłócić („ale są przecież duele”), pff, duele sobie wsadźcie… wiecie gdzie. Obiecali podobno rozszerzenie tegoż systemu, ale obecnie jesteśmy skazani na kooperację i walkę z komputerowym otoczeniem, kropka. Cóż, nie można mieć przecież wszystkiego.

Trzeba tylko chcieć

Twórcy Warframe chcieli. Stworzyli coś nowego, coś unikalnego, coś, co nie powiela, nie kopiuje, nie zżyna od nikogo. Idealnie trafili w niszę, przez co chwalą się teraz ponad 3. milionami zarejestrowanych użytkowników, topowym miejscem na Steam Stats i wielką popularnością wśród swoich fanów. Teraz dopiero widać, jak wielkie było zapotrzebowanie na DOBRY tytuł science-fiction. Przecież ileż można strzelać Fireballe, leczyć ludzi i patrzeć na cycate Azjatki i brudnych, śmierdzących Orków? No właśnie. To również kolejny dowód, że rok 2013 to najlepszy okres dla gier MMO od bardzo dawna. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio przez siedem miesięcy wyszło tyle dobrych tytułów, a Warframe bez wątpienia zalicza się przecież do tej grupy.

Po cichu liczę jeszcze, że w miarę szybko uda im się poprawić PvP i urozmaicić trochę rozgrywkę, bo na razie to tylko ciągłe farmienie kredytów i zbieractwo różnego rodzaju przedmiotów. Jeśli tak, to z dobrego MMO Warframe stanie się bardzo dobrym MMO, a stąd już przecież rzut beretem do doskonałości. Choć obecnie nie mogę mu wystawić więcej niż…

 

+4/6

 

Warframe jest dostępny po POLSKU. Nie jest to jeszcze pełne tłumaczenie, ale więcej nam i tak nie trzeba.  

 

Recenzował guru

Oficjalna strona: Warframe.com

 


21 Komentarzy


Ostatnie gry

Najnowsze filmy z naszego YouTube