Nadal możecie nie lubić FFXIV i kochać tylko WoW-a, spokojnie!
Guru woli Final Fantasy XIV, ja preferuję World of Warcraft. On lubi wolmo, ja lubie szypko. A jak Wy lubicie?
Polaryzacja społeczeństwa to najlepszy sposób na zarobek. Dzielimy określoną pulę osób na dwa rywalizujące ze sobą obozy i obserwujemy, jak walka trwa. Nie służy to żadnemu rozwojowi i realnie nikt na tym długoterminowo nie zyskuje. Oczywiście, poza osobami, które wywołują takie kupkoburze. W naszym MMORPG-owym półświatku jest nie inaczej. Graczy nie trzeba nawet podjudzać, sami ochoczo opowiadają się po rożnach stronach barykady.
Nie powiem, ma to swoje dobre strony. Przykładowo, dzięki takiemu podziałowi World of Warcraft posiada całkiem aktywną społeczność – jedni reprezentują Hordę, a drudzy Przymierze. Problem zaczyna się wtedy, gdy konflikty tego typu wychodzą poza zabawę w grze i rzutują na nas samych. Zamiast zatem plwać na MMORPG-a Blizzarda lub wychwalać pod niebiosa dzieło Square Enix, postarajmy się być… odrobinkę obiektywni.
Ja na ten przykład wciąż wolę World of Warcraft od Final Fantasy XIV. Azeroth bardziej siadło mi pod względem graficznym, a także preferuję ichniejszy system walki. Niby stary TAB-Target, ale „feeling” się zgadza. Oba te elementy z kolei w ogóle nie odpowiadają mi u „nowego króla MMORPG”, tak jak i sporo kilka innych aspektów.
Wizualnie Final Fantasy XIV mi po prostu nie pasuje. Co prawda tutaj wychodzą na wierzch ograniczenia technologiczne PlayStation 3, które były kotwicą dla pierwszych lat tejże produkcji. Niemniej nawet w nowszych rozszerzeniach stylistyka świata Hydaelyn (a dokładnie regionu Eorzea) do mnie nie przemawia.
Walka? Zgadzam się, że na wyższych poziomach mamy więcej przycisków do klikania, a GCD już tak nie drażni. Niemniej brakuje mi dynamiki, nie czuję siły swoich czarów/ataków i generalnie mam wrażenie, że nic się nie dzieje. Jasne, ktoś tutaj napisze, że pewnie nie spróbowałem bardziej skomplikowanych klas lub nie raidowałem na poziomie „savage”, więc G*WNO WIEM! Jak spędzę w Final Fantasy XIV 500 godzin to wtedy mogę kręcić nosem! Ale wiecie co…?
Są to tylko i wyłącznie moje wrażenia. Wy możecie mieć swoje i nie zgodzić się z moimi. Ba, powiem więcej! Mimo, że wolę World of Warcraft, nadal nieskończenie szanuję Final Fantasy XIV. Wyprzedza bowiem MMORPG-a Blizzarda na niektórych polach o lata świetlne (w końcu Warrior of Light, co nie?) i część rzeczy robi po prostu lepiej. Przykładowo, nie mogę przestać wychwalać rozbudowanych profesji zbierackich i rzemieślniczych, które są tutaj osobnymi klasami postaci z własnymi skillami oraz questami!
Odnoszę jednak wrażenie, że słaba kondycja World of Warcraft i Blizzarda narzuciła niektórym klapki na oczy co do jego rywala. Final Fantasy XIV nie jest grą doskonałą, a przynajmniej moim zdaniem nią nie jest. To zdecydowanie świetne RPG i Square Enix powinno zrobić z tego tytuł single-playerowy, bo ma on tak dobrą fabułę. Równocześnie to niezwykle średnie, jeśli nie mierne, MMO, zupełnie niewykorzystujące potencjał tego gatunku. W zupełności zgadzam się zatem, aby podchodzić do tego tytułu, jak do gry RPGMMO, a nie na odwrót.
Aby być uczciwym, w moim odczuciu World of Warcraft również zaczyna cierpieć na tę samą przypadłość. Coraz mniejszy nacisk na MMO-watość i granie z ludźmi dookoła. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że WoW-owi bliżej teraz do gry single-player z wbudowanym multiplayerem oraz opcjonalną kooperacją lub rywalizacją. Jak ktoś chce zrozumieć co mam na myśli to niech porówna Shadowlands do World of Warcraft Classic pod względem samych tylko aspektów MMO. I nie twierdzę przy tym, że Classic jest lepszy od Retaila – to po prostu dwie różne gry.
Do czego zmierzam? Oba tytuły (FFXIV i WoW) mogłyby, a wręcz powinny, uczyć się od siebie. Nie po to, aby kopiować rozwiązania, ale żeby stawać się lepszymi. Aktualna nagonka na World of Warcraft i wychwalanie Final Fantasy XIV moim zdaniem nie służy gatunkowi. Produkcje te nie są bowiem najlepszymi reprezentantami MMORPG. A że są najpopularniejsze? To nie ulega wątpliwości!
Nie chciałbym jednak, aby więcej gier szło w kierunku Final Fantasy XIV. Nie dlatego, że tytuł ten nie trafia w moje preferencje. Zwyczajnie jest on unikalnym przedstawicielem gatunku i zapełnia swoją niszę, nie pogłębiając przy tym pewnych „patologii”. Jedna taka produkcja w zupełności wystarczy, bo dzięki niej wiemy, że do MMORPG-ów można również podejść inaczej.
Wyobraźcie sobie, że podobne zdanie mam o World of Warcraft, które moim zdaniem było najlepszym i najgorszym co trafiło się MMORPG-om, dlatego nie chciałbym, aby z FFXIV było podobnie. Klonów tego pierwszego nie brakuje, a nowości na rynku zdecydowanie tak, więc uczmy się oraz rozwijajmy, a nie tylko powielajmy gotowe schematy czy rozwiązania, bo komuś się powiodło.
Całe te moje wywody służą jednej, małej prośbie - zakopmy topór wojenny! Posiadanie własnych preferencji jest dobre, ale postarajmy się o nutkę obiektywności. To nie tak, że omawiane dzisiaj gry, czy jakiekolwiek inne, są pozbawione wad. Pamiętajmy o tym, gdy kolejny raz zaczniemy coś krytykować bez refleksji, czy wychwalać jako fanboy (lub fanboyka?).
Takie zjawiska niczemu nie służą i nie sprawiają, że dane produkcje, społeczność, czy cały gatunek zyskuje. A wszystkim nam powinno przecież na tym zależeć – aby gry były lepsze i każdy miał swój wirtualny świat, w którym dobrze się bawi. Czy to będzie Azeroth, Eorzea, a może Tamriel lub Tyria? Nie ma to znaczenia tak długo, jak dane MMORPG sprawia Wam przyjemność.
Udanej Wigilii kochani. W cokolwiek wierzycie lub też nie, niech ten czas będzie dla Was szczęśliwy.