Recenzujemy Kritikę
Jeszcze w 2013 roku, Kritikę powitalibyśmy słowami „najbardziej wyczekiwany i najbardziej gorący MMORPG”. Niestety, przeciągająca się premiera, zawirowania z wydawcami i brak newsów o grze doprowadziły do sytuacji, że dzisiaj jest to raczej „odgrzewany kotlet”, a nie produkcja, która miałaby w jakikolwiek sposób odmienić, czy też zrewolucjonizować rynek Massively Multiplayer Online.
Mimo wszystko, trzeba się jednak cieszyć, że w ogóle dostaliśmy tego MMORPG’a. Firma Playpark postąpiła przecież wbrew swoim zasadom i pierwszą, anglojęzyczną wersję Kritika nie zablokowała dla mieszkańców Europy. Mogło się przecież skończyć jak w przypadku nieszczęsnego Phantasy Star Online 2, który teoretycznie działa, ale w praktyce jest on dla nas niedostępny.
Zacznijmy jednak od sprawy najważniejszej, której nie możemy przeskoczyć, bo to właśnie ona decyduje o istocie całej tej gry. Kritika to DUNGEONÓWKA. Albo inaczej, bardziej profesjonalnie – instancjonowany MMORPG z zamkniętym światem. Z tym faktem wiąże się niestety cała masa minusów, które ograniczają wszystkie tego typu gry (zalicza się do nich m.in. Dragon Nest, Vindictus czy Continent of the Ninth – C9). Nie zakosztujecie tutaj eksploracji, nie znajdziecie głębokiej fabuły z ciekawymi, wymagającymi myślenia questami, nie weźmiecie udział w masowych walkach PvP, nie powalczycie w Castle Siege, nie liźniecie też ani trochę sandboxowej rozgrywki, a tym bardziej prawdziego „Massively”. Wszystko, cała zabawa z Kritiką, opiera się na utartym schemacie, która wygląda mniej więcej w następujący sposób:
- Weź questa od NPC’a w mieście.
- Znajdź teleport do instancji.
- Wejdź tam.
- Zabij wszystko, co się tam rusza.
- Wykonaj zadanie.
- Wykończ bossa.
- Wróć do miasta.
- Oddaj questa.
- Weź questa od drugiego NPC’a w mieście.
- Powtarzaj kroki 2-8.
Nie brzmi to atrakcyjnie, prawda? Nie ma się jednak czym przejmować, a tym bardziej mieć pretensje do producentów, bo Kritika od samego początku taka miała być. Każdy gracz, który ściągał (lub ściągnie w przyszłości) instalkę, pewnie doskonale zdawał sobie sprawę z takiego stylu rozgrywki i co najważniejsze – akceptował ją. Kritika nie miała przecież zamiaru konkurować z World of Warcraft, ArcheAge, Black Desert czy TERĄ Online. Kritika to dungeonowy MMORPG i jeśli mielibyśmy ją z kimś porównywać, to właśnie z innymi dungeonówkami (tytuły takich gier wymieniłem wcześniej). Jest to po prostu inny kaliber, który został stworzony dla konkretnej grupy odbiorców. Odbiorców, którym do pełni szczęścia wystarcza dobra, absorbująca wszystkie zmysły walka.
No właśnie, tutaj dochodzimy do najmocniejszego i najgłośniejszego elementu całej gry, którego bardzo często używałem w newsach promujących Kritikę. To oczywiście walka – dynamiczna, efektowna i co najważniejsze bardzo przyjemna. Osobiście przypomina mi to mega wyniszczające (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) slashery z konsoli PlayStation 2, w których trupy ścielały się bardzo gęsto. Na początkowych levelach może to oczywiście przypominać pewien chaos, tym bardziej, jeśli zaczniemy nawalać w klawiaturę jak opętani szaleńcy. Gdy już jednak poznamy podstawową klawiszologię, ogarniemy umiejętności swoich postaci i – najważniejsze – zaczniemy korzystać z wbudowanej mobilności bohaterow (odskoki, uniki itd.), to zabawa z Kritiką zacznie wam dostarczać jeszcze większego funu. Dochodzi do tego jeszcze system kombosów, chociaż ta część jest zarezerwowana tylko dla największych maniaków. Mnie osobiście nie interesowała ilość „multi-killi”, „chain-killi” w czasie rozgrywki, ale wiem, że istnieją osoby, które przywiązują do tego sporą wagę. Oczywiście, opłaca się walczyć bardzo „stylowo”, bo wtedy dostajemy lepsze nagrody i więcej punktów na koniec instancji, ale nie ma jakiegoś ciśnienia, aby robić to cały czas.
Idealnym uzupełnieniem walki jest świetna, podkreślająca dynamizm rozgrywki muzyka. Nie jest to tzw. „epic music”, nie jest to również melancholijna melodyjka mająca wycisnąć z graczy łzy wzruszenia. W Kritice mamy do czynienia z szybkim rock-metalem z charakterystycznymi, gitarowymi brzmieniami. Zdarza mi się bardzo rzadko słuchać wbudowanych soundtrack’ów z MMORPG (staram się jak najszybciej przełączyć na własne „empetrójki”), ale dla naszego slashera musiałem zrobić wyjątek. Walka + muzyka tworzą idealnie połączenie, co wbrew pozorom naprawdę nie jest częstym zjawiskiem.
No i jeśli jesteście niedzielnymi graczami, którzy chcieliby spędzić 1-2 godzinki dziennie (nie więcej) na mega przyjemnej, odstresowującej zabawie, która polega na annihilacji wszystkiego co się rusza – w tym momencie przestańcie czytać dalszą część recenzji. Niczego więcej nie potrzebujecie do szczęscia, tym bardziej, że cała reszta nie istnieje, albo ze względu na dungeonowy styl produkcji jest mocno ograniczona. Mógłbym teraz wystawić ocenę 9/10, tłumacząc to ogromną frajdą, którą mnie (i pewnie nie tylko mnie) zapewniła walka w Kritika Online i zapewne wybroniłbym się z tej decyzji. Gry mają przecież sprawiać przyjemność, więc jeśli coś jest dobre, to nie ma sensu tego bardziej zgłębiać i szukać dziury w całym.
Jeśli jednak jesteście bardziej wybrednymi osobami, które szukają w grach MMO czegoś więcej poza „odmóżdżającą” zabawą z mobkami, to Kritika niestety nie będzie dla was atrakcyjną propozycją. Nie ma tu zbyt wielu klas postaci (chociaż postać Scyther’ki wygląda imponująco), customizacja praktycznie w ogóle nie istnieje, drzewko umiejętności jest proste jak budowa cepa, grafika w grze nie robi w tych czasach na nikim wrażenia, a do tego wszystkiego istnieje jeszcze bezsensowny Fatigue System (Stamina), który miał być odstraszaczem dla nolajfów, a równocześnie takim wyrównywaczem szans pomiędzy mniej i bardziej aktywnymi osobami. Rozumiem, czym kierowali się twórcy Kritiki wprowadzają tę funkcję do gry, ale w obecnym kształcie to nie ma raczej prawa bytu.
Największy zarzut mam jednak do poziomu trudności Kritika, który jest praktycznie zerowy. Żadna walka, żadna instancja, żaden boss (nawet jeśli posiada 45x pasków życia) nie sprawił dotąd mojej postaci większego kłopotu. Oczywiście, zdarzały się zgony, trudniejsze potyczki, ale żeby coś coś/ktoś było nie do przejścia - nigdy. Nie ma porównania do Vindictus’a czy Dragon Nest’a, gdzie niektóre lokacje są absolutnym postrachem społeczności, a bez zgranej ekipy lub porządnego ekwipunku nie było tam nawet sensu wbijać. W Kritika od samego początku jadę na questowym lub wydropionym po drodze sprzęcie, który w zupełności wystarcza. Podbijam do bossa, zaczynam spamować klawisze i cierpliwie czekam na napis „Stage Clear”.
Dlatego w ogólnym rozrachunku muszę niestety odjąć nieco punktów Kritice. Bo nawet walka – jakakolwiek fantastyczna by nie była – nie może być jedynym elementem, na którym opieram swój werdykt. Po prostu mój obiektywizm (o dziwo również go posiadam) nie pozwala mi umieścić nowe action MMO na równi z najlepszymi/największymi dungeonówkami na rynku. Kritice brakuje contentu, Kritice brakuje żywotności, Kritice brakuje też różnorodności, choć nie ukrywam, że z Kritiką bawiłem się świetnie (wręcz wybornie) inie żałuję ani minuty tam spędzonej.
Ostateczna ocena? Myślę, że mocna siódemka będzie odpowiednim wyborem.