Mój pierwszy raz z… MMO!

Dodany przez PefriX około 3 lata temu
22 7916
Mój pierwszy raz z… MMO!

Zazwyczaj mówimy o przyszłości gier, wypatrując nowości i nowinek. Niemal wszyscy (tak przynajmniej zakładam) chcielibyśmy, aby gatunek MMORPG rozwinął się i dlatego wypatrujemy next-gena. Niektórzy jednak uruchamiają wehikuł czasu, zagrywając się w klasyczne produkcje oraz pod nosem mamrocząc, że KiedyśToByłyCzasyTerazToNieMaCzasów. Ja dzisiaj nie będę Wam mówił, czy kiedyś było lepiej, a jedynie podzielę się swoimi wspomnieniami. Dlaczego?

Czasami warto wrócić się do początku i przypomnieć sobie, od czego to wszystko się zaczęło. Liczę również, że i Wy podzielicie się swoimi pierwszymi razami z…MMO. W moim przypadku była to raczej bolesna przygoda. Swoją zabawę z tym gatunkiem zacząłem od Ultima Online, która nie przypadła mi do gustu. Jako smark, który wciąż miał mleko pod nosem, nie potrafiłem docenić fenomenu tejże produkcji. Wróciłem do niej po latach, ale pierwsze spotkanie było raczej nieprzyjemne.

Cóż zatem realnie zakotwiczyło mnie w grach MMORPG? World of Warcraft, a jakżeby inaczej! Do tej pory pamiętam mojego human warlocka o nicku Xalef. Nigdy nie dobiłem nim za czasów Vanilli poziomu 60, ale czule wspominam swoje pierwsze kroki w Azeroth. Ogrom ludzi dookoła, co chwile coś się działo i wszystko było nowe. Wtedy zrozumiałem, że granie z innymi graczami to jest moja para kaloszy.

Niestety, były to również kruche czasy dla mnie. Kieszonkowe nie pozwalało na regularne granie w MMORPG-a opartego o system Pay-to-Play. Odkryłem jednak, że istnieje coś takiego jak prywatny (piracki) serwer i o dziwo wcale nie wróciłem do World of Warcraft. Zamiast tego trafiłem do Ragnarok Online oraz Lineage 2. W obu przypadkach bawiłem się na polskich, legendarnych serwerach – ciekawe, czy zgadniecie na których :).

Jeśli chodzi o Ragnaroka to z uporem maniaka chciałem zrobić Assassin Crossa, ale w pewnym momencie nie wytrzymałem grindu i odpuściłem sobie zabawę Assassinem. Pamiętam jednak, że w Sieci znalazłem build o nazwie „natural crit”, który wymagał ode mnie Soldier Skeleton Card oraz broni Jur +3, którą dropiło się z kretów o imieniu Martin. Wiele czasu spędziłem w jaskini ubijając szkielety i ostatecznie potrzebne karty kupiłem, ale wspomniany katar udało mi się wydropić.

Jak to wygadało z Lineage 2? Tutaj historia jest dla mnie smutna, bo uparłem się na granie jako Blade Dancer. Dark elfka wyglądała cool, biegała w specyficzny sposób, a jej pozy rozbudzały nastoletnią wyobraźnie dzieciaka. Do tego dwa miecze? Unikalne buffy-tańce? To było to! Potem niestety odkryłem, że tego typu klasy rządzą się w Lineage 2 swoimi prawami, a granie jedynie supportem na dłuższą metę jest nieopłacalne. Zwłaszcza w PvP.

O tym ostatnim przekonałem się namacalnie, podczas farmienia w Dragon Pass. Nawet nie wiedziałem, że zostałem zaatakowany - był tylko błysk i moja postać była martwa. Okazało się, że jakiś jednorożec, którym władała urokliwa elfka, machnął rogiem w kierunku mojej Blade Dancerki. Jeden strzał wystarczył, abym miał dość!

Mam jednak i dobre wspomnienia z tą postacią – to na niej miałem pierwszy full drop w postaci Spirit Sworda! Ci co grali w Lineage 2 wiedzą, że zdobycie całej broni, a nie tylko materiałów oraz receptury do craftingu, to niecodzienne wydarzenie. Potem przerobiłem wspomniany oręż na Dual Swords i niedługo potem przestałem grać w Lineage 2. Po latach wróciłem, jako Human Warlock (historia kołem się toczy!), ale to opowieść na inny czas.

Koniecznie chciałem się tym z Wami podzielić, drodzy czytelnicy. Byłoby mi miło, jakbyście i Wy uraczyli mnie historiami z Waszych początków z grami MMORPG. Wiem, że ten tekst za wiele nie wnosi do Waszego życia, ale robię się stary i coraz częściej zbiera mi się na tego typu wspominki ;). Miłej niedzieli życzę!

P.S. Serdecznie pozdrawiam Sir Miguela!

22 Komentarzy


Ostatnie gry

Najnowsze filmy z naszego YouTube