CrossCode ma w sobie przyjemną nutkę MMO, chociaż nim nie jest!

Dodany przez PefriX 5 miesięcy temu
13 1972
CrossCode ma w sobie przyjemną nutkę MMO, chociaż nim nie jest!

Okazjonalnie zdarza mi się napisać coś innego na portalu. Kiedyś były to np. Zagwozdki na niedzielę, czy Pasjans jako gra MMO. Zasadniczo taki tekst zależny jest od dwóch rzeczy: moich chęci i Waszego zainteresowania. I z tym i z tym bywa różnie, ale teraz przyszła pora na coś o grach, które w jakiś sposób udają MMO, jak ostatnie Rabbit & Steel. Tak jak ja udaję redaktora! - napisze ciepło (nie)jeden z czytelników bloga. Skąd w zasadzie pomysł?

Z mojej perspektywy, to po prostu coś ciekawego i odmiennego od tego, co normalnie pojawia się na stronie, a do tego może Was zainteresować. Skoro nie macie po mnie (nas?) żadnych oczekiwań, to niezależnie co zrobię, zawsze znajdziecie powód do narzekań. Dlatego pełna samowolka — dzisiaj w pseudo artykule zwrócę Waszą uwagę na CrossCode (na specjalne zamówienie jednej osoby <3). A raczej tej części z Was, której ilość tekstu nie przytłoczy. To również powód, dla którego na portalu nie piszę już artykułów (tych nie pseudo).

Wracając do CrossCode, a kończąc osobiste wycieczki i gorzkie żale (tak, rzyć i żyć mnie bolą!), omawiany tytuł to coś naprawdę interesującego, zwłaszcza dla gracza MMORPG. I to mimo że mowa o grze single-player! Wyobraźcie sobie futurystyczne MMO o nazwie CrossWorlds, którego świat znajduje się na pograniczu rzeczywistości i świata wirtualnego. Gracze poruszają się po rzeczywistych lokacjach za pomocą swoich awatarów, a widzowie mogą to obserwować poprzez technologię AR (rozszerzoną rzeczywistość).

CrossCode nie opowiada więc o czymś w stylu SAO, gdzie mamy VRMMO, w którym uwięzieni są gracze. Tutaj mamy pójście o krok dalej, ale to nie jedyny ciekawym element. W CrossCode spotykani NPC faktycznie zostali stworzeni tak, aby udawać graczy MMO. Relacje z nimi przypominają spotykanie innych osób w prawdziwym MMO.Przyznaję, że to ciekawe doświadczenie jak na grę single-player – CrossCode udało się skutecznie „emulować” wrażenie grania w MMO.

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, to mamy zręcznościowe RPG akcji z możliwością zdobywania przedmiotów czy rozwijaniem umiejętności postaci. Niestety, nie możemy stworzyć własnego bohatera — jesteśmy skazani na Leę oraz jej klasę Spheromancer, która specjalizuje się w kulach energetycznych. Poza tym są dungeony, możemy zebrać drużynę, nie brakuje także bossów. Niektóre wyzwania również potrafią dać w kość. W zamian otrzymujemy naprawdę przyjemny i satysfakcjonujący system walki.

Czy CrossCode jest dla każdego? Zdecydowanie nie. Grafika retro w stylu SNES, widok z góry, naprawdę szybkie starcia, czy sporo zagadek środowiskowych mogą odstraszyć. Mnie na początku irytowało sterowanie, przez które miałem problem z precyzyjnym celowaniem, ale jest to rzecz, do której trzeba przywyknąć. To jedna z nielicznych gier, gdzie nie mogłem się zdecydować czym lepiej się gra – mysz+klawiatura czy pad. W obu przypadkach coś mi do końca nie pasowało.

Co najważniejsze, CrossCode możecie sprawdzić za darmo, dzięki wersji demo na Steamie. Jeśli tytuł Wam przypasuje, to kupicie go za niecałe 72 złote. Ja polecam, bo jest to faktycznie przyjemna produkcja, zwłaszcza dla kogoś, kto szuka nutki MMO w single-playerowym tytule.

Jeśli macie ochotę na więcej takich „Toć to nie MMO!” tekstów, dajcie znać. Seria .hack// aż prosi się o wspomnienie!


13 Komentarzy


Ostatnie gry

Najnowsze filmy z naszego YouTube