Na co czekam, a na co nie w 2020 roku? /PefriX
Tradycją na portalu stały się różnego rodzaju zestawienia. Większość z nich przygotowuje guru, ale nie mogłem sobie odpuścić jakiejś TOP-ki na koniec roku. Dlatego dzisiaj pomarudzę Wam o grach sieciowych na które czekam (i o tych, na które nie!) w 2020 roku. Zapowiada się bowiem, że przyszły rok będzie niezwykle obfity w gry warte uwagi!
Ach, przypominam, że poniższe zestawienie ma charakter czysto subiektywny. Jest to zatem tylko i wyłącznie moje zdanie, z którym możecie się zgadzać lub też nie. Ja z kolei zachęcam do wyrażania własnej opinii oraz podzielenia się grami sieciowymi na które czekacie. Bądź też nie :).
Na co czekam w 2020 roku?
3. Corepunk
Corepunk oficjalnie nie wyjdzie w 2020 roku, a jedynie pojawi się jego otwarta beta. Niemniej jest to tytuł, który praktycznie natychmiastowo wzbudził moje zainteresowanie. Mam bowiem ogromny sentyment do gier z widokiem izometrycznym (Ragnarok Online), w których crafting ma spore znaczenie (Dofus). Dlatego nie mogłem przejść obojętnie obok tytułu oferującego do tego mgłę wojny, zmienne warunki pogodowe, czy soczyste PvP.
Zdaję sobie przy tym sprawę, że większość z tego to pewnie jedynie obietnice, które nie zostaną spełnione. Niemniej ten hype train ruszył ze stacji i mam nadzieję, że po drodze się nie wykolei.
2. New World
To akurat wina Xaorusa, że czekam na New World. Nakręcił mnie już w alfie na grę od Amazon, a ostatnie doniesienia jedynie utwierdziły mnie w przekonaniu, że na nią czekam. Opcjonalne PvP mi nie wadzi, a pozbawienie elementów survivalowych w sumie witam z radością. Przekonałem się bowiem, że w rzeczywistości częściej okazują się upierdliwe w początkowym etapie rozgrywki, aby później stać się nieistotnym dodatkiem do zabawy.
Mam jednak kilka obaw wobec New World i obawiam się, że tytuł ten może okazać się zwykłym, niczym nie wyróżniającym się średniakiem. Chciałbym jednak wierzyć, że deweloperzy dobrze wykorzystali czas, aby dostarczyć nam coś wartego uwagi.
1. Temtem
Dla osób, które oglądały streama z alfy Temtem obecność tej gry na liście nie powinna być żadnym zaskoczeniem. Temtemy mnie po prostu kupiły i już teraz uważam je za lepszą grę niż ostatnią odsłonę Pokemon na Switcha. Może to kwestia grafiki, która zwyczajnie do mnie trafia? Może te drobne zmiany w mechanice zabawy, będące powiewem świeżego powietrza? A może po prostu aspekty sieciowe, które sprawiają, że Temtem to mimo wszystko MMO?
Fakt jest jednak tak, że jeśli miałbym wskazać grę na którą najbardziej czekam w 2020 roku byłoby to właśnie Temtem. Dawno żaden tytuł nie wzbudził mojego zainteresowania na tyle, że kupię go w Early Accessie, chociaż wiem, że nie powinienem.
Na co nie czekam w 2020 roku?
3. Ashes of Creation
Nie wiadomo, kiedy ten zbawca gatunku MMORPG łaskawie się pojawi. Sporo naobiecywano, mało pokazano – człowiek zaś czeka, czeka i doczekać się nie może. W efekcie przestałem i w zasadzie straciłem zainteresowanie Ashes of Creation. Nie wierzę w ten zespół deweloperów i szczerze wątpię, że będą w stanie dostarczyć nam coś wartościowego.
Nie powiem, chciałbym się przyjemnie zaskoczyć, ale w kościach czuję, że to po prostu nie ma racji bytu. Mam przy tym nadzieję, że zwyczajnie się pomylę.
2. Lost Ark
Nie czekam na ten tytuł tylko dlatego, że było go za dużo. Koreańska wersja wymaltretowana, rosyjska to samo. W efekcie przyznam szczerze, że jak byłem nim zainteresowany, tak już nie jestem, bo wydaje mi się, że wiem o nim więcej, niż chciałem. W zasadzie odnoszę nawet wrażenie, że jak już wyjdzie to nie będę w stanie cieszyć się nim w pełni – za długo kazano czekać na naszą wersję.
Zdaję sobie przy tym sprawę, że brzmi to bezsensownie, ale zwyczajnie nie potrafię się cieszyć na myśl o pełnoprawnym zagraniu w Lost Ark. W moim odczuciu pieśń tego tytułu już zwyczajnie przeminęła.
1. World of Warcraft: Shadowlands
Ach, kontrowersyjnie, prawda? Bez bicia przyznaję, że nie czekam na następny dodatek do World of Warcraft. Pewnie w niego zagram, możliwe, że mi się nawet spodoba, ale zwyczajnie nie jestem nim zainteresowany. Po cudach z Battle for Azeroth coś we mnie umarło i wracam do tego MMORPG-a bardziej z sentymentu niż z realnie płynącej przyjemności grania w niego.
Shadowlands zaś zapowiada się w porządku, ale nie ma tam nic, co budzi we mnie dreszcze. Ot, w moim odczuciu rozszerzenie to jawi się, jako zwykła aktualizacja zawartości. Brakuje w niej czegoś spektakularnego, co powiedziałoby mi „Patryku, trzeba dać Blizzardowi piniondze!”.
Produkcje, które są mi obojętne:
3. Crowfall – straciłem zainteresowanie grą przez regularne obsuwy, przekładanie daty premiery oraz wielkie zmiany niemal każdego aspektu zabawy. Za mało konkretów, za dużo gadania.
2. Fractured – przyznaję, że ostatnia alfa nieco mnie zawiodła. Spodziewałem się czegoś innego, a dostałem coś totalnie nijakiego. Kto wie, może z czasem będzie lepiej.
1. Crimson Desert – nie wiem co o tym projekcie sądzić. Niby lepsze Black Desert z kampanią fabularną brzmi dobrze, ale z drugiej strony obawiam się powielenia tego samego, ale w nowym opakowaniu.
A jak to wygląda u Was?