Dołączacie jako random do dużych, masowych gildii?

Dodany przez PefriX ponad 4 lata temu
17 11496
Dołączacie jako random do dużych, masowych gildii?

Dzisiaj mam do Was w zasadzie proste pytanie: dołączacie do obcych, dużych gildii w grach MMO? Gracie wtedy z obcymi osobami, czy bawicie się z graczami, których znacie? Może raczej trzymacie się swojej ekipy, która z czasem zmienia się w klan?

Gildie są trzonem gier MMORPG, przynajmniej moim zdaniem. Nie mam nic do samotnych wilków (nie mylić z graczami single-playerowymi, to zupełnie inna kategoria), bowiem i dla nich w tym gatunku znajdzie się miejsce. Niemniej to właśnie aktywności grupowe i te dedykowane dla zgranych ekip, są jedną z tych rzeczy, która wyróżnia gry MMORPG na tle innych.

Nie dziwne zatem, że ludzie rozpoczynając przygodę z danym tytułem, szukają gildii. Nie wiem jak Wy, ja jeśli nie gram ze znajomymi, to NIE pakuję się od razu do obcego klanu. Zamiast tego poznaję grę, uczę się jej mechanik i prawidłowości, a z czasem naturalnie ląduję w jakiejś gildii.

Praktycznie nigdy nie przyjmuję zaproszeń zaraz po stworzeniu postaci i zalogowaniu się do gry. Pewnie sami potwierdzicie, że wystarczy 5 minut w danej produkcji, a na PRIV dostaniecie przynajmniej jedno zaproszenie do jakiegoś SUPER NOWEGO KLANU.

Niby nie ma w tym nic złego, bowiem weterani teoretycznie pomogą, wytłumaczą, wprowadzą Was do zabawy, ale odnoszę wrażenie, że jak taki groszek dołącza do gildii, to zazwyczaj służy jako statystyka oraz dowód na to, że gildia się rozrasta, ma sporo świeżej krwi i cały czas jest aktywna. W rzeczywistości jest to po prostu „masówka”.

Oczywiście są to tylko moje wrażenia, Wasze mogą być zupełnie odmienne. Niemniej zawsze bawią mnie reklamy takich gildii, w których możemy przeczytać o cudownych benefitach, związanych z bycie członkiem ich paczki. Do tego jeśli w reklamie klanu na odpowiednim (lub nieodpowiednim) kanale przeczytamy o luźnym podejściu, weteranach tworzących nową gildię, stawianiu społeczności na pierwszym miejscu, czy posiadaniu doświadczenia to zastanawiam się, czy muszę składać CV z listem motywacyjnym oraz czy gildia ma owocowe piątki.

Nie żartuję, te ogłoszenia zazwyczaj mijają się ze stanem faktycznym. Niejednokrotnie spotkałem się w sytuacji, gdzie przyjmując się jako „random” do gildii i chcąc aktywnie uczestniczyć w jej życiu, napotykałem na ścianę. Dołączałem bowiem do grupy, która miała już zamknięte kręgi społeczności. Szef gildii oraz najważniejsi oficerowie grają tylko w swojej ekipie. Weteranom nie chce się marnować czasu na pomaganie lub wdrażanie nowych. W zasadzie 90% ekipy jest w „endgame” i w efekcie jako nowy gracz, gramy sami.

Cała ta aktywność społeczna, która była hucznie reklamowana, sprowadza się do pisania „hej” na czacie gildyjnym oraz ewentualnej obecności na Discordzie, kiedy uda się zebrać ekipę na jakiś dungeon. Nie na rajd oczywiście i nie w pierwszym składzie, bowiem nie jesteś sprawdzony, kumpel kumpla przyjaciela Guild Mastera ma zarezerwowane miejsce (mimo, że np. gra tragicznie), itd. Oczywiście możecie powiedzieć, że przesadzam, ale faktycznie takie sytuacje nie są rzadkością.

Nie mam tutaj zamiaru wrzucać wszystkich do jednego worka – nie zrozumcie mnie źle. Zazwyczaj wspomniane sytuacje dotyczą dużych, masowych gildii, które nie zapraszają do siebie ze względu na benefity, jakie możesz dać drużynie (jesteś wybitnym DPS-em, fantastycznym kowalem, czy po prostu pasujesz do nich), ale ze względu na statystyki.

Obserwując takie klany zauważyłem, że nowi, jeśli nie uda im się wbić w ten zatwardziały beton starej ekipy, zwyczajnie z czasem odchodzą. Ewentualnie próbują zorganizować się sami, tworząc kolejną grupę w gildii. I w ten sposób randomy przestają być dla siebie randomami.

Wisienką na torcie są deklaracje, że gildia jest nastawiona na wspólną, dobrą zabawę, ewentualnie jest „semi-hardcore”. Nikt na nikogo nie będzie krzyczał, nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Potem człowiek gra i okazuje się, że kilku zapalonych członków jest mocno nastawionych na „progress”. Ewentualnie są zaskoczeni, że nikt z nimi nie robi rankingowego PvP.

I wiecie co? Jeśli ktoś pisze, że gildia ma ciasteczka to KŁAMIE KURDE! NIE MA CIASTECZEK. ŻADNYCH K@#!& CIASTECZEK TAM NIGDY NIE MA. Wiem, bo dwa razy dałem się na to nabrać!

Powyższe narzekanie traktujcie z przymrużeniem oka. Oczywiście, że w grach MMORPG można spotkać wspaniałych ludzi, świetne ekipy i zgrane gildie. Częścią życia takich społeczności są również dramy (kłótnie oficerów!), różne wydarzenia, czy inne rzeczy, które zbliżają ludzi. Niemniej z mojego doświadczenia wynika, że masówki są zazwyczaj nadmuchanymi wydmuszkami.

Może to jedynie przypadek, ale w większość razy lepiej sprawdzały się dla mnie małe gildie, a zwłaszcza takie, które nie musiały reklamować się poprzez czat gry. Zamiast tego spotykałem je podczas grania, a zaproszenie do nich wynikało z czegoś, co zrobiłem lub oni zrobili, czym mi zaimponowali.

Jakie są Wasze doświadczenia z dużymi gildiami?


17 Komentarzy


Ostatnie gry

Najnowsze filmy z naszego YouTube